Jetodik tego nie próbowałem i nie sprobóję . To jakies środki dla niemowlaków , a nie dla Typa co 23 lata jest już "obyty " z trawą ,,, i tona leków psychiatrycznych
Mnie trzymało silnie około 2 tygodnii. Pierwszy tydzień prawie caly przespałem ( ażeby tylko uciec od swojej wewnętrznej wydymanej rzeczywistości ) na wszelkich zamulaczach , jakie w domu na szczęście posiadałem. Drugi tydzień bylo już lepiej przez dwa dni , ale jak mnie w trzeci ( i następne ) dni ni z tego ni z owego pierdo-lnał atak paniki i takie samopoczucie ( jak na zjeżdzie po kiepskiej amfetaminie ) wiedziałem już ,że nie ma żartów , a tak się wystraszyłem ,że bensosy szły pełna garścią . Do tego ten lęk ( jak u Ciebie ) ,że to już nigdy nie przejdzie ,że do końca życia będę musiał się ujebywać zatakami paniki , aż w końcu nie wytrzymam i skończy się na linie . Jak na złość w tym wszystkim zero jakiś mechanizmów obronnych ( które zazwyczaj u mnie działały ) ,że to tylko epizod z którym po jakimś czasie leczenia u mnie minie i więcej się nie pojawi .Słowem lęk , a jeszcze gorsza obawa przed tym lękiem , wyczekiwanie , kiedy znowu mnie pierdo=lnie z całą siłą swego zła . Gdyby nie Paroksetyna , clony , alprazolam , spamilan i jeszcze kilka leków nie wiem jakbym skończył , najpewniej w szpitalu psychiatrycznym . Gdybym pracował ( na 100% owa pracę bym stracił ) . Dziś już doszedłem do siebie , jadę na zwiększonych dawkach Paroksetyny , w porównaniu z tym co bylo jest świetnie , albo i lepiej niż świetnie . Troche jeszcze pamięć i koncentracja mi szwankuje , ale i to wróci z czasem do normy , szczególnie ,że dzis po 3 tygodniowej przerwie znów włączyłem metylo .
Bardzo Ci współczuję ( bo wiem jak podle się czujesz ). Najlepiej na ten czas jakbyś pojechał do szpitala na detox i wypłukali z Ciebie kroplówkami to ścierwo . U mnie to jeszcze po 2 tygodniach język miałem obłożony syfem , a tak w ogóle to nie jadłem nic ( tylko piłem ) przez 5 dni .
Powiedz mi wspomagasz się jakimiś środkami uspokajającymi ? Jak u Ciebie z apetytem i snem .
Wierzę ,że dasz radę , ale swoje musisz odpierdzieć ,,, do tych dwóch tygodni nie będzie lekko .
Tymczasem kup sobie jakieś dobre witaminy , minerały , magnezy i całą resztę, dużo witaminy C ( nawet do 3-5 gramów dziennie )- ( jak radzi Nihil) i jakoś przeżyjesz . Z czasem będzie lepiej , choc mogą zdarzac się okresowo kryzysy ,,,ALE WYJDZIESZ Z TEGO.
Zastanawiam się ilu ludzi ( oprócz nas tutaj ) tak samo cierpi po tym gównie ?
Pozdro.
Siemasz
Wielkie dzięki za słowa otuchy. Nie zaglądałem na forum, bo to ogólnie nie moje klimaty, rzucałem hasłami "mxe, zatrucie" w google i znalazłen ten temat. Ostatecznie żadnych witamin nie brałem, nie poszedłem do szpitala, wszystko przeleżałem w domu. Minęło po około 1,5 tygodnia, przez kolejne 2-3 tyg dochodziłem do pełnej sprawności umysłowej. Jak pomyślę o tym, jak byłem struty, to nie mogę uwierzyć że potrafiłem mimo wszystko chodzić do pracy i udawać "normalnego". Spierdoliłem kilka rzeczy w robocie, ale na szczęście wszystko udało się naprawić. Z apetytem było chujowo - nie czułem go w ogóle. Sen był bardzo nieregularny. Wracałem z pracy i szedłem do łóżka, drzemka 2-3h, po przebudzeniu czułem się jak warzywo. Kompletna pustka, brak jakichkolwiek emocji, uczuć. Nie brałem żadnych uspokajaczy, ewentualnie 1-3 piwka. W nocy sypiałem po 8-10h, budziłem się dalej jako warzywo z rozpierdalającym bólem głowy.
Mega się cieszę, że przeszło. Po 3 miesiącach od tej akcji nie zaobserwowałem u siebie żadnych trwałych uszczerbków.
NIGDY KURWA WIĘCEJ MXE, nawet się cieszę ze delegalizują ten szit bo by mnie pewnie kusiło :)
trzymajcie się, dzięki raz jeszcze, pozdro