Skocz do zawartości
Nerwica.com

niesmialytyp

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia niesmialytyp

  1. czasami (jak teraz) tuż po wzięciu tabletki fluoksetyny miewam bóle brzucha, takie jakby pieczenie które podchodzi pod gardło, jest bardzo niekomfortowe i bolesne, do tego lekkie mdłości. Tym razem wymusiłem trochę wymiotów ale nic to nie dało. Czym to może być spowodowane? Myślałem że może jest tak gdy biorę na pusty żołądek ale obecnie byłem najedzony, może aż za bardzo najedzony. Przechodzi zazwyczaj do godziny po wzięciu tabletki. Jakieś pomysły?
  2. u mnie dominują sraczki chyba od 3 lat niemal ciągiem. Przerwy w sraczkach i zmniejszenie ich czestotliwości następowały tylko w trakcie brania fluoksetyny. Debretin z tego co pamiętam pomagał jedynie na samym początku, potem przestał. Kolonoskopie miałem, w międzyczasie ze 3 usg, nigdy nic mi nie wykazano. Prócz tego jednak nic więcej nie robiłem. Wiem że mam sporą ilość helicobactera ale lekarka odradzała kurację antybiotykową twierdząc że dopóki nie miewam czestych zgag, wymiotów i bóli to można sobie to darować, a mogło by to wręcz zaszkodzić. Bóle miewam czasami, za to zgagi i wymiotów prawie nigdy.
  3. byłem wystraszony i bałem się ze pani psychiatra zawoła kogoś kto mnie złapie i odprowadzi do najbliższego szpitala psychiatrycznego :) poszedłem prywatnie. Ogółem wizyta trwała chyba koło 40-50 minut, pani psychiatra nie traktowała mnie ani jak kogoś wyjątkowego ani jak kogoś zidiociałego. Po prostu normalna rozmowa, zadawała wiele pytań z których sporo było celnych i zastanawiających. Czasem mnie delikatnie prowokowała. Zaproponowała mi lek który jeszcze wtedy odrzuciłem. Ogółem poczciwa kobieta, bardzo fajnie mi się z nią gadało, w lot chwytała o co chodzi i wreszcie mogłem zostać zrozumiany. Bardzo ją polubiłem.
  4. jak to wygląda w waszym przypadku? U mnie bezsenność wystąpiła w trakcie etapu nerwicowego, obecnie trwa 9 ty dzień i czuje się coraz słabszy. Wyglądało to tak że tydzień spałem max 3-4 godziny po czym siódmego dnia wybudzając się kilka razy 10 godzin, ale obecnie dwa ostatnie dni to katorga cieżko mi stwierdzić czy w ogóle spałem, szacuje że max 2 godziny. Boje się ze coś mi się stanie jak tak dalej pójdzie. Jestem obecnie na fluoksetynie leci trzeci tydzień nie wykluczone że to przez nią. dodam jeszcze że nie jestem typowo zmęczony w ciągu dnia, nie korci mnie żeby zasnąć bo i tak bym nie zasnął. Problemów z bezsennością nigdy jakichś większych nie miałem.
  5. dziękuje wam! Czy ktoś jeszcze miał podobnie jak ja zwłaszcza z tym takim "lękiem bez lęku", w formie samych objawów? mmmmz, te wady serca wykryło ci już samo EKG czy musiałaś robić coś ponad to? dodatkowo te okropne myśli, czy ja czasem nie umrę z tego wszystkiego, z braku snu połączonego z objawami i jakimś dziwnym przewlekłym utajonym stresem. Kiedyś miałem krótko depresję i moje życie obchodziło mnie bardzo nie wiele, ale teraz się to zmieniło, boje się i chce żyć. no musiałem się wygadać, dzięki raz jeszcze
  6. kiedyś leczyłem się fluoksetyną przez kilka miesięcy, obecnie po półtorek roku znowu do niej wracam. Psychiatra przepisała mi ją na nerwice lękową. Brałem tydzien po 10 mg, i obecnie leci 13 dzień 20mg. Paradoksalnie miałem wrażenie że dziesiątki pomogły mi na lęki a odkąd biore dwudziestki to mam jakby takie uczucia niepokoju, wystarczy że pomyśle o chorobie serca i już czuje jak coś we mnie pompuje adrenalinę. Dodatkowo od tygodnia jakoś mam bezsenność, chociaż wczoraj spałem z przerwami w kratkę jakieś 10 godzin to dzisiaj przespałem ledwo godzinę. Czy bezsenność może być od fluoksetyny? Spać nie mogę bo sie wierce, serce mi bije dosyć szybko i mam duszności. poza tym nadal czuje się słaby, niestabilny, czasem bez większego powodu dostaje mdłości i kołatania serca. A to wszystko bez typowych ataków lęku, nie czuje strachu.
  7. cześć, ja na fobię społeczną występującą od dzieciaka z hipochondrią w gratisie dostałem fluoksetynę i zostałem wysłany na terapię grupową, która sporo mi dała mimo tego że nie było tam ani jednej osoby z fobią społeczną czy nawet hipochondrią. Chodziłem też do psychoterapeuty ze dwa lata, ale tutaj to bardziej chyba na zasadzie wygadania się, nie czułem dzięki temu wielkiej poprawy. po grupówce zamiast siedzieć w domu i nic nie robić przez trzeci rok zaczynałem powoli wychodzić do ludzi, oswajając się ze spotkaniami przez internet z płcią przeciwną. I tak powolutku, kosztem wielu cierpień i emocji - udało się. Inna sprawa że po wyleczeniu przez półtorej roku miałem względny spokój po czym okazało się że prawdopodobnie wymieniłem fobie społeczną na nerwice. Zamienił stryjek... post nawet w jednej setnej nie odda tego co ja przeżywałem mając jeszcze fs. dlatego doskonale rozumiem wasze dolegliwości, wiem przez co przechodzicie. Mi fobia zniszczyła wczesną młodość i moją osobowość, mimo że mam to za sobą to nadal jestem samotnikiem i nie potrafie wchodzić w relacje przyjacielskie z ludźmi. Z drugiej strony już się tego wszystkiego nie boję, mam dziewczynę i znowu zacząłem studiować zamiast siedzieć w domu. Ogólnie ciesze się z małych rzeczy. trzymajcie się i nie dajcie się.
  8. czy to możliwe żeby moje objawy nerwicowe (opisane szczegółowo w innym temacie) były wywoływane przez lęk którego ja nawet nie czuje? Żeby wystarczyło pomyśleć że moje serce jest wadliwe żeby przyszły objawy? Już sam nie wiem, po fluoksetynie jakbym miał spokój z lękiem i nie czuje go a jednak czasem jakby wystarczyło że pomyślę o objawach a one już za chwile są, to jakaś paranoja czy ktoś tak miał?
  9. ale czy to możliwe że ja nawet nie czuje stresu a i tak mam napad objawów? Dzisiaj byłem na zajęciach i ledwo co usiedzieć mogłem, jak wstawałem na ćwiczeniach z chemii to ledwo co postałem i już źle się czułem, za to gdy wracałem to stałem w autobusie godzinę i nic, zero objawów. Teraz siedze przed kompem, byłem w dobrym humorze i TYLKO pomyślałem że może mam wadę serca i już czuje się gorzej, mam wrażenie że serce inaczej mi bije, jakoś dziwnie a nawet się nie wystraszyłem tej myśli.
  10. Cześć, chętnych zapraszam do zwrócenia uwagi na mój przypadek. Wszelkie komentarze, uwagi i rady mile widziane. Mam 23 lata. Jakoś półtora roku temu uporałem się już do końca z fobią społeczną która ciągnęła się za mną od dzieciaka. W międzyczasie przychodziły objawy nerwicopodobne, jakas hipochondria, raz nawet coś na kształt depresji. Ale to już przeszłośc, mniejsza o to. Półtorej roku spokoju. Całkowitego spokoju. Znalazłem dziewczynę i zaczałem studia. Aż tu nagle trzy tygodnie temu przyszło. Ide sobie przez miasto i nagle jakby taki zawrot głowy, trwający ułamek sekundy. Miałem wrażenie że się zatoczyłem i wystraszyłem się że coś ze mną się dzieje. Samego zatoczenia się chyba nikt prócz mnie nie zauważył, ale dziewczyna potem pytała czy w porządku widząc moją reakcję. Już dwa dni potem nie mogłem usiedzieć na zajęciach, musiałem wrócić do domu. Było mi duszno, serce biło jak szalone, słabo, myślałem że umieram, jakieś takie zawroty głowy ale nie jak na karuzeli tylko takie jakbym miał się zapaść w sobie. Bóle w brzuchu i klatce piersiowej, szybki oddech, niestabilne chodzenie, bladość, mdłości, brak apetytu, rozwolnienie które mam od kilku lat zaczęło dokuczać jeszcze bardziej. Zostawałem w domu i słuchałem muzyczek relaksacyjnych które pomagały. Potem pomagać przestały, za to jak tylko się sciemniało to miałem spokój. Do czasu aż o godzinie 22 dostałem takiego ataku że się zataczałem, serce waliło jeszcze szybciej, nogi miałem jakieś jakby obrzmiałe. Ojciec podwiózł mnie do szpitala. Ekg i jakaś biochemia krwi, wszystko dobrze prócz minimalnego niedoboru potasu. Dostałem potas w kroplówce, uspokajacza i diagnoze że to pewnie przez tarczyce. Zbadałem potem hormony tarczycy i jest ona w porządku. Jakiś czas jechałem na nerwosolu, coś tam pomagał. Kilka dni brałem hydroksyzynę. Obecnie znów chodze na zajęcia ale w kratkę. Dostałem przeziębienia i od kilku dni nie mogę przespać wiecej niż 4 godzin w nocy. Jestem słaby, niestabilny, nadal mam wrażenie ze ledwo co stoję i schudłem chyba, o zgrozo, 5-7 kg i teraz waże 90 kilo. Biorę fluoksetynę drugi tydzień, w pierwszym tygodniu 10 mg dziennie w a od kilku dni po 20 mg. Ciśnienie mam zazwyczaj w normie ale puls jest zawsze w okolicach 85-90 przy czym niektóre pomiary wskazywały na 110 i więcej. Ale ja sam czuje jak się nakręcam już głupim pomiarem więc przypuszczam że średnio to miarodajne. Objawy wypisałem wyżej. Co do badań: morfologia, biochemia krwi w skład której wchodzą między innymi keratynina, crp białko, dwa razy robione ekg, hormony tarczycy, usg brzucha, kolonoskopia robiona 9 miesięcy temu - wszystko to w normie, prócz nieznacznie podwyższonego cholesterolu. Pani psychiatra która pomogła mi wyjść z fobii społecznej twierdzi że nie ma sensu robić dalszych badań. Po Fluoksetynie czasami miewam normalne wypróżnienia, jestem spokojniejszy, częściowo wrócił mi apetyt ale nie wykluczone że mam przez nią bezsenność. Puls jak był tak jest wysoki i nie schodzi niżej jak 85. Myślałem nad tym żeby zrobić usg serca i może rentgen głowy, obu tych badań nigdy nie miałem robionych a boje się że do nerwicy mogę mieć dołączoną prawdziwą przypadłość. Tyle ze badanie głowy to droga rzecz, kolejki długie i problem jest z załatwieniem skierowania. Czy to wam pasuje na nerwice? Zwłaszcza niepokoją mnie problemy natury ruchowej, to osłabienie, to ze schudłem, drżące ręce jak u staruszka...zawsze byłem słaby i niewysportowany ale teraz to nie mam już sił, objawy wracają na zajęciach ale już jakoś daję radę. Wieczory mam spokojniejsze ale co z tego skoro od kilku dni nie sypiam prawie wcale w nocy, wierce się i serce mi bije jakbym normalnie siedział przy kompie. Boje się objawów i boje sie własnej śmierci. Cały ten epizod wyróżnia brak konkretnego początku, jakiegoś zapalnego czynnika stresującego, silniejsze i inne objawy niż dawniej a także ich mnogość i nieustępliwosć. Gdy miałem zapędy hipochondryczne mogłem polecieć zrobić morfologię po czym bywało że się uspokajałem. A teraz to trwa i trwa...
×