Witam, od rana szperam na forum i mało się dowiedziałam o farmakofobii, nie wiem czy to u mnie występuje w ogóle, ale do rzeczy.
Psycholog skierowała mnie do psychiatry po tym jak pojawiły się myśli samobójcze, depresja. Psychiatra przepisał antydepresanty- Perefaxine. Ogólnie byłam sceptycznie nastawiona do psychotropów, antydepresantów, nigdy nie wzięłabym narkotyków- boję się. Nie mam problemu z lekami przeciwbólowymi popularnych firm, antybiotykami, antykoncepcja w pigułce, piję czasem energetyki... Ogólnie jako takie stany lękowe pojawiały się u mnie po doraźnym zapaleniu, nie spodziewałam się, że thc wywoła u mnie tak silny lęk, panika, suchość w ustach, niemożność przełykania, potem nasilenie się objawów przez jakiś miesiąc- 2, oderwanie od rzeczywistości, ale brałam magnez przechodziło- wiedziałam, że sama sobie biedy narobiłam, więc trzeba przeczekać.
Ale teraz? Ostatnio miałam kontakt z alkoholem i strasznie się bałam być pijana, tak się nakręciłam, że poszłam sprowokować wymioty i dopiero wtedy poczułam się komfortowo. To nie były jakieś duże ilości...
Chodzę do psychologa, zaufałam psychiatrze i wieczorem kiedy połknęłam pierwszą wieczorną dawkę P., pojawił się lęk. Poleżałam chwilę niespokojna i poszłam wymusić wymioty. Tabletka po 15 minutach raczej nie miał możliwości zadziałać,a u mnie pojawiły się typowe objawy: odrętwienie, przyspieszone tętno, gonitwa myśli, gorąco w głowie.
Nie wiem co zrobić w tej sytuacji, jak się uspokoić? Czy brać antydepresanty na siłę? Mam złe nastawienie, za dużo naczytałam się ulotki, boję się czytać dalej fora i opinie o tych lekach. Bardzo boję się skutków ubocznych, a raczej jakichkolwiek skutków, boję się, że ktoś zwróci mi uwagę na rozszerzone źrenice i dostanę napadu paniki.
Nie ukrywam- potrzebuję wsparcia.