Witam
Przez ostatnie 2 miesiace mam wahania nastroju , wiem co jest konkretna przyczyna tego stanu- bitwa mysli
w mojej glowie, kalkulacja jaka droga podazyc...
Rozchodzi sie tu o cos bez czego "umieram" mam 20 lat i wielka milosc, pasje ktora czyni mnie szczesliwym tak jak nic nigdy dotad, niestety
na szali jet zdrowie... Ta pasja boks, zrozumialem to po tym jak dostalem niezly oklep ale bylem szczesliwy ze dalem z siebie 100% i dotrzymalem kroku oponentowi ktory byl ode mnie wiekszy, silniejszy, lepszy technicznie i bardziej doswiadczony (6lat u niego a 1/2 roku u mnie).
W tym roku pisze mature i ciagle z tylu glowy mam obawy o zdrowie a na ringu nie moze cos takiego istniec bo traci sie "dzikosc" w ataku. Teraz mam przerwe, chce wrocic moze dramatyzuje ale na codzien jestem osoba raczej strachliwa, introwertyczna oraz altruistyczna a po kazdym udanym sparingu czuje sie pewniejszy, mocnejszy to mnie buduje i dodaje pewnosci siebie.Moze to dziwne ale nie interesuje mnie zabawa, chce wylewac pot, krew i lzy. Staram sie odmawiac kolegom wychodzenia na piwo, a nie jest to latwe bo czlowiek czasami mowi sobie "dlaczego mam zap... I nie moge sie rozerwac" nie pale trzymam forme w nadziei ze wroce, ale wciaz nie jestem pewny czy warto jest poswiecic zdrowie dla prawdziwego szczescia ktorego dotad nie doswiadczalem, ta mysl zaprzata mi glowe, sprawia ze placze w nocy, tak naprawde zyje w stagnacji na pozor jestem usmiechniety ale w srodku ciagle rozmyslam o jednym i tym samym, nic mnie nie cieszy, w towarzystwie udaje ze tak ale w glebi jestem "zamkniety w klatce"- czy to nie milosc...