Witajcie. Na początku chcę Wam bardzo serdecznie podziękować, ponieważ czytam od dawna Wasze wpisy i muszę przyznać, że bardzo mi pomogły, aczkolwiek potrzebuję Waszej pomocy doraźnej, skierowanej do mnie, bo nie potrafię sobie sama poradzić. Więc, zacznę od początku. Mam 21 lat i moje lęki mają długą historię. Odkąd pamiętam pisałam w pamiętnikach w wieku 8-10 lat, że boję się śmierci i tego, że jak położę się spać to już się nie obudzę. Ale radziłam sobie z tym i myślałam o tym tylko wieczorami i nocą. Prawdziwe piekło rozpętało się parę miesięcy temu, kiedy mój 4-letni braciszek poważnie zachorował i był o krok od śmierci. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, jest z Nami, choć załamuje mnie fakt, iż ze zdrowego, pełnego energii chłopca zostało tak mało uśmiechu i bardzo dużo pracy i rehabilitacji.. Ale damy radę :) No i właśnie od tego się wszystko zaczęło.. kiedy już wyszedł ze szpitala i był w domu ze mną zaczęło dziać się coś dziwnego. Pierwszy atak miałam, kiedy byłam sama w domu w mieście, gdzie studiuję. Obudziłam się w nocy z kołataniem serca i uczuciem, że lada moment umrę. Zadzwoniłam po pogotownie. Zabrali mnie, zrobili ekg i podali jakieś leki na uspokojenie. Ta sama sytuacja miała miejsce kilka tygodni później. Poczytałam trochę i doszłam do wniosku, że to może być nerwica lękowa, ale.. I tu jest największy problem. Co jeśli to nie jest to i jestem poważnie chora? Robiłam badania EKG z 3 razy, mówili, że serducho zdrowe, chociaż często mnie piecze i kłuje. Badania krwi również- wszystko w normie. Najczęściej "wmawiam" sobie również tętniaka w brzuchu (często pulsuje mi brzuch, mam wzdęcia, ucisk w żołądku, kłucie), ale robiłam usg rok temu... O, i jeszcze wylewy i zawały serca. To wszystko brzmi tak absurdalnie, wiem. Gdzieś głęboko w głowie wiem, że sobie to wmawiam, że nic mi nie jest, ale z drugiej strony istnienie ta ogromna myśl, że lada moment mogę umrzeć i co potem? Co będzie po śmierci? Tak, wiem, nikt nie zna odpowiedzi, ale to mnie tak bardzo przeraża, że nie potrafię się z tym uporać. Ostatnio miałam jeszcze dziwne uczucie niepoznania siebie w lustrze. Plus do tego silne uczucie wyobcowania, nieobecności, jakbym to nie ja wypowiadała dane słowa, uczucie dziwności do otoczenia, osób, z którymi przebywam.. No i odkąd pamiętam codziennie przed położeniem się spać MUSZĘ sprawdzić czy gaz jest wyłączony i czy drzwi są zamknięte. Czy to może być jakaś nerwica natręctw? To nie tak, że muszę to zrobić, bo muszę, tylko boję się, że gaz się ulotni i stanie się coś złego. Biorę ziołowe leki na uspokojenie i magnez, ale nie pomagają.. Byłam u psychiatry- przepisała mi Cital, ale dałam sobie jeszcze tydzień- nie chcę zaczynać leczenia farmakologicznego, wolałabym sama sobie pomóc.. Na szczęście nie odczuwam braku zrozumienia. Mam kochającego chłopaka, który pomaga mi jak może i stara się to wszystko zrozumieć, ale widzę, że mu ciężko. Błagam, pomóżcie mi. Boję się, że zwariuję, że wpadnę w schizofrenię.
Pozdrawiam wszystkich z podobnymi objawami i proszę o jakieś rady...
znerwicowana