Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fermalen

Użytkownik
  • Postów

    33
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Fermalen

  1. Co sprawia,że jestem niepełny? Wiele braków we mnie samym. Myślę, że dużą rolę odegrało tu środowisko w jakim żyłem od technikum i brak wzorca męskości. Być może kobieta by mogła wpłynąć na wiele sfer takich jak wymieniłeś czyli praca i spokój, (powiem też dlaczego tak myślę zaraz na przykładzie z tego roku właśnie). Wydaje mi się, że celem samym w sobie nie może być "posiadanie" kogoś obok, to powinien być efekt uboczny samorozwoju, za który nie wiem jak się zabrać. Teraz na temat tej mojej znajomości bo na mnie bardzo wpływa. Jeśli chodzi o ten kontakt, który mam przez telefon to wydaje mi się, że po prostu za długo sam telefon i to teraz wychodzi, powielamy te same schematy rozmowy i w końcu nie ma o czym gadać, jest milczenie. Ja nigdy przez tel nie lubiłem rozmawiać,ona jest jak to laska bardziej rozgadana ja jestem dobrym słuchaczem. Była nowa osoba, energia do poznania, wielo GODZINNE rozmowy co dzień i chyba wyczerpaliśmy limit i teraz takie nie wiadomo co jest. Inaczej jest na żywo jak się kogoś widzi, może było by inaczej, tak to sobie próbuję tłumaczyć, że pożera to rutyna i nuda. Mam niską samoocenę i pewnie tak na prawdę małą pewność siebie. Po miesiącu, dwóch naszej znajomości miałem uczucie radości i takie, że wszystko mogę.Nic innego mnie nie obchodziło, byłem chyba szczęśliwy,robiłem rzeczy, których normalnie bym nie zrobił. Pamiętam jak załatwiłem mi i koledze numery od dziewczyn, bo mu się podobała jedna a bał się podejść. Zacząłem tańczyć sobie a one zaciekawione jak to robię chwyciły to i sobie rozmawialiśmy. Ja wtedy wykasowałem nr zaraz po dostaniu, nawet o niego nie prosiłem bo planowałem podróż, ale cóż. Czułem,że jestem na jakimś fajnym etapie z ładną nastolatką, ale myślącą poważnie o życiu i przyszłości, czułem, że dogadam się z nią moim specyficznym językiem, którego czasem lubię wykorzystać, żeby pogadać o pierdołach, nie prowadzić szablonowe nudne rozmowy. Wyszło inaczej i znów będę sam w swoich 4 ścianach, wykasuje numer i telefon znów będzie mi nie potrzebny, leżał zakurzony, tylko abonament płacić, chyba, że będę chciał się z kimś umówić. Jeśli nie czuję się dobrze sam ze swoim życiem i po odejściu kogoś stwierdzam, że będzie nudno i do dupy to jak mam kogoś znaleźć i przy tym dumnie żyć swoim życiem?
  2. Nie szukam odpowiedzi w kimś, raczej tylko chcę spełnić wewnętrzną potrzebę bliskości. Odpowiedzi co do siebie szukam już jak pisałem długo, sam ze sobą rozważając o tym, oraz szukając pomocy na zewnątrz.
  3. W sumie nie wiem, czy to dobry dział bo to tyczy się ogółu życia, natomiast strefy związków również. Może ktoś ma podobnie w niektórych kwestiach co do mnie i będzie mi w stanie coś poradzić. Mam 20lat. Nigdy nie miałem większych problemów ale teraz od jakiegoś pół roku znajduje się w rozterce. Skończyłem szkołę gastronomiczną, ale nie interesuje mnie to na tyle, żeby wiązać z tym przyszłość, bo to bardzo ciężka praca. Tak na prawdę nie znalazłem jeszcze takiej rzeczy, o której bym pomyślał o tak to jest to, chce iść w tym kierunku. Bardzo chciałbym mieć jakiś cel i do niego dążyć tak, żeby reszta mnie nie interesowała, rozwijać siebie a właśnie np. jakieś związki napotykać po drodze i traktować jako fajne urozmaicenie. Niestety tak nie jest. Nie wiem co chcę robić a na dodatek wmówiłem sobie, że bez związku nie mogę być szczęśliwy, bo mam już 20 lat i w żadnym poważnym nie byłem. Czuję się jakbym ominął pewien rozdział mojego życia gdy w wieku 16-18 ludzie przeżywali swoje pierwsze miłości, wiązali się, bawili no- młodość. Ja w okresie gimnazjum miałem swoją paczkę i nie interesowało nas nic poza tym, żeby wyjść na piłkę, pograć w coś na komputerze i poszwendać się po galeriach handlowych. Potem w technikum trafiłem do klasy gdzie było 30 facetów, więc od razu wiedziałem, żeby kogoś poznać będzie ciężej niż zwykle, bo nie mam kobiet w klasie. Ale dobra nie ważne nie patrzyłem na to jeszcze wtedy, że muszę. Nie czułem się tam za dobrze od początku, jeśli chodzi o zawód bo to było w większości przez namowy rodziców, żeby mieć jakiś zawód po szkole. Ja byłem bardziej nastawiony na liceum. Przyzwyczaiłem się, natomiast pierwsze 2 lata nie były najwspanialsze, dużo myślałem o przeniesieniu, ale potem już jakoś poszło. Zawiązałem kolejną trwałą przyjaźń i jakieś tam drobne znajomości. Problem zaczął się po szkole. Nie poszedłem od razu do pracy bo nie wiedziałem jakiej, jestem też leniwy muszę przyznać ale chcę coś tylko kompletnie nie wiem jak, gdzie i co, nie jest mi to obojętne czy w przyszłości będę mało zarabiał i wiązał koniec z końcem czy jakoś się wybiję i będę czuł się spełniony. Jak miałem 4 lata ojciec sobie poszedł i tyle go widziałem. Matka wychowała mnie dobrze, natomiast wiadomo jest to inaczej niż z obydwojgiem rodziców. Mam teraz niską samoocenę, nie jestem pewny siebie, podkreślam tylko swój wygląd, chyba żeby się dowartościować, że jednak nie jest ze mną tak tragicznie. Ostatnio poprosiłem ludzi, z którymi mam najlepszy kontakt o wypisanie na kartce moich dobrych cech. Sam potrafiłem zobaczyć tylko jedną. Nie mam jakiejś ambicji oraz chęci współzawodnictwa z innymi. Na dodatek poznałem kogoś na początku roku, ale jeszcze się nie widzieliśmy. Miało do tego dojść 2 razy. Za pierwszym razem skończyło się nie dopilnowaniem godziny autobusu z jej strony, pewnie z resztą celowo, drugi raz powiedziałem wpadam w ten dzień o godzinie takiej, bądź gotowa. W zwrocie otrzymałem protesty, które aż mnie zadziwiły a potem tekst typu: myślałam, że przyjedziesz mimo wszystko. Teraz już minęło prawie pół roku od poznania i nie czuję już takiej motywacji, żeby tam jechać tyle km ale nie chcę tego też zostawiać.Chyba się uzależniłem trochę emocjonalnie i nie chcę tego puścić bo przy moim tempie poznawania kolejna będzie za rok (ja tu nie przesadzam), mimo że to ona cały czas dzwoni, z tym,że dużo rzadziej niż kiedyś. Powinienem to traktować na luzie i z dystansem, żeby to było zdrowe i rozsądne. Wychodzi na to, że pierwszy raz nie wiem czego chce. Czuję, że ten całokształt zabiera mi coraz więcej energii życiowej, czuję się już jak flak. Dostaję już p*****lca siedząc w tym domu. Mój dzień wygląda następująco. Wstanie, śniadanie, przeżycie dnia- ew. wróciłem też do piłki i często gram więc też parę godzin mam zajęte, ew. do tego wyjście ze znajomymi. Jestem raczej samotnikiem niż duszą towarzystwa- tak mi się wydaje. Mam dwojga przyjaciół + do tego 2 dobrych znajomych i z nimi się trzymam, ale potrafię pogadać z innymi ludźmi. Przez te pół roku przeczytałem więcej artykułów i obejrzałem więcej filmów szukając swojej drogi życia, niż dotychczas. Mam tylko mało znaczące poszlaki. Staram się, natomiast mało z tego wychodzi, dlatego czuje się wypruty i zaczynam tracić głowę. Nie miałem męskiego wzorca do naśladowania, nie wiem kim ja jestem, wiem tyle, że dobrym, emocjonalnym, odpowiedzialnym i empatycznym facetem. Jak pisałem nie mam kompletnie doświadczenia w związkach, nie rozumiem zachowań kobiet i to też staram się nadrobić czytając z rozsądnych źródeł. Tak wiem najlepiej to wychodzi w praktyce i fajnie by było gdyby była z mojego miasta ale jak widzę ładną kobietę na ulicy to mnie to nie rusza (choć zwracam uwagę na piękno), bo dużo takich na co dzień. Poszukuje jakichś emocji, nie tylko seksu. Byłem na szkoleniu nawet i zauważam u siebie niską samoocenę również w relacjach z kobietami tj. np.branie do siebie prawie każdego jej słowa, stawianie na piedestale (duże zawiedzenie gdy dzwoni kolega nie ona, chęć ciągłego kontaktu). Gdy szukam pracy, wydaje mi się, że nie poradzę sobie, patrze czego wymagają a o dziwo ile płacą na samym końcu. Powiecie ogarnij dupę, ale nie trafiają do mnie argumenty tego typu. Mój jedyny cel teraz to znalezienie celu i nie mogę go wypełnić. Treningi też próbowałem ponad miesiąc, nie było rewolucji w moim życiu ani super nowych pokładów energii. Dzięki za przeczytanie, każda szczera odpowiedź będzie dla mnie dużo znaczyć.
  4. No ta moja nie jest jeszcze prawdopodobnie gotowa na coś więcej, ale za późno zdała sobie z tego sprawę, jak mi zaczęło już zależeć. A do tego pewnie też jej przeszkadza od początku, że nie będzie miała czasu dla mnie bo już na nic nie ma a jeszcze facet z innego miasta. Ale jak ktoś na prawdę chce to zawsze jakiś czas znajdzie wg mnie. Przez to całe domyślanie się, zawieszenie i rzeczy o których pisałem wcześniej właśnie chyba już popadłem w taką obsesję.
  5. Myślę,że mnie dotknęła już obsesja na punkcie uczuciowym , dziwnie się z tym czuję jak się do tego przekonałem. Czytałem, że wywołuje to min. odrzucenie w dzieciństwie a u mnie ojciec se poszedł, wydaje mi się, że to nie ma aż takiego wpływu na mnie ale kto wie. Kolejny powód to prawdopodobnie brak bliższych relacji i do tego takie zawieszenie, że chciałbym tą znajomość przenieść na wyższy etap ale ciągle to się nie dzieje itd. Są też zachowania obsesyjne właśnie widzę, że są głupie ale je robie czyli ten cały stalking kiedy była na fejsie, kiedy gadaliśmy przez tel, ile razy dzwoni itd. Do tego skupienie uwagi głównie tylko na relacji, takie życie tym co się wydarzy. Dodatkowo humor uzależniony od tego czy w relacji jest dobrze czy źle. Brak szczęścia, zanik funu z innych czynności, brak chęci do działania itd. No tego mi brakowało.
  6. Ale nawet jak zostawię tą znajomość to nie chce do kolejnych podchodzić w taki sposób, żeby właśnie bawić się w takiego "stalkera", nie wiem czy to przez to, że nie mamy kontaktu face2face ale nie sądzę. szrama: nie każda jest taka sama, może u mnie to się nie skończy źle.
  7. No potrzebę spotkania mam bo proponowałem jej już to od dłuższego czasu i już zaczynają mnie denerwować te rozmowy przez telefon a jak nie gadamy parę godzin to zaczynam tęsknić i po rozmowie choć są coraz gorszej jakości czuję spokój. Robię cokolwiek i gdy czuję, że coś jest nie tak u nas w relacji to nie mogę przestać o tym myśleć i normalnie funkcjonować. Przykład- nie przespałem nocy przed poprawą matury bo miałem natrętne myśli.
  8. Witam, mam 20 lat i pochodzę z dużego miasta. Nigdy nie miałem większych problemów ale teraz od jakiegoś pół roku znajduje się w rozterce. Skończyłem szkołę gastronomiczną, ale nie interesuje mnie to na tyle, żeby wiązać z tym przyszłość, bo to bardzo ciężka praca. Tak na prawdę nie znalazłem jeszcze takiej rzeczy, o której bym pomyślał o tak to jest to, chce iść w tym kierunku. Bardzo chciałbym mieć jakiś cel i do niego dążyć tak, żeby reszta mnie nie interesowała, rozwijać siebie a właśnie np. jakieś związki napotykać po drodze i traktować jako fajne urozmaicenie. Niestety tak nie jest. Nie wiem co chcę robić a na dodatek wmówiłem sobie, że bez związku nie mogę być szczęśliwy, bo mam już 20 lat i w żadnym poważnym nie byłem. Czuję się jakbym ominął pewien rozdział mojego życia gdy w wieku 16-18 ludzie przeżywali swoje pierwsze miłości, wiązali się, bawili no- młodość. Ja w okresie gimnazjum miałem swoją paczkę i nie interesowało nas nic poza tym, żeby wyjść na piłkę, pograć w coś na komputerze i poszwendać się po galeriach handlowych. Potem w technikum trafiłem do klasy gdzie było 30 facetów, więc od razu wiedziałem, żeby kogoś poznać będzie ciężej niż zwykle, bo nie mam kobiet w klasie. Ale dobra nie ważne nie patrzyłem na to jeszcze wtedy, że muszę. Nie czułem się tam za dobrze od początku, jeśli chodzi o zawód bo to było w większości przez namowy rodziców, żeby mieć jakiś zawód po szkole. Ja byłem bardziej nastawiony na liceum. Przyzwyczaiłem się, natomiast pierwsze 2 lata nie były najwspanialsze, dużo myślałem o przeniesieniu, ale potem już jakoś poszło. Zawiązałem kolejną trwałą przyjaźń i jakieś tam drobne znajomości. Problem zaczął się po szkole. Nie poszedłem od razu do pracy bo nie wiedziałem jakiej, jestem też leniwy muszę przyznać ale chcę coś tylko kompletnie nie wiem jak, gdzie i co, nie jest mi to obojętne czy w przyszłości będę mało zarabiał i wiązał koniec z końcem czy jakoś się wybiję i będę czuł się spełniony. Byłem nawet ostatnio u psychologa, powiedział mi, że w moim wieku to normalne, że nie wiem czego chce robić i skończyłem szkołę to myślę o tym, że mógłbym się związać z kimś itd. Natomiast zamieniło się to w jakąś obsesję chyba. Poznałem kogoś przez internet na początku stycznia. Nie spotkaliśmy się bo jakoś nie wyszło, z przyczyn nie zależnych od nas. Ona jest młoda ma za parę dni 17ste urodziny. Na konsultacji wspomniałem o tym i psycholog twierdzi, że nie jest gotowa na spotkanie, boi się, zależy jej ale nie wie co i jak bo też nie była w poważnym związku. Ciężko jest też dowiedzieć się dokładnie czegoś więcej przez 1,5h rozmowy z obcą osobą, niestety psycholog kosztuje a żeby mieć go za darmo trzeba długo czekać. Myślę, że uczepiłem się jej trochę przez to, że wreszcie ktoś jest, traktuje to jako okazję do czegoś więcej mimo, że nie mieszka w moim mieście. Nie szukałem niczego w internecie, to ona do mnie wypisywała, potem tylko wspomniałem coś o telefonie to już mi dawała nr. Zadzwoniłem raz, nikt nie odbierał a potem byłem zaskoczony bo sama oddzwoniła z taką radością w głosie. Od początku ją do mnie ciągnęło i czuła się szczęśliwa jak ze mną rozmawiała, rzucała wszystko i przyciskała słuchawkę przy moim kontakcie, zapominała o złych rzeczach i była radosna. Pierwszy raz ktoś do mnie tyle wydzwaniał, często nawet musiałem ładować tel, żeby móc dalej rozmawiać. Teraz jest jakoś inaczej. Od jakiegoś miesiąca. Ona ma cięższy okres bo jest ambitna i musi wszystko robić najlepiej a też zbliża się koniec roku szkolnego- stopnie, konkursy, wyjazdy, zainteresowania i pasje. Tym wszystkim musi się zajmować. Kontakt jest już dużo rzadszy a wiem, że jej zależy bo chciałem odejść, ale szybko z powrotem zadzwoniła. No i mi zależy też, myślę, żeby pojechać tam no matter what. Mówiąc uczciwie to w moim życiu nie ma kobiet oprócz mamy i babci bo to one mnie wychowywały. Nie pójdę z koleżanką na piwo czy coś. Mam tylko kumpli. Dlatego właśnie wspomniałem o obsesji bo gdy się jakaś pojawia to jest wielkie wow. Szkoda mi siebie bo czuję się jak jakiś stalker. Gdy tylko nie dostałem jakiegoś słodkiego smsa na dzień dobry sprawdzałem kiedy była na fejsie, czy już wstała a potem mnie uspokajał tel. Tak jest bardzo często nawet teraz, patrzę sprawdzam. Wytrzymałem tyle czasu z nią też przez to, że w ogóle ktoś się pojawił. Nie mam problemu z wyglądem, mam luźne podejście do wielu spraw i myślę, że wartościową osobowość, którą dzielę się z innymi i pomagam w problemach. A tu jest ich dużo bo wiadomo jak to człowiek ambitny coś się nie uda to lament a na dodatek ma pesymistyczne nastawienie do wszystkiego od początku.Powiecie znajdź kogoś u siebie. Widzę dziennie 10 ładnych kobiet ale nie czuję potrzeby podejścia i poznania, jest to takie zwykłe, zwyczajne, wow ładna jest, ale co z tego? ale bliskości mi potrzeba, dziwne, prawda? Sam tego nie rozumiem.Dziewczyna, którą poznałem w styczniu to już mój drugi przypadek poznania przez internet. Rok temu była inna ale to zupełnie inna bajka bo ona traktowała mnie jak kolegę nie potencjalnego partnera.To działo się tak naturalnie, nie miałem dużych oczekiwań a zainteresowanie z mojej strony przychodziło i było większe z czasem. Natomiast ja nie chcę już więcej sprawdzać czy ktoś był na fejsie i czy mógł mi odpisać albo zadzwonić czy nie. Nie chce po obudzeniu mieć myśli dobra sprawdzaj tel może coś jest. Chce zmienić myślenie ale nie mogę bo mi zależy, chcę obrać cel i do niego dążyć ale nic mnie nie interesuje na tyle, nawet piłka nożna przez te wszystkie myśli które mam teraz nie daje mi satysfakcji bo myślę i myślę i myślę, idę na siłownię i muszę wyciskać dużo ciężaru, żeby nie skupiać się na myśleniu a i tak to się dzieje. Chcę być i istnieć, czuć się szczęśliwy a nie marnotrawić czas w domu lub nie satysfakcjonującej pracy i żyć poza sobą jak cień osoby, sprzed roku która nie miała takich problemów bo nie musiała podejmować ważnych życiowych decyzji.
  9. Haha już sam nie ogarniam co to za rodzaju grę teraz prowadzi, odezwała się po całym dniu i mówi, że jakby nie zadzwoniła to bym się nie odezwał i gada ze mną jak z kolegą, zupełnie inaczej niż nie cały tydzień temu...
  10. Tak w sumie to już sam nie wiem co mam tu napisać. Nigdy nie myślałem, że związek to tylko parę słodkich rozmów przez tel. czy nawet codzienne rozmowy od paru mies. jak to u nas. Każdego dnia żałowałem, że nie mogę jej tych wszystkich rzeczy powiedzieć wprost i usłyszeć tego samego z drugiej strony. Byłem cierpliwy, znosiłem jej temperament, doradzałem, udzielałem wsparcia i ona mi też. Nie zawsze wszystko było wirtualnie tak proste bo mieliśmy swoje zgrzyty i to nie raz. Wiem co lubi, czego nie, jak by postąpiła w niektórych sytuacjach, znam też jej znajomych z rozmów z nimi, wiem jaka panuje u niej sytuacja w rodzinie, jakie ma z nimi kontakty, no trochę tego jest. Dlatego teraz też jest mi ciężko,bo już 2gi dzień jest chłodna w stosunku do mnie, dziś się nawet nie odezwała a normalnie zrobiłaby to 5 razy. Już nie mam pojęcia co robić z tym dalej, miałem plan, poznać ją osobiście ale już nic nie wiem. Jest mi smutno, nie mam siły się już zastanawiać czy to jej jakaś reakcja obronna przed spotkaniem, bo boi się, że będzie cierpieć i będzie gorzej jak ją odrzucę,Jeśli tylko pomyślę o tak banalnym końcu tej całej znajomości to mam ochotę sobie pogratulować co ja sobie w ogóle myślałem, jaki ja byłem naiwny, chyba już z desperacji.Żałuję, że nie odszedłem mimo jej próśb, jak mi nie dawno powiedziała to przez to, że jej zależy i ją do mnie ciągnie. Nie umiem zmienić jej myślenia bo ona zawsze wszystko wie najlepiej, w każdym temacie i potem wychodzi jej mądrość bokiem. Tu jest tak samo nie, nie uda się nam. Nie umiem jej już wytłumaczyć, że ta myśl, którą ma od początku dyktuje ją tylko rozsądek, który zobaczył 300km a nie bierze pod uwagę innych czynników jak zaangażowanie itd. Powodzenia, słyszę to od wszystkich, którym odpowiadam o tym, nic to nie daje i nic nie musi się udać, może być gorzej i tylko ode mnie zależy jak sobie z tym poradzę,same rozczarowania nie potrafię uwierzyć, że kiedyś będzie taki dzień,gdy znajdę osobę, która będzie chciała faceta, który nie jest typowym przedstawicielem gatunku, który ma wyjebane na wszystko.Potrafię słuchać, doradzić, jestem cierpliwy ale też czasem krzyknę jeśli potrzeba. Nie umiem w mojej sytuacji już być optymistą, przykro mi, że moje wypowiedź jest jebanym smętem.
  11. edit: odezwała się były emocjonalne rozmowy i wyszło na to, że jeden z problemów jakie one widzi to to, że boi się, że ją odrzucę po tym spotkaniu. Rozmowa skończyła się na tym, że już jej było ciężko gadać ja przypomniałem o tym spotkaniu które miało by się odbyć i powiedziała, że nie wie kiedy się odezwie. Teraz jeszcze będę się bał, że mogę ją skrzywdzić, z jednej strony mówi, że tak face 2 face się nie znamy, więc nie powinno jej być aż tak ciężko itd a z drugiej strony takie obawy ma. Btw przepraszam, że w odzielnym poście ale jestem zajebany teraz...
  12. agusiaww, nie nie znam jej dokładnego adresu, jeśli przez dokładny adres rozumiesz nazwę ulicy i nr bloku. NN4V dziś zaczęła tą całą szopkę, nie odebrała z godzinę temu, nie odpisała na ostatnią wiadomość, chociaż była ładna, spokojna i wyrozumiała a ja mam trzymać się swojej chęci spotkania i do niej pisać i mówić, że wpadam chociaż spotkanie miało być na ostatnim gruncie , że przyjeżdżam do niej i po 300 km pocałuje klamkę albo nawet jej nie zobaczę bo zgubię się w tym polu. Nie jestem jakimś jebanym księciem z bajki który zadzwoni spod jej domu z bukietem róż w ręce, tylko zwykłym chłopakiem.
  13. A do tego teraz zaczęła udawać, że jej to wszystko nie obchodzi i się nie odzywa, pewnie też przez to spotkanie bo ona zakłada od razu zawsze wszystko to co najgorsze i tu jest tak samo- nie uda się nam i tak. A chciałaby tego chyba bardziej niż ja... Możliwe, że odezwie się w przeciągu najbliższego czasu bo jej zależy ale nie wiem w takim razie czy nie skorzystać z tego i tak jak mówili dać sobie spokój, chociaż to słowo spokój tutaj w ogóle nie pasuje...
  14. Jeśli to będzie to coś to w takim razie najwyżej czeka mnie kurs przyspieszonego dorastania, wynająć coś tam i pójść do pracy ale jeszcze nie będę aż tak konkretnie o tym myślał, jeszcze nie.
  15. W sumie logiczne- działać konkretnie i nie biedować nad tym co by mogło być a nie jest. A co do miejsca to tak neutralny grunt był już poruszany wcześniej i tak najprawdopodobniej będzie. Natomiast jeśli chodzi o to ,że ona ma wpadać tu do Warszawy to czuje się trochę oszukany bo tak mi mówiła na samym początku, byłem ostrożny od razu i wypytałem, pomyślałem ok skoro tak to dobrze. Ma tu jakąś rodzinę. Z czasem się okazało, że to nie będą częste a okazyjne wizyty ale to już nie zwróciłem na to uwagi bo ja lubiłem. Tak czy inaczej, dzięki za Twoje wypowiedzi dały mi trochę siły, przynajmniej do kolejnego momentu zwątpienia.
  16. Hehe mówisz takie twórcze rzeczy, że łojezu -.- Tak jakbym szukał miłości w internecie w ogóle. Ciekawe też, że wyśmiewasz ludzi, których łączy to samo uczucie co Ciebie z Twoim facetem obok, z tym, że oni mogą się widzieć np raz w tyg nie codziennie.I to nie od nich zależy bo np poznali się gdzieś na wyjeździe nie koniecznie w internecie, na skajpie czy gg(lol to jeszcze w ogóle istnieje?). Napisałem, że to był przypadek a było mi też w to graj bo czułem się sam pod względem uczuciowym, chciałem uciec wcześniej ale min. ta sama część mnie kazała zostać i sprawy się skomplikowały bo polubiliśmy się bardzo i teraz może być jeszcze tylko gorzej, bo z jednej strony wizja życia w samotności a z drugiej to samo tylko jeszcze do tego ból po zerwaniu kontaktów, bo inaczej niż kompletne "oderwanie się" nie da rady. Podjąłem męską decyzję lecz o 2 mies. za późno (bo powinienem wtedy odejść nie patrząc na jej protesty) i powiedziałem jej jasno, że trzeba się zobaczyć, podałem termin z wyprzedzeniem i zobaczymy czy do jakiegoś spotkania w ogóle dojdzie i jeśli dojdzie to czy coś się wydarzy ciekawego.
  17. Masz rację, że trzymam się bo w ogóle ktoś jest ale tylko w mniejszym stopniu bo polubiliśmy się bardzo i nie czuję się zmuszany do kontaktu. Czyli trwając w tym będę miał przechlapane i zrywając kontakt będzie kumulowało się cierpienie dalszej samotności, która dawała już o sobie znać wcześniej a do tego ból po zakończeniu tej 4 mieś więzi. Haha no genialnie.
  18. To akurat nie będzie proste. Też przez to, że jeszcze młoda jest i w żadnym poważnym związku nie była (dziwne deja vu). Sama o tym mówiła akurat, żeby się spotkać ale jak przychodzi co do czego to nie wiem kiedy, na razie mam dużo zajęć itd. Myślę, że to przez to też, że boi się, aby relacja się nie zepsuła, nie będzie tak samo jak jest teraz fajnie. Sama mi to powiedziała kiedyś. Poruszałem temat spotkania, może do końca roku się uda. Nie no serio nie wiem Chyba po prostu podam termin tak żeby nie miała wymówki, czyli z wyprzedzeniem. Ale to też rozumiem bo 300km to nie wycieczka do parku na spacer przy szkole i innych obowiązkach. Gdyby była dojrzalsza na pewno by to było łatwiejsze.
  19. Zdaję sobie sprawę, że związek na odległość to lipa, szczególnie przy moim charakterze. Przestrzegałem się tego od początku, chciałem odejść ale jak pisałem jakoś mnie zatrzymała i teraz po prawie 4 miesiącach ciężko usunąć nawet tak mały kawałek swojego życia, szczególnie jak oboje tego nie chcemy.
  20. 17 lat za miesiąc. Miesiąc temu dopiero zacząłem na siebie zarabiać, więc przeprowadzka do innego miasta i życie zupełnie samodzielne było by dla mnie dużym krokiem na pewno. 20 lat przeżyłem w stolicy gdzie wszystkiego jest pełno i chyba bym nie umiał zamieszkać w malutkim miasteczku.
  21. Ona jest jeszcze młoda, ma tam szkołę. Nie jesteśmy ze sobą razem nawet tak oficjalnie mimo, że w taki sposób do siebie gadamy. No i ja nie mieszkam jeszcze sam a do rachunków się dokładam.
  22. Problem opisany w załączniku, korzystałem z obrazka na innym forum bo nie mieścił się tekst. Za każde przeczytanie, dziękuję.
  23. Tobie życzę powodzenia i powrotu w pełni do zdrowia a ja mam nadzieję, że znajdę i na siebie metodę. A może ktoś jeszcze się wypowie? ; o
  24. To co zrobię na dniach to wypiszę sobie przy pomocy znajomych te dobre cechy, wpoję je sobie a co do leczenia lekami to jakoś słabo to widzę bo trafię na psychologa, który będzie chciał mieć z głowy da pierwsze lepszy pigsy i będę miał wykrzywioną psychę w wieku 20 lat. Te myśli pewnie z tego powodu, że nie myślę w sposób pozytywny, że jestem wystarczająco dobry. Tak z ciekawości, ile masz teraz lat i jak sobie radzisz z tymi problemami?
  25. Kolega mówił o imprezie na miesiąc przed ale już wtedy wiedziałem, że nie przyjdę. Tak właśnie z nieznajomą grupą lub taką z która pomyśle że nie bd miał o czym gadać bo czasem się widywaliśmy,podaliśmy sobie rękę ale żadnych lepszych kontaktów nie mieliśmy. Klub też dużo ludzi nie znam ich, stres, nie wiem czy będę się tam dobrze bawił. Nie byłem nigdy wyśmiewany chociaż w technikum koledzy niektórzy mieli różne żarciki powtarzane 1000 razy i już mnie to irytowało, ale nic takiego co by mogło mi wykrzywić psychę. Od podstawówki miałem swoją grupę przyjaciół, potem w gimbazie wszyscy się dogadywali i w tech gorzej ale czas minął dzięki paru osobom (tym gorzej że średnio interesowała mnie gastronomia, myślałem o zmianie szkoły na ogólną ale było za późno). No wzbudza to we mnie emocje bo jak ukończę plan treningowy na dziś i mogę przejść do następnego to jestem z siebie zadowolony, ponad to zawsze kręciła mnie muzyka mimo, że nie mam ciekawej barwy głosy do śpiewania to internety mnie przekonały, że mogę polepszyć swoje umiejętności dzięki pracy i rzeczywiście ponad miesiąc już ćwiczę. To chyba można uznać za kolejną rzecz wzbudzającą emocje bo od małego gdy tylko mi puszczano muzykę to był spokój na 2 godziny Na dłuższą metę nie wystarczą ładne oczka, trzeba zaimponować czymś więcej bo kobieta uzna że już wszystko o mnie wie znudzi się i no sorry ale koniec love story. Ale nie będę więcej mówił na ten temat jak nie mam doświadczenia uznam to co powiedziałeś ja tylko pisze swoje zdanie. Sympatycznie by było gdyby jakaś kobieta się wypowiedziała na ten temat ale nikomu już chyba się nie będzie chciało przekopywać przez ten spam ;d. Masz rację, zainteresuję się tym i pomyślę nad tym poważniej.
×