Skocz do zawartości
Nerwica.com

efef

Użytkownik
  • Postów

    22
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez efef

  1. efef

    Katatonia

    Jeśli chodzi o takie "zawiechy", to łapałem je kiedyś bardzo często, w szkole czy ogólnie wśród ludzi. Wyłączałem się zupełnie, patrząc w jeden punkt i nie mając w ogóle poczucia czasu, pogrążając się w swoim świecie. Pasuje chyba do tego stupor/osłupienie: https://pl.wikipedia.org/wiki/Osłupienie W moim przypadku jest F20.3 i jakaś forma epi, przynajmniej neurolog zdecydował, żebym brał leki, choć pomimo kilku napadów EEG nie było jakoś szczególnie zaburzone.
  2. efef

    Jak z tego wyjść?

    Niestety nie sądzę bym dostał od lekarza cokolwiek nowego spoza neuroleptyków. Nawet antydepresant dostałem dopiero w szpitalu, a też dosyć niechętnie mi go przepisali. Jeśli wspomnę o zmianie sertraliny, to zapewne dostanę inny popularny SSRI, w najlepszym wypadku. Kiedyś, chyba nawet wtedy, gdy dostałem skierowanie, miałem proponowane benzo, ale odmówiłem, bo obawiałem się i nadal obawiam się, że szybko skończy się to nadużywaniem, zwłaszcza gdy chęć ulżenia sobie jest jedyną chęcią jaka u mnie występuje. Jeśli chodzi o kwetiapinę, to mam wrażenie, jakbym się już przyzwyczaił i jakby dawka była za mała. Wieczorem dosłownie na chwilę mnie zamula, a potem jest jedynie dziwny stan, w którym myśli są nieuchwytne, czuć, że coś wziąłem, ale zasnąć się zwyczajnie nie da. A chyba obecnie potrzebuję takiego zamulacza. Mirtazapinę brałem kilka lat temu jak się to wszystko zaczynało, pamiętam, że wtedy dobrze działała u mnie na sen. Problemy jakieś tam mam, ale zdrowy umysł by sobie z nimi poradził, a zresztą bywają okresy, w których ich właściwie nie ma, a mimo wszystko mój zryty umysł i tak po pewnym czasie traci chęci do wszystkiego i dąży do autodestrukcji. W szpitalu w sumie nie wiedzieli jak mi pomóc poza lekami, więc terapia miała tyle sensu, że po prostu zabijała mi czas.
  3. efef

    Jak z tego wyjść?

    Jestem pod kontrolą neurologa od kilku lat, sama padaczka jest w pełni opanowana, od momentu włączenia leczenia nie miałem kolejnych napadów. Nie zmienia to faktu, że pewnych czynności służbowo nie powinienem wykonywać, nawet jeśli nie ze względu na padaczkę, to choćby ze względu na przyjmowanie tych wszystkich leków. Nie umiem się odstresować w pełni, choć próbuję. Staram się tworzyć muzykę i pomaga mi to na chwilę, gdy nad tym pracuję, jednak najczęściej w chwilę po odsłuchaniu efektu końcowego zaczyna mnie to tylko irytować, bo znajduję ciągle nowe błędy albo mam wrażenie, że wyszło zupełnie obciachowe brzmienie. Trudno być w tym dobrym bez wiedzy muzycznej ani chęci jej zgłębiania, klikając jedynie "dopóki nie wyjdzie". Mimo to niektóre kawałki upubliczniam, choć potem zdarza się je kasować. Inne rzeczy jak spotkania ze znajomymi też pomagają na sam czas ich trwania, po wszystkim jakiejś większej ulgi brak. Nie mogę poruszać niektórych tematów, choć wiedzą, co mi dolega. Ogólnie praktycznie wszystko, co pomaga, daje ulgę tylko na czas trwania tej czynności, natomiast po przerwaniu jej następuje powrót do wcześniejszego stanu. Leki: arypiprazol 10 mg kwetiapina 300 mg Depakine Chrono (od neurologa) 800 mg sertralina 50 mg propranolol 30 mg
  4. efef

    Jak z tego wyjść?

    Choruję od kilku lat na schizofrenię, wcześnie zachorowałem, przeważają u mnie objawy negatywne. Zżera mnie to stopniowo z każdym dniem. Wcześniej bywało różnie, ale ostatnie pogorszenie miałem około rok temu. Zdecydowałem się za namową lekarza na pobyt na otwartym oddziale, zaliczyłem jeden pobyt, potem dałem się namówić lekarzom na drugi. Łącznie prawie pół roku. Po wyjściu początkowo myślałem, że faktycznie pomogło mi to na dłużej. Niestety straciłem pracę, a chęci do życia zaczęły mnie powoli opuszczać. Wiem, że powinienem szukać pracy, jednak od jakiegoś czasu lęki paraliżują mnie do tego stopnia, że nie potrafię wykonać nawet pierwszego kroku. W międzyczasie raz przeszedłem pomyślnie 2 etapy rekrutacji, jednak poległem w próbie na żywo, po prostu nie nadaję się do niczego, co wymaga liczenia, zwłaszcza liczenia pieniędzy. Czuję się pod tym i nie tylko tym względem zupełnym idiotą. Dziczeję, mimo że nie unikam tego słynnego „wychodzenia do ludzi”. Poszukiwanie pracy komplikuje współistniejąca z zaburzeniami psychicznymi padaczka. Oczywiście, można kłamać, tylko co w razie jakiegoś wypadku? Zresztą, kłamałem zanim dostałem pracę, kłamałem jak robiłem badania po wyjściu ze szpitala i prawda wyszła na jaw, nie dostałem takiego orzeczenia, jakie było potrzebne na tym stanowisku. Właściwie nic dziwnego, że lekarz nie chce ponosić odpowiedzialności za ewentualny wypadek w pracy. To może praca biurowa? Czemu nie, tylko komu przyda się taki tępy umysł? Nie wiem już, czego szukać, wszystko mnie stresuje i stałem się parodią człowieka. Rodzina wywiera na mnie presję i w sumie to rozumiem, tylko nie mogę się pozbierać i ruszyć z miejsca. Przyjmuję 5 leków jednocześnie, tak ustawiono mi leczenie i początkowo czułem się po tym dobrze. Ostatnio znów jest jakby gorzej, Mam problemy z podjęciem choćby minimalnego wysiłku. Do tej wiadomości przymierzałem się jakieś 10 razy w ciągu ostatnich kilku dni. Najchętniej ciągle bym spał, ale nawet to mi nie wychodzi. Straciłem apetyt, odżywiam się najczęściej kawą albo herbatą. Wieczorami czuję się źle, odczuwam napięcie, lęk i nie mogę zasnąć. Wieczorna dawka leków daje dystans od myśli, ale nie zwalcza tych stanów. Znów dużo myślę o śmierci, ale samobójstwo jest nierealne ze względu na duży lęk, głównie przed bólem. Dni się zlewają w całość. Rówieśnicy kończą studia itd., a ja utknąłem i nie mogę ruszyć, może po prostu nie chcę. Brak woli. Nie wyznaczam sobie celów, bo nie widzę już w tym sensu, w końcu i tak ich nie realizuję. Chcę tylko ulgi. Piszę po wieczornych lekach, niekoniecznie wszystko ogarniam i pogubiłem się, jaki miał być cel tej wiadomości, może tylko chciałem pomarudzić. Najwyżej później będę żałował. Przepraszam za pisanie jednym ciągiem, ale mój dziki umysł z trudem układa w tym stanie normalne zdania i stara się pisać poprawnie, nie wymagajcie od niego jeszcze logicznego podziału tekstu na części. Wątki się urywają, coś się przypomina, coś wypada z głowy i takie są efekty. Chciałem chyba się poradzić, co robić. Iść wcześniej do lekarza?
  5. Kiedyś na olanzapinie przytyłem 8 kg, potem na innych lekach nie było tego problemu, zresztą zgubiłem to wszystko dość łatwo. Teraz na arypiprazolu ważę raczej tyle, ile przy rozpoczęciu leczenia, nie zauważyłem problemu z tyciem, nie było też akatyzji, która wielu osobom dokucza. Przez jakiś czas czułem się całkiem nieźle, niestety cały czas jestem podatny na stres (ale czy leki na coś takiego w ogóle pomagają?) i stąd ostatnio zaczęły się problemy.
  6. Na kombinacji arypiprazolu i olanzapiny udało mi się przetrwać prawie rok w pracy, co w ciągu ostatnich kilku lat stanowiło chyba najdłuższą remisję z taką aktywnością. Wcześniej ciągle coś mi nie wychodziło. Niestety ostatnio znowu coś się popsuło, nasiliły się objawy (negatywne) i nie jestem w stanie pracować. Lekarz twierdzi, że to zaostrzenie choroby, a nie wina leków. Teraz zamiast olanzapiny biorę kwetiapinę, ale i tak grozi mi szpital albo powrót do pracy, w której sobie nie radzę.
  7. Nadal biorę 200 mg i duszności już nie ma. Lek pomaga zasnąć i fajnie uspokaja, ale tylko wieczorem. Na razie zauważyłem tylko takie działanie.
  8. Mój stan ostatnio się pogorszył i coś czuję, że wkrótce stracę pracę. Ostatnio zdarzyło się, że "wybuchłem" i okazałem całą swoją frustrację, wrzasnąłem, że mam dość wszystkiego łącznie z życiem. Potem miałem rozmowę z kierownikiem, której na dodatek nie zrozumiałem zupełnie, tylko przytakiwałem i mamrotałem coś pod nosem. Nie wiem co robić, już nawet nie chcę się tam pokazywać. Nie mam pojęcia, czemu jestem taki słaby. Inni jakoś z nim wytrzymują. Tymczasem ja mam myśli samobójcze, lęki, czuję złość gdy tylko go widzę. Sam nie wiem, może to nie taka rzadkość, ale wypada nad tym panować, a mi to przestaje wychodzić. Jeszcze martwi mnie co się ze mną stanie jak będę nieubezpieczony, ale jak jeszcze raz będę miał taki napad agresji, to przestanie mnie to zastanawiać i tylko pogrążę się w swoim beznadziejnym stanie. Wstyd mi za siebie, czuję się winny, że tak się ze mną dzieje, podczas gdy ludzie znoszą gorsze sytuacje bez takich reakcji.
  9. Czy ktoś miał problem z dusznościami po tym leku? Brałem 300 mg i było nie do zniesienia, miałem zatkany nos i takie duszności, że bałem się zasnąć. Myślałem, że może to jakiś napad paniki, ale czemu 2 razy w takich samych okolicznościach, w domu, w spokoju, ok. godzinę po zażyciu kwetiapiny? Przeczytałem, że wchodzi to w interakcje z Depakine Chrono, a przyjmuję także ten lek, interakcja polega na zwiększeniu stężenia kwetiapiny we krwi o ok. 70%. Znalazłem też coś takiego: http://www.drugs.com/drug-interactions/depakote-er-with-seroquel-918-483-1979-1274.html?professional=1 Zszedłem samodzielnie do 200 mg, bo to najwyższa dawka, na której znośnie się czuję. Biorę też arypiprazol (30mg), więc o zaostrzenie F20 chyba nie muszę się martwić. Niestety najbliższy termin, w którym mogę pójść do lekarza wypada dopiero za tydzień. Może jestem nadwrażliwy, bo czytałem, że niektórzy biorą większe dawki kwetiapiny i Depakine i niekoniecznie coś im dolega.
  10. efef

    Moja (pseudo)muzyka

    Nie spodziewałem się tylu pozytywnych komentarzy. Dziękuję za wszystkie, postaram się "dłubać" dalej i dzielić efektami. -- 05 gru 2015, 13:49 -- Chyba nie mogę edytować postu, więc piszę kolejny. Ostatnio powstało jeszcze coś takiego: https://soundcloud.com/mpz9/filter
  11. efef

    Moja (pseudo)muzyka

    Nie mam pojęcia o produkcji muzyki, co na pewno słychać, ale "dłubanie" przy tym to jedno z niewielu zajęć sprawiających mi jakąś przyjemność (objawy negatywne na pokładzie). Nie liczę na stanie się profesjonalistą, "dłubię" raczej dla siebie. Najczęściej wychodzi z tego coś, co trudno określić gatunkowo, więc tagi "#house" traktujcie z przymrużeniem oka - wpisuję, bo przynajmniej jeden jest wymagany. https://soundcloud.com/mpz9
  12. Udało mi się jakiś czas temu ukończyć staż, a nawet zostałem zatrudniony na dłuższy okres. Praca do szczególnie ciężkich nie należy, ale idealna też nie jest. Problem w tym, że zupełnie nie mam pomysłu na siebie, więc póki co muszę tu zostać. Po pracy nawet nie wiem co robić z wolnym czasem. Tylko odpoczywam i na tym się kończy, straciłem swoje zainteresowania. Myślałem o powrocie na studia, ale nie wiem jakie, kiedy nawet te związane z wcześniejszymi zainteresowaniami nie wypaliły.
  13. Miałem tak przez parę tygodni przy zmianie pozycji na stojącą, ale już przeszło, może czasami tylko mnie złapie. Teraz bez przeszkód pracuję, a często muszę się schylać albo wchodzić na drabinę, więc jest OK
  14. Ostatnio w nocy drętwieją mi ręce (nie mam czucia dopóki nie rozruszam jednej drugą), aż się budzę. Lekarka zwiększyła mi dawkę abilify do 30 mg, stąd pytam, czy może to być jakoś powiązane? Z innych uboków mam zawroty głowy przy wstawaniu.
  15. Presja rodziny sprawiła, że zaczynam staż, niezależnie od tego jak bardzo się boję i nie chcę. Nie dziwię się, że wyganiają nieroba. Muszę się pilnować, żeby żadne głupoty nie przychodziły mi do głowy i może dam radę.
  16. Po jakim czasie można się spodziewać efektów? Biorę 15 mg arypiprazolu (trochę ponad tydzień), poza tym 10 mg olanzapiny. Jak na razie nie czuję ani działania, ani skutków ubocznych, jakby cały czas przeważało działanie olanzapiny (długo śpię i w ciągu dnia też jestem senny). Muszę się jakoś odmulić, czeka mnie sporo stresu i muszę być na chodzie, tymczasem nie chce mi się nawet wstawać.
  17. Już raz zrezygnowałem ze studiów przez fatalne wahania nastroju, zmęczenie, brak motywacji i nadziei na poprawę. Nie było trudno, ale wystarczyło, żebym nie dał rady. Na krótko przed rezygnacją zestawienia osiągnięć z kilku przedmiotów wyglądały tak, że aby myśleć o przekroczeniu progu zaliczenia musiałbym pomnożyć liczbę punktów 10-krotnie. Kierunek był "wymarzony", ale nawet to nie pozwalało mi się zmobilizować. Potem odstawiłem leki, początkowo miałem dość dziwne "napady" euforii, ale później wszystko się ustabilizowało. W tej chwili studiuję gdzie indziej, ale przez ostatnie 2 miesiące wszystko się posypało. Nic mnie nie interesuje, dni zlewają się w jeden, jestem w stanie tylko obserwować, nie jestem zdolny do działania. Przebywanie wśród dużej liczby ludzi wywołuje takie przerażenie, że niczego gorszego nie jestem w stanie sobie wyobrazić. Prędzej kupię coś w automacie oddalonym o kilkaset metrów niż zmuszę się do kontaktu z kimś. W tej chwili zmuszam się do "ubrania" swoich myśli w jakieś słowa, ale na co dzień zupełnie mi to nie wychodzi. W głowie kompletna pustka, chociaż nie mam depresji - chyba. Świat postrzegam jak przez szybę, a od niedawna nawet moje ciało i umysł są mi "obce". Gdyby ktoś mnie zapytał, o czym myślę, musiałbym odpowiedzieć "nie wiem" albo skłamać. Od paru tygodni nie jestem w stanie nauczyć się czegokolwiek. We wszystkim widzę swoje błędy, a przy tym paraliżuje mnie to na tyle, że nie jestem w stanie ich naprawić. Biorę znów leki, jak na razie pomagają na tyle, że przynajmniej śpię, wstaję i jem dość regularnie, natomiast na pustkę w głowie chyba już nic nie pomoże, po lekach jest jeszcze gorzej. Stałem się taką maszynką do spania, jedzenia i patrzenia tępym wzrokiem na otoczenie. Chciałbym albo uczyć się dalej, albo pracować, ale nie wychodzi mi ani jedno, ani drugie. A przecież nie mogę tak po prostu brać renty, są ludzie, którzy bardziej zasługują.
  18. efef

    Cześć

    Biorę tylko lek przeciwpadaczkowy (pod tym względem wszystko pod kontrolą), neuroleptyk odstawiłem pół roku temu.
  19. efef

    Cześć

    Cześć. Z tej strony młody człowiek (spodziewaliście się psa?) z doświadczeniem w traceniu czasu, niezadowoleniu z osiągnięć, odmawianiu sobie prawa do życia, wmawianiu sobie odpowiedzialności za zło (również to, które zależy od kogoś innego), ciągłym postrzeganiu rzeczywistości jak przez szybę lub na ekranie. Pewnie to nie wszystko, ale nie ma sensu wyliczać dalej. F20 na pokładzie, terapia przerwana kilka miesięcy temu, "spektakularnych"/pozytywnych objawów brak, zostaje to coś, co chyba od zawsze we mnie siedzi. Rodzina stara się pomagać, ale widzę, że nie dam rady spełnić ich oczekiwań. Choćby wszystko szło dobrze, w tle ciągle coś mnie zżera i w pewnym momencie to wygrywa. Studia - kolejny kierunek, mam mnóstwo czasu, ale daję się zwodzić dziwnym myślom. Nie chce mi się jeść, dbać o cokolwiek, wstaję najczęściej z powodu "nikt nie będzie podejrzewał i zadawał pytań". Przy prostych czynnościach zawieszam się, rozpraszam byle czym. Najtrudniejsze są rozmowy z ludźmi pełnymi energii, szybko zmieniającymi tematy - później bałagan w głowie pozostaje jeszcze przez kilkanaście minut, a ostatecznie i tak nie pamiętam, czego ode mnie oczekiwali (jakby każda informacja miała takie samo znaczenie). Narażam rodzinę na koszty, nie jestem w stanie zapewnić im niczego od siebie, jestem po prostu zbędny. Tak, "w d... mi się poprzewracało", widzę, że powodów do tego wszystkiego brak i wystarczy "chcieć". Niestety już w podstawówce coś było nie tak (myśli samobójcze, normalka u 9-latka), potem "samo" ucichło. 5 lat temu "odechciało się bardziej", stąd ciągnie się za mną "efka", która chyba też jest bez sensu, większy problem stanowi ten twór zwany osobowością. Dałem się namówić, zapisałem do psychiatry, choć wątpię w powodzenie przy tendencji do przerywania terapii w momencie osiągnięcia chwilowej ulgi.
×