nie ma co się załamywać, powiem Ci jedno i to będzie bolało:
jak siedziałem w domu przez miesiąc to skończyłem skulony w kącie z książka dla przykrywki a na serio myślałem tylko o tym jaki jestem beznadziejny. Nie potrzebnie porównywałem się do innych. Trzeba przestać patrzeć na siebie przez pryzmat społeczeństwa. Społeczeństwo to banda która nie liczy się z tym czy kogoś zdepta czy podniesie. Im to wisi kim jesteś, gorzej jak Tobie zacznie wisieć.
Robinson Cruzoe chciał się zabić na bezludnej wyspie, ale jak gałąź się złamała to zaczął nowy życie robiąc wszystko by się czymś zająć. Mnie siedzenie i nadmierne myślenie doprowadzała do szału. Nie polecam też oglądania jakiegoś szitu w tv, ale czasem głupi spacer wkoło bloku, osiedla poprawia humor. Zobacz na stare babki, zapierdalaja z siatami w autobusie nie wiadomo gdzie o 7 rano, a one chcą tylko wyjść do ludzi i czuć się docenione, pochwalone, zauważone.
Jeśli nie masz kogoś kto jest Ci opoką na te ciężkie czasy, to sam się nią stań. Dopiero jak pokonasz siebie to odżyjesz.
Pamiętaj, ludzie byli upodlani bez powodu przez "elite" albo takich co się mają za nie wiadomo kogo. A czasem zwyczajna życzliwość jest początkiem nowej drogi.
Jeśli oglądałeś film: "Podaj dalej" to przypomnij sobie co robił ten chłopiec. On nie odkrył niczego nowego, po prostu chciał innym pomóc aby czuć, że coś dobrego się zrobiło. I nie ma co patrzeć na cukierki jakie bierzemy, żaden narkotyk albo lek psychiatryczny nie naruszy tego jaki jesteś naprawdę, gdzieś głęboko w środku.
Łeb do góry, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.