Skocz do zawartości
Nerwica.com

neuropatik

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez neuropatik

  1. Hej! Ja tez mam zaburzenia adaptacyjne, ale rozwinięte na gruncie zaburzonej osobowości (osobowość schizoidalna). U mnie objawia się to dużymi lub bardzo dużymi trudnościami w nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi, oraz w adaptowaniu się w nowych miejscach (praca). Wśród ludzi czuję się wyobcowany i nierozumiany. Nie mam znajomych czy przyjaciół. Radzę sobie tylko w miarę tylko z kontaktami formalnymi, wymuszonymi, tj. kiedy idę cos załatwić itp. Nie nawiązuję natomiast relacji bliższych (koleżeńskich, przyjacielskich), w tym intymnych z kobietami. Dodatkowo gnębi mnie nerwica natręctw (u mnie jest to lęk i związane z tym poczucie winy na temat zanieczyszczeń- na zewnątrz objawia się to głównie częstym , długim i dokładnym myciem rąk, co jest bardzo uciążliwe). Nerwica prowadzi do częściowej rezygnacji z aktywności życiowej, by unikać w ten sposób nieznośnych uczuć ( poczucie winy, lęk). To ona w tej chwili najbardziej daje mi się we znaki, dlatego koncentruję swoje wysiłki, by się od niej uwolnić. Oczywiście to wszystko najprawdopodobniej się ze sobą łączy, bo jeśli mam problem z nawiązywaniem relacji (a kontakty z innymi osobami są dla nas ważne), to może to skutkować nerwicą. -- 22 sty 2014, 08:00 -- Hej! Ja tez mam zaburzenia adaptacyjne, ale rozwinięte na gruncie zaburzonej osobowości (osobowość schizoidalna). U mnie objawia się to dużymi lub bardzo dużymi trudnościami w nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi, oraz w adaptowaniu się w nowych miejscach (praca). Wśród ludzi czuję się wyobcowany i nierozumiany. Nie mam znajomych czy przyjaciół. Radzę sobie tylko w miarę tylko z kontaktami formalnymi, wymuszonymi, tj. kiedy idę cos załatwić itp. Nie nawiązuję natomiast relacji bliższych (koleżeńskich, przyjacielskich), w tym intymnych z kobietami. Dodatkowo gnębi mnie nerwica natręctw (u mnie jest to lęk i związane z tym poczucie winy na temat zanieczyszczeń- na zewnątrz objawia się to głównie częstym , długim i dokładnym myciem rąk, co jest bardzo uciążliwe). Nerwica prowadzi do częściowej rezygnacji z aktywności życiowej, by unikać w ten sposób nieznośnych uczuć ( poczucie winy, lęk). To ona w tej chwili najbardziej daje mi się we znaki, dlatego koncentruję swoje wysiłki, by się od niej uwolnić. Oczywiście to wszystko najprawdopodobniej się ze sobą łączy, bo jeśli mam problem z nawiązywaniem relacji (a kontakty z innymi osobami są dla nas ważne), to może to skutkować nerwicą.
  2. Hej! Mam 36 lat. Choruję na nerwicę natręctw, a ponadto mam jeszcze osobowość schizoidalną. Moje natręctwa oscylują wokół zanieczyszczeń {najbardziej pestycydy, azbest itp.; w mniejszym stopniu skażenia pochodzenia naturalnego - bakterie, pleśń}. Z tym, że nie obawiam się raczej zatruć ostrych, spowodowanych jednorazowym zażyciem dużej ilości jakiejś tam trucizny. Boję się raczej tego, że codziennie wchłaniam drobne ilości trucizn, których ilość kumuluje się w organizmie, doprowadzając po długich latach do jego choroby i przedwczesnej śmierci. Zamartwiam się, że na moich butach znajdują się jakieś zanieczyszczenia, a ja dotykając ich w czasie wiązania brudzę sobie nimi ręce itd. Nerwicę miałem chyba już jako dziecko, ale jej rozmiary zwielokrotniły się w roku 2000, kiedy to zostałem powołany do wojska. Potem było już tylko gorzej: wielogodzinne mysie rąk. Podjąłem psychoterapię, którą musiałem przerwać. Pomogła mi ona do pewnego stopnia, ale nie wyleczyłem się całkowicie. Dziś jest o wiele lepiej, ale nie doskonale. Nadal myję ręce dłużej niż inni ludzie. Bardzo doskwiera mi może nie tyle lęk, co raczej gigantyczne poczucie winy związane z myślami o tym, ze mogę mieć coś śmiercionośnego na ciele, ubraniach lub na przedmiotach, których używam, ze dodatkowo mogę skazić rodzinę. Wszystko to jest potwornie męczące i powoduje ograniczenia w życiu [rezygnacja z wielu przejawów aktywności życiowej]. Jestem już na takim etapie rozwoju, że myślę aby po prostu zlekceważyć natrętne myśli i związane z nimi czynności [skutek terapii, a potem autoterapii], ale jednak to poczucie winy mnie gnębi. Chcę w końcu z tym jednak skończyć, bo jest to bardzo uciążliwe. Staram się sobie tłumaczyć, że nawet jeśli mam na sobie odrobinę zanieczyszczeń to przecież taki jest "urok życia", nie można wszystkiego uniknąć. trzeba to lekceważyć, a o higienę dbać w racjonalny sposób. To tyle ode mnie. Pozdrawiam!!!!
  3. Hej! Ja też trafiłem na trzymiesięczną terapię grupową, a potem kontynuowałem ją przez może rok lub więcej, ale już tylko raz w tygodniu [ z tym samym terapeutą i też w grupie]. Terapeuta był psychoanalitykiem, ale w końcu rozwiązał grypę, ponieważ chyba nie chciał już w ten sposób pracować, bo wiele osób właściwie, poza fizyczna obecnością na spotkaniach, nic nie robiło w kierunku poprawy swojego stanu. Oczywiście nie wyleczyłem się na sto procent, ale mimo wszystko to, czego się w tym czasie nauczyłem procentuje do dziś. Najbardziej jednak mi doskwiera nerwica natręctw. W moim przypadku jest to lęk i poczucie winy związane z prawdziwą lub przypuszczalna obecnością na moim ciele, ubraniach lub przedmiotach, których używam zanieczyszczeń [ najbardziej pestycydy, ale tez azbest i inne, a ostatnio też i pochodzenia naturalnego- bakterie, pleśń itp. ]. Przed terapią myłem ręce po dwie godziny. Dziś jest znacznie lepiej, ale nie doskonale. To bardzo utrudnia życie i powoduje różne ograniczenie [ rezygnacja z aktywności życiowej].
  4. Hej! Mam 36 lat. W 2000 r. w wojsku zdiagnozowano u mnie osobowość schizoidalną, z powodu której zostałem, ku mojemu zadowoleniu, przedwcześnie zwolniony ze służby. Oczywiście nie byłem jeszcze wtedy świadomy swoich problemów. Potem dodatkowo nasiliła się u mnie jeszcze nerwica natręctw [wielogodzinne mycie rąk]. Dziś wiem, że jej objawy pojawiały się dużo wcześniej [ chyba od dzieciństwa ], ale dopiero przeżycia związane ze służbą w wojsku sprawiły, że nasiliła się ona do ogromnych rozmiarów. Jeśli chodzi o moja osobowość, to największą przeszkodą jest chyba u mnie deficyt umiejętności społecznych. Nauczyłem się nawiązywać tzw. kontakty formalne, wymuszone, czyli np. w pracy, jak idę cos załatwić. Nie nawiązuję natomiast relacji bliższych [koleżeńskich], w tym intymnych z kobietami. Dziś jest trochę lepiej niż dawniej w tym względzie, bo pomogła mi praca w dużym sklepie, który był dla mnie jak poligon, na którym mogłem ćwiczyć umiejętności społeczne. Jednak dalej jestem osobą słabo funkcjonującą społecznie. Dodatkowo ta nerwica natręctw i związane z nim poczucie winy rozdmuchane do gigantycznych rozmiarów....
  5. Eh, mi dużo bardziej niż całkowity brak seksu przeszkadza nerwica natręctw, a zwłaszcza niesione przez nią ogromnych rozmiarów poczucie winy. Ale też mam 36 lat i żadnych doświadczeń erotycznych. Teraz chyba libido mi słabnie. Dodatkowo zaburzenia osobowości [osobowość schizoidalna] utrudniają zawieranie jakichkolwiek znajomości. Ludzie wydają mi się odlegli, zimni, wrodzy. Najważniejsze z tego wszystkiego teraz jest dla mnie jednak wydostanie się z nerwicy, gdyż to ona najbardziej jest dla mnie uciążliwa. A bycie prawiczkiem jest dla mnie tak normalne jak oddychanie i tylko czasem sobie uświadamiam, że jest to raczej coś niezwykłego. Niezależnie od tego oczywiście odczuwam podniecenie seksualne, które domaga się podjęcia jakichś działań mających na celu obniżenie napięcia. Więc pewnie i ta abstynencja seksualna może mieć wpływ na nerwicę i jej przebieg.
  6. Do Moderatora!!!!! Tak, osobowość schizoidalną zdiagnozował mi psycholog w wojsku. Dlatego, przynajmniej między innymi, z niego mnie zwolniono po kilku miesiącach- oczywiście ku mojemu zadowoleniu. Nerwica natręctw była już wcześniej, choć nie byłem tego świadomy. Po wojsku jej siła jednak jej siła się znacznie zwielokrotniła zmuszając mnie w końcu, po kliku latach, do podjęcia psychoterapii. Była to terapia grupowa, co sprzyjało zdobywaniu umiejętności społecznych tak upośledzonych przy osobowości schizoidalnej. Nigdy nie brałem leków przeciw obsesyjnych. Nie chciałem tego robić, a lekarz nie robił mi z tego powodu wyrzutów - chyba popierał moją chęć pracy nad sobą, a nie tylko łykania lekarstw. Terapeuta był psychoanalitykiem.Terapia trwała może 1,5 roku albo dwa lata. W końcu on jednak rozwiązał grupę i nie chciał w ten sposób pracować, gdyż zauważył, ze wiele osób właściwie nic nie robi poza przychodzeniem na kolejne sesje. W tym okresie nie udało mi się wyleczyć, jednak wiedza, jaka tam zdobyłem procentowała w przyszłości - pracowałem i pracuję nad sobą sam. Myślę, że posunąłem się bardzo daleko. Gdyby tylko udało się całkowicie nauczyć się powstrzymywania myśli natrętnych na temat zanieczyszczeń. Przeszkadza poczucie winy - że przyniosę je do domu i część z nich wchłoną inni domownicy, a ja będę temu winny. A jeśli chodzi o seks, to oczywiście jeszcze go nie uprawiałem. Jednak pozbycie się nerwicy jest dla mnie ważniejsze niż on. Nie martwi mnie, że bardzo prawdopodobnie nigdy go nie zakosztuję. Jest inny kłopot - uzależnienie od pornografii! Nie jest ono tak bardzo nasilone, bo nie muszę spędzać codziennie wielu godzin przed komputerem. Chce się z tego wyrwać. Dziś wpadłem na fajny pomysł - przestanę ją oglądać, bez względu na to, jakie konsekwencje to przyniesie {chodzi o to, co działo będzie się w głowie, np. obniżony nastrój}. Mogą pojawić się myśli natrętne na tematy seksualne, bo umysł nie będzie karmiony podniecającymi obrazami i pojawi się efekt "głodu". O to mi chodzi - być może myśli na tematy seksualne trochę wyprą myśli o zanieczyszczeniach, bo tych drugich już mam bardzo dość. Moje kontakty społeczne [ deficyty związane z osobowością schizoidalną] poprawiły się trochę też za sprawą wykonywanej pracy {praca w sklepie}. Nadal jednak nie umiem wchodzić w bliższe relacje, w tym w intymne. To tyle z mojej strony.
  7. Hej! Pomysłodawca tego tematu chętnie posłuchałby wywodów specjalisty w tym zakresie. No to go ma! Można rzec, że ja jestem takim specjalistą, gdyż w będąc w wieku 36-ciu lat nadal nie mam doświadczeń seksualnych. Jestem jak najbardziej najprawdziwszym prawiczkiem. Przyczyn tego stanu rzeczy należy szukać w zaburzeniach osobowości na jakie cierpię. O nich chciałem najbardziej pisać, ale temat dziewictwa też mnie interesuje. Mam stwierdzoną osobowość schizoidalną. Do tego dochodzi nerwica natręctw. W moim przypadku jest to lęk przed nawet znikomymi ilościami środków chemicznych (pestycydy, oleje i smary samochodowe, azbest itp.), a ostatnio również i zanieczyszczeniami pochodzenia naturalnego (bakterie, pleśnie). Nerwica bardzo nasiliła się w roku 2000 kiedy to trafiłem do wojska. Potem było coraz gorzej. Lęk, a raczej poczucie winy na temat tego, ze mógłbym zanieczyścić bliskich tym co mam np. na rękach doprowadziły do wielogodzinnych zmagań w łazience (mycie rąk i różnych rzeczy). Dziś jest dużo lepiej. Próbuję się przeciwstawiać natrętnym myślom i kompulsjom. Moja osobowość bardzo utrudnia mi kontakty z innymi ludźmi. Wiele się nauczyłem, jeśli chodzi o kontakty formalne (w pracy, na ulicy itp.). Jednak nadal nie potrafię nawiązywać bliższych kontaktów (koleżeńskich), jak również tych najbliższych - intymnych z kobietami. A muszę przyznać, że kobiety bardzo mnie interesują. Chyba brakuje mi tez seksu, chociaż przyznanie się do tego trochę mnie krępuje. Kiedyś próbowałem stłumić popęd płciowy, ale skutkowało to pojawianiem się myśli natrętnych na ten temat. Dziwne to jest: nie znam rozkoszy jaką niesie obcowanie z kobietą, a jednak tego pragnę. To tyle na początek chciałem napisać o sobie. Pozdrawiam!
×