Dzięki za odpowiedzi :)
Dużo książek przeczytałam i zrozumiałam, że każda osoba z tym zaburzeniem jest inna i ma inne lęki i problemy. Z jednej strony myślę, że to dobrze że nie wpychają mnie w ramki, innym razem czuję się oszukana. Ciekawi mnie tylko, skąd niby bierze się tyle osób "zdiagnozowanych", które spotykam na innych forach. Zastanawiam się, kto im to powiedział i na jakiej podstawie, bo z tego co wiem jest właśnie tak jak mówicie - stawia się bardziej na dopasowanie indywidualne leków i terapii, niż wpisywanie numerka. Oczywiście pomijam tych, którzy sami wpisali się w ramkę czytając właśnie wikipedię itp, a mają np. 16 lat. Wiem, że jeśli lekarz zdiagnozował u mnie osobowość chwiejną emocjonalnie (w stanach Borderline Personality Disorder równa się Emotionally Unstable Personality Disorder) z takimi a nie innymi cechami i nie zaprzeczył, że to borderline, tylko właśnie starał ukazać się to w innym świetle - jest profesjonalny. Kiedyś, gdy pytałam go o socjopatię kategorycznie zaprzeczył. Moja terapeutka po tym, jak przekazałam jej tą diagnozę również jej nie zaprzeczyła - wie, że czytam, że dowiaduję się nowych rzeczy o tym zaburzeniu i próbuję odnaleźć w nim siebie. A im więcej czytam, tym bardziej nie dziwię się, że lekarze nie szastają tym terminem. Jednak jakieś wątpliwości czasem przychodzą, dlatego też napisałam i tutaj - skłoniła mnie do tego odpowiedź na to samo pytanie internetowego psychiatry, który stwierdził, że mój lekarz unika wystawienia diagnozy... Tak więc pomyślałam, że zasięgnę porady gdzieś jeszcze. Po prostu dziwi mnie, skąd tyle "zdiagnozowanych" borderów, jacy psychiatrzy stwierdzili u nich to zaburzenie. Bo nie sądzę, żeby psycholog mógł stawiać taką diagnozę, a chyba i takie przypadki obiły mi się o uszy.