Skocz do zawartości
Nerwica.com

iate

Użytkownik
  • Postów

    60
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez iate

  1. Nie wiem, czy to dobre podforum, ale stwierdziłam, że chyba najbardziej nadaje się tutaj. Otóż mam problemy z zasypianiem. Tylko to nie jest typowa bezsenność. Ja się boję zasypiać. Zasypiam przy świetle, a i tak ciągle mam wrażenie, że coś nagle pojawi się w moim pokoju - po prostu boję się jak dziecko, złych duchów i potworów [bardzo mądre, wiem]. Dokładniej ujmując - obecnie [bo problemy z zasypianiem mam od dziecka] boję się czarnej postaci, która niby ma czyhać przy szafie. Z nerwów nie mogę spać, serce mi mocniej bije, wiercę się i ogólnie klops wielki. Czasem usnę na 5-10 minut, budzę się przerażona i znów się zaczyna. Ostatnio dochodzi do tego jeszcze fakt, że z nerwów potrafię, przysypiając, usłyszeć głosy, co mnie wybudza i oczywiście bardziej denerwuje. Tyko to nie jest tak, że ja nie mogę spać - spać kocham. Nie mam problemów ze spaniem w dzień, często siedzę całą noc przy kompie, tylko po to, żeby zasnąć jak już świta [bezpiecznie, potwory się chowają]. I śpię jak dziecko do późnego popołudnia. Co więcej - nie mam problemów jak śpię z kimś. Przy chłopaku śpię bez problemu, na domówkach kiedy w pokoju zasypia parę osób, jak śpi u mnie koleżanka w łóżku - zero problemów. Problemów też nie mam po alkoholu i lekach na sen, ale z tymi drugimi mam problem, bo raz, że mój psychiatra średnio chce mi je przepisywać, dwa - dostaję tylko jakieś słabizny, trzy - zapisuje mi ich tak mało, że kończą mi się już po 1/4 czasu do następnej wizyty. Czy ktoś też tak ma? Jak można sobie z tym poradzić? Trochę utrudnia mi to życie, bo w sumie przestawiam się na funkcjonowanie nocne, często potrafię nie chodzić na zajęcia, bo po prostu ten czas odsypiam.
  2. Mój, nazwijmy to partner, dowiedział się po czasie. Zareagował, co mnie zdziwiło, bardzo przychylnie. Co więcej - o wszystkim wiedzą jego rodzice (kiedyś było to dla mnie nie do pomyślenia, żeby tak obcy ludzie wiedzieli o moich problemach) i, co mnie jeszcze mocniej dziwi, podchodzą do tego bardzo przyjaźnie. Ojciec nawet podobno przez parę tygodni studiował internety w celu przyswojenia sobie wiedzy na ten temat. W ogóle zero dyskryminacji i negatywnego podejścia z ich strony. Co do samej wiedzy mojego, niech i będzie, partnera - to nie jest tak, że by nie wiedział o tym, po prostu nie znałby nazwy. Moje zachowanie i tak jednoznacznie utrudniało bycie razem. Myślę, że odkąd wie, chyba jest bardziej tolerancyjny w stosunku do mnie, chyba stara się mnie przed sobą samym tłumaczyć. Coś w stylu "to nie ona, to jej problemy". Inna sprawa - która mnie mocno denerwuje - odkąd wie, bagatelizuje moje uwagi. Tzn. jeśli np. mam o coś pretensje (i są to naprawdę uzasadnione pretensje), to on i tak twierdzi, że problemu nie ma, tylko ja, przez to jaka jestem, stwarzam problem. Ja rozumiem - kiedy czepiam się o nic, to ma racje. Ale czasem chodzi mi o rzeczy, o które każdy by się zdenerwował. A to i tak sprowadza się do uzasadnienia "masz pretensje, bo jesteś wariatką".
  3. Podbijam pytanie, naprawdę mnie to interesuje. Nie, nie naśmiewam się.
  4. Nie, nie wyciągnęłam tego wniosku po tych słowach. Absolutnie nie. Prędzej po tym, że opisujesz (jak choćby z pierścionkiem) sytuacje, w których dążysz do zachowań bezuczuciowych. Jakbyś nabijała specjalnie kolejne levele. Kolejne osiagnięcie. To jest dla mnie podejrzane. Inna sprawa - po tym wątku widać, że chciałabyś wiedzieć, co ci jest. Masz pewną potrzebę otagowania się etykietką. I tu pytanie - z czego wynika twoja wewnetrzna potrzeba klasyfikacji? Co jest takiego, że czujesz potrzebę, że musisz się utożsamić z jakimś zaburzeniem? Innymi słowy - wygląda to tak, jakbyś miała jakieś poczucie pustki, beznadziejności, jakbyś podświadomie szukała czegoś, co nada ci tożsamość, tylko dlatego, że z jakiś powodów ci tej tożsamości brakuje. I moim zdaniem, jak już kiedyś wylądujesz u psychologa/lekarza, to powinnaś na to zwrócić mu uwagę, bo myślę, że mamy tu jakiś ewidentny objaw. Nie mam pojęcia, czy psychopaci potrafią "miewać" uczucia, czy potrafią je "aktywować". Wydaje mi się, że nie. Ale to tylko moje domyślanie się. Btw. Nie wiem, co to uczucia wyższe, to są dokładne słowa mojej mamy. Chyba chodzi właśnie o miłość, empatię, zrozumienie. Chyba o te, które odróżniają ludzi od zwierząt (czyli np. nie chodzi o strach).
  5. Nie wiem o jakich konkretnie ci ludzi chodzi, ale fakt - nie lubie większości osóbi społeczeństwa, dwa, owszem mam zaburzenie. I tu w związku z tym faktem się właśnie wypowiadam - wiem po sobie, jak to jest mieć, nazwijmy to problemy, psychiczne. I wiem też, że po prostu patrząc wstecz - kiedy byłam młodsza [gimbaza i LO] moje zachowanie już wtedy odbiegało od normy. Ale jednocześnie - nikt przy zdrowych zmysłach nie wypaliłby mi z obecną diagnozą, właśnie dlatego, że na etapie kształtowania się zachowań może dojść do pewnych wynaturzeń, które po prostu u zdrowych osób mijają. Zeby nie być gołosłownym - moja koleżanka w podobnym wieku miała jeden z dość poważnych objawów tego samego zaburzenia co moje. I wyszło tak, że po prostu jej to minęło. Mnie nie. Mówisz, że miałaś już odbiegajace od normy reakcje w wieku 10 lat. To może być zaburzenie. Ale nie musi. Po prostu - w tym wieku nie ma 100% pewności. Może jeszcze będą z ciebie ludzie. I tak, wiem, pewnie sama w to nie wierzysz i jesteś przekonana. Ale ja tylko piszę, jak może być, nie musi. To co piszesz o koleżance - ja być może też bym mogła tak zrobić (ale nie bardzo bliskiej osobie). Tylko nie widzę w tym sensu. Dwa - nie wiem, może i by mnie dopadły wyrzuty sumienia. To, dla mnie rzecz jasna, nie jest dokładnie ten sam ból. Dajmy na to - przyjacielowi umarła babcia. Czuję jego ból, ale nie tak mocno jak wtedy, gdyby chodziło o moją babcię. Poza tym - współczucie (z mojej strony) odczuwane jest tylko w stosunku do bardzo bliskich mi osób (bądź takich, których mi szkoda i z którymi mogę się identyfikować np. w filmie). Wali mnie to, czy znajoma złamała nogę. Głupio, ale co mi do tego. Jeśli chodzi o kogoś mi bliskiego - po prostu ze względu na uczucia jakie mam w stosunku do nich chcę jak najlepiej. Moja mama mówi, że nie mam uczuć wyższych (nieprawda), więc co ja tam w sumie wiem. Ale na Królu Lwie płaczę. Btw. uważam, że u ciebie to nie jest psychopatia. Dla mnie (ale nie znam się, choć i tak wypowiem) psychopatia jest całkowitym brakiem uczuć i empatii. Ja myślę, że u ciebie może chodzić o coś innego. Wydaje mi się, że psychopata po prostu nie ma uczuć. Ty wyglądasz na osobę, która je specjalnie wyłącza, narzuca na siebie płaszcz bezuczuciowości, który ma ją jakoś chronić. Zasłaniasz się, widać mocno po tym wątku, że chciałabyś być psychopatą. Tu jest jakieś takie dziwne dążenie do tego, dla mnie to wygląda na mechanizm obronny. Tylko że ja w sumie g***o wiem na temat psychopatów.
  6. Barann - to praktycznie dokładnie tak samo jak z moją krewną. Też jest mi bardzo bliska i też ma ogromny wpływ na moje zycie (chociaż ze mną nie mieszka i już nie spędzam z nią każdego dnia jak w dzieciństwie). Właściwie po opisie twojej babci mogłabym powiedzieć - oto wypisz wymaluj moja krewna. Ze względu na wiek (u nas podobnie, w sumie wiek babciny) uważam, że jest za późno, żeby coś zrobic i zdziałać - jak ktoś był taki całe życie, to nie sądzę, żeby dało się to naprawić, a i w tym wieku nie ma zbytnich perspektyw na wieloletnie wyczerpujące psychicznie terapie. Dodam też, że zamieściłam identyczny post na stronie anglojęzycznej i taką oto otrzymałąm odpowiedź: "Hey iate, You definitely described a lot of behaviors that match the criteria. As I am sure you read the criteria is about a pervasive pattern of excess emotionality, attention seeking, and that the behaviors are present in a variety of situations, even when everyone else realizes they are not appropriate to the situation. You also wrote that she seems to be easily influenced (i.e., suggestible) and sometimes quickly idealizes others, has an extreme focus on "appearances", fishes for compliments often, seems to be uncomfortable if she is not the center of attention, appears to have shallow emotions (i.e., emotions seem to come and go rapidly), and more. In total I definitely understand why you feel it's a match. There is not much written about HPD; it is definitely less well publicized than NPD and BPD." Jestem praktycznie przekonana, że moja krewna to osoba z nigdy niezdiagnozowanym HPD (co by dawało już kolejną osobę z zaburzeniem osobowości - co w rodzinie, to nie zginie). Jest trudno z nią żyć (ja często przed wizytą u niej, którą "muszę" odbębnić, łykam coś na uspokojenie, serio). Z tego co widzę najlepiej radzi sobie z nią mój brat - po prostu olewa jej głupie zagrywki i podchwytliwe pytania albo udaje bardzo ucieszonego i zapewnia o tym jak za nią tęskni itd. (daje dużo poczucia miłości). Inna sprawa - on widzi się z nią raz na ruski rok i naprawdę może sobie pozwolić na taką dawkę opanowania i cierpliwości. Z drugiej strony - odkąd odkryłam, że ona może mieć HPD staram się ją lepiej zrozumieć i być bardziej cierpliwa, sama mam problemy i wiem, że prawdopodobnie ona w żaden sposób nie panuje nad swoim zachowaniem. To silniejsze od niej, tak wygląda zaburzenie osobowości.
  7. Nathallie moim zdaniem jednak JESTEŚ za młoda, żeby stwierdzić większość zaburzeń i problemów psychicznych. Wynika to właśnie z tego, że czy chcesz, czy nie, w okresie dojrzewania większość osób ma nietypowe odchyły (dla jednego nietypowym odchyłem będzie popalanie petków za szkołą czy wagary raz na ruski rok, dla drugiego - próby samobójcze). Nie twierdzę, że objawy, które opisałaś są normalne. Uważam po prostu, że nie można jednoznacznie stwierdzić na ile to efekt typowego nastoletniego buntu, a na ile problemów natury psychicznej. Z szukaniem sobie problemów "na siłę" też radzę uważać - znajomą przez lata leczyli na zupełnie inną przypadłość, bo tej, którą ma naprawdę, nie diagnozuje się w tak wczesnym wieku, w jakim zaczęła potrzebować pomocy.I chyba na dobre jej to nie wyszło. Z drugiej strony - nie da się ukryć, że takie rzeczy (np. zaburzenia osobowości) dają o sobie znać na długo przed 18. Jak wchodzisz w pełnoletność nie ma magicznego BUM. Kwestia tego, że u zdrowych ludzi problemy dojrzewania mijają wraz z wiekiem. U zaburzonych i chorych - niekoniecznie, a może i być gorzej. Co do psychopatii - nie znam się, ale się wypowiem. Ja np. nie miałabym skrupułów przy zabiciu obcego człowieka. Serio. Ale to nie znaczy u mnie, że jestem psychopatką - mam obsesję na punkcie zwierząt. Co do twojego pytania - co to znaczy współczuć. Dokładnie to, co sugeruje nazwa. Kiedy np. widzę pokrzywdzone zwierzę CZUJĘ jego ból. Wyobrażam sobie jak mocno cierpiało i to sprawia, że ja też cierpię. to tak jakby ktoś skrzywdził mnie. A jeśli chodzi o złamaną nogę znajomego - nie wiem, czy ludzi mi tak mocno szkoda. Jak ktoś mi bliski ma problemy, to po prostu nie chcę, żeby im w życiu nie wyszło, żeby sobie nie poradzili, żeby mieli kłopoty. Chociaż wtedy zazwyczaj nie czuję ich bólu.
  8. Witam was wszystkich. Postanowiłam napisać w tym wątku, bo chciałam się o coś zapytać. Mianowicie - mam w rodzinie osobę, która od zawsze była uznawana za, dajmy na to, "specyficzną". Kobieta ta, miała bardzo aktywny wkład w wychowanie 3 osób (w tym mnie). Z tych trzech osób jedna ma nerwicę, jedna zaburzenia osobowości, trzecia prawdopodobnie też zaburzenia osobowości. Ostatnio zaczęłam kojarzyć fakty - nie od dziś wiadomo, że osoby z zaburzeniami osobowości często "przekazują" swoje problemy w procesie wychowawczym dzieciom, wywołując u nich kolejne problemy. W związku z tym - czy osoby, które mają stwierdzone HPD są w stanie zweryfikować na ile podane przeze mnie cechy mogą świadczyć o tym zaburzeniu? (jasne, wiem, że to nie jest konsultacja psychiatryczna, ale chciałam tylko potwierdzić moje przypuszczenia). (Zaznaczam, że to nie jest osoba "zła". Ja wierzę w jej dobre intencje. Niestety ona nie zauważa, jak bardzo destrukcyjny wpływ ma na najbliższych.) - teatralność zachowań - ogromna - zdolność do robienia dramatu - "z igły widły" - manipulacja - cała teatralność zachowań odnosi się do osiągnięcia wymaganego efektu i celu przez delikwentkę - obsesyjna chęć podporządkowania innych swoim wizjom - właściwie ta osoba traktuje najbliższych jak Simsy (taka gra, gdzie steruje się ludzikami) - chciałaby kontrolować ich każdy krok, decydować o wszystkim - od tego co będą jeść, przez wygląd zewnętrzny, a na przyszłości kończąc - aby osiągnąć efekty (np. wymusić zmianę stylu ubierania) ta kobieta jest w stanie odwalać największe cyrki; wiele osób "dla świętego spokoju" na to przystaje, a ona się cieszy, ze efekt został osiągnięty - nie wiem jak lęk przed odrzuceniem, ale wymuszanie kontaktu i miłości na siłę - np. dzwoni co dwa dni, praktycznie płacząc, że czemu ktoś do niej się nie odzywa - stwarzanie pozorów - wszystko ma być podporządkowane jej wizji, zwraca uwagę na to, "co ludzie powiedzą"; trzeba dobrze wyglądać, żeby "ludzie nie gadali", trzeba się zachowywać, bo "ktoś sobie coś pomyśli"; skutkuje to tym, że osoby, które nie są jej bliskie, uważają ją za bardzo porządną osobę, wręcz ideał - obsesyjna kontrola wyglądu - zarówno swojego jak i swoich "marionetek" (ludzi, na których wymusza wizje) - wypieranie niechcianych informacji - nie dociera do niej, że ktoś, czegoś nie chce, po prostu zapomina o faktach, które jej nie pasują - idealizowanie wybranych jednostek - zamiast nadmiernej seksualności, wręcz przeciwnie - raczej nadmierne dbanie o swój wizerunek św. dziewicy (zaznaczam - jest to osoba sporo starsza niż 30 lat) - udaje, że seks nie istnieje, panicznie dba o takie śmieszne pozory, wszystko co związane z seksualnością ją bulwersuje, sama za to jest dumna z faktu, że ona ma taką "dobrą opinię" - po awanturze z inną osobą - dzwoni po 2-3 dniach jak gdyby nigdy nic, wyparcie informacji, że doszło do kłótni, znów domaga się miłości i zainteresowania - jednocześnie - potrafi się obrazić (rzadkie, ale bywa) na parę miesięcy - ogromna hipochondria - wiecznie na coś choruje, wiecznie cierpi, każdy musi jej słuchać i współczuć - pragnie być w centrum uwagi (między innymi dzięki chorobom) - lubi grać ofiarę - wymusza komplementy poprzez wieczne nieadekwatne krytykowanie siebie (np. zawsze przy obiedzie mówi, że coś jej nie wyszło, mimo że wszyscy się zajadają; narzeka, że jest gruba, mimo że nie jest) - ma obsesję na punkcie "ja jestem najlepsza" - wiecznie się pyta np. co dostałaś od cioci X na urodziny - i chce przebić ciocię X - być lepszą ciocią, dać lepszy prezent - tak jest ze wszystkim - ulega wpływom gazet, telewizji, innych ludzi - jeśli w gazecie opisują dobroczynny wpływ masażu, to zaczyna chodzić na masaż; jeśli ludzie kupują produkt X na wyprzedaży - ona też, bo musi być dobry przecież - nadmierne koloryzowanie w opowiadanych historiach Czytałam cały wątek, widziałam, co pisaliście, ale jednak chciałam przedstawić zbiór cech mojej krewnej, bo mocno podejrzewam, że może mieć ten typ zaburzenia. Z góry dzięki.
×