Przemek_44, dzięki za zainteresowanie.
Widzisz, sprawa wygląda tak, że faktycznie rano czuję się kiepsko, a na wieczór można powiedzieć "lepiej".
Dlaczego w cudzysłowie? Dlatego, że w sumie czuję się cały czas tak samo, w każdej sytuacji i o każdej porze dnia - to jest główny powód mojego zastanawiania. Można powiedzieć, że obce mi są takie pojęcia jak jakieś zmęczenie, nadchodzące o różnych porach dnia. Czuję się jednolicie, każdego dnia, nawet jak nie prześpię nocy, w dzień nie odczuwam zmęczenia psychicznego i nie jestem w stanie usnąć za dnia.
Nie mam lęków żadnych typu społecznego, itd. - normalnie rozmawiam z ludźmi, prowadzę normalne życie, codziennie muszę konfrontować się z sytuacjami społecznymi na trzeźwo(tj. bez benzo) i jakoś mi to wychodzi.
Jestem osobą nerwową i wcześniej przed benzo, też byłem, ale po prostu przyjmowałem to za oczywistość, a teraz nagle zacząłem rozmyślać nad czymś, co w sumie nie komplikuje mi życia, bo idealnie mam je poukładane(jestem swego rodzaju perfekcjonistą) i urządzone, tylko w mojej głowie są jakieś dziwne pytania egzystencjonalne, które wcześniej również występowały, gdyż każdy człowiek zastanawia się nad tym, ale kto na przystanku autobusowym myśli o tym, czy podczas robienia obiadu?
Moje problemy to jest tachykardia, co wiąże z odstawieniem benzo oraz derealizacja(chociaż nie wiem czy to rzeczywiście derealizacja - po prostu zastanawiam się też czy nie zrobiłem sobie krzywdy czytając to forum, różne tematy, po lekturze których w zasadzie każdy nawet zdrowy człowiek jest w stanie się zastanowić i powiedzieć: "tak, ja też to mam")
Derealizacja, co przez to rozumiem: głupie myśli i odczucia, typu jak to jest, że jestem człowiekiem, czy ja faktycznie egzystuję.
Wszystko w około jest realne jak najbardziej, a wydaje się jakieś bajkowe. Nie mam problemów z pamięcią, koncentracją, wszystko idealnie pamiętam, wiem gdzie, co i jak, odnajduję się w tej rzeczywistości i umiem się tu bardzo dobrze poruszać, ale mam wrażenie jakby ktoś mnie "wsadził" w ciało człowieka i kazał sobie tu żyć. Pokonuję odległość kilkuset kilometrów przez Polskę i nie czuję się, tak jak gdybym zmienił miejsce pobytu. Nie mam problemów z fizyczną wydolnością, poruszam się sprawnie.
Przez to, wszystko wydaje mi się trywialne na tym świecie, a człowiek jawi mi się jako jakiś rodzaj zwierzęcia takiego czy innego. Konsumpcjonizm wszechobecny, itp.
Jedynie jak coś człowieka zacznie boleć, to te "filozoficzne" myśli schodzą na dalszy plan i zaczyna się odczuwanie bardziej rzeczywiste tego świata :)