Skocz do zawartości
Nerwica.com

patologia

Użytkownik
  • Postów

    41
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez patologia

  1. Dzięki Wam za odzew, bez względu czy to krytyka czy nie. Co do wyzwisk i chęci pobicia jej, ja nie mam na to ochoty bo tak lubię. To mnie po prostu tak boli, to cierpienie jest niewyobrażalne, chodzę zatruty od wczoraj. Rozmawiałem z nią na ten temat, ona twierdzi, że chciała powiedzieć mi całą prawdę bo ja na to zasługuje. Deklarowała się, że nigdy nie zdradziła i nie zdradzi mnie tym bardziej. Że jestem jej 6 i ma nadzieję - ostatnim. Z tych pięciu, którzy ją mieli dwóch to były przygodne spotkania gdzieś tam na jakichś imprezach czy coś, nie miałem siły w to wnikać. I tych 2 kolesi najbardziej mnie boli. Ona twierdzi, że się tego wstydzi, że próbowała wypełnić pustkę i pożądanie, że była głupia i popełniała błędy, za które niby teraz płaci. Rzeczywiście to głupota dać dupy komuś w nadziei, że ten ktoś to doceni?! Przecież Ci kolesie potem mieli z niej niezły ubaw i pewnie ładnie o niej opowiadali potem kolegom, ona na prawdę była taka załośnie naiwna? Ja nie chcę jej rzucać, ja chcę, żeby było wszystko dobrze, chcę życia szczęśliwego z nią, gdzie będzie bezwzględna wierność, miłość i opieka. Zapomnieć tego, nie zapomnę. Nie mam pojęcia czy ona na prawdę żałuje czy nie, czy ona łudziła się, że zaimponuje tym swoim pseudonowoczesnym podejściem do życia? Może jej byłym kolesiom to wisiało, bo chcieli sobie podymać i udawali zafascynowanych. Mnie na niej zależy i dlatego boli mnie pewnie mocniej niż ją samą o ile w ogóle ją boli. Z jednej strony, przecież ja w tamtym czasie dla niej nie istniałem ani ona dla mnie, przecież nie musiała mi tego mówić, mogła nakłamać. Może pół żartem chciała jakoś wyjawić mi całą prawdę ze względu na uczciwość. Nie wiem, w głowie myśli się kotłują wszelkiego sortu łącznie ze zrobieniem sobie huśtawki. Ja nie zniosę zdrady, zniosę śmierć ale nigdy zdradę. Nie jestem hipokrytą sam bezwzględnie przestrzegam zasad, nigdy nie zdradziłem i nie zdradzę, ale w zamian nie pozwolę by taki numer wobec mnie uszedł na sucho. I tego najbardziej się boję, że jej deklaracje są fałszywe, że to zrobi kiedyś tam. Znamy się 2 miesiące, ja mam poważne zamiary i ona ma poważne zamiary, dzisiaj pierwszy raz od jej strony ta chęć kontynuowania związku była większa niż zazwyczaj. Twierdzi, że chciałaby bym zapomniał o tym co mi powiedziała. Ja na prawdę doceniam szczerość. Ale za dużo było sugestii wcześniej bym ten temat chciał nagle uciąć.
  2. Sto razy bardziej wolałbym ból fizyczny, niż kochać kogoś, kto jest zwykłą ścierą, nie twierdzę, że tak jest, ale sam fakt przechwałek tego typu już jest nieznośny. Ten świat może już dawno stracił zasady, może i ich nigdy nie miał, ale ja całe życie byłem naiwnym Don Kichotem i takim już zostanę.
  3. "zaraz potem głupio się pytam o czym jak tak myśle i co się dzieje" oczywiście "pyta" nie "pytam":P. Ogólnie chaotyczny post jak tak teraz czytam:P -- 04 lut 2015, 23:36 -- Właśnie tego się boję, czemu ją pokochałem. Przeklęte uczucie, tak to bym podymał sobie i wrócił happy do domu, zapomniał na drugi dzień...
  4. Witam po przerwie, przychodzę tutaj, kiedy mam jakiś problem. Ciężko się zorganizować do regularnego udzielania się na forum - ciężka praca, życie etc.. W każdym razie, chciałbym szczerej rozmowy na pewien temat. Jesteśmy tu względnie anonimowi, anonimowi na tyle, że nie musimy być wobec siebie czegokolwiek kryć i możemy mówić często bardziej szczerze niż najbliższym osobom. Od jakiegoś czasu nurtuje mnie pewna sprawa. Otóż, poznałem dziewczynę, rozgorzał we mnie płomień - silne uczucie, do niej, zależy mi na niej bardzo i w ogóle. Ale, choć ja jej tego nie daję po sobie poznać. Bo ogólnie robię wrażenie twardego człowieka i nie jestem w stanie tak zupełnie się otworzyć, lecz w głowie kotłuję się myśli strasznie. Podczas takich względnie normalnych rozmów, ona mi chętnie opowiada o swoich byłych chłopakach, o seksie, gdzie i jak go uprawiała, że ona te rzeczy, zaczęła robić wcześnie, w domyśle min. uprawiać seks. Dla niej to było naturalne. Dla mnie to nie jest naturalna ani, normalnie, nie opowiadam jej tak chętnie i swojej przeszłości, w każdym razie, gdy powiedziałem jej, że mój 1 raz był z moją dziewczyną w wieku 18 lat, to skomentowała to żartem, że już stary byłem. Gdy ona mi się zwierza z takich rzeczy, ja milczę i popadam w zamyślenie, zaraz potem głupio się pytam o czym jak tak myśle i co się dzieje. Nie jest świadoma, jak gotuje się we mnie krew w tym momencie i jaką mam chęć wyciąć jej w pysk za to. Boję się pytać, kiedy zaczęła swoje życie seksualne, ilu miała partnerów. Nie chcę być kimś kto pokochał "zużytą" dziewczyną. Nie zniosę tego, ale jednocześnie nie zniosę rozstania. Nie wiem sam co z tym zrobić, czuję jakby mnie zdradzała, kiedy o tym mówi. Ja oprócz polskiej, mam w sobie również ze wschodniej natury. Potrafią kochać bardzo żywiołowo, ale również i nienawidzieć. Czy ona mnie próbuje prowokować? Odstraszyć? Czy ona na prawde nie zauważa, że mnie to po prostu krzywdzi? I najgorsza rzecz, czy ona nie jest przypadkiem zwykłą szmatą. Ja mogę znieść wiele, ale zdrady nie zniosę, dla którego z nas musiałoby się to skończyć tragicznie.. Jak Wy się zapatrujecie na takie rzeczy, czy ja przesadzam? Czy to ona jest nienormalna czy ja?
  5. No ok, w przenośni też nie postulowałem:P Jeśli chodzi o muzykę to osobiście tylko power metal i jemu podobne, z instrumentalnych tylko podniosła. Napisałem w odpowiedzi dla asl. Dodam, że jeżeli ktoś bardzo długo tłumił w sobie agresję, mógł się jej oduczyć a skutki tego są okrutne dla takiej osoby, bo jednak napięcie pozostaje. Taka osoba musi się jej nauczyć ponownie. W żadnym wypadku się nie gniewam:P Nawet rozumiem, bo to rzeczywiście wygląda jak katowanie siebie i tym w sumie jest. Ja też nie jestem przekonany czy robię słusznie, robię po prostu wbrew temu wszystkiemu do czego mnie ciągnie a mi szkodzi lub jest z tego czy innego powodu nieosiągalne. Ten styl życia na swój sposób pomaga osiągnąć pewną równowagę, na pewno nie szczęście. również pozdrawiam. ps. Arasha jutro odpowiem na resztę bo widzę, że post zaktualizowany. Teraz muszę iść spać. Dobranoc:)
  6. Między innymi. Agresja wspomaga ambicję. Motywuje do działania. W pewnej formie i z odpowiednim podejściem agresja działa na nas pozytywnie. Zagłusza melancholię i zbędne myśli. A w życiu, trzeba czasem jak wilk, kłami zaświecić.
  7. Loża szyderców widzę, że otworzyła obrady:P Arasha nigdzie nie postulowałem, powrotu do jaskiń ani rezygnacji z internetu. A agresja? Czy to jakieś tabu? Nie jest też jak sugerujesz w swoim poście, rozwiązaniem a jedynie pewnym czynnikiem by wydostać się z beznadziei. A co do jaskiń to rzeczywiście, atawizm ma dużo wspólnego z zaburzeniami nerwowymi. Kpisz z wpływu filmów, czy muzyki na stan naszej psychiki, możliwe, że po Tobie to spływa. Ja łatwo wpadam w nastrój, refleksje, te sprawy. Mi to nie pomaga. asl Konkrety, pytaj to odpowiem:P Myślałem, że wyrażam się konkretnie.
  8. Ano, ja tylko pokazałem swoją drogę. Nie uważam jej za słuszną ani najskuteczniejszą. Ona też nie przyniesie tego, czego większość osób oczekuje (szczęście, spełnienie). Pozwala natomiast przewartościowach pewne sprawy w naszym życiu. Nadać inne priorytety. Pozwoli jakoś funkcjonować. Strach w nerwicy jest czymś więcej niż normalnie, i pod strach podciągam tutaj poczucie porażki, kompromitacji, pogardy, odrzucenia etc.... Człowiek z nerwicą, depresją ma obniżone poczucie własnej wartości. Co to oznacza? Że, w relacji z płcią przeciwną jest na pozycji gorszej. Nie łudźmy się, że trafimy zawsze na anioła, który weźmie nas na plecy i poniesie w górę, gdzie nasze miejsce. Jesteś na gorszej pozycji, więc bardziej Ci zależy, chuchasz i dmuchasz na związek by wszystko było cacy. Jak to się zazwyczaj kończy, to już dłuższa rozmowa, generalnie brak happy endu. Inna kwestia, że generalnie nic się nie zaczyna. Bądźmy szczerzy relacje między ludźmi nie różnią się zbytnio od tych między zwierzętami. Z resztą jest mnóstwo osób, które ma problem ze związkami a raczej ich brakiem, czasami nie są brzydcy ani głupi, po prostu niedostosowani i jednocześnie zamknięci. Jeśli ktoś latami ma się truć, że nie ma kobiety, a czasami pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć by to zmienić. To lepiej, moim zdaniem odrzucić cały ten pakiet emocji, zostać zimnym draniem:P Ależ proszę bardzo:)
  9. No właśnie po to to wszystko, by mieć lepiej, na swój sposób co nie oznacza być szczęśliwym. Szczęście to przywilej nielicznych. Nie każdy rodzi się czy też ma pewne doświadczenia, przez które wkracza niedostosowany tak jak trzeba do współczesnego społeczeństwa, ale każdy musi w nim jakoś żyć. A co do siły woli, to tak polecam, na wzmocnienie:D
  10. patologia

    Cześć wszystkim !

    White Rabbit Prawda, jest to trudne, nawet bardzo, ale wciąż osiągalne. Z resztą i tak każdy do tego dojdzie prędzej czy później, jeśli przetrwa najgorszy czas, po którym mózg sam doprowadzi jakiejś psychicznej stabilizacji. Jednak żeby uniknąć tego najgorszego czasu można świadomie wyprzeć się pragnień, których z tego czy innego powodu nie spełnimy. Nie jest to recepta na szczęście, jeśli bawimy się w analogie to można porównać do amputacji chorej kończyny. Po amputacji nikt nie jest szczęśliwy, po prostu mniejsze zło. Przynajmniej takie moje zdanie. Wydaje mi się, że rozumiem co czuje autor tematu, dlatego nie powiem mu "wyjdź do ludzi".
  11. My_nameTak to jest szaleństwo, ale jak to mówią, klin klinem:D Po prostu, cały ten styl życia polega na ustępowaniu na jednym polu a przyciśnięciu na innym, tak by nie została pustka. Nie jest łatwo, ale nie mam wrażenia bym miał przez to "odlecieć":P A ogólne postępy są obiecujące.
  12. patologia

    Cześć wszystkim !

    Żeby była jasność, mnisi buddyjscy nie stanowią dla mnie autorytetu, ale przez te setki lat kontemplacji udało im się wymyślić kilka mądrych rzeczy, jedną z nich jest "Smutek ludzi jest wynikiem ich pragnień i lgnięcia. Z tego smutku wyłania się strach. Jeśli osiągnie się wolność od pragnień, to jaki pozostanie powód dla smutku i strachu?"
  13. Doberman No i jak, postępy są jakieś?
  14. Czytając Wasze wątki o tym jak sobie radzicie z tym przekleństwem jakim są nerwice i depresje, uznałem, że wtrące swoje 3 kopiejki w ten temat. Po pierwsze, uważam, że nerwica jest karą za naiwność, wiarę w "dobro". Kiedy to co wyczytamy w bajkach dla dzieci skonfrontuje się z rzeczywistością, kiedy wreszcie zaczynamy rozumieć to co się dzieje, dostajemy jakby młotem po głowie i będziemy nim okładani dopóki nie dostosujemy do podłej rzeczywistości. Im dłużej to trwa tym więcej ran, trudniej się pozbierać. Wrażliwość jest wadą, na wrażliwość mogą sobie pozwolić osoby żyjące w pewnym komforcie. Cała reszta ma przesrane. Mój sposób by sobie jakoś radzić w życiu: Redukcja potrzeb - Odrzuć przyjemności, niszczą ciało i ducha. Ty nie możesz sobie na to pozwolić, inni tak, ale nie Ty, bo Ty masz gorzej. Pogódź się z tym i zacznij się hartować. - Palisz, pijesz, coś bierzesz, lubisz słodycze. Odrzuć to, im mniej potrzebujesz, tym lepiej dla Ciebie. Wiem po sobie, nie chodzi konretnie o to co odrzucasz, ale sam fakt. - Zero masturbacji, porno itp:) - Zero seksu - Zero kobiet, kompletna zmiana podejścia. Nie radzisz sobie w relacjach z kobietami, tak to nie Twoja wina, to wina choroby. Tylko co z tego? Po prostu masz gorzej, inni mogą ale Ty nie i nie pytaj dlaczego, już o tym była mowa. Najlepiej wmów sobie, że nie potrzebujesz kobiety. Jeśli to druga strona podejmie inicjatywę, zachowaj dystans. Jeśli wystarczająco da do zrozumienia, że chce być z Tobą(tia:P) i Tobie również się podoba, to wciąż zachowuj dystans. - Nie szukaj przyjaciół na siłę, nie każdemu jest przypisany przyjaciel. - Pogódź się z faktem, że możesz być samotny, potraktuj to jako coś normalnego, nie unikaj kontaktów, ale w żadnym wypadku nie może dojść do sytuacji, że Tobie zależy bardziej (czy to zwykła znajomość czy związek) Innym może się udać, nam zazwyczaj się nie udaje. - Pomagaj innym(jeśli nie masz nic lepszego do roboty:)), ale nie oczekuj wiele w zamian ani nawet czegokolwiek. Po prostu nie bądź ch** dla innych, ale broń Boże typowym "miłym chłopakiem" bo wtedy czeka się los anonimowego męczennika. Doskonalenie - Dbaj o siebie (dla samego siebie) - Ćwicz fizycznie, ciężko, żadnych wymówek, Tylko żeby to miało ręce i nogi. - Umysł też (książki, gry) - Pracuj sumiennie i najlepiej tam gdzie chcesz pracować, ch** praca strasznie dobija. - Interesuj się czymś, majsterkuj. - Wmawiaj sobie, że jest coraz lepiej, że jesteś zdrowy i silny. W końcu będzie to prawdą. Pranie mózgu - Ludzka tragedia po prostu jest była i będzie, nie przejmuj się tym aż za nadto. - Nie oglądaj smutnych filmów ani takich gdzie kreowany jest model współczesnego szczęśliwego człowieka, żadnych romansideł, komedii romantycznych itp itd - To samo z muzyką - Na różne sposoby wzbudzaj w sobie agresję, ładuj energię, motywuj się. - Czytaj o wielkich ludziach i zdarzeniach, by w chwilach trudnych ich duch Ci towarzyszył. Uwierz w to. Od jakiegoś czasu stosuję sie do tych zasad, nie jestem z tego powodu zadowolony, ale tak jak o nerwicę nigdy Boga nie prosiłem a dostałem k*** za dobre sprawowanie. Tak i takie życie traktuję jako przymus, żeby kompletnie nie spaść na dno. ps. Te metody na swój sposób co prawda, ale na prawdę pomagają!
  15. Wow, dzięki za odzew:) Monika, z magnezem już od kilku miesięcy niemal dzień w dzień przybijam piąteczkę( ok. 500 gram roztworu Delbeta) Efekty pozytywne były, teraz mniej zauważalne. O dziwo żadnych rebelii wydalniczych. Lecz w chwilach próby problem wciąż istnieje. Drżenie rąk(a właściwie palców) prawie na 100% ma podłoże emocjonalne i potrafi wzrastać do częstotliwości takich, że spokojnie mogłoby konkurować z nowoczesnym procesorem:P I to zazwyczaj w sytuacjach, gdzie nie ma powodu do niepokoju, np mam problem z podpisaniem papierku w urzędzie natomiast swobodnie mogę obsługiwać broń na strzelnicy. Absurd, ale tak już jest. Co do dystansu, sądzę, że mam dystans do siebie. Po prostu reakcja jest autonomiczna i mogę sobie myśleć i wmawiać co chcę, organizm i tak odpowie "ch mnie to obchodzi" i robi swoje:D Melisa pomaga, ale jak zaznaczyłem, tylko częściowo. Zastosuję kurację proponowaną przez Kalebix3(baclofen+tonaxinum), bo właśnie chodzi o to, by umysł był jednocześnie ostry jak brzytwa:P WiolaClonazepam z pewnością jest dobry, ale zacznę od lżejszego kalibru. Jeżeli kogoś zainteresuje, to zdam relację czy pomogło. Dziękuję i pozdrawiam!
  16. Witam. Mam taki podły problem, który po prostu niszczy mi życie zawodowe i towarzyskie. Problem z pewnością znany tutaj. Otóż, przy każdej ważniejszej rozmowie kwalifikacyjnej czy innej tego typu, wzrasta we mnie napięcie do poziomów absurdalnych. Blokuje to moją wrodzoną() elokwencję, drżą mi ręce, czasem głos, i aby nie dać po sobie tego znać staram się mówić jak najmniej, co znacznie pogarsza moją sytuację. Najlepsze jest to, że ten problem dotyczy praktycznie wyłącznie takich sytuacji, no i jeszcze na badaniach lekarskich ewentualnie. Żeby było jeszcze zabawniej, moją ambicją od zawsze była służba w umundurowanych formacjach. Właśnie startuję do jednej z nich, będzie rozmowa, badania psychofizjologiczne i wariograf. Tutaj zwracam się do Was z gorącą prośbą. Czy znacie jakieś, najlepiej legalne środki, które ukoją napięcie i nerwy na prawdę skutecznie choćby na kilka godzin? Bez żadnych skutków ubocznych rzecz jasna(więc wódka odpada:P jakieś ciężkie leki raczej też). Kiedyś wypiłem 5 melis pod rząd, nie powiem, było w miarę, lecz wciąż drżały ręce przy pisaniu co z trudem maskowałem:P
×