Skocz do zawartości
Nerwica.com

isik81

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez isik81

  1. isik81

    Witam :)

    Dziękuję Wam za odzew i powitania. @rotten soul Heh może przesadziłam z tą starością. Jednak u mężczyzn trochę inaczej wygląda starzenie się, dłużej lepiej wyglądacie i możecie mieć np. dzieci nawet w późniejszym wieku. Dla kobiet biologia jest raczej nieubłagana @swistak2112 Gdyby nie lekarze i leki pewnie już dawno by mnie nie było wśród żywych. Ok pół roku temu wraz z lekarzem zdecydowaliśmy odstawić leki, ale cholerstwo wróciło. I to ze zdwojoną siłą. Chyba już jestem skazana na farmakoterapię do końca życia. Trudno. Wróciliśmy do tego samego antydepresantu + doraźnie afobam. Tylko właśnie obawiam się skutków długotrwałego przyjmowania jak w Twoim przypadku. I masz rację, życie jest darem, może nie tak sobie je wyobrażaliśmy czy planowaliśmy, ale zawsze mimo wszystko są jakieś przyjemne chwile. Tylko czasem trzeba cierpliwie poczekać. Pozdrawiam.
  2. isik81

    Witam :)

    Witaj monk.2000, dzięki za odpowiedź. Mam jeszcze resztkę nadziei, że uda mi się coś zmienić w życiu. Terapia w moim przypadku niewiele dała, po lekach czuję się dobrze, ale gdy tylko je odstawię od razu mam nawrót. Głównie chodzi mi o pracę, żeby jakoś się przemóc, ale nie mogę. Z dziećmi nie mam problemu, bo one nie oceniają, ale to praca nie dająca ubezpieczenia. Ehhh...
  3. isik81

    Witam :)

    Od paru dni przeglądam to forum i odnajduję siebie w większości Waszych postów. Jestem już dość stara, mam 32 lata. Trudno mi określić co jest moim największym problemem - chyba ogólnie jakieś życiowe niedostosowanie, ciągły strach przed nowymi ludźmi i sytuacjami społecznymi. A może po prostu jestem cholernie leniwa i się za bardzo nad sobą rozczulam, jak mawia moja rodzina. Generalnie już od podstawówki ludzie trzymali się razem tylko ja gdzieś zawsze stałam z boku. Wtedy o dziwno wcale mi to nie przeszkadzało. Problem zaczął się w liceum, kiedy człowiek zabiega o jako taką akceptację, a ja z powodu swojego wyobcowania nie mogłam na nią liczyć. Na szczęście zawsze udało mi się znaleźć 1-2 koleżanki, z którymi mam w miarę dobry kontakt, ale wychodząc poza znajomości z nimi to już była tragedia. I nadal w sumie tak jest. W liceum zaczęło się ze mną dziać coś niedobrego - zaczęła się depresja i lęk w sytuacjach społecznych, np przed referatem, wtedy też zaczęłam się leczyć. Potem były studia filologiczne, których nie ukończyłam, bo "kochana" nerwica skutecznie mi to uniemożliwiła. I tak sobie żyję już bez celu już od wielu lat, dorabiam sobie tylko jako niania. W międzyczasie skończyłam zaocznie licencjat na innym kierunku, ale co z tego. Mieszkam z rodzicami i pewnie tak będzie już do końca, tzn do mojej albo ich śmierci, potem wyląduję pod mostem pewnie. Chciałabym kogoś poznać, pójść do normalnej pracy, ale chyba już dla mnie za późno, jakaś piękna też nie jestem, więc raczej czarno to widzę. Kiedyś chciałam mieć dzieci, ale już chyba raczej nie chcę przekazywać swoich genów. Jestem strasznie samotna, miałam kiedyś chłopaka, który mnie kochał i akceptował i pozwoliłam mu odejść... Ale cóż, czasu już nie cofnę. Wybaczcie, tak bardzo pesymistycznie piszę, ale znowu mam nawrót depresji. I musiałam to z siebie wyrzucić. I mam taki apel do wszystkich - walczcie o siebie póki jesteście młodzi, nie uciekajcie od życia jak ja. To chyba tyle :) Pozdrawiam Was ciepło.
×