Witam. Zazywam asentre od 3 tygodni (+ sulpiryd + lek nasenny).
Nie wiem czy to leki, czy wiara w cuda spowodowały, że kilka godzin po zazyciu zaczęłąm się czuć dobrze. Byłam zszokowana reakcjami własnego organizmu. 2 dni trwała "euforia". Tak musze nazwac ten stan- całkowite rozluźnienie, usamiech na twarzy, jakas nieludzka siła, która powodowała, że nie odczuwałam zmęczenia, znużenia. Ze snem tez żadnych problemów (imovane). Rano nareszcie czułam sie wyspana.
Kolejne dni przyniosły uspokojenie. Teraz sytuacja sie unormowała- tzn. jestem rozluźniona, nie płaczę, potrafię dość rozsądnie oceniac sytuację. Pozostały jedynie stany lękowe, ale o zdecydowanie mniejszym nasileniu. rano troche boli mnie głowa. Wydaję mi się, że asentra akurat w moim przypadku okazała się strzałem w 10. Ktoś miał podobnie?