Skocz do zawartości
Nerwica.com

greencross

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez greencross

  1. @hania33 Psychiatra uznał, że przy upadku w mpk rok temu, mój układ somatyczny zapamiętał sytuacje - ludzie, ciasna przestrzeń, gorąc... - i teraz "mści się" kiedy tylko może. Najgorsze jest to, że bóle i "ataki" nie występuję już tylko w przypadkach kiedy np. wchodzę do szkoły, teatru czy lekarza, ale nawet podczas spaceru... Kompletnie nie wiem co robić. Jestem po wizycie u psychologa, która uznała, że najlepszą terapią będzie "zaakceptować chorobę", gdyż jest to życiowa porażka, z którą trzeba się pogodzić. Jestem skonsternowana
  2. Witam wszystkich. Z góry dziękuję za możliwość opisania swojego problemu. Mi nadzieja już się skończyła... Rok temu, przed maturą pojechałam oddać krew. Po oddaniu wsiadłam do MPK, a tam zemdlałam. Obudziłam się w karetce pogotowia, wiozącej mnie do szpitala, gdzie spędziłam cały dzień pod kroplówkami. Po tym incydencie wszystko było w porządku... do momentu kiedy potrzebowałam skorzystać ponownie z publicznej formy transportu. Wsiadłam do busa (1h podróż) i całą drogę siedziałam nad reklamówką, gdyż wydawało mi się, że lada moment zwymiotuję... tak się jednak nie stało. nigdy nie miałam choroby lokomocyjnej, często przemieszczałam się busami do większych miast, nigdy to nie stanowiło dla mnie problemu, a tu: nowość... nieprzyjemna. w każdym bądź razie jechałam na imprezę studencką, na której posiedziałam kilka kwadransów i zmyłam się do hotelu, gdyż tak mnie bolał brzuch i chciało mi się wymiotować, że ani jeść, ani pić, ani tańczyć... następnego dnia, po śniadaniu miałam wracać do domu, busem. i wtedy się zaczęło - PIERWSZY ATAK. na przystanku przewróciłam się na ziemię, gdyż ból brzucha i chęć zwymiotowania była tak silna, że nie dało się wytrzymać. po chwili omdlałam na chwilę. był przy mnie mój chłopak, który po godzinie usilnego próbowania powrotu do domu postanowił jechać ze mną. w busie omdlałam kolejne kilka razy... i tak się zaczęło. miałam jeszcze 2 matury przed sobą, z niemieckiego, do których byłam najlepiej przygotowana. na jednej z nich omdlałam 2 razy i maturę musiałam pisać za zgodą Ministerstwa Edukacji w czerwcu. (92% - byłam naprawdę przygotowana). całe wakacje miałam do d***, nie mogłam normalnie zjeść, zaczęłam bać się wychodzić z domu, kiedy omdlewałam np. w parku na ławce ludzie mieli mnie za narkomankę. jedynie nic mi się nie działo po alkoholu, ale starałam się go nie nadużywać, wiadomo - z jednej choroby w drugą... przyjęto mnie na studia, ale ból brzucha przy myśli o studiach stawał się nie do wytrzymania. musiałam zrezygnować z marzeń. od pierwszego omdlenia zrobiłam gastroskopię, usg brzucha, TK, EEG, badania krwi itp. miałam ostre zapalenie żołądka, które szybko wyleczyłam, a dalej jest tak samo. od września chodzę na terapię do psychologa, ale to nic nie daje, ból jest względnie fizyczny, na podłożu lękowym, stresowym. przykładowa sytuacja: 12 lat grałam w teatrze i to była moja pasja, teraz pójście do teatru to niewyobrażalny ból. zamknięte pomieszczenie, gdzie są inni ludzie (jak w MPK). robi mi się gorąco, piszczy w uszach, ten ból... i efekt murowany. o pracy nie ma mowy, próbowałam, ale po 3 tygodniach omdlewania sama zrezygnowałam, ze strachu. nigdy niczego się nie bałam, a teraz każda przyjemność zamienia się w męczeńską walkę ze sobą. pójście do lekarza i czekanie w kolejce, kino, teatr, wyjazd, szkoła, spotkania ze znajomymi, koncerty - to mnie wykańcza. od stycznia uczęszczam do psychiatry. dostałam SULPIRYD 50, który nic nie pomaga, także ostatnio lekarz zwiększyła mi jego dawkę i szczerze, jest jeszcze gorzej. mam silną depresję, płaczę codziennie, nie chcę żyć, nie tak... kiedyś miałam wszystko, szkołę, teatr, muzykę, śpiewanie, plastykę, konkursy, koncerty, pracę, stowarzyszenia, wycieczki, akcje charytatywne ... a teraz? siedzę zamknięta w czterech ścianach. nie mam powodów do zmartwień. rodzina mnie rozumie, chłopak jest ze mną przez cały ten okres, przyjaciele interesują się moim zdrowiem, ale ja nie mam siły się z nimi spotykać. marzę o tym, żeby wrócić do zdrowia i stanąć na nogi, ale nie mam już siły z tym walczyć. ból jest nieznośny, boli w okolicach żołądka, podczas ataku ciężko mi oddychać. przepona boli, muszę małymi wdechami nabierać powietrza. dostaję ataku paniki i wybucham płaczem. dodam, że nauczyłam się nieco kontrolować mdlenie i potrafię ustań przez okres ataku na nogach. takich ataków mam ok. 100 w ciągu dnia. są to skurcze. BŁAGAM, jeśli ktoś to przeczyta i wie, jak poradzić sobie z takim schorzeniem.... błagam pomóż mi. nie mam nawet 20 lat... a moje cudowne życie obróciło się o 180 stopni... będę wdzięczna jak nigdy. dziękuję...
×