Zarejestrowalem sie tutaj tylko zeby ci odpisac
Jak wyglada sprawa po roku?
Identyfikuje sie z tym co napisales bo bylem tam. Zdarzylo sie to dokladnie w tym samym miesiacu co Tobie. Pracowalem w Szkocji przy zniwach - gowniara napisala, ze to koniec (przez SMSa). Inaczej niz gowniary nie moge jej nazwac patrzac wstecz. Glupia 18-letnia ignorantka, ktora nie ma pojecia co to milosc i poswiecenie.
Ale nie o tym - bylem tam gdzie ty. Kartony papierosow, litry wodki, wielkie przygnebienie i niechec do zycia (rozkminy w rodzaju twoich). Ale teraz jak cofne sie rok wstecz to smiac mi sie chce. Wyjechalem do Los Angeles w tym roku na pol roku - poznalem wspaniala dziewczyne (koreanskie wartosci, a jak!), z ktora jestem do dzis. Przyjechala do mnie do Polski. Jezdzilismy po calej Polsce. Pokazalem jej moje miasto Elblag, Warszawe, Torun, Sopot, Gdansk (Westerplatte). Spelniam sie biznesowo od niedawna - zarabiam wiecej niz wydaje i kiedy mysle o tym co chcialem zrobic rok temu bierze mnie zlosc i wstyd zwykla. Tyle pieknych wspomnien, znajomosci, mil podrozy bym przegapil!
Moj wniosek - NIE WARTO
Oczywiscie "wez sie w garsc" nigdy nie pomoze. To jest stan kliniczny, a nie wlasna wola. Mnie to bardzo wzmocnilo - mysle, ze nie przeszedlbym tego drugi raz (wyszedlem dzieki psychotropom troche - Efektin ER). Najwazniejsze to uswiadomic sobie, ze to STAN TYMCZASOWY
Dajmy na to... 1/200 zycia... niech bedzie 1/100 zycia... pal licho 1/50
Zobacz ile tam jeszcze usmiechu w tym zyciu!
Daj znac jak sprawy stoja. Chcialbym wiedziec czy Twoje problemy rozwiazaly sie rowniez teraz (nie jest tak, ze ich nie mam, ale traktuje je z dystansem na pewno bardziej).
Mam wrazenie, ze wpadlem na to forum nie bez przypadku =)
Gorace sciski
Krzychu