Skocz do zawartości
Nerwica.com

D30

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez D30

  1. D30

    Fobia społeczna!

    ane23 dzięki za te słowa :) właśnie się zabrałam za siebie - biorę leki i będę chodzić na terapię. Zobaczymy czy się uda i jak długo to będzie trwać... A czy mówić rodzinie faceta o swoim problemie...? Też się kiedyś nad tym zastanawiałam, ale myślę, że w moim przypadku by nie zrozumieli. Dla nich tego typu fobie, lęki itp. to po prostu jakieś fanaberie, użalanie się nad sobą etc. Tak myślę, może się mylę. Ale wystarczy, że spojrzę na moja teściową, kobietę typu silna baba - i... nic nie powiem. Chyba spaliłabym się ze wstydu, poza tym to w ogóle jest dla mnie jakiś wybitnie wstydliwy problem... nawet mojej mamie nie jestem w stanie tego powiedzieć... Ale Ty przemyśl sprawę, wszystko zależy jacy to ludzie i jakie relacje są między Wami. Może spróbuj najpierw opowiedzieć o tym, jakbyś opowiadała o swojej koleżance i zobacz ich reakcje na tego typu problemy...Wrrr strasznie bym chciała, żeby nikt takich problemów nie miał, czego sobie i Wam wszystkim zyczę
  2. Dzięki 1507 i dlugi - wlasnie wczoraj bylam u psychiatry, niestety nie prywatnie bo moj wspanialomyslny facet stwierdzil ze szkoda pieniedzy i mam najpierw sprobowac w publicznej przychodni, a jak nie bede zadowolona to dopiero wtedy prywatnie. No comments, az mi wstyd za niego. A moze przesadzam... co myslicie o psychiatrach i psychologach publicznie a prywatnie? Rozpoznanie - fobia spoleczna. Dostalam lek: xetanor i skierowanie na psychoterapie. Znacie ten lek? Dobry jest? Podobno to tanszy odpowiednik rexetinu, ktory bralam i na dodatek lek oryginalny w stosunku do niego (rexetin zrobiono na jego bazie)????
  3. D30

    Fobia społeczna!

    Witajcie! mały kamień z serca po przeczytaniu wyrywkowo kilkunastu postów. A już myślałam, ze totalnie przesadzam. Tez nie jadam poza domem - wyjątek: u rodzicow. Od pewnego czasu oswajam jeszcze "tesciowa" - ale zupy u niej nie zjem! To o drugim daniu lepiej trzymajacym sie widelca jest rewelacyjne! - mysle dokladnie to samo, a az do dzis wydawalo mi sie to dziwne, ze nikt tak nie rozwaza tego tematu jak ja... Ale jedzenie do ust mogę tylko wkładać widelcem trzymanym w prawej ręce - ta lewa jest jakaś bardziej rozlatana, no to nie jadam znowuż z gracją tylko pewnie jakoś tak dziwnie i prostacko... Gorzej jest u dalszej rodziny, zwłaszcza narzeczonego - tez mi zarzucano, czy ja sie brzydze u nich jesc. No właśnie - jestem zaręczona od 2,5 roku ale temat ślubu pozostaje wciąż w próżni z wiadomych powodów. Może ten kościół bym jakoś zniosła, stoi się w końcu tyłem do wszystkich, no i będę się modlić by mikrofon się popsuł, ale wesele ???? odpada. A moj facet choc tez nie ma ochoty na wesele to sie przy nim upiera, bo "co inni powiedza". Szał mnie ogarnia jak to słyszę. Do dla kogo w koncu ten slub i wesele maja byc??? A co powiedzą jak zobaczą rozlatany kieliszek szampana w mojej dloni juz na samym poczatku wesela? To mi sie wydaje najokropniejsze - wszyscy stoja dookola i się patrza a Ty z nim/nią w srodku, brrr... Jak Wy dałyście/daliscie sobie z tym rade?? Czytalam tu o odwaznych, ktore wesele maja juz za soba. Podziwiam i zazdroszcze. Tez kiedys myslalam, ze juz tak mam, taki moj urok i zylam z tym, starajac sie unikac stresujacych sytuacji, ale jak dlugo mozna, moje zycie towarzyskie prawie umarlo, a ja wciaz kombinuje jak sie wymigac z rozmaitych spotkan itp
  4. Witam wszystkich serdecznie, jestem tu nowa. Mam 30 lat. Od wielu, wielu lat reaguje lękiem na pewne konkretne sytuacje, chodzi o spotkania towarzyskie. Kilka lat temu leczyłam się na depresję, niedługo później miałam rozpoznaną depresję z lękiem napadowym. Lęk zaczął się tak rozrastać, że dostawałam ataków paniki: w domu, autobusie, gdziekolwiek i znienacka tak, że zaczęłam się bać wychodzić z domu. Leczyłam się przez rok Rexetinem i terapią. Wszystko wróciło jakby do normy, ale do tej normy, którą jest wciąż strach przed spotkaniami towarzyskimi. Objawów tego paraliżującego lęku nie muszę przytaczać, wszyscy je znacie: drżenie ciała, kołatanie serca, fale gorąca, poty etc. Przez te wszystkie lata starałam się jakoś z tym żyć, czyli unikać takich sytuacji, ale nie zawsze się to udaję. Właśnie przeżyłam koszmarne trzy dni świąt, które opłaciłam ogromnym stresem, bólami głowy i walką ze swoim lękiem. Z Wigilii firmowej zrezygnowałam, co znowuż opłaciłam potwornym dołem. Mój facet tego nie rozumie, uważa to za zwykłe użalanie się nad sobą. Znacie to: "weź się w garść", a mnie ogarnia wtedy wściekłość już nie tylko na siebie, ale i na niego. Chciałabym żyć normalnie, jak inni , tzn. nie reagować jakimś paranoidalnym lękiem na zwykłe sytuacje, które z samego założenia aż tak stresujące być nie powinny. Muszę wreszcie zrobić z tym porządek, tylko nie wiem jak się za to zabrać: neurolog, psycholog, psychiatra???
×