Skocz do zawartości
Nerwica.com

pirogronian

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia pirogronian

  1. Nie zakwalifikowałem się ze względu na zbyt duży poziom lęku i wycofania. W uzasadnieniu widniało "ryzyko dekompensacji psychotycznej", czyli, jak się dowiedzieliśmy z mądrych stron internetowych, mógłby mi czasowo odjechać dach. Zadziwiająco zgodne z moją własną autodiagnozą, nawiasem mówiąc, tylko sam siebie nie byłem do końca pewny. Nawiasem mówiąc, po stanie lękowym ,jaki przeżyłem bezpośrednio po rozmowie, stwierdziłem, że moja próba dostania się tam faktycznie była z góry skazana na niepowodzenie. Nie zniósłbym oddziału. Nie wiem, co będę robił dalej. Być może Postaram się dostać na jakiś oddział dzienny we Wrocławiu. Powinien być bardziej dla mnie strawny, jak również ja dla niego. Pozdrawiam wszystkich serdecznie, jak mi się coś uda zrobić jeszcze ze swoim życiem, może wspomnę o tym w innym topiku.
  2. Hatifnatow5, Wielkie dzięki, tylko nie wiem, czy wstaniesz wystarczająco wcześnie, żeby nam nie wpaść ;p Mam na 10:30...
  3. Nie sądziłem, że to napiszę, ale serio boję się o mój jutrzejszy wyjazd. Byłem w weekend z przyjacielem w górach na 2 dni. I problemem nie jest to, że nawaliły mi kolana i ledwo chodzę ;P. Natomiast głównym problemem jest coś, co mi się "przestawiło" w głowie. Czuję ogromny niepokój, ze wszystkimi typowymi objawami somatycznymi - roztrojem żołądka, napadami światłowstrętu, wyczerpaniem. Ledwo mam siłę myśleć. W tej chwili jest minimalnie lepiej, ale to bardzo chwiejna równowaga. No to cóż, trzymajcie kciuki, bo mimo to się wybieram I nie panikujcie bez potrzeby, jeśli już, to z solidnym powodem
  4. Saruś, Staraj się być sobą, tzn nie tłum swoich emocjonalnych reakcji, bo to one w dużej mierze posłużą do postawienia diagnozy. Jeżeli jesteś świadoma, że coś ci "dolega", powiedz o tym, bo to pokaże, że masz samoświadomość i jesteś zdolna do refleksji. Jeśli coś ci zasugerują, nie kłuć się, tylko przyjmij do wiadomości, że mają takie zdanie/przypuszczenie. Możesz wyrazić co najwyżej własne spostrzeżenia. W każdym razie ja tak właśnie robiłem, i chyba było to pozytywnie odebrane. Kilka postów wyżej opisałem swoje 3 dotychczasowe rozmowy. Pozdrawiam
  5. Witam. Jestem po trzech rozmowach. Zrobiły na mnie wrażenie, szczególnie ostatnia, z psychologiem. To, co mi się przede wszystkim rzuca w oczy, a jest być może przez niektórych interpretowane jako oschłość czy surowość, to faktycznie nadprzeciętna powaga, które jednak moim zdaniem świadczy właśnie o głębokim zaangażowaniu w temat. Tzw "rozluźniacze atmosfery", które zapewne wielu sobie ceni właśnie za rozluźnianie atmosfery (), są swoistą zasłoną dymną, tak ze strony pacjenta, jak i lekarza. Tutaj były po prostu maksymalne konkrety i skupienie. Trochę może przestraszać, ale wyszedłem z założenia, że tak ma być i nie jest to nacisk w moją stronę, a jedynie ich dobra wola. Jeżeli pęknę i np się popłaczę, to będzie to tylko część procesu terapeutycznego. I od razu kamyczek do diagnozy. Nawiasem mówiąc nie popłakałem się, nie umiem jeszcze płakać, natomiast miałem problemy z wyksztuszeniem słowa, zwłaszcza, kiedy trzeba było zacząć. Najsprawniej poszedł wywiad życiorysowy, bo dostałem papierową ankietę, na podstawie której mnie potem wypytywała jedna sympatyczna pani. Rozmowa wstępna przeszła migiem, aż byłem zdziwiony, i pamiętam tylko, że nie potrafiłem, właśnie, zacząć, aż kobieta zauważyła, że chyba jednak coś mi dolega, skoro się pofatygowałem kawał z Wrocka i mam zamiar spędzić tu pół roku. Natomiast najmocniej przeżyłem ostatnią rozmowę. Przede wszystkim pani psycholog powiedziała mi, żebym "przestał prowokować, bo nic tym nie ugram" - to było do mojego krzywego grymasu, imitującego uśmiech. Pojawia mi się zawsze w silnym stresie. Zmusiłem się więc, żeby go zdjąć, a w dodatku musiałem jeszcze znieść jej spojrzenie, które było, w miarę, jak udzielałem o sobie informacji, przerażająco wręcz udręczone. Powiedziałem jej o tym, odrzekła, że faktycznie jest jej strasznie smutno z powodu mojego stanu. Dało mi to sporo do myślenia, gdyż sam starałem się do tej pory raczej ukrywać go przed sobą, wmawiałem sobie, że to po to, żeby jakoś funkcjonować. Ostatnia rozmowa 20-go. Tym razem planuję pojechać sam (do tej pory dowoził mnie ojciec, a mam ambicję się usamodzielnić, hue hue). Jak na razie zdiagnozowano u mnie nawracające stany depresyjno lękowe, ostatnio dopisano do diagnozy zaburzenia osobowości. No, zobaczymy, jak to będzie. BTW czytam ten wątek od początku, ale nie doszedłem do końca, jestem na ok 50-tej stronie. Także będę się na bieżąco zapoznawać z osobami tu piszącymi. Pozdrawiam
×