Skocz do zawartości
Nerwica.com

malone89

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez malone89

  1. Witam, mam na imię Ula. Ponad rok temu miałam pierwszy atak paniki, od tamtej pory żyję w ciągłym strachu. Nie mogę powiedzieć, ze przed rokiem byłam normalną osobą,nie.. problemy z depresją, huśtawki nastroju, nałogi,owszem-byłam świruską ale nie byłam tym, kim jestem teraz. Jedno zdarzenie zmieniło wszystko, zmieniło mnie do tego stopnia, ze ludzie, którzy znali mnie wcześniej nie wierzą w to,co się dzieje. 13 miesięcy temu miałam wypadek, niby nic poważnego..2 miesiące L-4, kilka wizyt u chirurga i po sprawie, niestety tak tylko mi się wydawało, parę tygodni po wypadku miałam pierwszy atak paniki, od tamtej pory ataki te stawały się codziennością, a wraz z nimi rozpoczęła się gehenna-bezsenność, zawroty głowy, zimne poty, stany lękowe tak potworne, że błagałam na kolanach domowników, aby nie zostawiali mnie samej w domu-to rwało kilka miesięcy, przez ten czas straciłam pracę, kilka razy wzywano do mnie karetkę, wizyty w szpitalu i u różnych specjalistów, wkońcu wszyscy zaczęli miec mnie dosyć,nie dziwię się. Od 3, może 4 m-cy nie miewam ataków, stany lekowe pojawiają sie sporadycznie, objawy somayczne prawie ustąpiły, bez terapii, ale na tym nie koniec niestety. Zmieniłam się. Boję się niemal wszystkiego. Czuję lęk, nie wiem nawet przed czym, ale nieustannie go odczuwam...jestem jak małe dziecko, ciągle chce się przytulac i byc przytulana, mojego partnera zaczełam traktować jak ojca, w łóżku zamiast czuć podniecenie, chcę aby tylko mnie do siebie tulił, na ulicy trzymał za rękę i prowadził jak mała dziewczynkę. Mam 25 lat, niektóre kobiety w tym wieku maja kilkuletnie dzieci a ja sama czuje sie jak dziecko, mając 17 lat byłam bardziej samodzielna niż dziś, czy ja się cofam w rozwoju? Jak to możliwe, ze odważna, beztroska zawsze samowystarczalna kobieta może się aż tak zmienić? Czy ja kiedys bede sobą? przecież cechy, z ktorymi zylam przez tyle lat nie mogą tak po prostu zaniknac, tak zwyczajnie ? Jestem tchórzem jakich mało, jestem kims, kim kiedys najbardziej bym gardziła!
  2. Bardzo wstydzę się swojej przeszłości i nie lubię o niej mówić, co innego opowiadać o tym, jak to było, gdy byłam dzieckiem i na nic nie miałam wpływu ale jak wytłumaczyć to co działo się dalej?Przyznanie się przed kimś a przede wszystkim przed samym sobą do winy boli.
  3. Luktar Owszem, są odpowiedzialni za to, kim teraz jestem ale nie wynika to z braku miłości lecz z głupoty, wybaczam im to bo wiem, że sami zmarnowali swoje życie. true Nie jestem typem człowieka, który rozpamiętuje cokolwiek, wręcz przeciwnie, przez lata wypracowałam w sobie zdolność do zapominania i wypierania wszystkiego, co przykre i bolesne ale doszłam do wniosku, że przed niektórymi sprawami nie da się uciec, dopadną nas prędzej czy później.LuktarWiem, że terapia to jedyne wyjście, ale nigdy nie miałam dość siły i odwagi, przede wszystkim konsekwencji by ją podjąć.
  4. Witam. Mam 25 lat, jestem kobietą i mimo, iż wiem dlaczego nie lubię siebie, nie wiem jednak, co z tym zrobić. Moje problemy sięgają okresu wczesnego dzieciństwa. Co miałam? Dach nad głową, rodziców, którzy mnie kochali i dwie siostry, jedzenia nam nie brakowało. Czego nie miałam? Poczucia bezpieczeństwa i akceptacji, dlaczego? Wspomniałam, ze miałam kochających rodziców i tak było z tym, że oni nawzajem nie kochali siebie. W domu były wieczne awantury, tata przychodził z pracy pijany i wtedy się zaczynało, krzyki, bójki, interwencje policji. Każde przyjęcie urodzinowe, święta czy wyjazd kończył się awanturą, mama często miała podbite oko, uciekała przed ojcem z domu, tata w szale potrafił być okrutny, aż mu piana wyciekała kącikami ust.Wiele razy widziałam jak oboje płakali, sama też bardzo często płakałam ze strachu. To tyle na temat braku poczucia bezpieczeństwa a co z brakiem akceptacji? No właśnie, to było drugie moje osobiste nieszczęście, osobiste o tyle, , że jako jedyna z całej rodziny borykałam się z tym problemem, mianowicie.. Urodziłam się jako wcześniak, lecz mimo to byłam zdrowym dzieckiem, przez pierwsze lata życia rozwijałam się bardzo dobrze, problemy zaczęły się później, gdy poszłam do przedszkola. Byłam bardzo drobniutka, znacznie drobniejsza od rówieśników, wtedy nikomu to jeszcze nie przeszkadzało ani nie niepokoiło. Różnice zaczęły być widoczne dopiero, gdy poszłam do 1kl. szkoły podstawowej. Wtedy po raz pierwszy odczułam, jacy ludzie potrafią być okrutni i nieczuli. Chciałam się zaprzyjaźnić z koleżankami z klasy ale te nie były zainteresowane moim towarzystwem, chłopcy bardzo mi dokuczali. W późniejszych latach było tylko gorzej, inny rośli, dojrzewali a ja stałam w miejscu(fizycznie, bo intelektualnie trzymałam poziom). Nazywano mnie karłem,(nie wyglądałam jak karzeł tylko jak ktoś znacznie młodszy, dojrzewałam jak inni, tyle, że bardzo powoli), krasnalem, podstawiano mi nogi w szkolnych korytarzach, opluwano,popychano itd. Nigdy nie płakałam ani nie skarżyłam się nikomu, że tak się sprawy mają, moi rodzice nie mieli pojęcia, nikt nie miał. Przyszedł nawet moment, w którym moja młodsza o 3 lata siostra wyglądała na dużo starszą ode mnie. Nie miałam przyjaciół, znajomych, nie wychodziłam z domu bo nie miałam dokąd, nikt mnie nie zapraszał. Wszystko się zmieniło gdy weszłam w 16ty rok życia, zaczęłam dojrzewać szybciej, w wieku 17tu lat dostałam pierwszą miesiączkę, powoli nabierałam kobiecych rysów i kształtów. Gdy poszłam do I kl. liceum niczym nie różniłam się od rówieśników(fizycznie, bo wtedy nie zdawałam sobie sprawy, ze mój rozwój psychiczny, społeczny itd, był zaburzony). W szkole średniej zaczęły się imprezy, poznawałam coraz to więcej ludzi, którzy chcieli mnie poznać, którzy się mną interesowali, którym się podobałam. W domu też wszystko zaczynało się układać, moi rodzice zdecydowali się rozstać, to był złoty okres w moim życiu ale nie trwał długo. Zaczęłam zawalać szkołę i nadużywać alkoholu. Mimo, że wyglądałam "tak samo" jak moi rówieśnicy, to jednak czułam się inaczej, czułam się samotna, nierozumiana, inny, jakbym pochodziła z innego wymiaru. Te stany zaczęły mną dominować, nie umiałam się cieszyć, cierpiałam choć nie wiedziałam nawet, co jest źródłem moich cierpień. Wyrosłam na atrakcyjną dziewczynę, wielu chłopców zaczęło się mną interesować, chętnie nawiązywałam znajomości ale szybko się rozpadały. Teraz wiem dlaczego, byłam straszna egoistką, zamkniętą w sobie i nieszczęsliwą egoistką,przyciągałam do siebie ludzi tylko po to by zaraz ich odrzucić, tak bardzo siebie nie kochałam. W wieku 19 lat zakochałam się, był ode mnie dużo starszy, inteligentny,dowcipny i taki otwarty, wszyscy go uwielbiali, miał mnóstwo przyjaciół. On też się zakochał we mnie, ale tak bardzo się bałam odrzucenia, tak bardzo się bałam, że wszystko zepsuję, i faktycznie zepsułam.Odsunęłam sie od niego, początkowo walczył ale potem przestał i wyjechał, na zawsze. A co ze mną? Zaczęłam jeszcze intensywniej imprezować, upijałam się na umór, lądowałam w łóżku to z tym, to z tamtym, jak zwykła szmata. Trwało to przez 4 lata, w tym czasie zaszłam w ciążę, którą usunęłam, zawaliłam maturę, straciłam do siebie jakikolwiek szacunek a od 2 lat jestem w związku z mężczyzną, którego bardzo kocham i dla którego bardzo wiele w sobie zmieniłam ale to wciąż za mało..pustka pozostała, żal i wstyd, gorycz. Od roku cierpię również na nerwicę lękową która ujawniła się po wypadku jaki przeżyłam. Wiem, że mogę wiele ale czy potrafię? Czasem myślę, że jestem śmieciem, że moim przeznaczeniem jest żyć w tym poczuciu do momentu aż zdechnę.
  5. malone89

    [Gliwice]

    Witam, jestem z Gliwic. mój mail booly89@gmail.com
  6. Tak, ja sama walczyłam z tym przez kilka miesięcy. Dolegliwości były tak dziwne, że naprawdę nie mogłam wprost uwierzyć, iż dzieje się to za sprawą mojej psychiki i że kiedykolwiek jeszcze bede sie czuła normalnie ale teraz, gdy nauczyłam się żyć z nerwicą widzę dużą poprawę, większość objawów minęło jak ręką odjął, ostatnio nawet lepiej sypiam co było w ogóle nie do pomyślenia. Dobrze, ze jesteś na tym forum, że czytasz, dowiadujesz się, dzięki temu łatwiej Ci bedzie pojąc co sie dzieje i Twoj strach minie.
  7. Miałam identyczne objawy, i to, ze dzieje Ci sie to nawet wtedy gdy jesteś pozornie spokojna to nic nie znaczy. Jedyna rzecz jaka możesz zrobic, to "przecierpieć" swoje pamiętając o tym, że Twój mózg zapamiętuje i weryfikuje wszystko to, co się z Tobą dzieje, że po pewnym czasie "uzna", iż już dosyć tych meczarni, bo w gruncie rzeczy jesteś zdrowa i bezpieczna. Wiem jak to brzmi, staraj się nie walczyć z tymi objawami, przyjmij je a same odejdą.
  8. Ja od jakiegoś czasu łykam coś na sen, ale tylko ziołowego, aktualnie (wspomniany już) Nervomix Forte. Póki co faktycznie pomaga... Nie chcę na razie łykać "cięższych" rzeczy, bo zwyczajnie obawiam się o to, jakbym funkcjonowała rano...mam taką pracę, że już ok. 6.00 muszę być na chodzie Jeśli chodzi o leczenie bezsenności ziołami to owszem, próbowałam Benosen, neopersen forte i takie tam, rezultat był żaden. Może spróbuję Nervomix skoro Tobie pomaga. Kiedyś nawet specjalnie przed snem wypijałam Theraflu z 2 torebek, pomagało.
  9. I chcę dodać, że nie brałam do tej pory żadnych leków wspomagających sen, nie bardzo chcę to robić, czasem wspomagam się alkoholem ale robię to wówczas, gdy mam nazajutrz coś bardzo ważnego do załatwienia, nie polecam nikomu tego rozwiązania.
  10. Ja równiez mam potworne problemy ze snem odkąd borykam się z nerwicą. Trwa to już mniej więcej rok czasu, wcześniej miewałam różne problemy emocjonalne, stany depresyjne itd. ale pamiętam, że zawsze gdy przychodziła pora snu cieszyłam się bo cokolwiek się nie wydarzyło w ciągu dnia, cokolwiek by mnie nie trapiło i nie męczyło, przychodził moment gdy mogłam przytulić się do podusi i zasnąć zapominając i całym swiecie choc na tych kilka godzin dziennie. Nerwica zdominowała mnie całkowicie, odebrała siłę jaką posiadałam mimo trudności i co najgorsze, pozbawiła zdolności do regeneracji poprzez sen,podstawową potrzebą każdego człowieka oraz prawem jest prawo do snu, nigdy wczesniej tak bardzo nie doceniałam tego przywileju, dopóki go nie straciłam. Mogę być bardzo zmęczona fizycznie, wręcz wyczerpana a mimo to mój umysł nie pozwala mi zasnąć, za każdym razem gdy próbuję zapasc w sen, natychmiast przechodzi przeze mnie dziwny dreszcz, cały swiat zaczyna wirować i muszę natychmiast się wybudzić. Okropienstwo! I tak kilka razy w ciągu nocy, zazwyczaj zasypiam kolo5-7 nad ranem, wykonczona psychicznie i budzę się po 3-5 godzinach nie bedac w ogole wypoczętą, nie będę wspominać jaki to miało wpływ na moje życie zawodowe itd, bo nie o tym mowa ale ogólnie katastrofa! Najgorsze jednak w tym wszystkim to brak zrozumienia ze strony rodziny, znajomych, partnera. Z czasem przestałam już nawet wspominać o tym jak bardzo cierpiałam w nocy i jak bardzo czuję się wykonczona z braku snu, bo znajomi od razu podejrzewają, że pewnie cała noc imprezowałam albo Bóg wie co jeszcze robiłam, rodzice zalecają abym przed snem piła szklankę mleka albo melisę, mój chłopak za każdym razem zadaje to samo pytanie"nie spałas? a dlaczego nie spałaś?"Nawet gdy sypiam u niego to nie widzi żadnego problemu, bo jemu zajście w sen zajmuje może 5min? Budzi sie rano wielce zdziwione, że ja JUZ nie spię, a ja mu uswiadamiam wówczas, że ja JESZCZE nie spię, i tak w kółko!
  11. mark123, to oczywiste, że egoista nie lubi siebie, wręcz nienawidzi. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz, skoro naprawdę jesteś świadom swojego egoizmu to czy rzeczywiście jesteś egoistą? Nie zrozum mnie zle, ale są ludzie, którzy nie lubią siebie bo mają poczucie niższości, niską samoocenę itd. Upierasz się przy własnym egoizmie co jeszcze bardziej dowodzi, jak nisko siebie cenisz i wiesz co? Może nigdy dla nikogo nic nie zrobiłeś bo bałeś się coś zrobić, stwierdzenie, ze nigdy nie kochałeś Twoich bliskich pozostawiam bez oceny, może wcale nawet tak nie jest. Jest bardzo prawdopodobne, że mylę się, pozostawiam to Twoim przemyśleniom.
  12. nie bardzo wiem co rozumiesz pod pojęciem "zdrowiej milosci"
  13. Tak, ja również widzę, że wszystko idzie ku lepszemu. Trochę to za sprawą przyzwyczajenia"oswojenia się ze strachem", nasz umysł też posiada taką wspaniałą właściwośc jak zdolnosc zapominania, to też pomaga ale najważniejsza jest samoswiadomosc i zagłebianie się w niej,trzeba walczyć. Nerwica paradoksalnie uwolniła mnie od depresji, to przy niej zaczęłam działać, walczyć o siebie, wszystko dzieje się po coś.
  14. Erich Fromm- "O sztuce miłości", Czytaliscie? Często mówi się, że egoizm to samouwielbienie, że osoba egoistyczna, samolubna to osoba kochająca tylko siebie, nie zdolna do kochania innych co nie jest prawdą, wg Fromma i wg mnie samej. Osoba kochająca siebie to również osoba kochająca innych, egoista nie tylko nie potrafi kochać innych ale przede wszystkim nie jest do tego zdolny gdyż NIE KOCHA SIEBIE. Jakucja:) Nie miej żalu do bliskich, że tak Cię odbierają, musisz pamiętać, że trudno jest zrozumieć coś, czego nigdy się wcześniej nie doświadczyło, nie jesteś egoistką i po prostu pamiętaj o tym.
  15. Takie zdanie jest tu średnio potrzebne a bynajmniej dla mnie... pocieszenie jak nie wiem Tak, wiem Ale musimy pamiętać, ze tak jak wiara w wielu przypadkach czyni cuda tak stres i 'czarnowidzenie', negatywne myślenie również mogą powodować, że choroby, które sobie wmawiamy mogą faktycznie się pojawić, siła naszego umysły jest potężna. To nie jest mit, że ludzie pesymistycznie nastawieni, czy ciężko zestresowani(długotrwale) częściej chorują fizycznie niż ludzie zdrowi psychicznie. Dlaczego podczas ataku paniki lekarz podaje pacjentowi środek uspakajajacy? Przeciez, nie tylko dla naszego osobistego komfortu, nasze serce bardzo się męczy przy każdym takim ataku. Nie jestem lekarzem, ale wiem, że nerwica może wykonczyć fizycznie człowieka, tak jak wiem, że zwykły stres powoduje takie dolegliwosci jak wypadanie włosów, czy choroby serca. Nie przerażajmy się tylko dbajmy o siebie. -- 29 sty 2014, 12:16 -- Wiesz, też miewam takie myśli..że to moje marudzenie, ględzenie o własnych nieszczęściach, ze to coś złego ale nie zawsze. Kiedy miewam lepsze dni, takie jak dziś to przypominam sobie, że to co się ze mną dzieje, to nie wymysł, że nie zmyśliłam sobie tego(rodzina często stara się mi to uświadomić). Owszem, ze zmożoną siłą martwimy się o swój stan zdrowia ale nie bez przyczyny, nasze ciało daje nam sygnał, ze coś jest nie tak, prawda? Musimy to sprawdzać na okrągło i upewniać się w przekonaniu, że jednak wszystko jest ok, to jest nasz problem. Czasem myślę rownież, że to, co mnie spotkało jest karą za wszelkie zło, które wyrządziłam w przeszłości ale to też błąd, nie wiem jak Ty ale osobiscie jestem osobą wierzącą i jesli Bog chce nas za coś karać, to na pewno nie w tym życiu.
  16. Czytałam ostatnio książkę pod tytułem "zdrowie psychiczne". Autor napisał w niej, że zaburzenia nerwicowe,psychonerwicowe itd, są oznaką ,wbrew ogólnej opinii , zdrowia psychicznego(tak, też się uśmiałam:) Poparł jednak tą tezę stwierdzając, że jeśli ktoś jest wrażliwy na ból i cierpienie własne, bliskich, otoczenia aż w końcu czasem całego świata i w konsekwencji jego nadpobudliwość wewnętrzna objawia się różnego rodzaju zaburzeniami, które utrudniają mu życie to i tak nie zmienia to faktu, że jest to objaw pozytywny itd. Powiem tak, osobiście mam gdzieś, czy ktoś uważa mnie za osobę zdrową psychicznie, czy też na odwrót, skoro nie potrafię życ tak jak inni(mniej wrażliwi), skoro mam problem z prostymi czynnościami dnia codziennego co jest mało powiedziane. Jest jednak jakiś mały pozytyw tego, o czym napisał ten koleś i jakaś prawda na pewno też jest, mimo iż ksiażka została wydana pod koniec lat 70tych i zapewne dużo się zmieniło w swiecie nauki od tamtego czasu.
  17. księżniczka, witaj tak, faktem jest, że młode jesteśmy i powiem Ci, że każdy, kto musiał wysłuchiwać moich lamentów na temat stanu mojego zdrowia powtarzał mi że jestem młodą kobietą i to nie możliwe, żeby rak, żeby marskość etc. ale wiesz, ja jak to my, wytrwale umiejący znalezć wyjaśnienie własnych nieszczęść zawsze przy takich okazjach miałam wizje ludzi, którzy pomimo młodych lat umierali(znam takich historii kilka)a to, że czasy się zmieniły, ze teraz ludzie umieraja młodziej bo ta dzisiejsza zywnosc sztuczna, ze powietrze skażone no i co dalej to pewnie wiesz.. Co do oszpecających dolegliwości to rozumiem Cię, jesteśmy kobietami i pewnie najbardziej boimy się tego, ze możemy utracic nie tylko zdrowie ale i urodę, dla mnie ostatnio bardzo przykre stało się coś, co pojawiło się na moim nosie(rodzaj małej brodawki,wewn. strona noca), oczywiście płacz, gdy zauwazyłam, iz staje się wieksza, rozpacz jak to bedzie na miesiąc wyglądało i najważniejsze...że to nie brodawka, a rodzaj zmiany nowotworowej!I co teraz?jak mi to wyną, to odrosnie, a czy w ogole mozna bedzie o wyciac?Kiedyś jak byłam małą dziewczynką, po mom miescie chodziła kobieta, która miała wielką narosl na nosie, wygladała strasznie i nie mogla sie tego pozbyc bo byl to rodzaj wlasnie nowotworu czy cos w ten desen, w kazdym razie od razu wiedziałam,ze ja tez to mam,masakra! przełamałam sie i udałam sie z tym nieszczesciem do dermatologa, okazało sie, ze to zwykła brodawka, dostałam preparat po którym powinna zejsc sama.
  18. Witajcie drodzy współtowarzysze w bólu, Ja wmawiam sobie wiele chorób, głównie, guza mózgu, raka płuc(bo przecież palę), nadciśnienie tętnicze, nadczynnośc i niedoczynnosc tarczycy, na zawał serca "umierałam" już wiele razy, zapalenie nerek, raka trzustki, marskość wątroby, rak jelita grubego, przepuklina przepony, wrzody na zołądka itd. Za każdym razem byłam przekonana na 100% że to to, i że umrę, a po jakimś czasie lęk przed choroba mijał, zastępował go inny, Miałam robione EKG wiele razy, mierzone cisnienie itp. karetka pzyjeżdżała do mnie chyba ze 3 razy w ciagu mojej choroby, i tak dziwie sie, ze tak mało, To było za czasów gdy męczyły mnie ostre ataki paniki, minęły. Latem roku 2013 dręczyły mnie upały, nie mogłam nawet na 5 sekund pozostac w słoncu bo czułam jakby mnie paliło, ogromnie bałam się udaru, nosiłam kapelusze lub chusty, zawsze ciemne okulary i tona kremu z filtrem a każda wędrówka między domem a pracą, domem a miejscem gdzie mieszkał mój partner była koszmarem, udręką i wydawało mi sie wtedy, rownież walką o zycie. Bardzo niska tolerancja na ciepło to kolejny objaw ej choroby ktory mnie zaskoczył, gdyż zawsze uwielbiałam sie opalac, godzinami siedziałam na sloncu i delektowałam sie nim gdy inni uciekali. Dodam, że nie miałam pojecia o nerwicy a wszystkie dolegliwosci traktowalam ze smiertelna powagą. O tym, że mogla mnie dopasc nerwica zorientowalam sie stosunkowo niedawno, wlasnymi silami, poszukiwaniem pomocy na wlasny rachunek(lekarze bagatelizowali moje objawy,mowili,ze nic mi nie jest) a to nie prawda! Pamietajmy, z e objawy nerwicowe nie są nierealne czy wyobrazone, owszem, wywołane przez naszą psychikę lecz one istnieja naprawdę i nalezy je leczyc bo mozna powaznie zachorowac a nawet stracic zycie. Chodzenie po lekarzach nic nie da, trzeba robic badania dla pewnosci lecz najwazniejsza jest terapia i samoswiadomosc, swiadomosc problemu to polowa sukcesu, i szukanie pomocy gzie tylko sie da i malymi kroczkami mozna powrococ do zdrowia, wiem to bo w to wierzę, i widze poprawe, do niedawna nie chcialo mi sie zyc, to że tu jestesmy, na tym forum, o znak, ze dzialamy,ze chcemy wiedziec wiecej i ze swiadomi jesesmy naszego problemu, to dobrze.
  19. Witam. U mnie problemy związane z głową zaczęły się jakieś pół roku temu( na nerwicę choruję od ok 1 roku). Początkowo były to zawroty, uczucie, jakbym siedziała w zepsutej windzie która to raz jedzie w górę a raz w dół, przedziwne, nigdy takiego nie doswiadczyłam a ze nie mialam pojęcia iz nerwica moze dawac takie objawy(i ze w ogole jest cos takiego rowniez), bałam się strasznie, nie moglam skupic sie na pracy, nie potrafiłam nikomu(nawet najblizszym) wytłuaczyć,ze cos sie dzieje i ze nie umiem tego wytłumaczyc ale bardzo się boję. Po jakimś czasie te objawy minęły, z czego byłam bardzo zadowolona bo były naprawdę nieznośne, lecz oczywiscie pojawiły się inne. Te związane z głową to głównie ucisk, uczucie jakby ktoś sciskał mi mózg własną pięscią, uderzenia gorąca dajace efekt jakby w srodku mojej głowy ktos rozlał ciepły napój, mrowienie, pieczenie wędrujące po całej czaszce i najgorsze, czego się najbardziej boję, w momencie gdy próbuję zasnąć i wpadam w stan "tuż przed" następuje dziwne uczucie którego nie umiem opisac. Czasem gdy spadamy nagle w dół, bądz zbyt gwałtownie i z wzmożoną prędkością skręcamy w jakims kierunku(np. jadąc samochodem) czujemy pewnego rodzaju dreszcz. Ten sam dreszcz(albo podobny,zbliżony) odczuwam ja zapadając w sen(próbując zapaśc), tzn. gdy "odpływam" on nagle się pojawia, idąc mniej wiecej od kręgosłupa a konczy się "eksplozja" w głowie. Zazwyczaj nie mogę spać, nie pamiętam,kiedy ostatnio zasnęlam jak czlowiek,jaz nawet zapomniałam jak to jest, ale wlasnie gdy probuje to ten dziwny spazm męczy mnie po 5-6 razy, dopiero będąc totalnie wykonczona fizycznie i psychicznie,bezwiednie zasypiam(zwykle nad ranem) i budzę się rownie zmeczona. To jeden z wiekszych koszmarów z jakim się zmagam ostatnimi miesiacami, chorujac na te k*rwę nerwicę.
×