Skocz do zawartości
Nerwica.com

cynamonowydrwal

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez cynamonowydrwal

  1. Dzięki za odpowiedź. Wiem, że mam tendencje do gmatwania sobie życia na własne życzenie... Trochę to pewnie wynika z rodzaju mojego zaburzenia osobowości, ale wiem też, że to nie usprawiedliwia mojego nieodpowiedzialnego postępowania. No cóż, muszę trochę pogłówkować i się ogarnąć. Ewentualnie dobić się do psychiatry, by zmniejszył mi dawki leków lub niektóre całkiem odstawił, bo wprowadzenie tych leków zbiegło się w czasie z pojawieniem u mnie wyżej opisanych "dziwacznych" objawów.
  2. Byłem na OLZOiN w Krakowie Kobierzynie. Zalecenia były takie, że mam iść do pracy i się wyprowadzić jak najszybciej z domu. Prawda jest taka, że na oddziale funkcjonowałem całkiem przyzwoicie, a po wyjściu zacząłem się stopniowo rozsypywać, mieć fobie społeczną. Po rozstaniu z partnerką totalnie straciłem sens do życia. Stwierdzili u mnie zaburzoną osobowość: narcystyczną z cechami zależnej. Prawda jest taka, że przerżnąłem te półroczną terapię, bo zakochałem się w jednej z pacjentek i zamiast skupić się na terapii to trwałem w związku z nią i ukrywaniem tego przed personelem Dziś wiem jaki popełniłem błąd, ale świadomość tego i poczucie winy nie zmieniają mojego położenia. Hmm... Żeby mi zmienili leki, poobserwowali, żebym ewentualnie nie miał kolejnej próby samobójczej, sam już nie wiem. Tak mi poleciła psycholog, jak wspomniałem. Mój stan jest kiepski. Prawie nie mam siły wychodzić z łóżka. Czuję się ograniczony ruchowo jakbym był po jakimś mikrowylewie, ale neurolog u którego byłem niczego takiego się nie dopatrzył.
  3. Witam. Piszę, ponieważ czuję się kompletnie bezradny. Od 14 lat leczę się psychiatrycznie (obecnie mam 26). Początkowo leczono mnie na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, później pojawiające się epizody depresyjne, aż w końcu rok temu zdiagnozowano mi zaburzenia osobowości. Odbyłem półroczne leczenie na oddziale zaburzeń osobowości i nerwic. Odkąd jednak wróciłem z leczenia do domu, mój stan się pogarsza do stopnia i objawów jakich nigdy jeszcze nie doświadczyłem. Mam uczucie pustki, smutku, bezsilności, gonitwy myśli (bardzo różnych, wspomnień z przeszłości, obaw o przyszłość, ale i irracjonalnych). Od ponad 2-ch miesięcy pojawiły się też u mnie problemy z pamięcią (bardzo szeroko pojmowane: zapominam słów, nazw przedmiotów, tego co robiłem dzień wcześniej, gdzie coś postawiłem). Mam w ciele dużo niepokoju, zdarzają mi się silne bóle głowy. Kiedy z kimś rozmawiam często nie umiem się skupić na rozmowie, tracę wątek, słyszę słowa, których znaczenia nie potrafię ułożyć w zdaniu... Podobnie, gdy sam z kimś rozmawiam często nie czuję spójności i kontaktu emocjonalnej z wypowiadanymi słowami - jakbym nie potrafił powiedzieć o tym o czym chce. Bardzo ograniczyłem kontakty z ludźmi i mało wychodzę z domu, bo boję się, że zwariowałem albo że to nastąpi i obawiam się mojej potencjalnej nieobliczalności i ośmieszenia przed znanymi mi lub całkiem obcymi osobami. Nie potrafię wyjaśnić części swoim zachowań, swojego działania w przeszłości (której obraz mam w pamięci niepełny). Odkąd podjąłem psychoterapię wydawało mi się, że ustąpiły mi natręctwa i nie muszę już sprawdzać zakręconych kranów, zamkniętych zamków itp. i tego nie robię, ale często, gdy ktoś się mnie o coś pyta to nie mam pewności czy wykonywałem daną czynność. Nie potrafię się niczym zająć: kiedy czytam, nie umiem złapać sensu tekstu książki, gazety (przez ułamek sekundy widzę inne słowa, zdania niż są napisane - dopiero po chwili łapię co jest naprawdę napisane, podobnie mam przy rozmowach - często nie dosłyszę jakiś słów albo słyszę początkowo zupełnie inne, a dopiero później docierają do mnie w głowie te właściwe). To wszystko budzi we mnie niepokój, drżenie rąk i strach. Do tego wszystkiego od pewnego czasu mam przewidzenia - kiedy patrzę na zamknięte drzwi, wydają mi się być uchylone, nie dostrzegam kubka stojącego na stole... widzę stół z przedmiotami, ale muszę się skupić by poszczególne rozróżnić. W głowie mam mnóstwo myśli jak już pisałem... Dotychczas traktowałem to jako natręctwa, ale przypominają mi się słowa piosenek, kiedy coś robię, często słyszę swoje myśli, w formie upomnień... Boje się, że ktoś mnie za coś upomni, skrzyczy i często przypominają mi się upomnienia i krzyki, które słyszę - osób, które to w przeszłości robiły... Nie mogę normalnie funkcjonować, niczego zaplanować, nawet płakać od pewnego czasu nie jestem w stanie. Przyjmuję od psychiatry następujące leki: Lorafen 1 x 1mg, Paroxinor 2 x 20mg i od pewnego czasu neuroleptyki: Ketrel 1 x 25 mg i Amisan 2 x 50 mg (miały mnie uspokajać). Te dwa ostatnie włączono mi w styczniu w czasie silnych myśli samobójczych (w przeszłości miałem już próby, w styczniu zaś rozstałem się z partnerką, z czym do dziś nie mogę sobie poradzić, mieszkam też z chorym psychicznie ojcem, co po tylu latach bardzo kiepsko znoszę). Psychiatrzy nie chcą mi zmienić ani odstawić leków, neurolog i terapeutka się niczego nie doszukują, natomiast ja się obawiam czy te objawy to nie są jakieś początki schizofrenii... Psycholog do której uczęszczam na regularne spotkania poleciła mi udanie się na pobyt na oddziale ogólno-psychiatrycznym, ale strasznie się tego boję. Już jeden w przeszłości odbyłem i strasznie to przeżyłem, poza tym boje się opuszczać swojego pokoju w obawie przed swoim możliwym nieobliczalnym zachowaniem. Czy źle dobrane leki mogą wywoływać choć część opisanych przeze mnie objawów? Wiem jak mogą działać neuroleptyki (myślę tu o skutkach ubocznych i niepożądanych), ale zarazem zdaję sobie sprawę, że przyjmuję stosunkowo małe dawki. Czy Waszym zdaniem lub Eksperta oddział ogólno-psychiatryczny jest dla mnie jedynym sensownym rozwiązaniem? Najbardziej obawiam się diagnozy o schizofrenii, ale wiem, że poprzez odwlekanie siebie nie oszukam
  4. getmeoutofhere, skoro sama stwierdziłaś, że... to może jednak warto spróbować? A wsparcie przecież otrzymasz na miejscu Ja do drugiej próby samobójczej też nie miałem przekonania i sama widzisz dokąd mnie to zaprowadziło... Zastanów się jeszcze! PS Byłem dziś na 7F i dalej nikt mi nie potrafił odpowiedzieć jaki będę miał rodzaj terapii. Może jest ze mną tak źle, że będą mnie trzy razy w tygodniu na 50 min zamykać w... schowku ze szczotkami
  5. "Nie ma problem" W sumie to możliwe. Nawet się mnie nie pytali czy mogę albo chcę przybyć wcześniej. A jeśli to nie tajemnica na kiedy masz termin? Ja na 7.07.
  6. Jak już, to zostałEm A tak serio to nie wiem... Z wrażenia nie zapytałem na samym początku p. Ordynator, a kiedy udałem się do pielęgniarki oddziałowej to ona jeszcze nie wiedziała. Wybieram się do Babińskiego na dniach po zaświadczenie to może wreszcie się dowiem. Bardzo mi zależało na grupowej i właśnie o nią prosiłem.
  7. Ja się zakwalifikowałem w maju i czekam półtora miesiąca na przyjęcie :)
  8. Sporo czytałem o terapii psychoanalitycznej i rozumiem co chciałeś mi przekazać. Poniekąd mam co do niej mieszane uczucia, ale właśnie jestem ciekaw stanowiska jakie zajmą w mojej sprawie na OLZO. Odnośnie Twoich pytań - to nie ma problemu Heh, mój ZOK również ogranicza się do natrętnych myśli (niekoniecznie związanych z sytuacją w której się znajduje, kiedyś np. byłem przewrażliwiony na punkcie tego czy nie rozwiązał mi się but, podwinęła koszulka itp. czy sprawdzania w domu pokręteł od kuchenki gazowej). Właśnie terapia behawioralno-poznawcza pomogła mi się z wieloma obawami uporać, choć paradoksalnie nie do końca rozwiązując problem, gdyż lęk związany w przeszłości z potrzebą kontroli/sprawdzania w/w, zastąpił częściowo lęk, który wciąż występuje, a ja nie jestem w stanie wskazać jego przyczyny Osobowość anankastyczną (obsesyjno-kompulsyjną) zaś stwierdzono u mnie nie tylko na podstawie testu MMPI (nie wiem czy każdy taki jest, ale ja rozwiązywałem dwa z łączną pulą ok 700 pytań), ale po licznych rozmowach z terapeutą, psychologiem i pewnym psychiatrą. W moim zachowaniu występuje potrzeba zachowania kontroli nad moim zachowaniem, tym co się wokół mnie dzieje (w miarę możliwości) i moich działań. Tak naprawdę (co smutne) dopiero niedawno zauważyłem, że nieustannie postępuję według schematów, które bardzo mnie ograniczają. Kiedy mam coś wykonać, choćby listę jakichś czynności i zaplanuję je sobie wg pewnej kolejności, a później muszę ją zmienić to już odczuwam pewien dyskomfort. Ciężko też mi jest robić coś na szybko czy tzw. "odwal", bo wówczas nie widzę w tym sensu (oj, był z tym problem w pracach). Ciężko (choć nie zawsze) jest mi też współpracować w grupie (tu znów odniesienie do pracy - gdy ktoś coś zawalał, czułem potrzebę by to poprawić i przez to często byłem wykorzystywany). Wreszcie najistotniejsza kwestia - szczerze powiedziawszy ja już nawet na to przestałem zwracać uwagę, ale niemal do perfekcji opanowałem kontrolę wypowiadanych słów (coś à la syndrom rzecznika prasowego ). W okresie dojrzewania często obawiałem się czy słowa, które skierowałem do mojego rozmówcy zostały właściwie zinterpretowane i potrafiłem (impuls) odtwarzać w głowie cały przebieg rozmowy czy spotkania, aby upewnić się czy kogoś nie uraziłem lub nie powiedziałem mu za dużo. To akurat najprawdopodobniej ma związek z serią gwałtów jakie przeżyłem w dzieciństwie, w każdym razie ten "nawyk" przez długo mnie zamęczał (rozumiem to w ten sposób, że jako ofiara długo [podświadomie?] uważałem, że sprowokowałem swoim zachowaniem oprawcę do działania...). Teraz już tak nie mam, ale od czasu do czasu męczy mnie potrzeba, gdy znajduję się w niecodziennej, stricte rutynowej sytuacji (wizyta w urzędzie, u lekarza, banku...) już jakby odruchowo by układać sobie w głowie co, w jakiej kolejności mam powiedzieć. Jakbym bez tego nie był w stanie się dogadać
  9. Witajcie! Jestem tu nowym użytkownikiem. Na wstępie chciałem podziękować Wszystkim za liczne informacje zamieszczone w wątku, które pomogły mi rozwiać wiele wątpliwości dotyczących oddziału (jeśli teraz lub w przyszłości zapytam o coś co było już poruszane na 149 stronach to z góry przepraszam ). Więc... Od 13 lat leczę się na zaburzenia obsesyjno-komplulsyjne (czyli nerwicę natręctw). Od razu obalę tutaj często występujący mit - ja akurat nie jestem przewrażliwiony na punkcie zachowania czystości. Przez wiele lat jako tako funkcjonowałem przyjmując jedynie leki. Najpierw Anafranil, później Zoloft, Asentrę, Setaloft itp. W wieku ok 20 r. życia doszły mi do tego zaburzenia depresyjne, które jednak lekarze bagatelizowali tłumacząc to trudną sytuacją rodzinną, przejściowym kryzysem związanym z rozpoczęciem dorosłego życia i wtedy też skończyło się na farmakoterapii (dostałem Paxtin). Przez rok się jakoś przemęczyłem, później była znaczna poprawa i po raz kolejny sprawę swoich zaburzeń "zamiotłem pod dywan". Aż do zeszłego roku. W okresie wakacyjnym, gdy próbowałem na własną rękę (wiem... ) odstawić leki, najpierw dopadła mnie większość objawów opisanych w ulotce (skutków nagłego odstawienia), aż w końcu silny epizod depresyjny połączony z urojeniami i myślami samobójczymi. Skruszony zwróciłem się do lekarza (przyznając się do wszystkiego) i po raz pierwszy w życiu zdecydowałem się na podjęcie terapii indywidualnej (w nurcie behawioralno-poznawczym). Odbyłem łącznie ok. 30 prywatnych sesji, które z początku zdawały się "wyciągać mnie z dołka", jednak gdy wraz z terapeutą dotarłem do wielu bolesnych i zapomnianych przeze mnie wspomnień - znów się kompletnie rozsypałem, uzyskując efekt podobny do tego po odstawieniu leków. Zacząłem się coraz bardziej izolować od ludzi, zamykać w sobie - aż w końcu terapeuta zaproponował mi bym pomyślał o psychoterapii grupowej. Pomimo wyznaczonego terminu na o. otwartym nie dotrwałem, gdyż mój stan w końcu doprowadził mnie na zamknięty oddział psychiatryczny, gdzie podjąłem pierwszą w życiu nieudaną próbę samobójczą. O realiach jakie tam panują, nie muszę chyba pisać - pobyt tam wywołał u mnie traumę - jedynym "pozytywem" jaki wyniosłem z oddziału było przeprowadzenie testu MMPI, który potwierdził przypuszczenia mojego terapeuty co do zaburzeń osobowości. Mianowicie stwierdzono u mnie zaburzenia osobowości mieszane: osobowość anankastyczną i zależną, jednocześnie poddając w wątpliwość diagnozę o ZOK, którą zastąpiono: zaburzeniami depresyjnymi i lękowymi. Po pobycie na OZ powróciłem do terapii indywidualnej, a także miałem rozpocząć terapię na oddziale dziennym nerwic - jednak spanikowałem (podczas ubiegania się o pobyt na innym kilka miesięcy wcześniej, zostałem odrzucony jako "zbyt zaburzony"). W końcu znów wylądowałem szpitalu (tym razem ogólnym) kiedy stwierdziłem, że nie ma dla mnie ratunku i... zażyłem 50 antydepresantów wymieszanych z psychotropami. Dzięki Bogu zostałem odratowany i fakt ten diametralnie zmienił kierunek mojego myślenia. W końcu dotarło do mnie, że potrzebuję kompleksowej pomocy oraz że na ten moment leczenie ambulatoryjne nie jest wystarczające. Zacząłem się więc rozpytywać o leczenie w Mosznej, Ustroniu, aż wreszcie po pomyśle z Komorowem, zdecydowałem się na Kobierzyn. Przyznam, że byłem zaskoczony jednomyślnością - ponieważ zarówno terapeuta, jak i lekarz z PZP oraz prowadzący mnie na oddziale zamkniętym orzekli, że to najlepsze miejsce do jakiego mogę trafić. Obecnie oczekuję na 1. konsultację, która przypadła mi na 9.04.2014. Łącznie musiałem wykonać 4 telefony (gdyż pierwotnie zaproponowano mi 2.09, później 15.07 i termin w/w po upływie dwóch kolejnych piątków). Przyznam, że moje wrażenia z rozmów telefonicznych okazały się naprawdę pozytywne. Do momentu w którym trafiłem na... forum Żart... Nie zrażam się jednak, jestem zdeterminowany i wciąż mam wrażenie, że OLZO to miejsce jakiego szukam. Nie oczekuję współczucia, głaskania po główce, a i solidny kopniak w d...olną partię ciała mi się przyda. W miarę możliwości będę informował o moich kolejnych postępach w sprawie przyjęcia, a póki co mam dwa pytania: 1) Czy często zdarzali się na oddziale pacjenci z ZOK (jako zaburzeniem współwystępującym) oraz osobowością anankastyczną i zależną? Wiem, że w większości przypadków jest to borderline i o. narcystyczna, dlatego jestem zaciekawiony. 2) Czy w sklepach na terenie szpitala można płacić kartą (chyba już o tym było) i od jakiej kwoty? Z góry dzięki za odpowiedzi i lekturę moich wypocin Pozdrawiam Wszystkich czytających i ew. Przyszłych Kolegów
  10. Witajcie! Jestem tu nowym użytkownikiem. Na wstępie chciałem podziękować Wszystkim za liczne informacje zamieszczone w wątku, które pomogły mi rozwiać wiele wątpliwości dotyczących oddziału (jeśli teraz lub w przyszłości zapytam o coś co było już poruszane na 149 stronach to z góry przepraszam ). Więc... Od 13 lat leczę się na zaburzenia obsesyjno-komplulsyjne (czyli nerwicę natręctw). Od razu obalę tutaj często występujący mit - ja akurat nie jestem przewrażliwiony na punkcie zachowania czystości. Przez wiele lat jako tako funkcjonowałem przyjmując jedynie leki. Najpierw Anafranil, później Zoloft, Asentrę, Setaloft itp. W wieku ok 20 r. życia doszły mi do tego zaburzenia depresyjne, które jednak lekarze bagatelizowali tłumacząc to trudną sytuacją rodzinną, przejściowym kryzysem związanym z rozpoczęciem dorosłego życia i wtedy też skończyło się na farmakoterapii (dostałem Paxtin). Przez rok się jakoś przemęczyłem, później była znaczna poprawa i po raz kolejny sprawę swoich zaburzeń "zamiotłem pod dywan". Aż do zeszłego roku. W okresie wakacyjnym, gdy próbowałem na własną rękę (wiem... ) odstawić leki, najpierw dopadła mnie większość objawów opisanych w ulotce (skutków nagłego odstawienia), aż w końcu silny epizod depresyjny połączony z urojeniami i myślami samobójczymi. Skruszony zwróciłem się do lekarza (przyznając się do wszystkiego) i po raz pierwszy w życiu zdecydowałem się na podjęcie terapii indywidualnej (w nurcie behawioralno-poznawczym). Odbyłem łącznie ok. 30 prywatnych sesji, które z początku zdawały się "wyciągać mnie z dołka", jednak gdy wraz z terapeutą dotarłem do wielu bolesnych i zapomnianych przeze mnie wspomnień - znów się kompletnie rozsypałem, uzyskując efekt podobny do tego po odstawieniu leków. Zacząłem się coraz bardziej izolować od ludzi, zamykać w sobie - aż w końcu terapeuta zaproponował mi bym pomyślał o psychoterapii grupowej. Pomimo wyznaczonego terminu na o. otwartym nie dotrwałem, gdyż mój stan w końcu doprowadził mnie na zamknięty oddział psychiatryczny, gdzie podjąłem pierwszą w życiu nieudaną próbę samobójczą. O realiach jakie tam panują, nie muszę chyba pisać - pobyt tam wywołał u mnie traumę - jedynym "pozytywem" jaki wyniosłem z oddziału było przeprowadzenie testu MMPI, który potwierdził przypuszczenia mojego terapeuty co do zaburzeń osobowości. Mianowicie stwierdzono u mnie zaburzenia osobowości mieszane: osobowość anankastyczną i zależną, jednocześnie poddając w wątpliwość diagnozę o ZOK, którą zastąpiono: zaburzeniami depresyjnymi i lękowymi. Po pobycie na OZ powróciłem do terapii indywidualnej, a także miałem rozpocząć terapię na oddziale dziennym nerwic - jednak spanikowałem (podczas ubiegania się o pobyt na innym kilka miesięcy wcześniej, zostałem odrzucony jako "zbyt zaburzony"). W końcu znów wylądowałem szpitalu (tym razem ogólnym) kiedy stwierdziłem, że nie ma dla mnie ratunku i... zażyłem 50 antydepresantów wymieszanych z psychotropami. Dzięki Bogu zostałem odratowany i fakt ten diametralnie zmienił kierunek mojego myślenia. W końcu dotarło do mnie, że potrzebuję kompleksowej pomocy oraz że na ten moment leczenie ambulatoryjne nie jest wystarczające. Zacząłem się więc rozpytywać o leczenie w Mosznej, Ustroniu, aż wreszcie po pomyśle z Komorowem, zdecydowałem się na Kobierzyn. Przyznam, że byłem zaskoczony jednomyślnością - ponieważ zarówno terapeuta, jak i lekarz z PZP oraz prowadzący mnie na oddziale zamkniętym orzekli, że to najlepsze miejsce do jakiego mogę trafić. Obecnie oczekuję na 1. konsultację, która przypadła mi na 9.04.2014. Łącznie musiałem wykonać 4 telefony (gdyż pierwotnie zaproponowano mi 2.09, później 15.07 i termin w/w po upływie dwóch kolejnych piątków). Przyznam, że moje wrażenia z rozmów telefonicznych okazały się naprawdę pozytywne. Do momentu w którym trafiłem na... forum Żart... Nie zrażam się jednak, jestem zdeterminowany i wciąż mam wrażenie, że OLZO to miejsce jakiego szukam. Nie oczekuję współczucia, głaskania po główce, a i solidny kopniak w d...olną partię ciała mi się przyda. W miarę możliwości będę informował o moich kolejnych postępach w sprawie przyjęcia, a póki co mam dwa pytania: 1) Czy często zdarzali się na oddziale pacjenci z ZOK (jako zaburzeniem współwystępującym) oraz osobowością anankastyczną i zależną? Wiem, że w większości przypadków jest to borderline i o. narcystyczna, dlatego jestem zaciekawiony. 2) Czy w sklepach na terenie szpitala można płacić kartą (chyba już o tym było) i od jakiej kwoty? Z góry dzięki za odpowiedzi i lekturę moich wypocin Pozdrawiam Wszystkich czytających i ew. Przyszłych Kolegów
×