Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brunhilda

Użytkownik
  • Postów

    143
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Brunhilda

  1. Mojej mamy kundelek ma 16 lat.

    niestety długo nie naciesze się nim. Ma raka. Sad

     

    Biedny :( Moja Mimoza ma chore serce (od jakichs 5 lat na lekach), a latem miała wylew, po którym jednak jako tako doszła do siebie.

     

    W ogóle tak sobie oglądam te Wasze zwierzaki na zdjęciach i uważam, że wszystkie są prześliczne! :D

  2. Ja mam suczkę Mimozę. jest już bardzo stara (17 lat), więc boje się, że niedługo zdechnie (boję się tego juz gdzieś tak od 4 lat, a ona nadal żyje :smile:). Jest strasznie, strasznie kudłata i słodka.

    Ostatnio myślę o złotej rybce, takiej w okrągłym akwarium. Albo o innym małym zwierzątku ... :

    mimoza.JPG.2a0e6ac5f441d0a0378bc4716da8efbf.JPG

  3. hm, skoro masz szacunek i zaufanie do swojej pani doktor i ona Ci doradza szpital, to pewnie jest to dobry pomysł.

     

    Nie chcę się tu mądrzyć, bo sama jeszcze w szpitalu nie byłam, chociaż był moment w moim życiu, że chciałam się tam znaleźć, żeby wreszcie ktoś mi pomógł (miałam ostre ataki paniki).

     

    Poszłabym na Twoim miejscu, chociaż bym się bała na pewno. A maturą na razie się nie przejmuj, najwyżej zdasz sobie za rok :smile:, zdrowie jest o wiele ważniejsze

  4. Może ktoś jest na takim etapie, i chce odpowiedzieć jak to jest wracać do ludzi, codziennosci, pracy szkoły?

     

    Chyba najważniejsze, żeby nic nie przyspieszać na siłę. I nie wszystko na raz. Kiedy się zdrowieje, to ochota na powrót do normalnego życia sama wraca. Ja np miałam tak, że w najgorszym okresie tylko w domu czułam się w miarę bezpiecznie i mało wychodziłam. Ale kiedy poczułam się lepiej, zaczełam się strasznie w tym domu nudzić, i czułam że ta nuda z powrotem wpędza mnie w depresję. No i to był właściwy moment, żeby pójść do pracy. ostatnio stwierdziłam, że sama praca już mi nie wystarczy i zapisałam się na lekcje francuskiego. No i tak stopniowo robie coraz więcej. W październiku pójdę na studia.

    Czyli co? Musisz czuć po prostu, że chcesz zrobić daną rzecz, że potrzebujesz tego i masz na to siłę. Nie ma co się spieszyć. Powodzenia, fajnie jest odkrywać świat na nowo :D

     

    U mnie depresja nie pozostawia pustki - pozostawia wielką samoświadomość, lepsze zrozumienie siebie i innych. Pozostaje mi tylko działać Wink

    tak, dokładnie tak :smile:

  5. Pocieszajcie mnie dalej :)

    OK :smile: Też to mam. U mnie przy wszystkich nieprzyjemnych stanach zawsze występuje taki lęk, niepokój. I czasami czuję się tak, jakbym miała bardzo wyostrzone zmysły: drażnią mnie dźwięki, jaskrawe kolory itp. Nie mogę też oglądać zbyt "mocnych" filmów, czytać książek, bo wszystko przezywam trzy razy intensywniej niż zazwyczaj. To żałosne, ale np płaczę przy kretyńskim serialu, czy coś w tym stylu :P

  6. Ja też takie coś niedawno miałam, koszmar. To była reakcja na stres. Najgorszy dla mnie był strach, że leki nie działają, terapia nie działa i mimo miesięcy pracy jestem znów w punkcie wyjścia. Ja musiałam chodzić do pracy w tym stanie, ciężko było strasznie. Ale mi przeszło po kilku dniach.

  7. Ojoj, za bardzo wzięliście sobie to jedno słowo do serca.

     

    Może i tak. Może naprawdę kolega nie chciał nikogo urazić. Ale kiedy używa się takich słów, zawsze jest ryzyko, że komuś sprawi się przykrość. Więc chyba lepiej napisać to w inny sposób, łagodniej.

  8. To bardzo dobrze, że jeszcze możesz! Ale dlaczego obrażasz ludzi, którzy są w takim stanie, że sami już nie dadzą sobie rady? Ty chyba nie rozumiesz, co to jest depresja: to jest choroba. Z tego się samemu nie wychodzi, to się leczy miesiącami. I nie możesz uważać się za lepszego i mądrzejszego od nas tylko dlatego, że miałeś szczęście i jesteś zdrowy, a my akurat mieliśmy pecha. Zastanów się, bardzo Cię proszę, zanim znowu coś takiego napiszesz!

     

    [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:47 pm ]

    I proszę nie psuj mojej koncepcji czepiając się jednego słówka. Niech chociaż mnie pomoże :)

     

     

    Tak, poczujesz się lepiej, ale czy to, że przez to jedno słówko w Twojej cudnej koncepcji kupa ludzi poczuje sie urażona, nie zepsuje Ci dobrego nastroju?

  9. God's Top 10 ma rację. Myśli są dobre, bardzo dobre, ale wszystko w nadmiarze szkodzi. Chodzi o to, że jeśli myśli zrobią się zbyt wybujałe, to powoli przesłaniają rzeczywistość, i człowiek zaczyna się gubić w tych myślach, kręcić w kółko, nic z tego nie wynika, no najwyżej frustracja. Co na to można poradzić? Kiedy czujesz, że myślisz za dużo i że to to działa na Ciebie destrukcyjnie, spróbuj złapać jak najszybciej z powrotem kontakt z rzeczywistością, mi najbardziej pomagają spotkania ze znajomymi i praca.

  10. EDIT:

    PS. Dzisiejsza rozmowa z mamą -

    1) "każdy człowiek ma swoje problemy i smutki i nie musi z nimi chodzić do lekarza. Ty też musisz sobie jakoś z nimi poradzić, nie jesteś wjątkiem."

    2) "całe miasto będzie wiedziało, ze sie leczysz psychiatrycznie". Mieszkam w zakisłym zadupcewie, gdzie widać, pójście do specjalisty jest wstydem. Poza tym moja mama pracuje w służbie zdrowia i "co by ludzie powiedzieli, jakby córka oddziałowej chodziła do psychiatry/psychologa". Szkoda, ze nie jestem córką nauczycielki albo sekretarki, może wtedy ludzie "by nie mówili".

     

    To nie wstyd iść do specjalisty. Boli Cię ucho, idziesz do laryngologa, boli psychika, idziesz do psychiatry, kiedy ludzie zrozumieją, że to normalne? Wiesz co, gadającymi ludźmi nie przejmuj się w ogóle, to oni powinni się wstydzić swojego zacofania!

    Czy jesteś w takiej sytuacji, że mam musi Ci załatwić wizytę, czy może możesz sama tym się zająć?

  11. Tylko że to jest wszystko prywatnie. mam farta, rodzice mi to wszystko opłacają

     

     

    zazdroszcze:)

    ja mialam oplacanego psychiatre. mialam bo od kiedy zdecydowlam sie na psychoterapeute rodzice przestali mi cokolwiek finansowac mowiac ze " sama mam sobie w glowie poukladac". nawet nie wiedz jakie to trudne

     

    Ale wiesz, jak mi głupio, stara krowa ze mnie (21 lat), a rodzice tyle kasy co miesiąc wydają na moją terapię. Ostatnio poszłam do pracy i dokładam się do moich lekcji francuskiego i jest mi odrobinę mniej głupio.

  12. Ja mam super psychiatrę, każdemu życzę, żeby na takiego trafił. Mądry facet, a przy tym sympatyczny. Chociaż czuję przed nim respekt spory. U mnie wizyta zwykle trwa koło 30 - 40 min. I jeszcze dobre jest to, że psychologa i psychiatrę mam w jednej przychodni, więc się mogą konsultować i tak robią. czyli nie zdarzy się nic takiego, że lekarz zapisuje mi leki, a psycholog będzie kazał mi je odstawić.

    Tylko że to jest wszystko prywatnie. mam farta, rodzice mi to wszystko opłacają :smile:

  13. Najgorsze, że moja mama mówi, że "cuduję" i "wydziwiam".

     

    Zdrowi ludzie często tak reagują, nie rozumieją, że to jest choroba, a nie jakieś lenistwo i wmawianie sobie różnych rzeczy. W sumie nie można im tego mieć za złe...Tez myślę, że powinnaś odwiedzić psychologa. Samemu bardzo trudno się wygrzebać z takich stanów, a specjalista pomoże :) Wiesz co, jak czytam o tym twoim lęku przed ośmieszeniem, to jakbym czytała o sobie. miałam dokładnie to samo: w gimnazjum mi dokuczali, bo "nie pasowałam", w liceum wszyscy byli super, a mój lęk mimo to nie minął. Ale teraz jest już OK. Tobie tez się uda na pewno!

  14. Co do sensu życia, to go po prostu nie ma. Kim my, malutcy ludzie, jesteśmy w skali wszechświata lub nawet Ziemi? Jesteśmy tylko nic nieznaczącym dziełem przypadku. Nasze życie czy śmierć niczego nie zmieni. Niewiele osób dostrzeże, że istniał ktoś taki jak pan/pani X. I w tym tkwi cała ta bezsensowność życia...

     

     

    Jeśli chodzi o sens życia, to przecież oczywiście, że tak siedząc i rozmyślając możemy dojść do wniosku, że w zasadzie nawet nie musimy sie ubierać, bo po co ?

    Żeby musieć zjeść śniadanie i iść do pracy ?

    A po co ? Żeby użerać się z szefem i innymi ludźmi ?

    A po co ? Jak kiedyś to i tak wszystko się skończy ?

     

    Takim sposobem usiądziemy na tyłku i nie ruszymy z miejsca, tracąc sens życia.

     

    Zgadzam się z obiema wypowiedziami.

    Opiszę swoje własne doświadczenie dotyczące tych spraw, może komuś pomoże. Chociaz tak naprawde myślę, że musi sam znaleźć swoje własne rozwiązanie.

     

    ja nad sensem życia zastanawiam się od paru lat, i im dłużej nad tym myślałam, tym wyraźniej czułam, że raczej nie dojdę do żadnych optymistycznych wniosków.

     

    Bardzo często przeżywałam silny niepokój egzystencjalny (tak, tak, lubię to mądre słowo :D), aż któregoś dnia, z miesiąc temu, tak się wkręciłam w te (pseudo)filozoficzne rozmyślania, że poczułam się, jakby spojrzała bezpośrednio w tę ziejącą pustkę. To było takie...upiorne, nie wiem jak to opisać. Takie porażająca, pełna świadomość bezsensu. No i kompletny brak nadziei. Bo skoro poznałam prawdę, to nic juz mnie nie uratuje. Koszmar.

     

    Ale to zdarzenie okazało się przełomem. Kiedy juz w pełni zdałam sobie sprawę z całego absurdu i przypadkowości naszego życia, musiałam coś z tym zrobić: zaprotestować (jest jeden sposób...) albo jakoś się w tym odnaleźć. Doszłam do wniosku (stopniowo, wszystko się działo etapami), że wprawdzie życie sensu nie ma, i ja zawsze już będę to wiedziała, ale mogę tak żyć, żeby jak najmniej ten bezsens odczuwać: zamiast siedzieć, zastanawiać się i wciąż doprowadzać się do rozpaczy, mogę zająć się tym, co daje mi takie zupełnie subiektywne poczucie spełnienia i satysfakcję: mam kilka takich rzeczy.

     

    Tu nie chodzi o to, że chcę z nich czerpać poczucie sensu. Chodzi o zapewnienie sobie BRAK POCZUCIA BEZSENSU, to nie to samo. Bezsens/sens tak naprawdę maja dla nas znaczenie tylko wtedy, gdy się nad nimi zastanawiamy. Jeśli nie myslimy o bezsensie, tylko zajmujemy sie swoimi sprawami, wyznaczamy sobie cele, to tak jakby go nie było. W tym akurat wypadku tak jakby to naprawdę dużo.

  15. michell mam to samo, zawsze, kiedy mam się z kimś spotkać, to czuję pewien niepokój, nawet jeśli jest to przyjaciel, któremu w 100% ufam.

    Ale jeśli się przełamię i spotkam sie z kimś, mimo, że nie wcale mam ochoty, że źle się czuję, to nigdy potem nie żałuję tej decyzji.

    Więc warto być wśród ludzi mimo lęku.

×