Skocz do zawartości
Nerwica.com

butterfly_may

Użytkownik
  • Postów

    42
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez butterfly_may

  1. carmen.s. dzięki za dobre słowo ale tak na poważnie to trzeciego razu już raczej nie będzie .. nie zniosłabym kolejnej porażki .. ewentualnie dwa rozwody na koncie .. masakra .. dla mnie to chyba już będzie zamknięty temat .. nie będę już w stanie nikomu zaufać
  2. No właśnie .. coś by cię męczyło w głębi duszy .. musisz przeanalizować i zastanowić się czym jest właśnie "to coś" co by cię męczyło w głębi duszy .. no bo nie bez powodu człowiek ma jakieś zahamowania, np że boi się zdrady .. i nie chce się angażować .. ja kiedyś czułam podobnie mając chyba 17 lat .. poznałam faceta, byłam w nim zakochana, strasznie bałam się mu zaufać i bałam się zdrady, że prędzej czy później mnie zdradzi itd .. moim zdaniem wynikało to z braku pewności siebie .. miałam kompleks niższości .. i dlatego tak myślałam .. zdanie na temat swojej osoby uzależniałam od innych ludzi .. nie było ważne to co ja o sobie sama myślałam tylko liczyło się to co kto o mnie myśli .. to był błąd .. ale zrozumiałam to dopiero po kilku latach .. zaczęłam pracować nad kompleksem niższości, poczuciem własnej wartości .. i wiesz co .. przestałam się przejmować niektórymi rzeczami .. Ty też powinieneś nad tym popracować .. każdy normalny człowiek boi się tego że druga osoba może nas zdradzić .. ale nie możemy pozwolić żeby ta myśl stała się obsesją .. żeby była górą i kierowała naszym życiem .. w Twoim przypadku tak jest właśnie moim zdaniem .. no ale oczywiście znów mogę się mylić wierzę że się nie poddasz i zwalczysz te czarne myśli na temat zdrady .. bo dzięki temu będzie ci się lepiej żyło ..
  3. Tajemniczy Pan .. wydaje mi się że nie znalazłeś jeszcze tej właściwej .. że w każdej dziewczynie Ci czegoś brakuje .. a jeżeli trafisz na tą odpowiednią to nie będziesz się zastanawiał nad takimi rzeczami .. albo .. po prostu boisz się zaangażowania .. i dlatego od razu skreślasz każdą dziewczynę, przypisując jej najgorsze cechy .. z góry zakładasz najgorsze .. żebyś się tylko nie rozczarował i nie zawiódł .. z pewnością boisz się odrzucenia też .. powinieneś zmienić swoje nastawienie, bardziej się otworzyć .. zaufać .. nie zakładać od razu najgorszego .. szukać czegoś pozytywnego .. mogę się oczywiście mylić .. ale to moje zdanie Panie Tajemniczy
  4. Tajemniczy Pan ... myślę że byłam w stanie to rozpoznać .. ale chyba się myliłam .. i to dwa razy ... jeżeli uważasz że to proste w rozpoznaniu to poproszę o kilka wskazówek -- 28 kwi 2014, 21:44 -- freda uważam że poczucie humoru to podstawa, bardzo się przydaje przy nerwicy, przynajmniej ja tak mam, kiedyś nie potrafiłam nabrać dystansu do samej siebie, do wszystkiego co mnie spotykało, dziś bez tego nie dałabym pewnie sobie rady .. a jeżeli mam płakać i użalać się nad sobą to wolę sobie pożartować ..
  5. dziwne jest to że przez jakiś czas jest dobrze a dopiero potem coś wychodzi nie tak, coś się psuje.. może i źle dobieram .. wniosek jest taki że na przyszłość powinnam się z nikim nie wiązać .. będę miała spokój .. i zero problemu
  6. dziękuję :) myślałam ale on się nie zgodzi .. w sumie to mi przestało zależeć .. jestem bo jestem .. ze względu na dziecko .. przynajmniej do czasu aż nie stanę sama na nogi .. nie spędzamy razem czasu, nie rozmawiamy, on szybko się denerwuje i zaraz wydziera na mnie, w domu ustawia mnie po kątach, poza domem też, nie mam sił walczyć już .. jedyne co nas łączy to dziecko .. on teraz stara się być miły bo chce coś ode mnie wieczorami .. wiem że jego zmiana jest tylko na chwilę .. jak więcej wypije to jest jeszcze bardziej agresywny i wymachuje mi łapami .. boję się że któregoś dnia mnie w końcu uderzy .. jeżeli dla niego nie mam prawa do czegokolwiek dla siebie ... to taki związek nie ma dla mnie szans na przetrwanie .. jest chorobliwie zazdrosny .. on widzi tylko we mnie problem .. w sobie nie ..
  7. Witam. Jestem mężatką (po raz drugi). Pierwszy ślub wzięłam mając 21 lat. Byłam z nim 5 lat. Po roku się rozwiedliśmy. Zostawiłam go. Pierwsze 3 lata były super. Potem zaczęło się psuć, ale on wykorzystywał ten fakt że i tak od niego nie odejdę bo nie mam gdzie. Nie miałam dobrych relacji w domu, wręcz z niego uciekłam kiedy nadarzyła się okazja. W domu matka wyżywała się na mnie fizycznie i psychicznie. Ojciec to widział ale nie reagował .. Potem mąż zaczął mnie traktować jak śmiecia, swoją niewolnicę, nie mogłam spotykać się ze swoimi znajomymi tylko jego, nigdzie nie mogłam sama chodzić. Mieszkaliśmy z jego rodzicami. Nie chciał iść na stancje bo tak było mu dobrze. Pierwsze załamanie przeszłam mając 16-17 lat. Wtedy go poznałam. Pomógł mi przetrwać ten trudny czas. Mimo że nie rozumiał mojej nerwicy która się uaktywniła ale wspierał. Dopiero gdy po raz drugi mnie zaatakowała w klasie maturalnej odwrócił się ode mnie. Przez dwa tygodnie nie chodziłam do szkoły, zarywałam lekcje.. Poszłam do psychiatry który akurat przyjmował za darmo. Przepisał mi Zoloft. Zaczęłam go brać. Na początku miałam gorsze lęki, nie wychodziłam z domu bo się bałam. On wyzywał mnie od wariatek.Po jakimś miesiącu niby czułam poprawę i jakoś znów funkcjonowałam. Po niecałym roku odstawiłam je na własną rękę. Nie żałuję. To była bardzo słuszna decyzja. Potem konflikt między nami się zaostrzył. Zaczął mną szarpać, wyzywać, robić awantury po nocach. Zdecydowałam że odchodzę od niego. Nawet mnie nie zatrzymał. Było mi ciężko bo wtedy właśnie nerwica dawała mi najbardziej popalić. Nie miałam w nikim oparcia. Ale wytrwałam. Sama nie wiem jak. Wyprowadziłam się do innego miasta i zaczęłam żyć od nowa... Mojego obecnego męża znam od dawna. Po rozwodzie kontakt nam się jakoś odnowił, zaczęliśmy się spotykać. I tak się zaczęło. Jestem z nim 4 lata. Dopiero rok temu zaczęło się psuć między nami. Gdy nasz synek skończył roczek tak jakby otworzyły mi się oczy na pewne sprawy, których wcześniej nie dostrzegałam. Pewnie dlatego że skupiłam się na dziecku. Teraz kiedy jest troszkę odchowany (ma 2,5 roku) niektóre sprawy widzę inaczej niż rok temu. Siedzę z małym w domu bo nie mam go z kim zostawić. Teraz kiedy udało mi się schudnąć troszkę po ciąży, zaczęłam o siebie dbać. W końcu zauważyłam siebie. Że już czas najwyższy zadbać o siebie też a nie tylko o innych dbać. Zaczęłam sama dla siebie ładnie się ubierać, troszkę malować, szukam sobie jakiś pasji, zainteresowań, odnawiam znajomości które zaniedbałam. Mężowi się to chyba nie podoba. Wtedy kiedy dbałam tylko o niego i dzieciaka i dom było dobrze. A teraz kiedy zaczęłam dbać o siebie też jest źle. Tym bardziej że nie chce siedzieć w domu tylko do ludzi wychodzić. Czuje się jak niewolnica w tym domu. Bo nigdzie sama nie mogę wyjść, z nikim się spotkać, zaczęłam się mu stawiać, nie jest tak jak ona chce, tylko zaczęłam w końcu mówić o tym co ja chce.. Wszyscy uważają że powinnam siedzieć w domu z dzieckiem i mężowi usługiwać ... Raz już to przechodziłam.. I teraz do mnie dociera fakt że zaczyna się taki sam schemat jak z pierwszym byłym mężem ... na dodatek muszę dodać że wydziera się na mnie jak coś mu się nie podoba, nie umie normalnie rozmawiać, na dzieciaka też się wydziera, nie poświęca nam czasu i uwagi, w weekendy siedzę sama bo on ma coś innego do roboty niż siedzenie z nami. Gdy sobie więcej wypije jest jeszcze gorzej nerwowy, raz wyskoczył do mnie z łapami, ale że trzymałam dziecko odpuścił.. To mi bardzo dało do myślenia .. jeszcze parę miesięcy temu zależało mi na ratowaniu tego małżeństwa .. dziś mi już nie zależy żeby się starać, teraz to jemu nagle zależy ale co z tego skoro on zmienia się tylko na chwilę a potem znowu jest tak samo, ostatnio wiele sytuacji mi uświadomiło że on się nie zmieni.. nalegał na drugie dziecko , ja też chciałam ale teraz widzę że on się nie nadaje do tego, wiem jakie życie będę miała z nim dalej, wtedy to w ogóle nigdzie się już nie wyrwę .. ostatnio przez te ciągłe awantury moja nerwica znów dała mi o sobie przypomnieć, a on w nerwach mi gada że do wariatkowa mnie odda, bo jestem chora .. wiem że nie mam co na niego liczyć.. wtedy kiedy miałam ataki lęku on mi nie pomagał, olewał mnie po prostu .. na dodatek cały czas dąży do seksu a ja dałam mu szlaban bo skoro pół dnia się na mnie wydziera i ma mnie gdzieś to jak ja mam mieć ochotę na to? bije się z myślami co dalej, myślę o dziecku że nie chce mu rozbijać rodziny bo widzę że mały potrzebuje nas oboje, ale myślę też o sobie, nie wiem czy go kocham, nie zależy mi na tym związku już, coś z mojej strony się wypaliło, z pewnością dlatego jak mnie traktuje, czuje że to jest ten sam schemat co z pierwszym byłym ... jedyne co byłam w stanie zrobić to oświadczyłam mu że małego zapisuję do przedszkola ... jakie awantury mi robił z tego powodu ... wytrwałam ... okazało się że mój szkrab został przyjęty do przedszkola .. dzięki temu będę mogła wrócić do pracy ... tez były o to awantury ... ale wytrwałam .. nie wiem co dalej zrobić z moim życiem ... ale staram się nie poddawać czarnym myślom .. staram się wierzyć że jakoś poukładam sobie to życie ... że kiedyś jeszcze będę szczęśliwa ... muszę jakoś sama stanąć na nogi i mu pokazać że się nie dam .. że on mnie nie złamie .. bo nie jestem jego własnością i nie ma prawa mnie tak traktować .. nie mogę się poddać bo mam dziecko i ono mnie potrzebuje .. mimo że nie mam w nikim wsparcia .. bo każdy jest w niego ślepo wpatrzony .. bardzo dobija mnie fakt że po raz drugi mi nie wyszło .. ale wierzę że jestem silna i dam radę !!
  8. Uwielbiałam jeździć pociągami i autobusami. Dziś do nich nie wsiądę bo tam zaczęły się tak nagle ataki paniki. Objawia się to tym że zaczyna mi serce szybko bić, nie mogę złapać oddechu, czuję się tak jakbym się dusiła, a najgorsze że wtedy jak się zdenerwuję to chce mi się wymiotować. Wpadam w panikę i jak najszybciej chce uciec z tego miejsca gdzie jestem. Raz bym prawie zemdlała w pociągu bo dostałam ataku paniki i nie mogłam z niego wysiąść, pociąg pędził a ja musiałam w nim trwać. To był koszmar. Miałam też ataki paniki w dużych supermarketach i skupiskach ludzi. Też tak samo się objawiało ale plus był taki że zawsze mogłam sobie wyjść na zewnątrz jak zaczynał się atak. I to mnie uspokajało. Na dzień dzisiejszy nie umiem zmierzyć się z lękiem jazda autobusem i pociągiem. Ale udało mi się przezwyciężyć lęk przed skupiskiem ludzi i dużymi pomieszczeniami. W tych przypadkach małymi kroczkami się oswajałam z lękiem. Specjalnie tam chodziłam i robiłam mały krok do przodu. I tak co jakiś czas. Aż w końcu udało mi się wejść do sklepu, być między ludźmi. Dziś nie raz też odczuwam jakiś lęk ale bardzo rzadko mnie łapie. Jeżeli mogę odwracam od niego uwagę tak długo jak się da. Jeżeli czuję że nie dam rady po prostu wychodzę. Trudno. Ale nie załamuje się z tego powodu. Powtarzam sobie że ma prawo tak być czasami. I to mi pomaga.
  9. Dziś wypad nad morze .. pospacerować .. uwielbiam takie wypady bo jakoś tak mnie wyciszają
  10. Mam na imię Monika, 27 lat. Od paru lat zmagam się z nerwicą. Mam lęki, czasami napady ataku paniki .. Mam małą arytmię serca na tle nerwowym. Nikt w rodzinie ani w gronie znajomych tego nie rozumie. Nawet mój mąż. Zmagam się sama z tym problemem. Był czas że brałam leki antydepresyjne ale po nich czułam się jeszcze gorzej. Więc na własną rękę z nich zrezygnowałam. I to był pierwszy krok w kierunku walki z nerwicą. I najsłuszniejsza decyzja w moim życiu. Gdy zaszłam w ciążę, lęki się uspokoiły i tak jakby ucichły. Dziwiłam się bardzo. Gdy urodziłam również był spokój. Dziś mój synek ma 2,5 roku. Parę tygodni temu lęki wróciły. Spowodowane to chyba jest tym że moje dotąd poukładane życie zaczęło się sypać (jest to moje drugie małżeństwo). Niedawno straciłam wiarę i sens we wszystko. Załamałam się. Pierwszy raz od wielu wielu miesięcy. Sięgnęłam prawie dna. Wiedziałam że nikt mnie z tego nie wyciągnie. Musiałam sama się ratować. Pomyślałam o moim dziecku które mnie potrzebuje. I tylko to mnie uratowało. Dzięki niemu się podniosłam. Dziś żyje wyłącznie dla niego. Dla niego się staram. Od tygodnia znów mam siłę do walki. Zaczęłam pisać bloga, dzięki temu mam gdzie wyrzucić z siebie wszystko co mnie boli, przeraża, cieszy .. Wierzę że wszystko mi się poukłada jakoś. Nie dam się nerwicy. To ja będę górą, nie ona. Cieszę się że do Was dołączyłam :)
×