Skocz do zawartości
Nerwica.com

Anna_71

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Anna_71

  1. Witam! :) Ja biorę FEVARIN od 3-4 lat do dziś. Po około roku od stosowania dopiero naprawdę ten lek zaczął działać. Objawy nerwicy ustąpiły, myślałam, że to już koniec tej choroby, jednak po paru miesiącach objawy znowu wracały i tak od czasu do czasu wciąż zmagam się z objawami nerwicy, czasami mniej, czasami bardziej intensywnymi, ale i tak jest znaczna poprawa niż przed rozpoczęciem brania tego leku. Z doświadczenia wiem jednak, iż same leki nie wystarczą. Należy jeszcze uczęszczać do psychologa oraz samemu mobilizować się do walki z tą chorobą m.in. starać się odwracać myśli od nerwicy, pokonywać lęki, uprawiać jakiś sport, chociażby biegać czy ćwiczyć samemu w domu po parę minut... Niestety walka z tą chorobą nie trwa parę dni czy tygodni. Zazwyczaj trwa parę dobrych lat, ale to też wszystko zależy indywidualnie od osoby. Pozdrawiam :)
  2. natuf : "Okropne bóle głowy i drętwienie rak i palców. Dziwne uczucie nie swoich dłoni." też to miałam... tzn. drętwienia to właściwe naturalna rzecz przy nerwicy, ale bardziej skupiłam się na "dziwne uczucie nie swoich dłoni". Ja miałam takie wrażenie nie tylko z dłoniami, ale z całymi rękoma, a po jakimś czasie czasami także z nogami. Pamiętam jak kiedyś byłam u neurologa i opowiedziałam o tych swoich objawach, nie zapomnę reakcji/miny Pani doktor jak nie wiedziała o co mi chodzi Pani doktor: tzn. drętwienie rąk Pani odczuwa? ja: nie, mam takie wrażenie, jakby to nie były moje ręce. Pani doktor: no to czyli drętwienie. ja: niee Pani doktor: (zakłopotana i zdziwiona mina w jednym) no to ja nie mam pojęcia o co Pani chodzi... Także spokojnie, nie tylko Ty tak masz
  3. Zmarła, gdy miałam 5 lat, więc nawet nie zdążyłam tak naprawdę odczuć, że ją miałam :) Dla mnie to już normalna rzecz, że jej nie ma, lecz wiadomo, że nie raz było ciężko, np. jak byłam młodsza było ciężko na Dzień Matki, gdy wszystkie dzieci robiły laurki, przyprowadzały swoje mamy do przedszkola, szkoły itd., albo podczas okresu dojrzewania, no ale co zrobić. trzeba żyć dalej... Jakoś sobie poradziłam do tej pory, więc myślę, że dam rade dalej, byleby ta nerwica już sobie poszła ode mnie :) Jakie leki zażywam? FEVARIN na początku mój organizm się przyzwyczajał, więc byłam trochę senna przez około tydzień itp. Dokładnie to już nie pamiętam jak to było na samym początku z tymi lekami, ale żadnych jakiś mocnych skutków ubocznych nie miałam raczej z tego co pamiętam, najwyżej jak sobie przypomnę coś jeszcze to dopisze Zaczęły faktycznie działać tak jak pisałam w pierwszym poście około rok po rozpoczęciu. Jakby ręką odjął tę nerwicę :) ale potem lęki znowu zaczęły się pomału pojawiać, jednak w znacznie mniejszym stopniu, niż jak występowały przed leczeniem. Sądzę, iż bez nich nie dałabym rady i te leki dały mi wiele. Działają one tak, że zmniejszają/kontrolują lęki, ale jednak w 100% same nie wyleczą i trzeba pracować jeszcze z psychologiem oraz samemu starać się pokonywać nerwicę :) Jedyny skutek uboczny przy braniu tych leków, który towarzyszy mi od początku ich przyjmowania to ABSTYNENCJA, totalnie 0 alkoholu Osobiście nie jestem zwolenniczką jakichkolwiek leków, a wręcz przeciwniczką i staram się stosować nawet na głupi ból głowy czy brzucha tylko tzw. "naturalne domowe sposoby". Chyba, że już naprawdę nie wytrzymuję to wtedy biorę tabletkę, ale oczywiście jak najsłabszą :) A treści na ulotce pod nazwą "skutki uboczne" nawet nie czytam, bo tuż po przeczytaniu zaraz się okazuję, że nagle mam wszystkie Myślę, że nie powinnaś się też tak bać tych skutków ubocznych, a wiem co mówię, bo sama się strasznie bałam. Zrezygnowałam z zażywania tabletek antykoncepcyjnych, bo jak się dowiedziałam, że ich skutki uboczne to jakaś zakrzepica, duszności i przy osobach z migreną (tak jak ja) branie tych tabletek nie jest do końca wskazane to ooo matkoo! i staram się walczyć z tym strachem do "ulotek" Jednak jeśli chodzi właśnie o leki na nerwicę to jakoś mniej się boje. Jeśli czujesz, że sama nie dajesz sobie rady z nerwicą to faktycznie spróbuj z lekami. Lekarz postara się najlepiej dobrać leki do Ciebie i stopniowo zacznie zwiększać dawkę tak, że pomału Twój organizm zacznie się 'przyzwyczajać' do tych leków i nawet nie odczujesz skutków ubocznych, a jeśli nawet się pojawią to na początku dawka będzie tak mała, że w każdej chwili będziesz mogła je odstawić bez problemów, ale oczywiście dokładniej musiałabyś porozmawiać o tym z lekarzem :) Myślę, że jak już to przepisze Ci leki o tym słabszym działaniu, po których organizm się też tak nie uzależnia i spokojnie można je brać przez długi czas, jak moje, a nie jakieś mega mocno psychotropowe :) Oczywiście - chcę się czegoś dowiedzieć o Twojej nerwicy, więc jeśli będziesz miała chwile czasu i chęć to napisz mi proszę o niej Jakie studia? hmm... powiem tak: chciałam iść na psychologię, gdyż od czasu stwierdzenia u mnie nerwicy zaczęłam się nią interesować, czytać książki, artykuły na temat psychologii, generalnie pogłębiać swą wiedzę w tym temacie, lecz rynek w Polsce jest taki, a nie inny (każdy chyba wie niestety jaki :] ), że zdecydowałam na podjęcie studiów bardziej w kierunkach ekonomia, informatyka, marketing itp. Ale jeszcze zobaczymy jak to wszystko wyjdzie )
  4. Miło mi, że ktoś odpowiedział :) Oczywiście mogę opowiedzieć o różnych rzeczach związanych z nerwicą z własnego doświadczenia, tylko musisz mi powiedzieć czego dokładnie chciałabyś się jeszcze dowiedzieć :) Wracając jeszcze do mojego poprzedniego posta, chciałabym dodać, iż zauważyłam, że nerwica jest trochę chorobą zaraźliwą i coraz więcej ludzi na nią cierpi, a nawet osoby, po których często w ogóle by się tego nie spodziewało. Osobiście zdołałam nawet nauczyć się dostrzegać osoby z nerwicą, siedząc np. w tramwaju, autobusie, czy chociaż idąc na spacer z psem, po zachowaniach ludzi można rozpoznać, że 'noszą' w sobie tę chorobę. Co do 'zaraźliwości' tej choroby to, nie wiem, być może to jest wyłącznie moje zdanie, ale jeśli przebywasz długo z osobą, jesteś z nią blisko to również możesz zacząć mieć podobne objawy, lecz oczywiście nie zawsze i nie jest to reguła, żeby nie było :) Skąd takie myśli? Proste - z doświadczenia. Kiedy ja "zachorowałam" opowiadałam o swych objawach mojej jednej przyjaciółce, ona po jakimś czasie też zauważyła podobne objawy u siebie, a potem właśnie przez "nakręcanie się" nie tylko ja wylądowałam w szpitalu. Moja koleżanka też niestety raz wylądowała z objawami nerwicy i atakiem paniki, jednak jej były łagodniejsze i ona dostała tylko tabletki na obniżenie ciśnienia :) Różnimy się tym, iż ja mam nerwicę lękową, a ona zaś bardziej jest hipochondryczką, a jej ulubiony serial to Dr. House, którego oglądanie odradzam hipochondrykom oraz osobom z nerwicą Druga moja koleżanka również zaczęła mieć takie objawy jak ja i nie raz zasłabła, miała wrażenie, że nie może oddychać, albo musiała zmienić plany, gdyż nie była w stanie wyjść z domu lub za nic w świecie nie pojechałaby sama mpk i prosiła mnie, abym ją zarejestrowała do mojego psychologa. Na szczęście ma ona tak raz na jakiś czas i na razie "sobie radzi" z tym :) Mój chłopak po kilku miesiącach związku także zaczął przygodę z nerwicą i dzwonił do mnie, że zaraz oszaleje, gdyż czuje wewnętrzny niepokój, kołatanie serca, zawroty głowy i niektóre takie objawy jak ja miałam, a jego mama również choruje na nerwicę, ale chyba w jeszcze bardziej zaawansowanym stadium niż ja, więc biedny jest "otoczony" :) Chciałam również powiedzieć, że nerwica nie 'przychodzi' do nas bez przyczyny, ale to chyba większość wie :) u mnie zaczęło się strachem przed kościołem. Nie miałam pojęcia dlaczego, przez moment myślałam, że może zamiast psychologa potrzebuję egzorcysty Ale moja kochana Pani psycholog doszła do sedna i okazało się, że to przez to, iż kościół kojarzy mi się (podświadomie) ze śmiercią mojej matki i pogrzebem, która zmarła, gdy miałam 5 lat. I przez jakiś okres czasu ten lęk się 'kumulował' we mnie, aż w końcu 'wylał' w taki sposób. A u Ciebie jak to wygląda ? Znasz (że tak powiem) 'podstawę' nerwicy? :)
  5. Witam! Mam 19 lat, a przygoda z nerwicą rozpoczęła się już w czasach podstawówki, czyli praktycznie ta nieszczęsna choroba jest ze mną przez prawie całe moje życie. Ostatnio czuję, że moja nerwica znów się nasila, więc pomyślałam, iż zarejestruje się i napiszę tu na forum, a może poczuję się nieco lepiej :) To, co teraz napiszę to naprawdę wieeeeelki skrót tego, co przeszłam, jakie miałam objawy, co robiłam, itp. itd. Jak nie będziesz miał/a ochoty lub nie będzie Ci się chciało czytać - ok, zrozumiem :) Jednak byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś przeczytał/a i dodatkowo odpowiedział/a co o tym myślisz, czy masz podobną sytuację do mnie oraz chętnie się dowiem coś o Twojej historii :) Oczywiście, jeśli chciałbyś/łabyś dokładnie poznać moje objawy, leczenie, oraz generalnie historię lub też masz własne pytania, z przyjemnością napiszę, odpowiem. A więc... Pierwsze symptomy (początek podstawówki) objawiały się lękiem przed kościołem, gdy wchodziłam to po około 5-10 minutach już zaczynało robić mi się słabo, kręcić w głowie, robiło mi się ciemno przed oczami itp., a gdy tylko wyszłam na powietrze pomału dochodziłam do siebie. Moja rodzina oczywiście myślała, że udaje, bo nie chce mi się siedzieć w kościele i robię to specjalnie, generalnie dodatkowo jeszcze dostawałam opieprz za te objawy, bo przecież jak tak mogę się zachowywać ;] W około 5-6 klasie zaczęło się stopniowo pogarszać, zasłabnięcia, zawroty głowy, ciągły strach przed czymś. Robiło mi się tak, gdy wchodziłam do szkoły, a po jakimś czasie ogólnie w pomieszczeniach zamkniętych (kina, muzea, windy itd.) Wszystkie dzieci oczywiście cieszyły się, gdy była organizowana jakaś wycieczka, np. do kina, a ja płakałam po cichu i wyobrażałam sobie jak to będę się męczyć w tym kinie i ile wytrzymam. Za przeproszeniem zajeb*sta zabawa po prostu ;] Ogólnie mówiąc nienawidziłam czasów podstawówki, żyłam w ciągłym stresie jako młoda dziewczyna, więc ta nerwica naturalnie zaczęła się pogłębiać. Okres dojrzewania - hormony buzują, ciało się zmienia i takie tam pierdy, więc to przecież normalne, że cały czas kręci mi się w głowie, jest mi słabo, mam wrażenie, że zaraz zemdleje, nie mogę oddychać, wszystko mi drętwieje. No ale skoro wszyscy twierdzą, że to "normalne" no to ok... W gimnazjum dzień w dzień przez parę miesięcy bolała mnie mocno głowa, i drętwiały mi ręce, potem nogi, a potem twarz, język i ogólnie wszystko. Gdzieś w 2 klasie gimnazjum miałam ATAK. I w tym momencie dopiero rozpoczęła się "jazda"... Ten "atak" wyglądał tak: To była środa, po dodatkowych zajęciach z siatkówki poszłam do domu, przyszła do mnie koleżanka, siedziałyśmy w kuchni, rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się, normalne spotkanie, bez stresu, aż tu nagle... przestałam widzieć w prawej części prawego oka. Tak jakby podzielić prawe oko na pół i ta prawa strona po prostu nie działała, nie widziałam prawej strony pola widzenia, no nie wiem jak to opisać dokładniej. Pomału wpadałam w panikę, zaczęłam szukać w książkach medycznych co to może być. Zaczęłam czytać o jakimś odklejeniu siatkówki, guz mózgu i nie wiadomo jeszcze czego, o tym jakie mogą być skutki tego, że należy natychmiast udać się do szpitala i O matko matko, co tam jeszcze nie wyczytałam. No i miałam pierwszy w życiu tak poważny atak paniki :) Serce to mało co mi nie wyleciało, nie mogłam oddychać, zapominałam jak się nazywam, gdzie jestem, i w ogóle wszystkiego zapominałam, drętwiało mi całe ciało, było mi raz gorąco raz zimno, cała się trzęsłam ze strachu, kazałam dzwonić po pogotowie, zaczęłam się w ogóle żegnać, przepraszać, bo myślałam, że umieram. COŚ STRASZNEGO! Kto to przeżył to doskonale wie o czym mówię :) Potem pomału się uspakajałam, ale złapał mnie bardzo silny ból głowy, mdliło mnie i po jakimś czasie zasnęłam, gdyż już byłam naprawdę wykończona tym wszystkim... Następnego dnia po obudzeniu już się dobrze czułam, ale zostałam w domu, nie poszłam do szkoły. W następnym tygodniu zarejestrowałam się do mojego lekarza rodzinnego i gdy przyszłam z tatą i opowiedziałam pani doktor o swoich objawach to mój tato dostał opieprz, że powinien od razu jechać na pogotowie i już po 10 minutach dostałam skierowanie do szpitala. W końcu moja rodzina chyba mi uwierzyła, że nie udaję Przyszłam do domu tylko po jakieś najpotrzebniejsze rzeczy i po chwili pojechaliśmy do szpitala. Oczywiście miałam przeprowadzane masę badań, rezonanse, tomografie, próby tężyczkowe itd. Gdy się dowiedziałam, że podejrzewali u mnie jakiegoś raka mózgu, czy stwardnienie rozsiane to już w ogóle się załamałam i myślałam, że umieram. Próby tężyczkowe okazały się dodatnie, no i że mam brać magnez, a co do bólu głowy to powiedzieli mi, że jest to migrena i tyle. Poza tym nic nie wykazały badania przeprowadzone w szpitalu, oprócz jeszcze małego, niegroźnego torbiela w mózgu. Ale i tak dostałam masę skierowań na inne badanie u specjalistów - kardiolog, endokrynolog, neurolog itp. No i oczywiście wmówiłam sobie, iż jeśli dostałam te skierowania i mam takie objawy to z pewnością jestem poważnie chora. Zaczęłam szukać w internecie informacji na temat mych objawów i tylko przez to bardziej się nakręcałam. Popadłam w jakieś stany depresyjne, nie wychodziłam praktycznie z domu, cały czas leżałam w łóżku, nie miałam na nic siły, potem bałam się wychodzić z domu, bo myślałam, że coś mi się stanie i umrę. Koleżanka musiała po mnie przychodzić, bo nie mogłam nawet sama wyjść z domu i iść parę metrów sama. Miałam także takie ataki, że byłam dosłownie sparaliżowana. Nie czułam swojego ciała nie mogłam nic zrobić, czułam, że umieram, zapominałam jak się nazywam itp. Po około roku chodzenia po lekarzach i wykluczenia różnych chorób dotarłam do psychologa i psychiatry jako osoba z nerwicą :) WOOOW w końcu ! wooohooo ! :) Po paru wywiadach dostałam receptę i biorę już leki od 3-4 lat do dziś oraz chodzę do psychologa na terapie :))) Podczas leczenia nerwicy oczywiście miałam jeszcze parę razy te mocne ataki, że byłam sparaliżowana i nie byłam w stanie nic zrobić, zwłaszcza jak zapomniałam wykupić recepty i nie brałam leków przez 3 dni to widziałam nawet kolorowe figury geometryczne i czułam się jakbym się naćpała.. dlatego nie radze odstawiać samemu leków a poza tym od czasu do czasu nadal występują jeszcze lęki, objawy nerwicy itd. zwłaszcza często mam wrażenie jakbym miała zaraz zemdleć i to chyba jest mój największy lęk, ale to normalne, że nie wyleczę się z niej tak szybko. Przez parę miesięcy (około rok po rozpoczęciu leczenia lekami) było idealnie! prawie 0 objawów nerwicy, byłam optymistką chciałam dawać wsparcie i siłę innym znerwicowanym, dzielić się swoją historią, pomagać wszystkim, ale potem stopniowo opadałam z sił i znowu myślałam, że mam wielkiego pecha w życiu, że nie dam rady, że jestem poważnie chora i nikt nie wie na co itd. Teraz jest różnie - są momenty lepsze i gorsze. Lecz zdałam prawo jazdy, zdałam maturę, zaczęłam ćwiczyć, podejmuję dorywcze prace, wybieram się na studia, czasami wychodzę sama z domu, cały czas staram się walczyć z nerwicą, nie myśleć o niej, a gdy pojawia się lęk szybko staram się odwrócić uwagę i zająć się czymś innym, wmawiać sobie, że jest dobrze i idę po prostu do przodu mimo wszystko :) Chciałabym pomagać innym, zwłaszcza znerwicowanym, gdyż sama przez to przeszłam i doskonale wiem co to znaczy mieć nerwicę, ale chciałabym także mieć oparcie u innych osób w podobnej sytuacji, chcę wysłuchiwać także innych historii, poznawać różne sposoby walki z tą chorobą i móc się wzajemnie wspierać. :) Jeżeli przeczytałeś/łaś tą moją krótką historię to dziękuję ślicznie :)) Pozdrawiam serdecznie!
×