Zdiagnozowana była w momencie kiedy miałam synka 5 miesiecznego(zespół depresyjno lękowy),chodziłam rok na terapie,byłam na uspokajaczach,bo nie chciałam odstawić synka od piersi....była to moja decyzja,choc lekarz przypisał mi coaxil jeśli dobrze pamiętam ,był to lek przeciw lękowy.Terapia pomagała choc wiadomo nie było łatwo,ale byłam silna dla synka. Przez dwa lata miałam dośc silne ataki paniki,nie wychodziłam z domu(terapeutów z 3 odwiedziłam)....straszne to było,ale było dla mnie wazniejsze to żeby karmić dziecko piersią...potem kolejna ciąża,dzieki niej ataki minęły,jakoś dawałam rade przez dwa lata,nawet wychodziłam z domu,w między czasie sie rozwiodłam i było dużo lepiej ,bo uwolniłam sie od tyrana. Gdy córka miała 2 lata weszłam w kolejny związek,jednak w gorszy,tłukł mnie w ciąży,psychika jakoś dawała rade,bo wiedziałam ,że muszę być silna dla dziecka,po urodzeniu pogodniłam gnoja,odżyłam...
Moja 3 ma obecnie 2 lata,pojawił sie ktoś kto dał nam nadzieje,cudowny wyjatkowy,pół roku bajki sielanaki,jak w bajce,moja młoda dla niego córeczką sie stała,widać ,ż była jego oczkiem w głowie....z dnia na dzien odszedł....widziałam go dwa dni temu prosiłam żeby z córką sie pożegnał...płakał.....nie rozumiem nie ogarniam ,nie mam na to wszystko siły