Witam:) Od dłuższego czasu zastanawiam się czy to, co mnie spotyka może być jakoś powiązane z nerwicą. Mianowicie, istnieje we mnie ogromna, niemal odczuwalna fizycznie potrzeba partnera, który byłby ze mną, dotykał mnie, kochał. Potrzeba jest tak silna, że za każdym razem, kiedy wchodzę w jakąś nową relacje, od razu zalewam tą drugą osobę taką falą uczuć, że nie jest ona w stanie tego wytrzymać, i zostawia mnie. I tak było milion razy, i od zawsze. W nielicznych wypadkach, kiedy to tej drugiej zaczynało bardziej zależeć, zostawiałam ją od razu. Żaden związek nie przetrwał dłużej niż parę miesięcy.
Dodam jeszcze fakt, że ogólnie unikam ludzi, nie potrzebuje i nie chcę żadnego człowieka poza "tym jednym"
O co tu może chodzić?