Skocz do zawartości
Nerwica.com

ruda-grazyna

Użytkownik
  • Postów

    35
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ruda-grazyna

  1. Hej Na razie nie miałam z nikim spięcia,tylko dziś już jedna osoba dała mi do zrozumienia to i tamto,ale w grzeczny sposób. Ale to i tak mnie zdenerwowało,a co będzie potem? A ja boję się odezwać,bronić swego,bo z góry wiem że ten ktoś mi dogada albo ja się rozpłaczę. Wiem,ze ta praca jest przejściowa,ale u mnie nie ma lepszych ofert i dopóki nie zrobię uprawnień w swoim zawodzie,to pozostaje mi albo taka praca fizyczna,albo siedzenie w domu. A kontakt z ludźmi w taki sposób jest dla mnie koszmarem.
  2. Jestem obserwatorką tego forum od jakiegoś czasu i przyznam że pomaga mi to,poza swoimi problemami ogólnie kręci mnie psychologia. Moim zdaniem mam sporo problemów natury psychicznej,ale jeden jest ostatnio nie do zniesienia:praca. Jestem nieśmiałą osobą,w grupie ludzi kompletnie się nie odnajduję. Najlepiej mi w swoim własnym towarzystwie lub bliskich mi osób. Mam kilku fajnych znajomych,ale nie za wielu,bo po prostu przed większością ludzi czuję blokadę i nie przed każdym się otworzę lub swobodnie poczuję. Gdy mam iść do pracy,to budzę się z nerw o wiele wcześniej,nie mogę jeść,mam prawie łzy w oczach. Z niecierpliwością czekam,aż będę mogła wrócić do domu i słuchać muzyki lub coś poczytać. W pracy prawie z nikim nie gadam,śpiewam sobie piosenki w głowie lub wymyślam,co napiszę w swojej książce. Ciągle boję się,że ktoś mi coś złego powie,że nie poradzę sobie,wejdę w konflikt z przełożonymi,zapomnę o czymś istotnym...Chociaż uważam się za osobą inteligentną,tak w pracy nie potrafię ogarnąć o co chodzi i jestem taka roztargniona. Jak ktoś mi delikatnie zwróci uwagę,to mam już łzy w oczach i nie potrafię bronić swego. W myślach ciągle planuję,aby wziąść najszybciej jak się da L4 i siedzieć sobie spokojnie w domu. Z jednej strony fajnie jest mieć zajęcie i swoją kasę,ale z drugiej w domu mogłam sobie spokojnie siedzieć i nie słuchać innych ludzi. Tym bardziej,że jest to praca fizyczna,która mnie nie rozwinie i tylko mnie denerwuje. Nie rozumiem ludzi,którzy daliby się zabić za tak beznadziejną robotę,ja przyjmuję wszystko lajtowo-co ma być,to będzie,na co się spinać z wyrobieniem normy,skoro i tak nie dostanie się więcej kasy? Albo po co wymyśla się jakieś beznadziejne zasady,pewnie to pomysł buraków obsadzonych na kierowniczych stanowiskach,a ludzie ich słuchają i czują się odpowiedzialni jakby byli co najmniej lekarzami. Nie chcę nawet myśleć,co by było gdybym nie dostała tej pracy po znajomości,a wśród obcych,którzy by mnie poniżali i musiałabym wyrobić jakąś normę. Chyba wyszłabym stamtąd z płaczem. Nie wiem już,co robić.
×