Skocz do zawartości
Nerwica.com

ponurak_społeczny

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ponurak_społeczny

  1. Najgorsze jest uczucie tych "watowych" nóg. Jak tu być pewnym siebie gdy odmawiają mi posłuszeństwa?! Działam dosłownie jak automat - w domu jestem totalnie wyluzowany. Gdy wyjdę na zewnątrz zaczyna się horror. Gdy jest "czyściutkie" miasto (jak nikomo nie ma) to jestem pewny siebie i idę pewnym krokiem. Natomiast gdy mam koło kogoś przejść uruchamia się przypadłość miękkich nóg i za cholerę nie mogę tego opanować w związku z czym chodzę jak jakiś połamaniec. To się dzieje ZAWSZE gdy kogoś mijam lub patrzy się w moją stronę. I zawsze ludzie mają powody do śmiechu, żartów i docinek na mój temat LUDZIE POMÓŻCIE MI JAKOŚ TO PRZEZWYCIĘŻYĆ!
  2. Barierę mam dosyć konkretną, bo doszło do tego, że każda napotkana osoba wywołuje u mnie lęk. Taki lęk, że moje nogi stają się lekkie i ciężko uzyskać płynność chodzenia. Dlatego mam nieskoordynowane ruchy, które nie mogę opanować bo tak naprawdę ciężko się "przestawić" w chodzeniu na miękkich nogach :)
  3. Dzisiaj wyszedłem z domu. Zwykle po południu następuje "strefa zagrożenia" - o tej porze czuję się nieswojo i niepewnie. Nogi takie jakby ktoś je powyginał i spuścił z nich powietrze. Gdy zauważyłem, że ktoś siedzi na ławce i się na mnie patrzy to straciłem kontrolę nad swoim ciałem - a właściwie nogami. Były dosłownie jak z waty i się co chwila potykałem o nie. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Każdy kto mnie zobaczył śmiał się i obgadywał (w stylu patrz jak on chodzi itp itd...). Jest to klasyczna fobia społeczna. Wcinam magnez ale za bardzo nie pomaga. Dzisiaj było ponuro i spotykałem mnóstwo młodzieży. Mieli zarąbiście niezłą polewkę. Zawsze gdy ktoś przejdzie to zatrzymuję się, biorę za komórę że niby coś piszę, odwracam się, drapie po głowie, patrzę w dół itd... Nie wiem co zrobić żeby zapanować nad swoim ciałem a w szczególności nogami żeby mi się normalnie, pewnie chodziło.
  4. Co ciekawe moi znajomi stwierdzili, że jestem bardzo oryginalny Swoim zachowaniem przyciągam uwagę bo czasem tak się zamyślę że robię się podejrzanie dziwny . Ale tak jak mówię - znajomi właśnie mnie za to lubią, że mam ciekawą osobowość, ale niestety ci co chcą się dowartościować kosztem innych zrobią z z ciebie pośmiewisko. Ale wolę pozostać sobą bo takiego oryginała w mojej mieścinie chyba nie ma
  5. maiev szczerze mówiąc ja praktycznie codziennie zrobię jakąś głupią rzecz spowodowaną przez rozkojarzenie. Praktycznie nie myślę, co w danej chwili robię tylko wyłączam się z rzeczywistości i jestem gdzieś indziej. Nie wiem czy jest to dla Ciebie zrozumiałe ale tak mniej więcej działa efekt rozkojarzenia. Zawsze boję się wziąć sprawy w swoje ręce bo automatycznie kasuje mi się twardy dysk , szare komórki przestają pracować - totalna pustka w głowie i... efekt znany. Kolejne zbłaźnienie. Tyle że powoli staje się to normą, że wypadnę żenująco w jakiejś sytuacji i po prostu się z tego śmieje w ciągu dnia... no bo co mi innego pozostało?
  6. Cześć Wszystkim. Na wstępie muszę powiedzieć, że doskonale Was rozumiem bo przez ponad 5 lat borykam się z problemem fobii społecznej. Jestem na drugim roku studiów i naprawdę cholernie ciężko to wszystko idzie. Ludzie są moimi wrogami - ale tylko teoretycznie bo ja tylko tak sobie uzmysłowiłem w tej chorej łepetynie. Mam tego świadomość do czasu gdy lęk się oddali. Nie potrafię być swobodny na zajęciach dopóki "cwaniackie" osoby uczęszczające do tej samej grupy są obecne. Lepiej czuje się wśród ludzi, którzy są nieśmiali, siedzą cicho i nie mają nic do powiedzenia - wtedy mam pełne pole do popisu bo lęk automatycznie mija. Ciekawym zjawiskiem u mnie są dziwne ataki "sztywnienia", które pojawiają się gdy czuje czyiś wzrok. Wtedy chodzę dosłownie jak cyborg czyli nienaturalnie i sztywno. Nie umiem nad tym zapanować. Ot po prostu zamieniam się coś w rodzaju maszyny . I ludzie z oczywistych względów mają niezłą polewkę. Może ludzie tak tego nie odbierają w sposób dosadny typu: "co to za głupek chodzi, patrz jaki on śmieszny" itp itd. Szczerze mówiąc sam sobie generuje takie komentarze w głowie, choć tak naprawdę tego typu tekstów nie słyszałem głośno i wyraźnie (a to już coś ) . Każdy uśmiech na twarzy odbieram jako drwinę na mój temat. Bo pewnie sobie krzywo nogę postawiłem i dlatego żeby się całkiem nie roześmiać uśmiecha się półgębkiem, żebym nie zobaczył tego poniżenia w moim kierunku . Kiedyś psycholożka wytłumaczyła mi, że lekarstwem na tego typu natręctwa jest śmiech. Dużo się śmiać, ponabijać się z siebie jak najczęściej by uzyskać dystans do samego siebie - że my potrafimy się śmiać ze swoich dziwolągów. Dlatego wpadłem na genialny pomysł i oglądam sobie co parę dni bardzo głupią komedię . Wtedy na jakiś czas zapominam o swoich udrękach i myślę sobie, że ten aktor co gra jest taki denny i tak śmiesznie beznadziejny że teraz ja się z niego pozalewam . Kończę na razie te moje wypociny. Jak ktoś przeczytał ten przedługawy post to gratuluję wytrwałości
×