Cóż moja cała Historia pozostanie dla Psychologa ( za dużo tego by pisać dnia by nie starczyło mimo że mam dopiero 25 lat)
Ale tak ogólnie od początku szkoły do jej końca ( podstawówka/gimn/Technikum/liceum ) byłem klasowym popychadłem fakt że nie cały czas ale zazwyczaj to mnie się obrywało ( powód dość prosty nadwaga + bycie "tym dobrym" zamiast rozrabiać przeszkadzać siedziałem spokojnie udzielałem się... czego widać na każdym stopniu szkolenia się nie lubi ) w międzyczasie ciągłe problemy z wagą ( aż do teraz nie byłem w stanie się zaakceptować wręcz czułem do siebie niechęć i pogardę ) potem spory % mojej rodziny zmarł w dość krótkim okresie czasu ( 7 osób w 6 lat w tym mój Tata) reszta rodziny Chora do tego i ja skończyłem na operacji kręgosłupa która przekreśliła wszelkie moje marzenia o byciu zawodowym żołnierzem ( z perspektywy czasu nawet nie żałuje bo poznałem wielu wspaniałych ludzi... ale ten mały żal pozostał...) potem cóż... wieeeele prób znalezienia drugiej połówki ( każda próba kończyła się na tym że zostawałem przyjacielem... ) i nadal tak jest mam to "Szczęście" że kobiety które mnie się podobają a ja im są już zajęte... i tak sobie trwam bez większego celu ( marzenia w stylu skończ studia znajdź pracę i załóż rodzinę są dość odległe...) staram się trzymać fason mimo to ale... jak widać po tym że tu wylądowałem powoli mój " mur" się kruszy i nie daje już rady...
Uff... musiałem to z siebie wyrzucić