Skocz do zawartości
Nerwica.com

HoplessAndBroken

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez HoplessAndBroken

  1. W czwartek zaczyna się rok akademicki, a ja już nie mam siły. Zawsze miałam myśli samobójcze, jednak teraz nie opuszczają mnie ani na chwilę... Boję się tego, ale jedynie to jest w stanie przynieść mi spokój...
  2. Szczerze mówiąc, to także boję się leczenia farmakologicznego, bo tyle jest skutków ubocznych, w ogóle to po odstawieniu specyfików zapewne wszystko by wracało, dlatego chciałabym popracować nad sobą bez udziału leków, wiem że łatwo nie będzie, jednak wolę taką formę terapii. Szczerze mówiąc chciałabym pójść na spotkanie do psychologa jak najszybciej, jednak wiadomo trzeba czekać, a nie chciałabym wydawać pieniędzy na psychologów, mam wiele innych ważnych wydatków, a nie pracuję więc jestem skazana na nfz. Postaram się jakoś uczestniczyć w życiu forum, dziękuje za przywitanie
  3. Nie lubię zbyt wiele mówić o sobie, szczególnie o moim stanie psychicznym, bo przyzwyczaiłam się, że nikt mnie nie słucha... Jednak na tym forum przybliżę trochę moją osobę, w końcu wydaje mi się, że wszyscy mamy trochę wspólnego ze sobą, mam nadzieje że nikt nie zwróci większej uwagi na zjedzoną literę w moim nicku, ale jak to bywa ze mną, wszystko wyszło z roztargnienia, nie z niewiedzy... Więc mam 21 lat, nigdy nie byłam u psychologa/psychiatry (chociaż przełamałam się i umówiłam się na wizytę, dopiero w październiku). Od grudnia (miałam problemy na uczelni, przez niechodzenie groziło mi wywalenie ze studiów) mam problemy z lękami, tzn siedziałam sobie normalnie na fotelu, nagle do mojej głowy wlatywała sterta myśli, nie potrafiłam ich uporządkować, nakręcałam sama siebie, w głowie rodziły mi się różne scenariusze, chociaż wiedziałam, ze większość i tak nie wydarzy się, to i tak czułam strach, mój żołądek skręcał się i ściskał.. .Szczerze mówiąc po pozytywnym zakończeniu sprawy lęki ustały, ale wróciły w czerwcu, miałam wtedy sesję i ważny wyjazd, te dni były okropne, nie mogłam wysiedzieć sama ze sobą w pokoju, nie mogłam także przebywać z ludźmi. Potem doszło wypadanie włosów. Wszystko trwa do tej pory... Obecnie moje lęki są związane własnie z włosami, boje się że będę łysa (robiłam badania, jednak wszystkiemu winny jest łojotok), nie mogę patrzeć na siebie w lustrze, bo nie dosć że włosy mam liche, to jeszcze trądzik na twarzy, może nie aż tak zaawansowany, jednak strasznie mnie drażni to. Poza tym nie akceptuje swojej figury, pomimo że sporo schudłam i chyba wyglądam jak człowiek, jednak boje się że przytyje, boje się być znowu gruba, przez to odechciewa mi się jeść... jakby tego było mało, mam problemy z żołądkiem, piecze mnie po jedzeniu, dostałam zalecenia bardzo rygorystycznej diety, do tego powrót do mięsa, jednak ja jestem wegetarianką i nie chce go jeść... Stan mojego żołądka może wpływać na włosy, jednak boje się rozpocząć tak rygorystycznej diety, bo wtedy nie zapewnie organizmowi odpowiednich składników odżywczych i włosy będą się sypać jeszcze gorzej... W ogóle to boję się wszystkiego, powrotu na uczelnię, stresu związanego z tym, tego że będę źle postrzegana przez innych, mogłabym powiedzieć, że boje się wychodzić na zewnątrz, bo mnie ktoś zobaczy i oceni tylko poprzez wygląd, jak mam gdzieś jechać, to mnie skręca. Te lęki doprowadziły do tego, że jestem samotna, bo kto chciałby się związać "z wiecznie narzekającą histeryczką", nie mam oparcia w rodzinie, bo oni potrafią tylko mówić, że jestem chora psychicznie, nikt mnie nie rozumie, nawet koleżanka najlepsza nie jest w stanie... Przez lęki podupadłam na zdrowiu, bo w nocy mam napady tachykardii wraz z lekkimi dusznościami, do tego drętwieje mi szczęka i szyja. Sen i modlitwa, to jedyne rzeczy, które trzymają mnie przy życiu, gaśnie we mnie nadzieja na poprawę, bo wiem, że jak jedno się poprawia, to drugie się psuje, tak jest zawsze, zawsze będą jakieś błahostki, które będą zaprzątać mi myśli, smuci mnie to, że straciłam kontrolę nad myślami, umysłem i życiem, przez co często miewam myśli samobójcze, bo wiem że nie będę w przyszłości w stanie ogarnąć życia i swojej osoby, będę ciężarem dla innych, tak jak jestem teraz dla domowników. Brak mi pewności siebie, bo wygląd mi tego nie ułatwia, poza tym zawsze byłam wyśmiewana w szkole, wyzywana od grubasów, albo szykanowana przez to, że byłam mądrzejsza od innych. Moi znajomi nazywają mnie "kosmitka", bo mam własny styl, słucham innej muzyki, interesuje się wieloma innymi rzeczami niż plotki, przez co i oni mnie zaczynają także wyśmiewać... Na skierowaniu mam wpisane "Zaburzenia lękowe", myślę, ze to własnie mój problem nerwica lękowa, dlatego szukam jakiegoś wsparcia, iskierki nadziei, dlatego też zdecydowałam się iść do psychologa, bo chyba nie dam sama sobie z tym rady, moja rodzina oczywiście nie wie o wizycie, bo nie miałabym życia już całkiem w domu, zaraz by się posypały złośliwe komentarze... Mam nadzieje, że ktoś przeczyta te wypociny i nie zniechęci się do mnie, może chociaż tu ktoś mnie zrozumie, może będzie to ktoś podobny do mnie i nie powie, że to wszystko to błahe problemy, że inni chorują na śmiertelne choroby bla bla bla, każdy przecież musi się mierzyć z tym co mu daje życie, mi życie dało to co mi dało...
×