Muszę komuś się wygadać, opowiedzieć co dzieje się w mojej głowie, jak się czułam kiedyś i dziś ...
skrót obecnej sytuacji:
od pół roku mieszkam za granicą, mieszkam z narzeczonym u jego siostry. chodzę na kurs niemieckiego dla obcokrajowców. pracowałam 2 tygodnie w tureckiej restauracji. kiedy wyjeżdżaliśmy, byliśmy oboje utrzymywani w przekonaniu, że praca chociażby dorywcza znajdzie się od razu, jeśli nie to państwo nam pomoże razem chociażby socjalnie. okazało się to jedną wielką ściemą, na dzień dzisiejszy nie mam ani na bilet do Polski ani żeby oddać rodzicom pożyczone na wyjazd pieniądze. czasem mysle, ze wszystko to bylo zrobione specjalnie ale o tym później.
podstawówka, gimnazjum, liceum:
w podstawówce i gimnazjum byłam wzorową uczennicą, generalnie wszędzie dobrze się zachowywałam, rodzice nie mieli ze mną żadnych problemów. miałam także dużo koleżanek i kolegów, uprawiałam dużo sportu, wszędzie mnie było pełno. w liceum zwrot o 180 stopni - nie miałam żadnych koleżanek w nowej klasie, unikałam WFu, zaczęłam palić papierosy, za każdym razem przed wyjściem do szkoły trzęsłam się jak galareta, bolał mnie brzuch. nauka szła mi co raz gorzej, w drugiej klasie liceum zaczęłam wagarować i nie zdałam do następnej klasy. mama przepisała mnie do innej szkoły, chodziłam także na terapie oraz zażywałam leki przepisane przez psychiatre, po których czułam się jeszcze gorzej. W nowym liceum odżyłam, wychowawczyni i pedagog wiedzieli o wszystkim i czuwali nade mną.
po szkole:
zapisałam się do studium o kierunku który mnie bardzo satysfakcjonował - fotografia. miałam najlepsze wyniki w szkole, egzamin techniczny zdałam celująco.
praca:
w czasie uczęszczania do szkoły policealnej pracowałam w sklepie odzieżowym i dorabiałam sobie na czarno robiąc sesje zdjęciowe, później stwierdziłam, że wezmę sprawy w swoje ręce i udało mi się dostać dotację z unii, mimo tego nie szło mi za dobrze, było dużo gorzej niż w latach kiedy robiłam zdjęcia sprzętem dużo gorszej jakości.
relacje z rodzicami:
z mamą często się kłóciłam, czasem myślałam, że mnie nie kocha, ale z perspektywy czasu wiem, że chciała dla mnie dobrze mimo wygórowanych oczekiwań i ambicji. wiem, że rodzina w jakiś sposób ma do mnie żal, że nie poszłam na studia i jestem najniżej wykształconą osobą w rodzinie. tak jak napisałam wcześniej, darłam z mamą koty, ale na pierwszej wizycie u psychiatry płakała razem ze mną. nasze stosunki ociepliły się dużo bardziej kiedy wyprowadziłam się z domu.
relacje damsko-męskie:
w moim życiu nie było wielu mężczyzn jak na dzisiejsze czasy. pierwsza miłość w wieku 16 lat i trwała ponad 2 lata, związek zakończyłam kiedy dowiedziałam się o zdradzie. mimo tego chłopak przez pół roku nękał mnie (wystawał pod szkołą, nachodził w domu, pisał i dzwonił do mnie i do mojej mamy, śledził mnie). z drugim także spotykałam się dwa lata, nawet byliśmy zaręczeni, ale był bardzo porywczy, nerwowy, furiat. również przez kilka miesięcy nie dawał mi żyć. trzeci to zaledwie rok znajomości i kilkanaście spotkań, dzieliło nas wiele kilometrów. związek zakończyłam, bo uznałam, że pociąga mnie tylko fizycznie i jest ograniczony (interesowała go tylko pilka nozna). obecnie jestem ponownie zareczona z facetem 7 lat starszym, bardzo zrównoważonym, mogę go nazwać oazą spokoju, mimo tego nasz związek przestaje mnie satysfakcjonować, ponieważ ja jestem osobą bardzo uczuciową, a on bardziej zamknięty w sobie, nie potrafi szczerze rozmawiać o uczuciach przez to ja również zaczęłam się zamykać w sobie.
stan na dziś:
nie mam żadnych znajomych, nie utrzymuję też kontaktu z koleżankami i kolegami z Polski. z rodzicami mam regularny kontakt i utrzymuję ich w przekonaniu, że jest świetnie. z moim facetem rozmawiam sporadycznie, mimo ze spędzamy całe dnie razem - niestety, ale on przy komputerze, ja przed telewizorem. aparatu nie miałam w ręce od dwóch miesięcy. na kursie nie mam problemu z materiałem, a mimo tego uważam, że jestem do banii. dużo gotuję żeby zabić czas, potem to wszystko zjadam i przez to bardzo dużo przytyłam. tu kolejny problem bo obecnie chodzę tylko w dresach ponieważ nie mieszczę się w stare rzeczy a nie stać mnie na nowe ubrania.
cały czas rozważam powrót do rodzinnego domu ale boję się, że zawiodę wszystkich dookoła. czuję, że nie nadaję się do niczego, nie mówiąc już o podjęciu pracy. przegrałam swoje życie.