Skocz do zawartości
Nerwica.com

JestemBogiem

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia JestemBogiem

  1. Ktoś może poczytać mój poprzedni temat na tym forum i będzie z grubsza wiedział o co chodzi. Ale problemy się coraz bardziej komplikują, nawarstwiają. Generalnie jest ze mną coraz gorzej. Jestem całkowicie odizolowany od ludzi. Nawet jak próbuję coś zrobić żeby nie być, to i tak czynie tak durne rzeczy, że to się w głowie nie mieści. Ja wiem, że nikt nie jest w stanie mi pomóc. Jedyne osoby które mi zostały to moi rodzice. Ale ile można... Oni są poważnymi, dorosłymi ludźmi. Bardzo dużo pracują żeby utrzymać cały ten bajzel zwany rodziną. Próbują mi pomóc ale nie potrafią i chyba nie są do końca świadomi tego, co się ze mną dzieje. A ja praktycznie całe dnie spędzam przed komputerem lub w łóżku. Ostatnio - Położyłem się spać o 22. Wstałem o 3 w nocy, usiadłem do komputera. Położyłem się spać o 10. Wstałem na chwilę o 12, znów się położyłem. Obudziłem się o 19. Przy komputerze siedziałem do 7 rano. Zasnąłem, obudziłem się o 16. Poszedłem do sklepu, wróciłem. Znowu poszedłem spać, wstałem o 4 rano. I tak w kółko... Ja czasami próbuję wychodzić do ludzi i w ogóle z domu. Ostatnio wyszedłem na spacer do parku i zachwycałem się drzewami. One takie duże, zielone, ładne. Świeciło słońce, było pięknie. A zarazem przygnębiająco. Ja uwięziony we własnym ciele, nie potrafiący wydukać żadnego słowa do obcych. Wokół tyle ludzi - grupki znajomych, całe rodziny... A zresztą. Miałbym podejść do takiej jednej grupki znajomych i tak po prostu powiedzieć do nich - cześć - jestem no life'm, niczym ciekawym się nie interesuje, nie mam znajomych, jestem pesymistą, pewnie mam depresję, siedze całymi dniami w domu - mogę się z Wami zaprzyjaźnić ? :-x Kiedyś (Znacie tą historyjkę z poprzedniego tematu - jeśli ktoś nie czytał to polecam) Miałem dużo kolegów, dziewczynę, znajomych, nawet były osoby które mógłbym nazwać przyjaciółmi. Od 3 lat stopniowo się odcinam od ludzi. NIE WIEM dlaczego. Po prostu z moją głową coś jest chyba nie tak. Ludzie też mieli mnie dosyć. I co miałbym teraz do tych zapomnianych, olanych, ludzi którzy przez moje zachowanie mieli mnie dosyć odezwać się ? I co ? cześć - pamiętasz mnie ? idziemy na piwo ? kur**, bez sens. Ja nie mam z kim rozmawiać. Rozpaczliwie szukam w internecie wsparcia, jak. np. tutaj. Nie radze sobie w życiu. I tutaj mam możliwość bezstresowej rozmowy z ludźmi. Bo w realnym świecie została mi rozmowa tylko z rodzicami, a jestem już dorosły i oni w moim wieku mieli już mnie na świecie... Tak jak mówiłem próbuję. Wychodzę na spacery. Czasami pójdę gdzieś indziej, np. na jakiś mecz. Kompletnie mnie to nie interesuje, ale chodzę, bo może kogoś spotkam ? Zresztą kur**, ludzie, o czym ja do Was mówię. Ostatnio byłem na meczu na hali sportowej. Jakieś tam juniorki grały, nic ciekawego, zanudziłem się kur**. Ale to była spora impreza jak na moją mieścinkę. Przy wejściu do hali były dziewczyny z ulotkami i biletami. Żeby wejść na halę trzeba było ustawić się w kolejce i odebrać ten bilecik z ulotką. Jedna z dziewczyn chyba się patrzała na mnie, a jak mi dawała ulotkę, to się fajnie uśmiechała, gdy ulotka spadła jej na ziemię to pomyślałem - może ja jej się spodobałem, może jest zdenerwowana, dlatego jej ta ulotka spadła, no i te uśmiechy... - gówno, pomyślałem sobie jak podniosłem ulotkę i poszedłem na trybunę. Co ja miałbym takiej dziewczynie do zaoferowania ? Zero pracy, zero pozytywnego myślenia, zero zainteresowań, znajomych, wstydliwość. Jak taka pizda może się podobać jakiejkolwiek dziewczynie ? (Pomijając wygląd i giga nadwagę, zakładam, że nie była taka płytka i nie oceniała po wyglądzie.) Czasem jak gdzieś wyjdę - np. ten park czy hala sportowa, to jadę takimi drogami, żeby nie spotkać czasem starych znajomych. Było by mi głupio spojrzeć im w twarz za to co zrobiłem, jak olałem, jak się odciąłem. Poza tym bałbym się rozmowy - bo w sumie nie miałbym o czym im mówić. I tak, na halę np. powinienem jechać 20 minut, a jadę minimum 50. Myślałem nad tym, aby zacząć udzielać się na internecie skoro w realnym życiu mi nie wychodzi. Mógłbym kręcić filmy na yt i przy okazji zarobić trochę grosza na tym, ale trzeba mieć pomysł, bo co ja mógłbym nagrywać ? Moje nudne życie przed kompem ? Myślałem też o założeniu jakiegoś fan paga, ale to samo co wyżej - trzeba weny, pomysłu, no i przecież fb się chyba powoli ludziom nudzi, bo tych fp to jest bilion. W rodzinie mają mnie już dość. Kompletnie nie pasujemy do siebie... Zresztą jak próbowałem chodzić sam czy to na mecze, czy to biegać albo na rower, to wcale nie jest fajnie jeździć jak popierdoleniec kilka godzin dziennie po lesie. Wcale nie jest kurwa fajnie siedziec tyle przed tym kompem.... Mi sie odechciewa żyć. Tak zwyczajnie... Nie wiem po co to napisałem, ja i tak będę tkwił w gównie, a wy mi nie pomożecie przez kabelek...to tylko internet...
  2. Internet dostałem jak miałem 8 lat. Było fajnie, ale mieliśmy jeden stary komputer na cały dom i nikt nie myślał o tym, żeby siedzieć na nim nałogowo. Tym bardziej, że to był czas grania w piłkę na osiedlu a nie siedzenia przy komputerach. Z wiekiem czas pracowania na komputerze się zwiększał. Od 12 roku życia, zacząłem korzystać z tego całego internetu nałogowo. Jednak wtedy to miało wymiar nie groźny. W miarę kontrolowali to rodzice, jak było za długo to odcinali kabel, miałem kolegów, nie opuszczałem szkoły. W gimnazjum już rodzice mniej kontrolowali, bo chyba im się odechciało, wiedzieli, że i tak siedzę przy tym komputerze bardzo dużo czasu. Miałem jednak dużą rzesze kolegów, dziewczynę, chodziłem nawet na treningi sztuk walki, szkoły nie zawalałem a gimnazjum skończyłem z wyróżnieniem. Wszystko było ok. Jednak po gimnazjum zaczęło się nie dobrze dziać. Treningi odpuściłem, z dziewczyną zerwałem, a kolegów, z roku na roku, było coraz mniej. Poza tym zawaliłem 2 lata w szkole. Teraz jest 3 rok od skończenia gimnazjum. Chodzę co prawda do szkoły, ale bardzo rzadko, byle zdać. Kolegów dosłownie nie mam. Zero. Ze wszystkim zatraciłem kontakt. ZE WSZYSTKIMI. Praktycznie oprócz szkoły czy wyjść do sklepu nie wychodzę z domu. Przy komputerze spędzam 15-18 godzin dziennie, reszta to sen i jedzenie. Bardzo dużo jedzenia, mam ogromną nadwagę. Podoba mi się jedna dziewczyna którą znam ze szkoły, ale nawet nie ośmielam się zagadać, bo to będzie kompromitacja. Nie ma szans, aby dziewczyna znana i lubiana w całej szkole pozytywnie patrzała na takiego typa jak ja. Co ja mogę jej zaoferować ? 15 godzin dziennie przy komputerze, fast foody czy może, tak dla hobby, brak wychodzenia z domu ? W dodatku nie mam żadnych znajomych, bo internet pochłonął mnie tak, że wszyscy mnie olali. Próbowałem odnowić kontakt z kilkoma osobami, tak żeby chociaż trochę zacząć żyć, ale nie chcą mnie znać po tym co im robiłem, jak ich olewałem i jak bardzo miałem na nich wyjebane. Teraz oni mają wyjebane na mnie. W sumie się nie dziwie, zasłużyłem. Wiecie kto jest jedyną osobą która mnie wspiera i komu jeszcze na mnie zależy ? Mój tata. On mnie wyciąga ciągle z tego śmierdzącego pokoiku, ciągle proponuje zakupy, pomoc na działce, czy cokolwiek żebym wyszedł. Brat mnie znienawidził, poniża mnie, ciągle uważa się za lepszego, chociaż trudno mu się dziwić skoro ma przed sobą 120 kilowego osobnika, co siedzi 15 godzin dziennie przy internecie i nie ma znajomych. No i nawet jak mam jakieś przebłyski pozytywnego myślenia, np. wyjdę sobie na spacer, to i tak przed oczami po chwili mam ostatnie żałosne 3 lata mojego życia - schemat już znacie - 120 kg, zero znajomych, 15 godzin przy internecie... Jestem do tego cholernie nie śmiały, i o ile gdy miałem znajomych, kolegów, nawet przyjaciół, gdy trenowałem, gdy miałem dziewczynę, to miałem to w dupie. Żyłem. A teraz gnije w 4 ścianach i cholernie ciężko jest się do kogoś odezwać, zainteresować się kimś. Wejść do jakiejś grupy. Bo siada jednak na psychikę takie 15 godzinne siedzenie przez 3 lata w jednym miejscu. To jedno miejsce, to internet jako ogół, ale też jedno z for internetowych. Siedzę tam godzinami, ale nikt mnie nie lubi bo często wyzywam ludzi, prowokuje, jestem wiecznie banowany ponieważ zrobienie czegoś na szkodę forum, na czym ktoś ucierpi, daje mi satysfakcję, że siedząc tyle godzin, mogę się chociaż pośmiać. A konto mam tam od 2011 roku, czyli od czasu, gdy to wszystko się zaczęło... Nie wiem czego oczekuję pisząc tutaj, wrzucę to też na inne forum. Dla młodzieży, z problemami, w sumie te dwa fora są podobne. Być może znajdzie się ktoś, kto miał podobnie jak ja i z tego wyszedł ?
  3. WinterTea, Z tym sercem, to mam to samo co ty...
  4. Szkoda że samemu nie mozna sie leczyc, myslec inaczej, zyc lepiej Nie wiem co moze zrobić terapeuta czego ja nie moge ? to tylko psychika. tylko ? ... a przeciez jakies prochy ktore on by przepisal nie pomoglyby mi inaczej myslec, nie ? poza tym nerwica to tylko stan umyslu czy zaburzenia fizyczne ?
  5. Mam chyba problem Otóż najprawdopodobniej mam nerwicę. Denerwują mnie największe błahostki, największa bzdura może wywołać u mnie atak szału. Poza tym miałem kiedyś incydenty z paleniem marihuany, skończyło się wywozem do szpitala bo tak mi serce nawalało że szkoda gadać... poza tym bałem się, miałem dziwny stan, że leżę i nic nie czuje, jak bym był w powietrzu.. W nocy często mi serce raz przyspiesza, raz zwalnia, dziwne uczucie. Denerwuje się na myśl jakiegokolwiek spotkania, boję się troche ludzi, że nie bede wiedział jak sie zachować, boje sie co oni pomyslą o mnie itp. unikam ludzi trochę. nie wierze w siebie... Jak to leczyć samemu... żeby tą nerwice zminimalizować lub w ogóle zlikwidować ? na prawdę źle się czuje jak każda błaha sprawa wywołuje u mnie atak szału... nie, nie chce iść do lekarza, chcę sam pracować nad sobą, tylko nie wiem jak... licze że mi pomożecie, pewnie macie doswiadczenie na ten temat, a ja w sumie dzisiaj poczytałem 1 raz o nerwicy
×