Skocz do zawartości
Nerwica.com

afro_nowa

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia afro_nowa

  1. Jeżeli mogę jakoś pomóc to chciałam się podzielić czymś. Około rok temu zaczęłam tu pisać, zmagałam się z tym nieco ponad rok i doskonale rozumiem wszystkich,którzy przez to przechodzą. W 80% pomogła mi książka "potęga podświadomości" Murphie'go. Zrozumiałam wiele rzeczy. Najważniejsza rzeczą jest akceptacja myśli i spokój. Pogodzenie się w jakimś sensie z nimi... Najgorzej jest na początku choroby bo sama wiem, jak to wygląda. Nic nie dociera, ciągły płacz i strach. Polecam książkę, polecam przeczytać ją 2 x ,przemyśleć swoje zachowanie i spróbować wcielić w życie spokój, opanowanie, akceptację. Jestem z moim chłopakiem już 3 lata, niedługo mamy rocznice, wiem, że kocham i jest cudownie :) Oczywiście,są złe momenty, 2x w miesiącu kiedy przyjdzie mi coś do głowy ale mam tę umiejętność radzenia sobie z tym. Pamiętam jak rok temu marzyłam żeby mu powiedzieć "Kocham Cie". Teraz robię to bardzo często i czuję szczęście,spokój jakąś wewnętrzną harmonię. Pomogło też : " Dobrze, nie kocham i co z tego? Jestem z nim, chcę być, bo nie chcę być samotna, bo nie chcę tęsknić " Wymyślałam proste powody dla których chcę być z nim i tak każdego dnia trwałam i można powiedzieć ,że mi się udało, chociaż nie wiadomo co przyniesie czas. Nauczyłam się bardziej myśleć o sobie, o swoim zdrowiu, o tym czego potrzebuję, że nikt inny nie ma wpływu na moje życie tylko ja sama, zbliżyłam się do Boga poprzez modlitwę i zrozumiałam 1000 innych rzeczy przez tę chorobę. TO PO COŚ JEST i teraz to wiem;) No i chyba nie muszę mówić o pozytywnym myśleniu, którego technika jest opisana w w/w ksiązce. Chętnie odpowiem na jakieś pytania i ludzie, nie poddawajcie się ! Kochacie, bo trwacie :) "Niech nasza dro­ga będzie wspólna. Niech nasza mod­litwa będzie po­kor­na. Niech nasza miłość będzie potężna. Niech nasza nadzieja będzie większa od wszys­tkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać. "- JPII "Żad­na noc nie może być aż tak czar­na, żeby nig­dzie nie można było od­szu­kać choć jed­nej gwiaz­dy. Pus­ty­nia też nie może być aż tak bez­nadziej­na, żeby nie można było od­kryć oazy. Pogódź się z życiem, ta­kim ja­kie ono jest. Zaw­sze gdzieś cze­ka ja­kaś mała ra­dość. Is­tnieją kwiaty, które kwitną na­wet w zimie. "- Phil Bosmans "W tym cho­ler­nym życiu pot­rzeb­na jest miłość, która męczy, du­si i za­bija... bez niej jest wiel­ka pustka. "- Jim Morrison "Wszys­tko, co nas spo­tyka – zdro­wie czy cier­pienie, dob­ro czy zło, chleb czy głód, przy­jaźń ludzka czy niechęć, dob­ro­byt czy niedos­ta­tek – wszys­tko to w ręku Bo­ga może działać ku dobremu. "-Stefan Wyszyński "Nie trać nig­dy cier­pli­wości; to jest os­tatni klucz, który ot­wiera drzwi. "-Antoine de Saint- Exupery
  2. Niestety nie leczę sie, mam 17 lat ( pewnie sobie pomyślisz że w takim wieku to przesadzam, bo przecież tyle przede mną...) i rodzice nie chcą się zgodzić żeby mi jakoś pomóc. Mówią że sobie dobieram do głowy, zamiast życ tym co mam i nie przejmować się niczym, bo przecież niczego mi nie brakuje. Tylko takie słowa nic nie dają ale tego chyba nie muszę mówić. Walcze razem z moim chłopakiem od 5 miesięcy i jestem z tego dumna. Zawsze chciałam żeby był moim męzem(jestesmy ze sobą ponad 2 lata), nigdy nie chciałam być z kimś innym... Są dni dooobre, bardzo dobre ale jest przewaga tych złych. Dodatkowo paraliżuje mnie myśl, że pójde na studia, poznam kogoś, wszystko się rozpadnie, a ja nie chce go stracić co potęguje myśl że teraz powinnam to zakończyć skoro i tak nic z tego. A racjonalnie wiem, że wszystko jest w moich rękach, nie ma przypadku, nie ma :"co ma być to będzie", tylko jest to o czym sami zdecydujemy i o co zawalczymy. Wiem, że to nerwica bo moje myśli zmieniają tor, gdy ledwo się jeden temat uspokoi. Myślałam o tym, że jestem lesbijką, przeszło mi, myśłałam o tym że go nie kocham, przeszło, nie chce brać z nim ślubu, przeszło, powinnam być z kolegą, przeszło, w takim razie powinnam być z innym, przeszło,znów lesbijka i tak w kółko. Najgorsze jest w tym wszystkim że boje sie przytulenia itp, a skoro się boję to też nie chcę. Doszukałam się u mnie przeszłości która moglaby to spowodować ale kompletnie nic to nie dało. Ty też się trzymaj! :)
  3. Nie mam już siły żyć. Rozumiem mechanizm, to, że się boje choć czasem wątpię czy się boje i z tego powodu odczuwam strach(?) Los zsyła mi jakby specjalnie sytuacje które wszystko pogarszają, sprawiają że moje myślenie wzrasta o 200%,strach, analiza, sprawdzanie. Tak jakby Bóg chciał sprawdzić ile i co jeszcze wytrzymam.
  4. Wszystko za sprawą naszej podświadomości. Jeżeli wiecie, że to nerwica, a nadal nie opuszcza Was to, to właśnie podświadomość jest tego przyczyną. Przynajmniej ja tak uważam. Podświadomość jest jak ziemia, myśli to nasiona, plony to czyny. Ziemia przyjmie każde nasionko: nie zwraca uwagi czy to chwast czy róża. Nasze myśli są dla niej prawdziwe, każda myśl jest odbierana jako prawdę, co skutkuje w "plonach". Stąd ta niechęć do ukochanego, wątpliwości, strach i brak czułości. Podświadomość kieruje nami, naszymi czynami. Po tak długim czasie wpajania jej, że nie kochamy, że to nie to, podświadomość wydaje "owoce". Ona jest staerownikiem naszego życia, muusi tak reagować, bo uważa, że skoro tak myślimy to to jest słuszne. Dlatego przytulając się do ukochanej osoby czujemy, że nie powinniśmy tego robić. Przeczytałam po części "Potęgę podświadomości" Josepha Murphiego i otworzyło mi to oczy. Należy się odprężać i wmawiać sobie te dobre myśli, jak mantrę, np jedno zdanie przez 5 min " Jestem spokojna i radosna, bardzo go kocham". Podświadomość kiedy dostaje informacje (czyt. myśl) robi wszystko, żeby zrealizować to w naszym życiu. Myślimy, że nie kochamy, że nie chcemy, że nam się nie podoba - a co się dzieje w czasie spotkania? Tak, nie podoba nam się sweter, wkurza głos, nie interesują nas rozmowy ani pocałunki, bo przecieeż "nie chcemy". Podświadomość przyjęła to za prawde, chce to zrealizować. Poprzez powtarzanie pozytywnych rzeczy w końcu wpoimy jej to a i my będziemy wtedy szczęsliwsi. Spróbowałam już pierwszego dnia. Po przebudzeniu "wmawiałam" podświadomości same dobre rzeczy mimo, że nie czułam tego tak bezpośrednio( wiecie o czym mówię), bo przecież od 5 miesięcy mam w głowie coś co odpowiednio ukształtowało moją podświadomość, oczywiście z minusem dla mnie. Mówiłam sobie, że jestem szczęsliwa, spokojna, kocham go nad życie i tęsknię ( nadal miałam w głowie całe zło). Tego dnia, gdy zobaczyłam go i przytulałam się do niego, czułam się o niebo lepiej, wszystko dokuczało mi w dużo mniejszym stopniu. Drugiego dnia, znów nachodzą mnie zle myśli ale z całego serca wierze że to tylko podświadomosc, która probuje zrealizować to (poprzez niechęć) co jej wpoiłam. Czuję, że musze ustawić mój mózg na właściwe tory, choć wymaga to ode mnie dużego poświęcenia, bo przecież mam wrażenie ,że oszukuję samą siebie. Ale to właśnie podświadomość jest za to odpowiedzialna! Cały czas mi się wydaje że cos jest nie tak, nawet gdy się ciesze z jego uśmiechu to podświadomość zaprogramowana tylko na złe uczucia nie pozwala mi cieszyć się dłgo, bo przecież " Nie możesz się cieszyć". Podświadomość najlepiej programować rano i zaraz przed zaśnięciem, wtedy działa najlepiej. Odprężcie się, poczujcie się wolni i myślcie o dobrych rzeczach. Wyobrażajcie sobie jakbyście osiągneli cel, z najmniejszymi szczegółami. Wyobraźcie sobie jak stoicie przed ukochanym i mówicie , że kochacie, czujcie jego zapach, wzrok i chociażby ruch oczu. Wyobraźcie sobie, że mówicie, że chcecie być z nim i tylko z nim do końca życia, jak czujecie to wewnątrz. Wyobraźcie sobie jak on/ona się wtedy uśmiecha. Podświadomość będzie sukcesywnie doprowadzać Was ( nas) do celu, bo przecież już teraz jej się to udaje, zniechęca nas i wprowadza negatywne odczucia. Zmieńmy to na tą lepszą stronę! Rozpisałam się ale mam nadzieję, że komuś to pomoże :)
  5. - Przed pójściem spać sprawdzam wszystko w kolejności : drzwi, kuchenka ( musze przejśc wzrokiem po kazdym z "kurków" czy aby napewno jest na "0" ), czy wyłączony telewizor, żelazko, czy w kotłowni jest zgaszone i po raz kolejny drzwi. Przed zgaszeniem w pokoju musze rzucic okiem na sąsiedni, czy jest zgaszonne światło - Potrafię stać i szarpać za klamkę 10 min - patrzec na kontakt od zelazka czy napewno nie ma w nim wtyczki -nie zasnę gdy mam otworzone drzwi do szafy - teraz mi minelo ale kiedys przy zasypianu musiałam sprawdzić ręką kontakt, zaraz obok łóżka czy aby napewno nic nie jest włączone i potrafiłąm trzymać w nim reke 5 min aby sie upewnić żenapewno jest ok -przy wychodzeniu z domu sprawdzam drzwi wejsciowe, garażowe, znów wejsciowe - czasem jak siedze na krzesle obrotowym to gdzy zrobie cały obrót w prawo to musze się odkręcić bo niemal czuje jak mi fizycznie źle gdy tego nie zrobię - dużo rzeczy muszę wykonywać, zbierać, powtarzac parzyście - Czasem gdy jedna ręka czegoś dotknie, musi tego dotknąć też druga bo czuję ze ją zaniedbałam - gdy pisze w szkole w zeszycie, musze łapać wszystkie kartki zapisane i oglądać swoje pismo, jak wygląda czy zeszyt jest estetyczny - czasem potrafie czytac pare razy kilka zdan w książce i sprawdzać strony, czy aby napewno nic nie pominęłam - czasem gdy lewa noga stanie w określony sposób, prawa musi zrobić to samo - dawniej nie mogłam leżec na plecach i prostymi nogami i rekami skrzyżowanymi na piersiach (choć było mi tak wygodnie) bo miałam wrażenie ze tej nocy umre, ponieważ tak leżą ludzie w trumnach - nie umiem nawet w drobnej błahostce okłamać mojego chłopaka bo coś mi wtedy mówi ze go nie kocham, np. kiedy pyta co robie, musze mu wszystko dokładnie wymienić. ehh
  6. Miałam okres (w czasie tej nerwicy), że myślałam że jestem lesbijką. Bałam się spojrzeć na jakąkolwiek dziewczyne, bo bałam się że mi sie spodoba... Minęło mi po 2 tygodniach. No bo skoro nie kocham TAKIEGO chłopaka to muszę być lesbijką... Nie daj Boże widze na ulicy przystojnego chłopaka, od razu mam obsesyjne myśli , że to z nim powinnam być, a to bez sensu, nawet go nie znam. Czasem siedze i czuje ze nigdy mi to nie minie. Czasem juz mi wszystko jedno ale biorę sie w garsc i dalej walcze. Biore tabletki na uspokojenie i magnez. Staram się. Czasem rzucę sie mojemu chłopakowi na szyje i poczuję sie najszcześliwsza na świecie.. U mnie jest właśnie róznie, bo czasem jak się czymś bardzo zajmę to nie myśle o nim ani o nerwicy, o tym wszystkim i jak się zorientuję ze nie myśle o nim, to znaczy że go nie kocham Widze zakochane pary i sie zastanawiam "jak oni mogą być tak pewni wszystkiego?". Przyjaciólka raz mi powiedziała " zerwij z nim. Będzie bolało, ale bedzie Ci lepiej"-myślałam że oszaleję. Ja nie mogę uwierzyć w to, że tak nagle przestałam go kochać, czuc to wszystko. Nie jest to dla mnie możliwe...On mnie namawia do pójścia do psychologa, ale jakoś nie chce. Nie wiem dlaczego. Może chciałabym wsparcia ze strony mamy? nie wiem.
  7. Witam. Czytam to forum od 4 miesięcy, czyli od momentu, w którym moje problemy się zaczęły. Jestem z chłopakiem ponad 2 lata, zawsze byłam szcześliwa, chciałam by był moim mężem. Pewnego wieczora, podczas nauki, przez moją głowę przeszła myśl " nie kocham go". Zrobiło mi się niedobrze, zimno, zaczęłam się trząść, miałam ochote wymiotować, czułam ze zemdleje. Takie objawy towarzyszyly mi ok. miesiąc ,potem, fizycznie czułam się w miare normalnie. Trwa to niestety do dziś. Czasem jest dobrze, mam "przebłyski" miłosći, kiedy wiem że to ten jedyny i że kocham. Ale większość czasu w głowie siedzą mi rzeczy typu " to nie to"."powinnaś być z kimś innym","może wcale nie chcesz z nim być, nie chcesz go do końca życia", "ktoś inny jest dla Ciebie"," nie oszukuj się że go kochasz". Płaczę bardzo często z bezsilności. On jest cudowny , wpiera mnie i jest cały czas obok, nie powiedział mi nigdy na ten temat złego słowa, rozumie mnie. Czasem mam tak że wiem że nigdzie nie znajde kogoś lepszego, kogoś kto tak mnie pokocha. A innym razem znowu zastanawiam się, że może gdzieś tam jest ktoś lepszy i powinnam zerwać z Moim i czekać na prawdziwe szczescie, na kogoś przy kim bede szczesliwa. To jest straszne, chce by było jak dawniej, kiedy bylam wszystkiego pewna. Przed tym wszystkim mialam natrectwa typu "czy wylaczylam zelazko"- moglam stać 10 min i patrzec sie na kontakt. Kiedy mój chłopak był w nocy poza domem potrafiłam cały czas nie spać, czuć uścisk w żołądku ze strachu ze cos mu sie stanie. Myśląc racjonalnie, wiem że to nerwica, że to nie jest normalne. Czasem zastanawiam sie czy kiedykolwiek go kochałam, czy kiedykolwiek chcialam być z nim do konca życia.. Nie mam juz ochoty na spotkania, boje sie. Coraz bardziej zaczyna mi się On kojarzyć z czymś negatywnym a nie czymś wspaniałym jak dawniej. Wystarczy ze zrobi głupią mine a ja już mam te okropne myśli, że może powinnam miec kogoś ktos sie nie wydurnia itp...Wcześniej mi to nie przeszkadzało.. Przeczytałam każda stronę tego forum a nadal nie moge zrozumieć, że to przecież nie moje prawdziwe uczucia. Kiedy mówie o tym rodzicom (mam prawie 18 lat) czesto sie smieją i mówią żebym zerwała, co jest najgorszym co mogę usłyszeć. Nie rozumieją ze ja się boje tego wszystkiego. Słyszę " po co ci chłopak" itp. Nie reagują na moje prosby zwiazane z lekarzem. Wyobrażacie sobie co sie ze mną dzieje. Czasami czuje taką moc miłości, chęci do bycia z nim... ale tyklko czasem. Kiedy sobie pomyśle, że mogloby go nie być obok to wybucham płaczem. Poranki są najgorsze. Budze sie w okropnym nastroju, najchetniej leżałabym cały dzień w łóżku. Nie mam ochoty napisac mu milego esemesa, wtedy czuje ze to wszystko bez sensu. Czasem jest tez tak że nie czuje ani cierpienia ani szczescia, żadnych emocji... Chciałam się tylko wygadać.
×