Skocz do zawartości
Nerwica.com

sebastien

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia sebastien

  1. Witam, na to forum trafiłem przypadkowo (skierowało mnie z googla do wątku z filmami :)), ale jednak w idealnym momencie... Mam 26 lat, skończone studia techniczne. Zawsze byłem osobą nieco spokojną, nieśmiałą, może trochę bardziej stresującą się od innych, ale nigdy nie przekraczało to norm. Ot, pospolity stresik przed nowymi rzeczami. Nigdy też nie miałem np. lęku przed samą szkołą (uczniem byłem wzorowym) W życiu byłem pogodny, żywy, z mnóstwem zainteresowań, aktywy, lubiany. Wszystko jednak było w normie, czasami tylko stres przed konkretnymi ważnymi sytuacjami. Po studiach przyszedł czas na zaczęcie pracy i oczywiście zmianę stylu życia (zacząłem mieszkać sam, na swoim, bez rodziców). W moim zawodzie nie miałem więszych problemów ze znalezieniem pracy. Wiadomo - nowe rzeczy, troche nauki na początek, ale atmosfera była ok i radziłem sobie podchodząc do tego z dystansem i na luzie. Było jednak kilka aspektów, któe w tej pracy mi się nie podobały i wiedziałem, że na zawsze tam nie zostanę. Po pół roku zmienił mi się kierownik i sytuacja zaczęła się pogarszać. Coraz mniej chętnie pracowałem, coraz gorzej sięz tym czułem, szczególnie ze względu na nacisk na zadania, z którymi byłem pozostawiony sam sobie i nie bardzo sobie z nimi radziłem. W głowie zaczął pojawiać się plan odejścia i zacząłęm nawet poszukiwać innej pracy. Pojawił się lęk przed pójściem do pracy. Każdy poranek to katorga. Co prawda na miejscu ciśnienie mijało, okazywało się że nie jest tak źle, ale nazajutrz było to samo. Zacząłęm unikać pracy, urlop, chorobowe. Zdarzało mi się brać urlop na żadanie, bo po prostu rano byłem tak znerwicowany że nie dawałem rady tam iść. Musiałem odejść i udało się... W nowej pracy nie czułęm tego lęku, byłem wyluzowany, może aż za bardzo. Lęki minęły, a w życiu osobistym też ukłądało się dobrze. Tak cieszyłęm się że uciekłęm z poprzedniej pracy, że nie przykłądałem się do tego co robiłęm w nowej. A że nie było to nic super ambitnego dla mnie to przechodziłęm obok tej pracy bez emocji, nie liczyłęm tam na jakąś karierę, co jednak miało swój efekt w tym, że po miesiącu mnie zwolniono. Trudno się mówi i tak nie czułęm tam "tego czegoś". Powoli szukałem czegoś nowego... Po dwóćh miesiącach siedzenia w domu (wykorzystanych mało efektywnie - czuję że trochę zmarnowałęm ten czas, głównie przed komputerem w domowej strefie komfortu. Był to też okres mocnych rozmyślań co do przyszłości, marzeń, pasji oraz tego co chcę w życiu robić - i czy na pewno jest to branża w której jestem?...) znalazłęm nową pracę. I był to najwyższy czas, bo środki na życie się skończyły. Praca w moj branży, bardzo ambitna, w której dużo do nauki, wyzwanie. Motywacja jednak była, szczególnie że waruki płacy dobre. Pierwsze dwa tygodnie to wdrożenie, szklenia, nauka i zdałem sobie sprawę, że dużo z tego czym mam się zajmować ledwo umiem,a w około sami specjaliści. Nie czułem jednak parcia, żeby douczać się w domu, a może czułem ale nie chciałem... Napięcie we mnie trochę rosło, w dodatku w głowie powiększała się myśl, że to nie jest to co mnie pasjonuje, w czym widzę siebie zawodowo. Moje plany i marzenia są inne, a tutaj, w tej branży bardziej spełniam oczekiwania innych (no bo te 5 lat studiów), przymuszam się, "nie czuję tego". W poniedziałem rano pojawił się mocny lęk spowodowany tym wszystkim co opisałem. Głównie przed tym, że mam tyle nowego do ogarnięcia, żę nie dam rady, a dodatkowo nie chcę bo to nie to co chcę robić. Nie mogłem nic zjeść, skręcony brzuch, chodziłęm nerwowo po pokoju próbując się uspokoić. Nie dałem rady, zadzwoniłem że nie przyjdęz jakiegoś tam powodu. Myślałem że 'kupiłem' sobie 24h na to żeby się ogarnąć, zresztą ciśnienie ze mnie zeszło (by powrócić wieczorem). Na drugi dzień to samo. Trzeci jeszcze gorzej, nawet nie mogłem już zadzwonić, że mnie nie będzie - wysłałem smsa. Wiem, że przeginam pałę, dzisiaj znowu nie dałem rady i chyba już nie dam. Jutro rano idę porozmawiać co dalej, bo w sumie zacząłęm pracę i na starcie już zrezygnuję. Boję się tego jak to będzie, jak to rozegrać, jak z pracodawcą. Myślę, że może to moment kiedy faktycznie rzucę tę branżę, zajmę się tym co mnie pasjonuje i tam poszukam pracy, choć to pewnie będzie dziwnie widziane w moim otoczeniu. Nie wiem. Mocno się rozpisałęm, ale to moja historia... Lęki do pracy, nie umiem ich przełamać. Nerwica lękowa? Może czas na rewolucję, zmianę, pójście za pasjami i wtedy wyjdę z tego problemu? Co sądzicie, co radzicie? Czy mam iść do psychologa?
×