Skocz do zawartości
Nerwica.com

paulina_91

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia paulina_91

  1. Witajcie, jestem tu pierwszy raz, więc możliwe, że podobna kwestia już była, ale spróbuję. Otóż też zmagam się z nerwicą lękową, którą miałam zdiagnozowaną w wieku 19 lat, teraz mam 23. Nie zaczęłam jej leczyć, ponieważ nie była aż tak bardzo uciążliwa, jak niektórzy tu pisali - problem ustał sam. Może to była kwestia, że w inny sposób poprowadziłam swoje życie, inni ludzie, inne zajęcia. Katastrofa nastąpiła w zeszłym roku, w czerwcu. Dowiedziałam się, że narzeczony mnie zdradził. Pierwsza reakcja, szok, przez chwilę próbowałam sobie to jakoś usprawiedliwić, wytłumaczyć, że może coś mi się przywidziało. Nie przyszło mi nawet przez myśl, żeby odejść, postanowiłam porozmawiać. Był płacz, żal ale postanowienie wybaczenia. Tej nocy nie mogłam zapanować nad szaleńczym biciem serca, odnosiłam wrażenie, że w żyłach płonie żywy ogień, czułam spięte mięśnie, zwłaszcza barki i szczęka, skóra swędziała. Jak udało mi się zasnąć, to te same objawy budziły mnie rano zamiast budzika. Po kilku dniach poszłam do lekarza ogólnego, przepisał mi Cital. Zanim zaczął działać minęły jakieś 2 tygodnie. Przez ten czas, jak i później objawy były, przy braniu leków tylko rano. Do tego w każdej chwili potrafiłam wybuchnąć płaczem i dosłownie wyć na głos dobre pół godziny. W myślach ciągła świadomość zdrady. W lipcu byłam u psychiatry, stwierdził, że nie ma na razie potrzeby zmieniania leków i że jeśli ja fizycznie nie cierpię na zdradzie, tj. narzeczony o mnie dba, przytula, całuje to - UWAGA - nie mam się czym martwić, bo taki skok w bok niczego nie zmienia, to tylko natura. Szczerze, przez moment w to uwierzyłam i nawet lepiej się poczułam Jeśli chodzi o związek to było ciężko, cały czas powrotne rozmowy o tym co się stało, dlaczego, za co, on sam twierdził, że nie wie, że to pod wpływem chwili, ale starałam się pomimo tego jakoś normalnie żyć, nie wyżywać się na nim za to, bo przecież chciałam wybaczyć, tylko jeszcze nie wiedziałam jak. Brałam leki, Cital działał i tak funkcjonowałam do września, zaczęłam chodzić do psychoterapeuty, ale wytrzymałam 3 spotkania, sama nie wiem czemu. Październik. Wtedy pod wpływem impulsu wyprowadziłam się z domu, wróciłam do rodziców, zerwałam zaręczyny, w momencie odwołaliśmy ślub i wszystkie przygotowania, a ja odstawiłam leki. Z dnia na dzień poczułam, jakby mi ktoś wszystkie objawy i problemy zwyczajnie zabrał. Pomogli mi znajomi, rodzice, ale po 3 tygodniach zaczęła się tęsknota, płacz, ból i żal. Po 3 tygodniach spotkaliśmy się, długo rozmawialiśmy, typowa gadka, że wie co stracił, że nie popełniłby tego samego błędu drugi raz itp. itd. Ale coś mi tam zaświtało, że może jednak udałoby się drugi raz. Następne spotkanie, kolejne. Był warunek, że jeśli pójdzie na terapię, to wrócę. No i wróciłam, bo zaczął sesję z psychoterapeutą. Niedługo potem postanowiliśmy, że jednak weźmiemy ślub, przyspieszyliśmy go o 3 miesiące, z jego strony padło stwierdzenie chęci posiadania dziecka. Ja przestałam kontrolować, objawy nie wróciły, uwierzyłam, że wszystko może się zmienić. Ślub był w marcu, w ciąży jeszcze nie jestem, mój teraz już mąż cały czas chodzi na terapię, twierdzi, że dawno powinien ją zacząć, bo dużo rozumie i wielu rzeczy by nie zrobił, a ja.. 3 dni temu przy przebudzeniu rano poczułam znajome łomotanie w klatce piersiowej i palenie w żyłach.. Drugiego dnia wzięłam Cital, który został mi jeszcze z poprzedniego leczenia. Wróciły natrętne myśli o zdradzie, może dlatego, że pracujemy teraz na różne zmiany, cały dzień się nie widzimy, może to już przeradza się w obsesję.. Ciężko mi się skupić na czymkolwiek, bo na razie działanie leku nie jest chyba takie jakie powinno być, ale nie ma tragedii, może to też trochę efekt placebo, a ja muszę jakoś funkcjonować.. Wiem i pomijam fakt, że po zdradzie nie powinnam w ogóle chcieć rozmawiać, ani ponownie potem wracać, ani tym bardziej brać ślubu, ale nie potrafię wyobrazić sobie bez niego życia, dlatego chciałam wybaczyć. Wybaczyłam, ale nie zapomniałam i wciąż boję się, że nastąpi to kolejny raz. Teraz już potrafimy rozmawiać o tym bez złości i żalu i czasem do tego wracamy, na spokojnie to analizując, między nami też jest wszystko w porządku. Dlatego nie wiem co się stało i dlaczego to wszystko wróciło, nie wiem co mam robić, nie wiem jak sobie poradzić, a bardzo bym chciała wrócić do normalnego życia..
×