Nazywam sie Agnieszka,mam 28 lat i jestem tutaj nowa na forum.Wlasciwie to od jakiegos czasu czytuje Wasza strone i coraz bardziej uswiadamiam sobie,ze mam podobne problemy.Niestety boje mowic o tym komukolwiek wprost i chyba z tego powodu nie wybralam sie jeszcze do zadnego psychoterapeuty.Odkad tylko pamietam to zawsze bylam cicha,niesmiala i moze troche dziwna,ale zawsze staralam sie nikomu nie robic krzywdy i byc mila dla kazdego.Jestem tez osoba o slabej psychice.W szkole podstawowej nie bylo jeszcze najgorzej.Problemy zaczely sie,gdy poszlam do gimnazjum.Ludzie,z ktorymi chodzilam do jednej klasy nie potrafi zaakceptowac tego jaka jestem.Z tego powodu zaczelam miec problemy z zawieraniem nowych znajomosci,zawsze bylam na uboczu.Ludzie nawet nie probowali zagadac do mnie,za to ciagle bylam narazona na ich ciagle drwiny,kpiny,plotki i szydercze usmieszki.Nawet jesli staralam sie zagadac do kogos to zawsze konczylo sie to tylko glupimi usmieszkami i glupimi komentarzami na moj temat.To prawda,nie jestem przebojowa dziewczyna,nigdy taka nie bylam.Zbyt ladna to tez nie jestem,ale z pewnoscia nie jestem zadna glupia gesia.Niestety od mniej wiecej czterech lat nasilily sie u mnie objawy zwyklej niecheci do ludzi,zycia i samej siebie.Placz i mysli samobojcze nie sa rzadkoscia.Tak naprawde nie mam przyjaciol,faceta,nie mam nikogo z kim moglabym porozmawiac o swoich problemach.Coraz bardziej czuje sie cholernie samotna na tym swiecie bo nikt mnie nie rozumie.Mam prace,ale nienawidze jej,a zwlaszcza ludzi,z ktorymi musze na co dzien pracowac.Przez tych ludzi przezylam juz cala mase upokorzen.Plotki,podle,wrecz chamskie obgadywanie mnie.A ja staram sie robic zawsze dobra mine do zlej gry,jestem dla nich mila,uprzejma i pomocna,ale wiem,ze i tak nikt tego nie docenia.Czesto konczylo sie na tym,ze wracajac do domu zamykalam sie w swoim pokoju i plakalam z bezsilnosci.Ostatnio dowiedzialam sie od jednej dziewczyny z pracy,ze nawet moj kierownik uwaza,ze jestem dziwna i dlatego nikt nie lubi mnie w grupie.Stracilam juz kompletna wiare w ludzi.Nikt nie ma odwagi powiedziec mi prosto w twarz co jest ze mna nie tak,ale kazdy uwielbia obgadywac mnie w taki perfidny sposob za plecami.To bardzo boli.Ja juz nawet przestalam szukac kontaktu z ludzmi bo ludzie sa podli i wredni.Mieszkam narazie z rodzicami bo moje obecne zarobki nie pozwalaja mi usamodzielnic sie i wynajac sobie czegos.Moze zapytacie,czy probowalam rozmawiac na ten temat ze swoimi rodzicami.Owszem,probowalam,ale oni zawsze zbywali mnie,ze przesadzam i,ze takie jest zycie.Ja naprawde mam coraz mniejsza ochote aby zyc i meczyc sie z tym wszystkim.Zastanawiam sie,dlaczego wszyscy,ktorych znam sa szczesliwi,powiodlo im sie w zyciu (maja juz wlasne rodziny-dom,meza,dzieci) a ja jestem sama.Tak naprawde to nic mi w zyciu nie wyszlo.Nic juz nie cieszy mnie w zyciu.Chyba pogodzilam sie juz z tym,ze tak juz musi byc.W obecnym stanie tylko odebranie sobie zycia wydaje mi sie sensownym wyjsciem.