Skocz do zawartości
Nerwica.com

Martini007

Użytkownik
  • Postów

    25
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Martini007

  1. Adzia-no23 Tak, dokładnie wiem o czym piszesz, pierwszy raz chyba stykam się z sytuacją, że nie muszę nikomu tłumaczyć jak to wygląda. Po takim ataku, kiedy mam długotrwały stres, czuję się wyczerpana fizycznie, obolała. Też tak masz?? Dawniej po prostu musiałam odespać. Radziłam sobie podobnie do Ciebie, na początku landrynkami, ale po pewnym czasie przestały mi pomagać, potem tic taci, a teraz to głównie napoje, nie napiszę, który bo będzie to kryptorekalma na priv mogę Ci wysłać więcej szczegółów, jeśli chcesz. Jeśli chodzi o lekarzy, po dokładnym wywiadzie i tak każdy stwierdzał, że zamiast leków jest mi potrzebna psychoterapia, ale prochy też brałam mimo to nie ustępowało. Wolałabym jednak jeśli masz ochotę pogadać na priv, nie robić tu ot o moim życiu. Ciekawa jestem też jak to było u Ciebie??
  2. Dziewczyno czuję się tak jakbys to pisała o mnie!! Mam identyczne objawy, dopóki nie przeczytałam tego wątku, nawet nie wiedziałam, że to jakaś kula histeryczna! Przerobiłam kilku psychiatrów i żaden nawet się o tym nie zająknął. Jeśli o mnie chodzi to pierwszy taki atak pamiętam, jak mama prowadziła mnie do przedszkola w wieku około 4-5 lat. Od 11 roku życia mam to regularnie, nie wyobrażam sobie nawet życia bez tego, tak przywykłam. To jest męczarnia... Mam tak właśnie przed każdą stresującą sytuacją. Kiedyś ratowałam się cukierkami, tic tacami, teraz staram się mieć przy sobie coś do picia, z tym że nie wodę, bo mi nie pomaga. Kiedy choć trochę przełknę mam wrażenie, że gardło się troszkę odpręża. Sama świadomość, że mogę się w ten spsób poratować dużo mi daje.
  3. Potrzebuję Waszej rady, napiszę tylko tyle: w piatek mam obronę pracy licencjackiej i już panikuję...
  4. Abradab ja właśnie też mam to samo, u mnie to jakaś lawina po prostu. Jeszcze nie wysłałam, nawet nie wiem czy to zrobię, ale już wyobrażam sobie siebie w pracy jak nie mogę wypowiedzieć słowa, nie umiem się odnaleźć, zaczynam unikać, a nie wolno mi tego robić. Nie chcę sobie napieprzyć w życiorysie w ewentualnym dalszym życiu zawodowym. To mi się wydaje błędnym kołem. Zazdroszczę Ci, że masz prawo jazdy, ja pewnie nie zrobię, bo zanim zacznę kurs będę już sobie wymyślać w jaki sposób obleję i jak będzie mi niedobrze w trakcie jazdy i na egzaminie. Wiem, że teraz nie korzystasz z niego, ale jak poczujesz się lepiej na pewno się przyda. Spokojnie.
  5. Mam wrażenie jakbym czytała o sobie. I doskonale Cię rozumiem. Aga8420, I mogę zapytać jak sobie z tym radzisz? Donkey, nie jesteś sama...
  6. Cześć wszystkim! Nie wypowiadałam się wcześniej w tym temacie, ale również mam podobny do Was problem. Nawet nie wiem jak zacząć... W lipcu mam obronę pracy licencjackiej, wymarzony kierunek, tylko co z tego. Właśnie znalazłam ofertę pracy, która byłaby dla mnie idelana, gdybym była zdrowa. Mam napisane cv i list mot., ale boję się wysłać. Boję się, że faktycznie ktoś do mnie oddzwoni, a ja stchórzę przed rozmową kwalifikacyjną, zrobię z siebie idotkę. Boże nie umiem sobie z tym poradzić. Też mam w domu kiepską sytuację, wstyd mi wołać pieniądze od mamy. Mam wyrzuty sumienia. Mam swoją nędzną rentę rodzinną, ale to jest kropla w morzu potrzeb. Nie dokładam nic do domu. Postrzegam siebie jako pasożyta, który umie tylko wołać. Poza tym mam do siebie pretensje, że jestem młoda, na pierwszy rzut oka zdrowa, a siedze w domu, nie zarabiam i stwarzam kolejne kłopoty. Rozmowa o pracy z kimkolwiek, sparwia, że płonę ze wstydu, przez to, że nie pracuję. Nawet niewinne uwagi odbieram jako atak. Nie mogę tak dłużej. Bliskich nie chcę obarczać bez przerwy moimi problemami. Obecnie od 4 lat nic nie biorę. Na takie życie jakie wiodę w tej chwili starcza, ale na takie jakie chciałabym wieść, to za mało. Niestety nie mam dobrych wspomnień z prochami. Nie chciałabym do tego wracać, ale chyba nie mam wyjścia.
  7. Taniecupsychiatry, fajny nick mogę Cię zapytać, w jakiej dziedzinie pracujesz jako wolny strzelec? Z racji tego, że u mnie jest zdrowie w tym momencie też na kiepskim poziomie, moim marzeniem również jest praca w swoim tempie, gdzie nikt nie będzie obserwował mojego zachowania i wytykał błędów. Ja też wybrałam kierunek opierający się na pracy z ludźmi, który bardzo mnie interesuje tylko co z tego? I też czasem się za zastanawiam co ja miałam w głowie decydując się na to? Po kilku chwilach przychodzi odpowiedź, miałam nadzieję, że wyzdrowieję...
  8. Świetny temat, u mnie bardzo na czasie apropos referatów. To może opiszę jak jest w moim przypadku. Nie dalej jak w piatek miałam czytać swoj pracę na zajęciach, przez co w czwartek na wieczór odstawiłam szopkę godną tej świateczenej Histeria, ryk, złość na siebie, że taka głupota przerasta moje mozliwości. I wiecie co? To, że dałam upust wszystkim emocjom bardzo mi pomogło, wyciszyło mnie, wyrzuciłam z siebie wszystko i zrobiłam się spokojniejsza. Wcześniej w takich sytuacjach nie pozwalałam sobie na to żeby się rozkleić,a tym razem już nie wytrzymałam. Wyszło mi to na dobre. Pojechałam na zajęcia, nie, nie uspokojona jak baranek, męczyłam się, ale ważne, że nie zwiałam i tam czekała mnie nagroda, bo okazało się, że plany się zmieniły i nie muszę nic czytać, momentalnie wszystko mi przeszło Co nie znaczy, że zawsze da się unikać takich sytuacji. Mi pomaga picie jakiegos napoju, jak przełknę głebiej oddycham, zawsze mam coś przy sobie. Wiem, że dziwnie to wygląda, zima, mróz a ja sobie z gwinta na przystanku popijam Tymbarka, ale guzik mnie to obchodzi, gdyby mi pomagało to mogłabym sobie strzelać baranka o ścianę i ludzie by mi nie przeszkadzali. Natomiast na egzaminie, kiedy już mam kartkę, pytania, wtedy juz przestaje schizować i zajmuje się tym co mam zrobić. Jeśli jest to egzamin ustny, to kolejna moja przypadłość, przed wejściem umieram, wchodzę i po pierwszym pytaniu robię się spokojna i jestem skłonna wdać się z egzaminującym w dłuższą pogawędkę. Pomaga mi również jak coś, bądź ktos rozproszy moją uwagę i mnie zezłości na przykład, wtedy momentalnie mi przechodzi. Jeśli nie wiem, że mam coś czytać wcześniej i zostaję wyrwana, przeczytam przed całym rokiem, około 70 osób. Ale ciężko jest cały czas siebie samego oszukiwać, wmawiać sobie jedno,a w głębi duszy wiedzieć drugie. Ciężko jest przywrócić spokój kiedy człowiek trzęsie się jak galareta. I to co pisaliście, jęsli jest mniej ludzi wszytsko jest łatwiejsze mnie też nie stresuje sytuacja ile możliwość, że zaczne świrować w trakcie. Acha i zapomniałam jeszcze o jednej rzeczy istotnej, uspokaja mnie mysl o ludziach z tego forum. Myślę sobie, że nie jestem sama z takim problemem, że nie tylko mnie jest z tym ciężko. Pozdrawiam i mniej nerwów życzę:*
  9. Ja tak z innej beczki się wypowiem, czytam te posty i zachodzę w głowę, jaki mechanizm powoduje to, że ludzie, którzy mają ogromny zasób słów, wiedzę, mądrze i odważnie formułują swoje myśli mają problem ze skończeniem szkoły, podczas gdy idioci dostając świadectwo maturalne nie wiedzą co z nim zrobić. Wiem, że to pytanie retoryczne, ale ja się z tym nigdy nie pogodzę. A ten efekt domina , o którym pisała xCarmen chyba właśnie mnie zaczyna dopadać i jest to strasznie frustrujące. Kiedy mam ciężki dzień, pomaga mi świadomośc, że nie jestem z tym sama, myślę o wszystkich dzielnych ludziach, takich jak Wy, którzy muszą stawiać czoła przede wszytskim sobie i to dodaje mi otuchy.
  10. Misiek bardzo ciężko mi w to uwierzyć. Właściwie, juz nie pamiętam jak to jest żyć bez tego świństwa. We wszystkich moich planach muszę uwzględniać to, że jestem chora, mam dość. To nie jest funkcjonowanie, tyle rzeczy przechodzi mi koło nosa, na tyle nie mogę sobie pozwolić, muszę rezygnować. Ja już około 8lat zmagam się z tym choróbskiem, na różne sposoby i czasem łapie takiego doła, że nie widzę żadnego wyjścia z sytuacji. Linka656 ja leki brałam bardzo długo, może aż za, bo pewnego pięknego dnia 3 lata temu stwierdziłam, że jesli wezmę jeszcze jedną tabletkę to zwymiotuję. Smród tej chemii był nie do zniesienia. Rzuciłam to z dnia na dzień i nie żałuję, przynajmniej oczyściłam organizm z tych toksyn. Leki powodowały, że mogłam spać i 14-16 godzin na dobę, byłam nieprzytomna. Teraz fizycznie czuję się dużo lepiej, ale emocjonalnie bardzo rozchwiana. Moja mama wie, że tego nie wymysliłam, ona obrała taką taktykę, że jeśli nie będziemy o tym mówić to przestanie istnieć, nie chce przywoływać wspomnień rozmową, nie rozumie, że mnie wygadanie się przed kimś bardzo pomaga. Uważam, że Ty sobie poradzisz z tym, nie trwa to tak długo jak u mnie, wiesz gdzie popełniłaś błąd, jesteś pod opieką lekarza. Wyjdziesz z tego i zapomnisz i na pewno w niedługim czasie. Acha psychoterapia jest barzdo ważna i na pewno w połączeniu z lekami przyniesie efekty. Ja niestety to zaniedbałam i uważam, że w tym tkwił mój błąd, bo same leki niestety mi nie pomogły, zagłuszyły ale nie wyleczyły.
  11. Właściwie to mozna powiedzieć, że juz szukam. Ciężko to idzie, bo właściwie to ja nikomu nie opowiadam o mojej chorobie. Z mamą tego tematu nie poruszam, ponieważ ona uważa , że jeśli ja się nie skarżę to znaczy, że wszystko jest w porządku, że samo mi minie itd. a ja widzę po sobie, że wcale tak nie jest, nie minie samo, a może być jeszcze gorzej z czasem. Jestem na III roku studiów i nie chcę po skończeniu siedzieć z założonymi rękami. Muszę sama coś wykombinować i jakoś się z tego wygrzebać. Ty linka656 wydajesz się bardzo dobrze sobie radzić i jesteś pozytywnie nastawiona co w moim przekonaniu jest bardzo ważne. Daje dużo siły. J achwilowo jej nie mam.
  12. Wiem, że macie racje, ale mnie jest bardzo trudno to zrobić. Raczej niemożliwe jest, żeby w tym wypadku wina leżała po obu stronach, bo jaką winą można obarczyć 11letnie dziecko? Ona przyczyniła się do rozpadu małżeństwa moich rodziców, krótko mówiąc. Potem również na mnie wygadywała różne bzdury, nie pytajcie w jakim celu. Jest bardzo wyniosła i zarozumiała, a jak czytam w necie jej wypowiedzie z jakiś durnych warsztatów dla dzieci z rodzin dysfunkcyjnych to zastanawiam się tylko kto dał jej to prawo. Tak się składa, że ona ma takie dziecko we własnej rodzinie. Poza matką jestem jej najbliższą krewna, a ona totalnie mnie olała i można powiedzieć przyczyniła się do tego, że tkwię w tym bagnie po uszy. Kolejny przykład w moim życiu, że coś jest dla mnie za wielką "szybą". Niby, widzę, jest blisko, ale nie mogę po to sięgnąć. Dziękuję Wam za zainteresowanie
  13. Tak myślę o tym. Po prostu zastanawiam się nad najlepszym rozwiązaniem dla siebie. Mam przykre wspomnienia z leczenia państwowego, powiedzmy, że zostałam potraktowana jaby cała ta choroba była moją winą. A żeby było śmieszniej to moja chrzestna matka jest dyrektorem Poradni Psychologiczno- Pedagogicznej. Tylko problem w tym, że nie ineterseuje się mną od przeszło 10 lat, a ja jestem zbyt dumna, żeby udac się do niej po jakąkolwiek pomoc, choć często o tym myślę. W tym momencie raczej nie pozostaje mi nic innego jak NFZ. Dziękuję Ci za radę :*
  14. Wszystkie zajęcia jakie wymieniłeś są raczej męskie. A co mają robić kobiety? Mam siedzieć całe życie i czekać, aż mąż przyniesie wypłatę do domu żebym mogła za nią pójść do psychiatry??? Nie dziękuję to nie dla mnie. Szukam jakiegoś złotego środka, nie mogę znaleźć. Nie podejmuję w tej chcwili żadnego leczenia, bo nie mam swoich pieniędzy, a nie chcę brać od nikogo. Wystarczająco dużo kasy przetraciłam. Tylko, że to błędne koło. Nie mam pieniędzy na leczenie, a nie zapracuję dopóki się nie wyleczę. Naprawdę nie wiem co mam w tej sytuacji zrobić. Studiuję na kierunku, który bardzo mnie interesuje, ale nie mam odwagi złożyć dokumentów do pracy, bo boję się, że znów coś spieprze, że wyjdę na kretynkę i krętacza. Dodatkowo, jeśli ktoś wspomina przy mnie, że szuka pracy bądź składa dokumenty, mam ochotę siąść i płakać. Wstyd mi za siebie. Chciałabym robić coś choć w domu, ale nie wiem czy jest to możliwe. Złapałam strasznego doła, choć zawsze staram się myśleć pozytywnie. Napiszcie jak Wy sobie radzicie? Jeszcze jedno czego nie mogę znieść, to to jak widzę jak dobrze radzą sobie ludzie z moich dawnych klas z gimnazjum czy średniej. I tak myślę, nie byłam głupsza od nich, nie byłam gorsza, ale w połowie tak dobrze mi nie idzie jak im. Ja, niby zdolna. Nie mam poczucia własnej wartości, czuję się pasożytem, który tylko wyciąga rękę po wszystko nie starając się samemu zapracować.
  15. Ja tez z doświadczenia polecam doktora Szaginiana, fantastyczny człowiek! Czas oczekiwania jest długi, to prawda, jednak jeśli ktoś desperacko szuka pomocy i nie jest w stanie czekać nawet i do dwóch miesięcy, to radzę iść do gabinetu w dzień przyjęć. Może się zdarzyć, że ktoś odwoła wizytę i jest możliwość zajęcia tego miejsca. Mnie właśnie tak udało się wcisnąć w szeregi pacjentów doktora, choć to było juz ładnych kilka lat temu. Jeśli macie namiary na jakiegoś dobrego psychologa z Ostrowca to byłabym wdzięczna. Lisowską znam i nie byłam zadowolona.
  16. To może ja się wypowiem z własnego doświadczenia. Mnie joga pomaga i nie wiem czy sobie to wmówiłam czy jest tak rzeczywiście, fakt jest taki, że lepiej się czuję. Ja w trakcie ataków mam problemy z oddychaniem, tzn nie moge głęboko oddychać tylko strasznie płytko i delikatnie, oj nawet nie chcę mysleć Natomiast właśnie kiedy ćwiczę to funduje sobie pół godzinki relaksującego oddechu i tylko na tym się skupiam. Przy okazji mozna się fajnie rozciągnąć. Żałuję, że nie ma u mnie żadnej szkoły jogi i muszę sama ćwiczyć. Ja Cię zachęcam do takiej aktywności.
  17. xCarmen ma racje, malomiasteczkowosc to okropna cecha. Wiem co mowie, bo sama przechodzilam dokladnie to samo. Ludzie sa straszni czasem. Jest takie poeiwdzenie "nic tak nie cieszy jak cudze nieszczescie" i wedlug mnie to prawda. Ja przestalam wychodzic z domu, ale Tobie dziewczyno tego nie radze. Ja nie moglam sie przezwyciezyc, mieszkam kolo szkoly, nie bylo szansy, zeby nie natknac sie na klase lub nauczycieli. Ludzie dobrze wiedzieli, ze rzucilam szkole a mimo to pytali, gdzie ide na studia, jak matura. Liczyli chyba na to, ze bede sie tlumaczyc i dowiedza sie bezposrednio ode mnie powodow mojej decyzji. Rozumiem xCarmen, moja rodzina tez musiala uzerac sie z pytaniami na moj temat. Ja jestem tez ambitna, choc ludzie mnie postrzegaja jako lenia. Do tej pory nie przepracowalam tego problemu i wstyd mi, ze nie skonczylam szkoly w normalnym trybie. Innych ludzi potrafie wytlumaczyc, zrozumiec, nie widze w tym nic dziwnego. Ale nie siebie. Czlowieku Nerwica wiem o czym piszesz, mnie tez chyba czasem bardziej od tej choroby zalamuje niepewnosc czy i jak w ogole dam sobie rade w zyciu? Czy bede w stanie? Mam wiele marzen, ktorych nawet nie staram sie realizowac, zeby nie sprawiac klopotu, w tym sensie, ze znow zaczne cos i bede musiala przerwac w polowie. Moja mama mnie nie ogranicza, wierzy we mnie. To ja stanowie glowny problem dla siebie, nie potrafie sie przemoc. Straszne jest patrzec z boku jak ktos inny zyje Twoimi marzeniami...
  18. xCarmen tez mi sie wydaje, ze dobrze trafilam z przyjazniami, bo widzac i czytajac o tym co teraz sie dzieje, jestem w szoku, ze ludzie potrafia sie tak zachowywac. Moze i racja jest twierdzenie, ze czlowiek potrafi zrozumiec tylko te zachowania do ktorych sam jest zdolny. Wiec ja tego nie rozumiem. Ostatnio na uczelni minelam chloapka, zupelnie obcego, ubrany w garnitur, pil sok i trzasl sie ze zdenerwowania. Wystarczyl mi rzut oka , aby to ocenic. Ksero mnie przed egzaminem, albo jakas inna sytacja z pogranicza tych "niewykonalnych". Matko, jak mie go zrobilo szkoda, zal i jak bardzo chcialabym mu pomoc. Nie wyobrazam sobie wysmiewac sie z ludzi majacych takie problemy, znajomych czy obcych. Jesli ktos to robi nie zasluguje na moj szacunek. Zawsze sie staralam bronic ludzi jesli widzialam, ze ktos "przegina". Zachodze w glowe jakim cudem w ludziach budza sie takie instynkty zeby kogos ponizyc i zgnoic. Jesli idzie o moj terazniejszy krag przyjaciol to znacznie sie zawezil. Przez lata w moim domu nie zamykaly sie drzwi. Goscie zwalali sie ze mna po szkole, a wychodzili kolo 6-7 bywalo, ze dluzej. Bywalo tez i tak, ze jedni wychodzili a przychodzili nastepni.Teraz poszlam po rozum do glowy i jak Shrek cenie sobie moja prywatnosc jesli ktos chce sie ze mna umowic, a ja nie mam ochoty mowie:Nie. Kiedys byloby to nie do przyjecia. xCarmen nie zostala Ci zadna osoba w realu , ktorej moglabys sie wyzalic i ktora by Cie zrozumiala? Czy moze Ty boisz sie obdarzyc kogos tak duzym zaufaniem i opoiwdziec o wszystkim co Cie trapi, bojac sie odzrucenia.
  19. Czytam to wszystko i wierzyc mi sie nie chce, ze te wszystkie wydarzenia dzieja sie w szkole. Instytucji, ktora z zalozenia powinna tepic takie zachowania w zarodku, uczyc kultury, szacunku, wskazywac wlasciwa droge mlodym ludziom. Podziwiam Was wszystkich, ze daliscie rade, ze wytrwaliscie, a jesli musieliscie zrezygnowac, tak jak ja, to juz przy koncu szkoly. W porownaniu do Amy18 i Czlowieka Nerwicy moja edukacja pod wzgledem znajomosci klasowych byla na poziomie extraklasy, jesli moge tak napisac. Jesli mnie nie bylo w szkole (pisze o okresie sprzed rezygnacji, bo potem pare rzeczy sie jednak zmienilo), zawsze dostawalam smsy albo po prostu mnie odwiedzali, z racji malej odleglosci dzielaca moj dom od szkoly. Nigdy na swoj temat nie uslyszalam zlego slowa, kiedy powiedzialam o chorobie trzem najblizym przyjaciolkom zawsze mnie tlumaczyly przed nauczycielami, zrozumialy to. Takze jak pisalam wyzej dla mnie takie zachowania to abstrakcja, naprawde. W liceum tez dobrze sie wpasowalam w klase, tez mialam grono blizszych kumpli i ogolnie z klasa tez szlo sie dogadac. Nie umiem tez pojac zachowania takich tepych nauczycielek o jakich pisal Czlowiek Nerwica. Jednak z tym akurat spotkalam sie i ja sama, wspomnaina pani od matematyki, ktora "umilala" jak mogla moj czas, moja wychowawczyni, ktora po rozmowach z moja mama podaczas mojej nieobecnosci, kiedy wracalam rzucala teksty przy calej klasie"Ooooo, wreszcie raczylas sie pojawic", mnie w szkole tzrymal sport, bardzo to lubilam i bralam udzial w zawodach. Czesto tez slyszalam wlasnie od niej przytyki w stylu"Dziwne, ze nigdy nie jestes chora podczas zawodow". Mam zal do tych ludzi, ze zamiast mi pomoc, mysleli tylko o tych durnych frekwencjach i dobrym imieniu szkoly.Zaznaczam, ze wiedzieli co mi dolega.
  20. Tak im wiecej piszesz tym bardziej widze, ze mamy podobna sytuacje. Poszukalam Twoich postow na forum, nie zdazylam wszystkich przeczytac, ale przeczytam, moze wtedy bede umiala wiecej Ci pomoc. Jedno Ci powiem, nie ludz sie, ze samo Ci to minie bo tak sie nie stanie. Z tym trzeba notorycznie walczyc i przelamywac sie kazdego dnia, chociazby po to, zeby przy drzwiach wejsciowych powiedziec "nie dam rady wyjsc". Rozumiesz? Wtedy bedzie Ci lepiej probujesz, probujesz, nie wychodzi, trudno, ale Ty nie dajesz za wygrana. Pamietam ile razy ja siedzialm pod drzwiami i ryczalam, ze nie moge, wylam, a potem usypialam z wycienczenia. Troche jest za pozno na zmiany. Rzeczywiscie zostalo Ci niewiele czasu przed matura. Ja mialam jeszcze jenda opcje i moze to dla Ciebie bedzie dobre wyjscie, mianowicie mozesz zaliczyc te dwa semestry, zostac absolwentka, a do matury podchodzic za rok. Jesli za ciezko jest w tej chwili dla Ciebie, a z tego co piszesz chyba tak, zaliczac oba polrocza i pisac mature. Ja tez bylam w takiej sytuacji. Nieklasyfikowana na pierwszym polroczu. Dali mi szanse, skonczyc szkole, ale bez matury. Nie chcialam. Balam sie powrotu. Piszesz, ze mama jest ok, moze to wlasnie z Nia powinnas o wszystki dyskutowac i tylko Ja w swoje mysli i zycie wtajemniczac do konca? Ktos kto nie potrafi Cie zrozumiec za cholere Ci nie pomoze, bo nie umie postawic sie w Twojej sytuacji. Wydaje mu sie, ze stroisz fochy. No bo jak to nie mozna wyjsc do szkoly?? Niemozliwe.
  21. Przepraszam, ze z opoznieniem odpowiadam. "Poradzic" to za duze slowo szczerze mowiac, bo walcze z tym caly czas, ale z tamtej sytuacji jakos udalo mi sie wybrnac. Mialam bardzo ciezkie dziecinstwo, bylam nadwrazliwym dzieckiem, to sytuacja w domu spowodowala, ze zaczelam na to cierpiec. Mialam dwa duze kryzysy, najpierw w 1 klasie gimnazjum, zaznaczam, ze z ocenami bylo wszystko ok nawet nie wiem czy mialam jakas 3 na polrocze. Nie chodzilam miesiac do szkoly. Lekarz, pierwsze prochy, jakos mi sie udalo to odegnac na moment. Potem to wlasnie wspomniana 3 LO. Tu bylo inaczej, mialam konflikt z nauczycielka od matematyki, wredne babsko, traktowala mnie ostentacyjnie gorzej niz reszte klasy. Ta sytuacja zaczela sie juz na poczatku pierwszej klasy i trwala dokad przestalam chodzic. Poszlam pierwsze kilka dni w trzeciej, a potem kurcze jakas blokada, nie moglam, plakalam, krzyczalam, histeryzowalam. Po prostu nie moglam, nie dawalam rady z bolu. Bylo mi tak ciezko, ze moze tylko Ty teraz, rozumiesz jak bardzo. Mieszkam w malym miescie, kazdy kazdego zna. Nie dosc, ze musialam sie zmagac ze swoja choroba to jeszcze z przeroznymi historiami na swoj temat. Typu: ciaza, potem poronienie, a ostanio nawet wizyta na oddziale psychiatrycznym co jest po prostu kompletna bzdura z palca wyssana, ale czasem slowa gorzej raznia jak czyny. Ten rok byl straszny dla mnie nawet teraz jak to pisze, wszystko mi sie przypomina... Przez to wszystko zamknelam sie w domu, unikalam wychodzenie, zaczelam jesc=tyc, plakac, nie radzilam sobie z tym wszystkim. Do tego okazalo sie ilu rzeczywiscie mam przyjaciol. To wszystko nie odbijalo sie tylko na mnie ale i na moich bliskich, mamie , chlopaku. Nie wiem co bym zrobila bez Nich. Przetrwalam jakos ten rok, patrzylam jak koledzy zdaja mature, byli tez tak mili, ze odwiedzili mnie w 6 osob podczas ustnych i u mnie urzadzili sobie odczyty swoich prac. Lykalam wtedy lzy, tak mi bylo ciezko, ze ja nie moge z nimi tam byc. Caly czas bralam leki, ale w znikomych ilosciach. Poprosilam o pomoc tez bioenrgoterapete, nie wiem moze to sila sugestii, ale chyba pomoglo na tyle, ze zaczelam wiare w siebie powoli odzyskiwac, dalo mi to jakas nadzieje. Jesli chodzi o powrot do szkoly, skonczylam szkole zaocznie, ale wybralam inna, nie te, do ktorej chodzilam wczesniej. Zdalam mature na bardzo dobrych i wybralam sie na studia zaoczne. Na dzienne nie skladalm bo wiem ze nie dalabym rady taka jest brutalna prawda niestety. Od 14 miesiecy nie biore lekow, lepiej sie czuje fizycznie, nie przesypiam calych dni. Jesli chodzi o nerwice, czasem udaje mi sie o niej zapomniec. Wkurza mnie tylko to, ze rzadzi kazdym aspektem mojego zycia i jestem od niej uzalezniona. Walcze jak moge, moze kiedys mi sie uda ja pokonac, bo nie chce zeby te taczki z gnojem, ktore przed soba pcham znow sie na mnie wywrocily. Zapomnaialm napisac, korzystalam z porad psychologa, ale jak dla mnie niewypal, trafilam na niewlasciwego. Rozgrzebywanie mojego dziecinstwa tylko pogarszalo moj stan. Ta babka jednak nic sobie z tego nie robila, do tego ja musze sie wygadac, a na tych spotkaniach ona gadala caly czas i mna byla niespecjalnie zainteresowana, wiecej swoimi tipsami. Dodam, ze placilam 50 zl za jedna wizyte. Acha i jeszcze cos, w trudnych momentach sie modlilam, nie jestem jakas dewotka, do Kosciola chodze jak mam potzrebe, ale lubie sie pomodlic samam, w domu. Wtedy sie czuje lepiej, lzej i pewniej. W tamtym okresie po czasie, "obrazania sie" dlaczego to mnie spotkalo itd., modlitwa, ten spokoj bardzo mi pomogla, ale tylko wtedy kiedy naprawde sie na niej skupialam, odklepanie pacierza, myslami bedac przy tym co bedzie na obiad:) nic nie da. Mowie co czuje, mozecie sie nie zgadzac, ale to moja opinia. xCarmen, nie powinnas sie poddawac, ewentulanie moze pomyslec nad zmiana systemu. Moze tok indywidualny? Z chcecia dowiedzialabym sie jak Ty sobie z tym radzisz? Masz kogos kto rozumie Cie w zupelnosci? To jest moim zdaniem bardzo wazne.
  22. xCarmen ja tak zrobilam i zaluje. Nie rezygnuj ze szkoly to nic nie pomoze, a moze Ci nawet zaszkodzic. Mowie z doswiadczenia. Zamkniesz sie w domu, sama, odgrodzisz od swiata zaczniesz analizowac wszystko sekunda po sekundzie i zrobisz sobie najwieksza krzywde, zamiast isc do przodu bedziesz sie cofac i pograzac w bolesnych wspomnieniach, myslach. Bedziesz rozdrapywac rany. Moge wiedziec na jakim etapie edukacji jestes? Mnie sie to zdarzylo w 3 klasie liceum kilka miesiecy przed matura, jak widac moment byl nienajlepszy.
  23. Hopless znam ten bol, ja tez jak tylko teraz cos zaczynam, boje sie czy zdolam skonczyc. I nie bezpodstawnie, zapisalam sie na korepetycje z jezyka, ktorego tak bardzo chcialam sie nauczyc, Chodzilam, mialam ataki, ale sadzilam, ze po kilku razach mi minie. Nic z tego jednak, zrezygnowalam, jestem tchorzem, ktory boi sie bolu, nie chce sie meczyc. Byc moze jest to tez jakas wina tego, ze nie znalazlam wspanialego kontaktu z korepetytorka, szczegolnie na poczatku zrazilam sie do niej. No nic, trudno, nie udalo sie teraz ale nie zamierzam odpuszczac, chce w koncu znac biegle ten jezyk. Najgorzej zawsze denerwuje sie, ze ludzie mysla o mnie jako o osobie leniwej, zaczela, znudzilo sie dala sobie spokoj. Nawet nie wiedza jak mijaja sie z prawda, szkoda tylko, ze ja wychodze na kretacza. Jednak nie zamierzam wszystkim za kazdym razem mowic o prawdziwej przyczynie. Ale Ty sie nie poddawaj nie wszystko starcone, na sesji wcale nie musi byc zle, a noz uda sie?
  24. Webwiki czy rodzice mimo tego, ze wiedza co dzieje sie w szkole nie proponuja Ci przeniesienia sie do innej? Czy moze nie mowisz wszystkiego do konca? Zapewniam Cie warto wszystko szczerze powiedziec. Musisz sie przelamac. Kazdy nie tylko Ty, ktory jestes tak wrazliwy mialby leki w takiej sytuacji. To nic nienormalnego, zapeniam Cie. To jest znecanie sie i powinni byc ci goscie wyrzuceni ze szkoly, jednak gimnazjum to ostatnio wylegarnia potworow, cwaniakow, madafakerow, ktorzy sa poldebilami i jedyne co potrafia to nasmiewac sie z innych. Powiem Ci, ze mnie po czesci ta glupawka ominela, moze dlatego, ze w mojej szkole, nie wymieszali nas po podstawowce i w takim samym skladzie po prostu przeszlismy do gimnazjum. Jestem pierwszym rocznikiem, ktory konczyl ten rodzaj szkoly. U mnie tez byl taki przypadek, ze 3 kolesi, ktorzy mieli starsze towarzystwo i byli mocni w gadce, dreczyli jednego z kolegow, np. przywiazywali go do krzesla, ponizali. Chlopak byl dzielny, bardzo. Najgorsze chyba bylo to, ze gdy zaczynaly sie te pyskowki, jego koledzy stawali po stronie tamtych gnojkow i tez sie z niego smiali. Zaden nie okazal odwagi i nie stanal w jego obranie. Czasem, my dziewczyny przerywalysmy takie sytuacje. Powiem Ci tak na pocieszenie, ten dreczony napisal dobrze egzamin, poszedl do dobrego liceum zdal mature i studiuje na Politechnice. 2 z trzech dreczycieli do tej pory nie udalo sie skonczyc szkoly sredniej, z czym i ja mialam klopot jak pisalam ale to inna bajka, raczej nie ze wzgledu na nauke, a na chorobe. Uwierz w siebie, radzilabym Ci zmienic szkole im wczesniej tym lepiej, nie poglebiaj swoich lekow. I nie daj sie naprawde, moze postaraj sie po prostu nie przebywac w ich poblizu o ile to mozliwe i nie wdawac sie w zadne klotnie. To co chlopaki radzili tez jest dobre, znajdz cos w czym jestes dobry i rozwijaj to. Sport daje strasznie duzo pewnosci siebie, wiec moze nie unikaj tak kompeltnie tego. Na pewno da sie zalatwic zwolnienie, nie martw sie jak bedziesz mial dobra srednia z innych przedmiotow, watpie, zeby byl klopot o wf.
  25. Jestem nowa na tym forum, ale doskonale wiem przez co przechodzicie. Czytajac posty na ten temat mam wrazenie, ze czytam o sobie. Moja nerwica ma scisly zwiazek ze szkola. Przez to sie zaczelo w 4 klasie podstawowki, teraz mam 21 lat, wiec troche juz z tym gownem zyje. Od gimnazjum bralam leki, rozne, naparwde nazw juz nie pamietam. Radzilam sobie jakos, ukrywalam. Oczywiscie jak i Wy mialam multum nieobecnosci. W 3 klasie w liceum dopadl mnie taki dol, wstret do szkoly, do lekarzy, do wszystkiego. Musialam odpuscic. Dalam sobie rok wolnego i to byl moj wielki blad. Nie powtarzajcie go, zeby nie wiem co. Starajcie sie o indywidualny tok, przeniescie sie na zaoczne, ale nigdy nie zamykajcie sie w domu ze swoim smutkiem, bo bedzie gorzej. Ja sie ludzilam, ze jak rok w domu posiedze, to mi pomoze. Ale bylam naiwna... Nigdy tego nie robcie. Rok pozniej, moj orgaznizm tak sie zbuntowal, ze na widok lekow odwracalam glowe. Bez lekarzy,psychotropw i psychologow skonczylam szkole, zdalam mature na naprawde wysokim poziomie i poszlam na studia. Ale ile mnie to kosztowalo chyba tylko Wy potraficie zrozumiec. Teraz jestem na 2 roku, studiuje zaocznie, na dzienne nawet nie skaladalm. To, ze udalo mi sie tego dokonac, nie znaczy, ze wszystko przeszlo. W tym momencie nie korzystam z pomocy lekarzy, ale mam zamiar to zrobic, polaczyc farmakologie z psychoterapia, bo nie wiem jak Wy, ale ja nie zamierzam sie poddac temu swinstwu i patrzec z boku na swoje zycie. Tearz tez wyzwanie przede mna 3 dniowa wycieczka z grupa, ale musze jechac, musze tam byc. Nie chce znow komplikowac swojej sytuacji nieobecnoscia.
×