Skocz do zawartości
Nerwica.com

magdalena25

Użytkownik
  • Postów

    58
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia magdalena25

  1. A ja sobie popijam, piję, tak, by się nie upić, wódki się wcale nie tykam, tylko piwo i wino. Teraz piję 3 od 17 godz.i na tym skończę albo jeszcze jedno i koniec. Boję się o wątrobę
  2. Pogadaj z lekarzem, może znajdzie się coś lepszego dla Ciebie. U mnie też nie jest 100% szczęścia 24 na dobę, zresztą na mnie ten lek nie działa jakoś euforycznie, czuję działanie serotoniny, takie odprężenie i relax, bardzo przyjemne....ale też jest generalnie "nijak" emocje spłycone, te dobre również, ale poczucie humoru mnie raczej nie opuszcza, a szklanka jest zawsze pełna ;P
  3. Wywracało mi żołądkiem i co chwilę musiałam biegać do toalety , ale to przeszło po kilku dniach i potem tylko problemy z łaknieniem, ale też szybko przeszło. Zaczęłam od razu od dawki 10 mg, która się nie zmieniłą do dziś to dla mnie chyba było za dużo na początek, bo jestem niska i nie ważę dużo. Trochę mnie pozamiatała taka dawka, nie wspominam mile pierwszych dni
  4. elmopl79 rzeczywiście coś kojarze nick :), ale nie wchodziłam kilka miesięcy na to forum i pamięć mnie nieco zawodzi. Dzięki za miłe słowa, dziwne, że u Ciebie jeszcze się sytuacja nie ustabilizowała. Ja w sumie też mam czasem gorszy dzień, jak każdy, potrafię czasem się rozpłakać, bywa mi smutno, ale to nie lęk i to, co czułam wcześniej, tylko normalne uczucia i reakcje. Ataki paniki nie są normalne i ich nie mam już na szczęście. Mogę spokojnie wyjść na miasto do ludzi i pozałatwiać swoje sprawy. Na wiosnę/lato spróbuję odstawić albo po swojej obronie mgr, a jeśli będzie ciężko, to jestem w stanie brać je całe życie. Pokładam też nadzieje w terapii, ale słyszałam różne opinie, zazwyczaj, że jest długotrwała, droga, a mało skuteczna. No, ale zobaczymy, bo chcę się wybrać po nowym roku. Gregorio86 mi przeszły do 2 miesięcy wszystkie efekty uboczne, do 2 tygodni te bardziej uciążliwe, a najgorsze po kilku dniach. U mnie na początku było to ziewanie, dolegliwości żoładkowe, zawroty głowy, ataki lęku, ogólne uczucie, jakbym była naćpana i nie było to miłe. Minęło po kilku dniach i potem przyszła pora na brak łaknienia, problemy ze snem, suchość w ustach itp., ale było coraz lepiej, dało się normalnie funkcjonować. Od początku spotykałam się nawet ze znajomymi, chociaż uprzedzałam ich, że mogę być dziwna. Do dzisiaj zostały mi tylko barwne, nietypowne sny, ale lubię je :) nie są to koszmary, tylko czuję sie, jakbym oglądała dobry film.
  5. To nie jest tak, że nie czuję emocji, nie czuję lęku, ale też nie zawsze, bo ostatnio np.naczytałam si jakichś strasznych głupot i nie mogłam zasnąć . Nie czuję lęku, tam gdzie nie powinnam go czuć, np. w sklepie, na uczelni, w urzędzie, na imprezie rodzinnej..wcześniej takie sytuacje były dla mnie źródłem potwornego stresu, napięcia i cierpienia, dodatkowo, gdy sobie zdałam sprawę, że ktoś to widzi, malała moja samoocena. Teraz bardzo często się śmieję na głos, co raczej przez ostatnie lata mi się nie zdarzało, może czasem po alkoholu i jestem bardziej entuzjastyczna, nie mam problemu w nawiązywaniu kontaktu, w zwykłej rozmowej o niczym, czy flircie, a co najważniejsze dobrze mi z tym i nie jest to wymuszone. Ogólnie jestem zadowolona z leku, dlatego tak boję się go odstawić i mam gorącą nadzieję, że wszystkie objawy nie wrócą. Gdyby była to chociaż połowa, to nie będzie najgorzej, na razie czuję się, jak na wakacjach, wcześniej nie odpoczywałam nawet po przespanej nocy... O terapii też myślę..w obecnym stanie może to być spokojnie terapia grupowa i taka myślę jest mi potrzebna, do tępienia fobii społecznej. Może kiedyś uda mi się bez leków być sobą i panować nad swoim życiem. Wiem, że to możliwe, bo kiedyś tak się czułam..
  6. Ok, psychotropy nas zmieniają, ale choroba zmienia nas bardziej i to na gorsze. Zawsze miałam charakterek od małego, a kiedy zaczęły się moje problemy bardzo się zmieniłam, stopniowo zamykałam się w sobie, nabawiłam się depresji, nerwicy i fobii społecznej, trwało to latami, sądziłam, że samo przejdzie, ale problemy się tak nawarstwiły, że w zeszłym roku miałam załamanie nerwowe i myśli samobójcze. Moim jedynym pragnieniem było się nie obudzić. Nie jestem teraz złą osobą, dalej wyznaję te same wartości, ale jestem silniejsza, spokojniejsza i dobrze mi ze sobą. Stanęłam na nogi. Dla normalnego człowieka pewnie wydam się normalna, ale dla mnie, w porównaniu z tym, jak było wcześniej i jakie miałam problemy, różnica jest ogromna. Myślę, że to było najlepsze, co mogłam dla siebie wtedy zrobić, inaczej prawdopodobnie już bym nie żyła albo zapiłabym się na śmierć i wylądowała w jakimś rynsztoku, a mimo braku jakiegoś powera, funkcjonuję w miarę normalnie.
  7. Nie, to nie tak, że w żadnej sytuacji nie czuję lęku, nadal serce mocniej mi bije, jak samochód gwałtownie zahamuje, jak muszę zabrać głos w dużej grupie ludzi lub minimalne napięcie na egzaminie, ale ja miałam takie lęki, że nie mogłam do marketu wyjść, bo kręciło mi się w głowie i miałam ochotę stamtąd tylko uciec jak najszybciej albo miałam ogromny stres w urzędach albo rozmawiając przez telefon, często nawet nie umiałam się opanować w rozmowie w 4 oczy z kimś bliskim, więc tu nie ma porównania. Teraz mi się wydaję, że jestem po prostu normalna, a nie taka uległa i zagubiona, jak wcześniej, ale co za tym idzie, mniej empatyczna i bardziej egoistycznia, ciężej jest zbić mnie z tropu, bo zrobiłam się pyskata i odporna na manipulacje, wcześniej ludzie wykorzystywali moją słabość i wrażliwość, bo pewnie wydawałam się bez charakteru, a zanim zaczęły się moje zaburzenia też byłam dosyć pewną siebie i pyskatą osobą i teraz czuję się sobą, nie w trakcie choroby...
  8. Nie no to nie jest tak, że bym komuś krzywdę zrobiła, nie chcę nawet zmieniać tego stanu, to wcześniej byłam zbyt przewrażliwiona, teraz jestem normalna, jak większość moich znajomych. Ja to przynajmniej tak odbieram, nie kieruję się w swoim postępowaniu lękami, a wcześniej to one determinowały wszystko, co robiłam... Btw. to nie jest żadna tajemnica, że psychotropy zmieniają osobowość. Jeśli ktoś był nieśmiały, lękliwy i wrażliwy, a nagle nie czuje lęku, nie ma fobii społecznej, to wiadomo, że zachowuje się inaczej i innymi rzeczami się kieruje, o to chyba w tym chodzi, żeby tą zaszczutą osobowość otworzyć i wyzwolić z lęku? Teraz jestem bardziej asertywna, wcześniej nie umiałam nikomu odmówić i przeżywałam problemy każdego, tylko nie dbałam o własne potrzeby, a teraz jest odwrotnie, inni zabiegają o moje względy, a nie ja o akceptację innych, bo jej już nie potrzebuję, bo mam spokój.
  9. Dla mnie to jest właśnie ciekawe, bo czuję się w pełni zdrowa, ale system motywacji padł . Czyżby było tak, że człowiekiem kierują tylko lęki? Moje życie, gdy było przez nie sterowane, potrafiłąm wiele robić, żeby zatrzymać przy sobie ludzi, utrzymywać przyjaźnie, byłam empatyczna i przejmowałam się cudzymi problemami i ich zdaniem. A teraz to się skończyło, mimo, że jestem dłuższy czas sama, a zawsze kogoś miałam, jakoś przeszła mi ochota na związek, nie boję się samotności. Niczego się w sumie nie boję, jest mi fantastycznie ze samą sobą, czuję spokój, niczego nie szukam i jest mi po prostu dobrze....Jak czyimś życiem przez tyle lat targały tylko lęki, stres i rozpacz, to kiedy one miną, zostaje pustka, bo nic poza nimi się nie znało. Potrafię się zmusić, żeby np.posprzątać, uczyć się, wyjść gdzieś, czy cokolwiek, ale nie widzę w tym sensu. Wcześniej robiłabym to np., żeby zostać doceniona, pochwalona, żeby czuć się wartościowa, a teraz i tak się tak czuję, a żadnych pochwał od ludzi po prostu nie potrzebuję nie są mi już do niczego potrzebne, bo odzyskałam spokój wewnętrzny i równowagę. Życie bez lęku jest piękne, chociaż widać te minusy. Mam sobie stawiać sztuczne cele? "Tak, dla jaj?" Nie czuję nawet potrzeby rywalizacji, po prostu mówiąc kolokwialnie, "mam na to wywalone", na to, jak odbierają mnie inni i czy będę dla nich kimś. Brakuje mi tego uczucia satysfakcji z tego, co robię. Zazwyczaj czuję jedynie spokój i odprężenie, nie umiem się niczym przejąć, stałam się trochę jakby płytsza. Nie interesują mnie problemy innych, wręcz wydają mi się śmieszne i mniej liczę się z ich uczuciami.
  10. Wiesz w ulotce...zresztą nie tylko, bo przekopałam cały internet nic nie ma o jakichś interakcjach z alkoholem. JEdyniewskazówka, aby ograniczyć ze względu na wątrobę. Także nawet po większej ilości alko nie czułam, że lek przestaje działać, czy wkręca się na nowo. Wychodzę często na piwo ze znajomymi i nie wyobrażam sobie, żeby miała pić wtedy colę , ale z drugiej strony właśnie nie wiem, czy nie robię sobie wielkiej krzywdy..mam ambiwalentny stosunek do tego. Ogólnie esci mi bardzo odpowiada, ponoć zresztą ma najmniej skutków ubocznych, jest najbardziej selektywny, ale przeszkadza mi to lenistwo własnie. Nie byłam taka wcześniej. I nie chodzi tu o jakąś senność, tylko po prostu nic nie pcha mnie do tego, aby coś robić, rozwijać się, dbać o coś. Moja aktywość życiowa spadła o kilkaset %. Może pomyślę o fluoksetynie..Muszę coś w końcu zmienić w swoim życiu, nie można tak stać w miejscu :/ miesiące i lata lecą..
  11. Dzięki za odpowiedź, chętnie poczytam. Brałam fluoksetynę kilka lat temu i byłam zadowolona, ale przerwałam sama kurację dosyć szybko, co było błędem. Zmienię chyba lekarza na dobrrego psychiatrę i od niego dowiem się co i jak, może zima to nie jest dobry okres na odstawianie. A jak u was z alkoholem? Pijecie coś? Ja miałam przed rozpoczęciem leczenia chyba lekki problem, często się upijałam, zapijałam smutki i ogólnie nie zależało mi na niczym. Gdy esci zaczęło działać odeszła mi potrzeba picia i nie piłam kilka miesięcy, ale potem zaczęłam znowu, tak towarzysko i teraz zdarza mi się regularnie co parę dni wypić jakie 2-3 piwa albo trochę wina. Kilka x też upiłam się dosyć mocno. Możliwe, że jestem uzależniona od alkoholu, bo nawet teraz odczuwam czasem wieczorem wielką ochotę na niego, chociaż nie jest to jakiś mus. Tym lekiem leczy się też ponoć alkoholików. A ja już sama nie wiem, czy mam problem, nic się nie dzieje, jak nie piję, często też odmawiam, ale mam takie towarzystwo, a poza tym jestem niepracująca, nie mam rodziny, dzieci, faceta, więc wieczorami czasem się nudzę i wtedy też popijam. A wy jaki macie podejście do esci i alkoholu?
  12. Cześć, ja biorę esci 11 miesięcy i myślę pomału o odstawieniu, ale boję się. Nie chcę brać leków do końca życia, a nie mam zamiaru czuć się już nigdy więcej, tak jak się czułam wcześniej. Przyzwyczaiłam się do życia od lęku, jeśli znowu zacznę go czuć, to chyba zwariuję i już całkiem się załamię. Biorę od początku 10 mg, ale ostatnie kilka mies.przepisuje mi go lekarz rodzinny, bo z mojego psychiatry nie byyłam zadowolona, w ogóle ze mną nie rozmawiał, tylko spławiał po 2 min.receptą na 2 miesiące. Na dobrą sprawę, nie wiem, ile mam to brać i co dalej robić. Szukać innego psychiatry? Kiedyś będę musiała odstawić i żyć o własnych siłach...Do tego mój psychiatra mnie nastraszył właśnie, bo jedyne, co powiedział, gdy mu powiedziałam, że nie czuję działania leku i czuję się "normalnie": "to niech Pani odstawi i zobaczy, co się będzie działo.." Poza tym wiecie może, jak sobie poradzić z takim problemem? Po tym leku jestem bardziej leniwa, zero motywacji...wcześniej miło fatalnego stanu psychicznego, coś mnie czasem pchało do działania, a teraz zero stresu, ani pozytywnej motywacji, nie umiem zrealizować najmniejszych celów, wszystko odkładam "na jutro".
×