Skocz do zawartości
Nerwica.com

alice18

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia alice18

  1. Zależy, o co się tak zdenerwowałeś. Może po prostu spokojna analiza tego lęku wystarczy, a nie od razu psychiatra i leki? Jeśli się to ciągnie, lepiej iść najpierw do psychoterapeuty/psychologa, jeśli sam nie potrafisz zbadać przyczyny tego lęku. Każdy człowiek czasem się bardzo mocno zdenerwuje, że trzyma go przez kilka dni, nie może się skupić, a co za tym idzie staje się rozdrażniony i lękliwy. Trzeba uczyć się rozwiązywania swoich problemów z nn i być świadomym tego, że to tylko zaburzenie, uczyć się nowych sposobów myślenia o nich, a nie doraźnie zaleczać się tabletkami, które pomogą na chwilę a za krótszy lub dłuższy czas lęk i myśli powrócą, często ze zdwojoną siłą.
  2. inna19 - ja miałam podobnie, miałam wrażenie, że najbliższe osoby mogą zrobić mi coś złego i że nie mogę im ufać. Nikt nie umiał mnie zrozumieć, strasznie się męczyłam. Z czasem to niby przechodziło, ale pojawiały się inne lęki, że np. ja mogę zrobić coś złego, czasem miałam wrażenie jakby we mnie były 2 osoby- ja, normalna i ktoś drugi kto tylko czeka na odpowiedni moment żeby się wszystko popsuło. Po kilku latach i po jednej wizycie u psychologa zrozumiałam, że takie analizowanie i rozkminianie nic nie da. Owszem, warto chwilę zastanowić się nad tym, co Cię gryzie, czy faktycznie jest to problemem, przede wszystkim brać to na spokojnie, spróbować dostrzec realne zagrożenie. Wiem, wiem, tak się tylko mówi, a w rzeczywistości jest to mega trudne- sama to przechodziłam. Ale naprawdę jedyną szansą jest zaufanie sobie, zaczęłam myśleć bardziej pozytywnie, że jest to zaburzenie a nie moje prawdziwe oblicze. Im mniej analizowałam swoje natręctwa, im mniej się na nich skupiałam, tym rzadziej, oraz co najważniejsze z mniejszym skutkiem (mniejszy lęk towarzyszący myślą) mnie nachodziły. Są gorsze i lepsze dni, ale mam świadomość że panuję nad nn, i wiem że praca nad sobą jest jedynym i kluczowym rozwiązaniem, nie leki. Naprawdę byłam w totalnej rozsypce, nie potrafiłam siebie zrozumieć, trwało to bardzo długi czas (od dzieciństwa). Od października ubiegłego roku jest coraz lepiej. Uwierzcie w siebie, potraficie nad tym zapanować! Tylko Wy i wyłącznie Wy kreujecie swój świat, swoje czyny i postępowania, żadne zaburzenie nie może przejąć nas Wami kontroli.
  3. O to mi właśnie chodzi- nie postrzegać ich jako coś złego, coś co trzeba analizować. Trzeba traktować je jak zwykłe myśli, których każdy ma miliony w ciągu dnia. Takim właśnie olewaniem i nie zwracaniem na nie uwagi, mówieniem "ok, naszła mnie taka myśl, i co z tego? nic złego się nie dzieje" udało mi się w ogromnej mierze pokonać to zaburzenie. A raczej nauczyć się radzić sobie z nim. Akceptować wszystko co przyjdzie na myśl, nie musimy się wcale z tym zgadzać. Ja miałam tak, że podświadomie nauczyłam się pewnych schematów myślowych, które ciągle powielałam, gdy nachodziły mnie głupie myśli. Chociaż moja świadomość, to, co naprawdę czułam było całkiem inne. I dlatego na siłę zawsze wypierałam to, co mi się nie podoba, a wtedy to wracało z podwójną siłą. Teraz, gdy staram się nie zwracać na coś uwagi, moja podświadomość nie wyłapuje tego tak jak kiedyś i w razie napadów lęku radzę sobie o wiele lepiej, do siebie dochodzę po kilku sekundach, a nie tak jak kiedyś... Może napisałam to trochę w skomplikowany sposób, ale to naprawdę działa Poza tym warto zwierzyć się ze swoich problemów bliskiej osobie. Jeśli ona Cię zaakceptuje, to dlaczego Ty masz myśleć o sobie inaczej? Prawdą jest to, że nie można od tego uciekać. Ale nie można też się na tym skupiać bo sama wiem jak to się kończy. Na pewno wskazana jest chociaż jedna wizyta u specjalisty- tak jak w moim przypadku, postawienie diagnozy, wiedziałam, z czym mam do czynienia. A reszta w dużej mierze zależy od nas. Polecam samodzielną pracę nad sobą, żadne leki nie dadzą takiej wolności od nn jak właśnie to.
  4. Witam :) Postanowiłam napisać posta, by dać nadzieję tym, którzy myślą, że nie poradzą sobie z nn i nigdy z niej nie wyjdą. Na wstępie napisze, że również tak myślałam, i ciągnęło się to od mojego dzieciństwa. A jednak- dałam rade BEZ LEKÓW (co jest dla mnie bardzo ważne), bez terapii itp itd. A jednak, da się? Da się W dzieciństwie miałam mnóstwo natręctw, głównie czynnościowych. To przesuwanie jakiś przedmiotów na "odpowiednie miejsce", to sprawdzanie, czy aby na pewno klatka chomika jest zamknięta i z niej nie wyjdzie (po kilka razy w trakcie zasypiania). Do tego natręctwa myślowe- czy aby na pewno jestem bezpieczna , kochana itp. Trwało to całą podstawówkę, gimnazjum, główne nasilenia były zimą, gdzie całymi dniami potrafiłam przesiedzieć w ciągłym strachu i paranoi. Po pewnym czasie natręctwa czynnościowe przeszły, uff. A jednak, było jeszcze gorzej- myślowe zaczęły nadchodzić ze zdwojoną siłą. Miałam problem by komuś zaufać, myślałam, że grozi mi coś ze strony najbliższych (bezpodstawnie). Ciągłe analizowanie, skupianie się tylko na tym. Im więcej analizowania, tym popadałam w gorsze bagno. Spotkałam cudownego chłopaka, dzięki któremu w pewnej części udało mi się z tego wyjść. Jednakże nasze sprawy zaczęły się komplikować przez moją nerwicę natręctw, On tego nie rozumiał, chociaż bardzo chciał, ja również. Dopiero po 2 zerwaniach pewnego lata stwierdziłam, że ze mną faktycznie jest coś nie tak. Ciągłe myśli, że jestem zła, dlaczego miałam taką myśl, że nie powinnam tak pomyśleć, że mogę zrobić komuś coś złego. Wróciliśmy do siebie, i dzięki Niemu jestem teraz w takiej sytuacji, w jakiej jestem. Rozmawialiśmy o pójściu do psyhologa- sam zadzwonił, zarejestrował mnie. Ja dalej byłam w rozsypce, ale już mniejszej. W tym okresie codziennie towarzyszyły mi natręctwa, i wieczna myśl o tym, że MUSZĘ to analizować, bo jeśli tego nie zrobię, to... sama nie wiem co, czułam straszny lęk. Myślałam, że po przeanalizowaniu on przejdzie, a tu guzik. Było jeszcze gorzej! Co chwilę spędzałam kilka minut na to, by rozłożyć coś na części pierwsze, gdy już myślałam, że problem zniknął, za chwilę wracał z jeszcze gorszym rezultatem. I znów analizowanko, bo przecież "jak ja mogłam tak pomyśleć, muszę to rozbroić tak, żeby znaleźć jakieś drugie dno!". No, ale udałam się do psyhologa. Bardzo mi ta wizyta pomogła- uświadomiłam sobie, że mam właśnie to zaburzenie. I że jest to tylko zaburzenie, z którego mogę wyjść. Więcej razy u żadnego specjalisty nie byłam. Niby wzięłam sobie do serca wszystkie rady, starałam się je wcielić w życie. Ale nie było tak łatwo- niby wiedziałam, co robić, ale i tak robiłam po swojemu- częste analizy itp. Dopiero we wrześniu ubiegłego roku powiedziałam sobie dość. Żadnego analizowania. Przestałam się aż tak przejmować natrętnymi myślami, gdy nachodzi mnie fala lęku staram się nie zwracać na nią uwagi, po chwile mija i świat wraca do rzeczywistości. W tej chwili czuję, że z nn wyleczyłam się SAMA w jakiś 90%. Po prostu, gdy nachodzą cię te myśli, których nie chcesz, olej je. Potraktuj je jak inne myśli. Nie analizuj- im więcej analizujesz, tym częściej będą się pojawiać, bo mózg je wychwytuje jako ważne rzeczy, o których trzeba pamiętać. Czytałam dość dużo na ten temat, i wiem, że sama robiłam sobie krzywdę tym całym analizowaniem. Było mi strasznie ciężko! Naprawdę, nie chciało mi się żyć. Nie mogłam się na niczym skupić, najważniejsze były te durne myśli. Kreowały moją rzeczywistość, ale teraz jest już ok. Naprawdę, czuje się o wiele lepiej. Moim zdaniem praca nad sobą to podstawa- żadne leki Ci tego nie zapewnią. W ciężkich chwilach często czytałam fora na ten temat. Teraz nadszedł ten czas, bym to ja pomogła chociaż komukolwiek. Chcę, żebyście wiedzieli, że to jest do przejścia. Nigdy o tym nie zapomnisz, ale gdy zaczniesz sobie z tym radzić i normalnie żyć, będziesz z siebie dumny/dumna! Tak jak ja. Nigdy nie jest idealnie, ale świadomość, że nad tym panuje jest tym, czego szukałam praktycznie większość mojego życia. Jeśli macie jakieś pytania to chętnie na każde odpowiem :)
×