Chociaż to będzie kolejny taki temat ale naprawdę nie wiem co o tym sądzić. Chyba jestem zbyt przewrażliwiona. Nie wiem. Też nie chce szukać pomocy jak jej nie potrzebuje i to jest błahe. Chociaż jest coraz gorzej, z dnia na dzień.A wszystko zaczęło się od sierpnia tamtego roku, kiedy przez głupotę uległam wypadkowi, w wyniku którego mam niewładną rękę. Zagrożone było moje życie, ale tylko przez chwile. Minął rok rehabilitacji. Na początku nic się nie działo dopóki nie wyszłam z domu. Za każdym razem czułam lęk przed ludźmi, przed opinią otoczenia. I tak spędziłam parę miesięcy patrząc w komputer a jak nie w komputer to w sufit. Poszłam do psychologa i okazało się że to tylko lęk społeczny. Gdy już mi minął lęk przed ludźmi i mogłam patrzeć im w oczy pojawiły się stany raz śmiech raz płacz. I teraz jest sufit komputer szkoła sufit komputer płacz śmiech, złość. I cały czas wydaje mi jak jestem wśród ze o mnie mówią że mnie wyśmiewają i nie chodzi tu o rękę raczej o mnie. I teraz już widzę siebie jak spadam w dół zazwyczaj jak patrze na rzekę chociaż wcale nie wpadłam do rzeki. I natrętne myśli słowa które bolą. W ludzi widzę wrogów. I nie umiem się zdystansować do tych odczuć. Jest to śmieszne. Mówić o tym nie potrafię, pisanie mi sprawia trudność nigdy tak nie miałam czuje się z tym źle wszędzie widzę wrogów, a zarazem czuje że to jest śmieszne i blahe