Skocz do zawartości
Nerwica.com

some1

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez some1

  1. Przemek_44, dzięki za zainteresowanie. Widzisz, sprawa wygląda tak, że faktycznie rano czuję się kiepsko, a na wieczór można powiedzieć "lepiej". Dlaczego w cudzysłowie? Dlatego, że w sumie czuję się cały czas tak samo, w każdej sytuacji i o każdej porze dnia - to jest główny powód mojego zastanawiania. Można powiedzieć, że obce mi są takie pojęcia jak jakieś zmęczenie, nadchodzące o różnych porach dnia. Czuję się jednolicie, każdego dnia, nawet jak nie prześpię nocy, w dzień nie odczuwam zmęczenia psychicznego i nie jestem w stanie usnąć za dnia. Nie mam lęków żadnych typu społecznego, itd. - normalnie rozmawiam z ludźmi, prowadzę normalne życie, codziennie muszę konfrontować się z sytuacjami społecznymi na trzeźwo(tj. bez benzo) i jakoś mi to wychodzi. Jestem osobą nerwową i wcześniej przed benzo, też byłem, ale po prostu przyjmowałem to za oczywistość, a teraz nagle zacząłem rozmyślać nad czymś, co w sumie nie komplikuje mi życia, bo idealnie mam je poukładane(jestem swego rodzaju perfekcjonistą) i urządzone, tylko w mojej głowie są jakieś dziwne pytania egzystencjonalne, które wcześniej również występowały, gdyż każdy człowiek zastanawia się nad tym, ale kto na przystanku autobusowym myśli o tym, czy podczas robienia obiadu? Moje problemy to jest tachykardia, co wiąże z odstawieniem benzo oraz derealizacja(chociaż nie wiem czy to rzeczywiście derealizacja - po prostu zastanawiam się też czy nie zrobiłem sobie krzywdy czytając to forum, różne tematy, po lekturze których w zasadzie każdy nawet zdrowy człowiek jest w stanie się zastanowić i powiedzieć: "tak, ja też to mam") Derealizacja, co przez to rozumiem: głupie myśli i odczucia, typu jak to jest, że jestem człowiekiem, czy ja faktycznie egzystuję. Wszystko w około jest realne jak najbardziej, a wydaje się jakieś bajkowe. Nie mam problemów z pamięcią, koncentracją, wszystko idealnie pamiętam, wiem gdzie, co i jak, odnajduję się w tej rzeczywistości i umiem się tu bardzo dobrze poruszać, ale mam wrażenie jakby ktoś mnie "wsadził" w ciało człowieka i kazał sobie tu żyć. Pokonuję odległość kilkuset kilometrów przez Polskę i nie czuję się, tak jak gdybym zmienił miejsce pobytu. Nie mam problemów z fizyczną wydolnością, poruszam się sprawnie. Przez to, wszystko wydaje mi się trywialne na tym świecie, a człowiek jawi mi się jako jakiś rodzaj zwierzęcia takiego czy innego. Konsumpcjonizm wszechobecny, itp. Jedynie jak coś człowieka zacznie boleć, to te "filozoficzne" myśli schodzą na dalszy plan i zaczyna się odczuwanie bardziej rzeczywiste tego świata :)
  2. W lutym mialem krew badana i potas z magnezem byly w normie, chociaz raczej w tych nizszych jej wartosciach. Biore od kwietnia Aspargin codziennie 2 tabletki. Z uwagi na ta tachykardie biore mala dawke Propranololu, a wiadomo, ze to tez sprzyja wyplykiwaniu K i Mg. Ale profilaktycznie biore Aspargin.
  3. Witam serdecznie, proszę o uważne przeczytanie mojej wiadomości, gdyż nie ukrywam, liczę na pomocną opinię. Otóż, biorę różne leki nasenne lub benzodiazepiny, regularnie, od mniej więcej grudnia 2013 r. Mam 22 lata. Zaczęło się niewinnie w listopadzie/październiku 2013 r. od zażywania w celu bezproblemowego zaśnięcia Lorafenu 2,5mg, raz na powiedzmy 2 tyg. - nie miałem problemów ze snem, jednak lubiłem mieć pewność, którą dawało wzięcie benzo - że zasnę za moment. Takim systemem, maximum do 1 razu na tydzień brałem ten Lorafen 2,5mg na sen. W połowie grudnia zacząłem mieć konkretniejsze problemy z zaśnięciem. Zaczęło się więc branie regularne czegoś. Skończyłem z Lorafenem na początku stycznia. Przeszedłem na Zolpic. Brałem go przez około miesiąc w dawce 10mg co noc. Wspomagałem się też często Hydroxyziną do tego 10mg. Jednak przestał na mnie działać i skończyłem również z jego braniem. Przez 10 dni na początku lutego następnie brałem Estazolam w dawce 0,5mg co noc. Jakoś dawało radę, ale zakończyłem kurację, bo to podobnie mocne benzo co Lorafen i nie chciałem się w to pakować. Jednak pod koniec lutego nastąpił przełom, nie wziąłem nic na sen, bo sądziłem, że się przemęczę jakoś - nie muszę przecież brać i dostałem różnych objawów, typu tachykardia, poty, trzesiączka, niepokój, itd. Po tym incydencie na następny dzień byłem cały czas zaniepokojony ową sytuacją. Wróciłem więc do Lorafenu nie chcąc ryzykować po raz drugi. Brałem go od marca do kwietnia praktycznie codziennie po 2,5mg. Jednak jego działanie nie było już optymalne. Nie zasypiałem po nim, wybudzałem się w nocy, dodatkowo w dzień czułem się zaniepokojony i zmęczony. Miałem krótki tygodniowy epizod z Lexotanem około 6mg potem, ale również mi nie pomagał więc nie kontynuowałem zażywania. Zaczęły się też jakieś dziwne problemy typu uczucie derealizacji, niepokój, tachykardia. Zrezygnowałem zatem w kwietniu z Lorafenu całkowicie i przeszedłem na Tranxene 10mg co noc. Brałem ją tak przez 10 dni, potem przez następne 10 dni po 5mg. Spałem całkiem dobrze. W dzień też, chociaż każdy dzień zaczynał się tachykardią i ogólnym nienaturalnym funkcjonowaniem. Od maja nic nie biorę, tylko melatoninę na sen. Sypiam w miarę dobrze, zważywszy na to co brałem wcześniej. Jednak cały czas towarzyszy mi derealizacja, tzn. wszystko wygląda realnie, jednak wg mnie coś jest nie tak. Mam dziwne myśli egzystencjonalne o swojej osobie, jak to jest, że żyje, itp. Doszły też bóle rąk, kręgosłupa, głowy, pieczenie oczu, ogólne zmęczenie. Chociaż możliwe bardzo, że jest to spowodowane niewyspaniem i długotrwałą nauką w pozycji siedzącej przez cały maj(jestem studentem). Moje pytanie jest następujące: czy jest możliwe uzależnienie po takim czasie zażywania różnych specyfików przez relatywnie niedługi czas, dające objawy derealizacji i depersonalizacji głównie i tachykardii? Pozdrawiam i czekam na odpowiedź.
×