Witam, mam prawie 20lat, od około 6 lat borykam się z depresją, hipochondrią .. tak mi się wydaje przynajmniej. Zacznę od początku... około 6 lat temu podczas Świąt Bożego Narodzenia miałem jakąś grypę czy coś w tym stylu (nie pamiętam już) i pamiętam ,że od tamtego czasu z moim zdrowiem (przynajmniej tak mi się wydawało) zaczęło się pogarszać... codziennie wieczorem myśli ,że zaraz umrę, uczucie jakby zawrotów w głowie, wymioty wieczorem ze stresu, cały się trząsłem, zimno mi było... od tamtego czasu do dzisiaj mam problemy z zasypianiem a przeszkadza mi w tym np uczucie bicia serca, tętna, czasami kołatania serca, duszności wieczorem jak się położę... Od tamtego czasu jestem BARDZO WRAŻLIWY na cierpienie innych ludzi...w telewizji jak oglądałem jakieś programy dokumentalne i komuś działa się krzywda strasznie to przeżywałem...u babci często w dzień zostawałem a jak moj mama przyjeżdżała po mnie to rzucałem się na nią i płakałem... tak jakbym się bał ,że mogę jej już nie zobaczyć przez to ,że umrę czy coś..Na samym początku biegałem z mamą po lekarzach bo mama też się przestraszyła jak mówiłem ,że kręci mi się w głowie itp... miałem zrobione wszystkie badania, pełna morfologia, mocz, ekg serca, badania głowy u neurologa, usg nerek, brzucha itp.. wszystkie badania zawsze wychodziły perfekcyjnie, mimo to ja cały czas mam wrażenie ,że jestem chory... problemy praktycznie znikały z nadejściem wiosny... gdy na dworze było dłużej widno, ciepło, zielono, częściej ze znajomymi wychodziło się gdzieś itp... w tym roku zgłosiłem się do lekarza z powodu właśnie tego kołatania serca podczas uprawiania sportu (podczas biegania uczucie jakby serce mi zatrzymywało się) a dodam ,że kondycję mam dobrą, sport uprawiam od najmłodszych lat, od 3-4 lat trenuję kulturystykę. Lekarz zlecił mi ECHO SERCA i wszystko wyszło dobrze oprócz tego ,że mam powiększoną lewą komorę ale to ze względu na ćwiczenia siłowe tzw "serce sportowca" Przez te 6 lat wydaje mi się ,że progres jedynie jest w usypianiu.. nie jest tak strasznie jak było kiedyś.. wcześniej podczas leżenia całe ciało mi pulsowało, wszędzie czułem tętno , serce biło mocniej, zamykałem oczy to kręciło się w głowie... Teraz mam leciutkie lęki podczas kładzenia się spać a to ze względu na to ,że czasami jak leżę coś mnie ukłuje w sercu, zakołata mi i od razu nerwy, trzęsę się, zimno mi , krew odpływa ze stóp i rąk, mam wrażenie ,że zaraz umrę, nie wiem co robić... Ostatnio 2 razy miałem uczucie smaku krwi w ustach (której nie było tak naprawdę) i od razu nerwy, duszności itp masakra jakaś... dodam ,że jestem bardzo nerwowy, w domu moja mama bardziej jest za bratem (bliźniak) jemu zawsze przyznaje racje itp... brat mnie strasznie dobija, jest taki chamski, ciągłe dogryzanie itp... więc teorytycznie cały czas nerwy, niewyspany itp.. Czasami podczas "ataku" potrafię sobie w głowie ułożyć ,że ja sobie tylko to wkręcam itp i uspokaja się ale to nie wystarcza, nie żyję normalnie... na dodatek to ostatni rok w szkole, matura a jest mi tak bardzo ciężko się skoncentrować żeby coś zrozumieć... Wiem kiedy jest dobrze! Jak przyjeżdża do mnie moja dobra koleżanka na noc, wtedy o niczym innym nie myślę tylko skupiam się na niej i 0 objawów a po wszystkim zasypiam jak dziecko :) Nikt z mojej rodziny nie wie o tym co się ze mną dzieje bo głupio mi, paru znajomych wie tylko. Do psychologa/psychiatry chętnie bym poszedł ale niestety ten rok mam taki zapierdziel... szkoła/korepetycje/siłownia/nauka/obowiązki domowe i na prawdę nie ma czasu... na dodatek boję się ,że psychiatra przepisze mi jakieś psychotropy po których będę jak zombie, na dodatek dają one mnóstwo skutków ubocznych których się boję... Myślę ,że rozmowa z Wami to pierwszy krok do pokonania tego syfu ! Pozdrawiam wszystkich !! :)