Witam.
Jestem tu od niedawna, Więc jak wielu przedemną proszę o radę.
Czytając to forum dzisiejszej nocy od razu czuję się lepiej.
Być może znajdzie się odpowiedź na dręczące mnie od dawna
pytania. Postaram troszkę swoją osobę i sytuację przybliżyć
dla lepszego rozeznania.
Jestem jedynakiem.
Zawsze jak pamięcią sięgnąć miałem
niską samoocenę, chodziłem przygarbiony i jakiś taki bez życia.
Z lat szkoły podstawowej pamiętam
tyranizowanie i wyśmiewanie. Byłem otyły z powodu leków
poprawiających apetyt.
Obecnie mam prawidłową masę ciała ( oprócz ginekomastii ).
Należę chyba do osób wrażliwych. Za czasów podstawówki
rodzice bardzo chcieli abym został artystą ( może plastykiem ).
Jednak ja nie widziałem sensu bycia artystą i w końcu
( w wielkim niezadowoleniu rodziców ) po liceum
wylądowałem na informatyce na co nie narzekam zbytnio.
Z całą pewnością są nadal nadopiekuńczy co wiąże się z zabawną
anegdotką z udziałem policji.
Nie obyło się także w moim życiu bez wpadek:
zarzucone 2 lata temu studia,
na których nie dałem rady wytrwać
oraz rozpad związku ( tzw. pierwsza miłość ).
Od tej pory nie związałem się bliżej z nikim.
Jakoś zniosłem i puściłem w niepamięć dawne czasy i nie rozczulam
się już zbytnio. Rozliczyłem się także emocjonalnie z moją byłą <:
w bardzo zręczny i zgryźliwy sposób.
Jestem osobą niewierzącą raczej ateistą ( moi rodzice z sympatią
też nie podchodzili do spraw Kościoła ).
Z dystansem podchodzę do spraw związanych ze śmiercią.
Bywało z czasów podstawówki, że dosyć często chciałem się okaleczyć
zabić.
Pogodziłem się także z moim ciałem i wyglądem ( ginekomastia ).
Jednak nie wszystko jeszcze jest u mnie w porządku.
Nigdy nie czułem żadnego zainteresowania płcią przeciwną, ludźmi,
towarzystwem ...
Czuję wstręt do dzieci i do zakładania rodziny.
Nadal czuję przygnębienie i bezsens życia. W dniach, w których
nie potrafię niczym zająć umysłu wracają druzgoczące myśli.
Tak było i dziś.
Pomimo dobrych aspektów mojego życia jakoś jestem bezsilny,
i nie potrafię nic zrobić ( poszukać dobrej pracy ).
Popadłem w dekadencję i pustkę.
Nie bez winy jest także zdrowie i odporność,
którą mam nadszarpniętą - czuję się słaby i senny.
Mam także problemy z zasypianiem czasami ze snem.
Do wszystkich działań muszę się zmuszać i nie przychodzą
mi z radością ...
Nie wiem co czynić mam z takim fantem, bo długo tak żyć
chyba nie można.
Czasami miewam rozdraźnione dni, w których np. nie mogę znieść
gdy ktoś mlaska przy jedzeniu. Czasami bywają i inne drobnostki,
od których najchętniej poprostu uciekłbym.
Czy ktoś może się spotkał z podobnymi problemami i może coś
na to poradzić ?
Z chęcią rozwinę temat jeśłi będzie trzeba coś wyjaśnić.