Witam wszystkich serdecznie, jestem tu nowa. Mam 30 lat. Od wielu, wielu lat reaguje lękiem na pewne konkretne sytuacje, chodzi o spotkania towarzyskie. Kilka lat temu leczyłam się na depresję, niedługo później miałam rozpoznaną depresję z lękiem napadowym. Lęk zaczął się tak rozrastać, że dostawałam ataków paniki: w domu, autobusie, gdziekolwiek i znienacka tak, że zaczęłam się bać wychodzić z domu. Leczyłam się przez rok Rexetinem i terapią. Wszystko wróciło jakby do normy, ale do tej normy, którą jest wciąż strach przed spotkaniami towarzyskimi. Objawów tego paraliżującego lęku nie muszę przytaczać, wszyscy je znacie: drżenie ciała, kołatanie serca, fale gorąca, poty etc. Przez te wszystkie lata starałam się jakoś z tym żyć, czyli unikać takich sytuacji, ale nie zawsze się to udaję. Właśnie przeżyłam koszmarne trzy dni świąt, które opłaciłam ogromnym stresem, bólami głowy i walką ze swoim lękiem. Z Wigilii firmowej zrezygnowałam, co znowuż opłaciłam potwornym dołem. Mój facet tego nie rozumie, uważa to za zwykłe użalanie się nad sobą. Znacie to: "weź się w garść", a mnie ogarnia wtedy wściekłość już nie tylko na siebie, ale i na niego. Chciałabym żyć normalnie, jak inni , tzn. nie reagować jakimś paranoidalnym lękiem na zwykłe sytuacje, które z samego założenia aż tak stresujące być nie powinny. Muszę wreszcie zrobić z tym porządek, tylko nie wiem jak się za to zabrać: neurolog, psycholog, psychiatra???