Jejjku, jak dobrze, że nie jestem z tym sama! Myślałam, że nikt poza mną do tego stopnia nie analizuje i nie czyści/pierze/myje różych przedmiotów i siebie.
Ja myję ręce po każdej rzeczy której dotknę, jeśli jest to poza domem to już w ogole. Zawsze po przyjściu do domu 'skażone' ubrania kładę w 'skazone' miejsce i nie może być inaczej, nie korzystam z toalet poza domem, nie lubie gości, bo potem masa rzeczy do umycia lub uprania a seresu brzydzę sie potem miesiącami, pomimo, że cały w domestosie jest kilkakrotnie, w autobsie nie trzymam się, jak siadam to jestem 'skażona' na maxa ( od razu mam obraz, że przede mną siedział tam bezdomny albo ktoś urawiał sex!!!). Jest to dla mnie mega uciążliwe, nie mogę normalnie funkcjonować, mój facet na każdym ktoku przypomina mi, jaka jestem nienormalna, a i tak o wiekszośći moich 'przemyśleń' w kwestii igieny nie zna. Chciałabym obudzić się pięknego ranka i nie analizować 'brudu' i żyć jak inni ludzie - siadąc na ławce w parku swobodnie i nie analizować, kto był tam wcześniej i nie mieć potem wszystkiego co miałam na sobie do prania itd. Nerwica natręctw jest straszna! I dodam, że leczę się od 5 lat, przerobiłam 8 rodzajów leków psychotropowych, tarapie induwizualne i grupowe w różnych nurtach i dupa, zero efektów.