Rozumiem frustrację, bo na pierwszy rzut oka, zwłaszcza jeśli miało się wcześniej kiepskie doświadczenia z psychologami/psychoterapeutami ( co zdarza się nierzadko ) to rzeczywiście wygląda to jak szukanie "taniej siły roboczej". Chciałbym jednak wyjaśnić tę sprawę.
Po pierwsze nie jest to żadne badanie. Jest to rozmowa, na której omawiamy wybrany przez osobę problem. Po drugie nie jest to mój wymysł, tylko jest to odgórnie narzucone mi przez uczelnię w ramach zaliczenia przedmiotu. Mam odnośnie do tego mieszane uczucia, właśnie ze względu na to jak osoba po drugiej stronie może się poczuć. No bo rozmowa ma być tylko jedna, wykonują ją studenci bez doświadczenia z polecenia uczelni, wydawałoby się, że jest to przedmiotowe podejście do tej drugiej osoby. Z tego powodu nie dziwi mnie Pańska reakcja, w jakimś stopniu jest słuszna.
Z drugiej jednak strony ci studenci, żeby być dobrymi psychologami w przyszłości, a przede wszystkim żeby potrafili lepiej rozumieć innych ludzi, muszą gdzieś to doświadczenie zdobyć. Tak jak i są różni psychologowie ( jedni uważający się za ekspertów i podchodzący do klienta przedmiotowo, patrząc na niego z góry; inni podchodzący podmiotowo, empatycznie i traktujący go jako niezwykle złożoną osobę ), tak i są różni studenci. Część studentów chce po prostu mieć kolejny przedmiot z głowy i jak najszybciej uzyskać dyplom drogą jak najmniejszego wysiłki, część podchodzi do tego bardziej poważnie i rozważnie. Ja osobiście nie traktuję tego tylko jak zwykłe zadanie i moge ze swojej strony obiecać, że będę uważne słuchał, starając się zrozumieć tę drugą osobę z perspektywy jej życia, a nie tylko własnych doświadczeń, które mogą być pełne uprzedzeń. Wiem, że to i tak niewiele i zdaję sobie sprawę, że osoba, która zgodzi się na tę rozmowę, robi mi sporą przysługę. Jeśli ktoś jednak chciałby mi wyświadczyć taką przysługę i/lub po prostu się komuś "wygadać", będę bardzo wdzięczny.