Skocz do zawartości
Nerwica.com

niemamjuzsily

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia niemamjuzsily

  1. Nie jestes tutaj sama gosc1245. Ja rowniez nie potrafie ulozyc sobie zycia, pomimo, ze mam juz 35 lat. W zyciu na zadnej randce, w zadnym zwiazku, ogolnie zmarnowana mlodosc. Rady zadnej ci nie dam, bo sam sobie nie potrafie pomoc. Nie wiem,co daja roznorakie terapie, ale wedlug mnie, tylko Bóg moze nas naprawic. W innym wypadku (tak mi sie wydaje, mam nadzieje, ze sie myle) jestesmy skazani na dzwiganie naszego " krzyza" do konca zycia. Tyle lat niszczonej psychiki, ot tak, nie da sie naprawic. Ja juz chyba bede za przeproszeniem pierdolniety az do smierci. Ae tobie zycze jak najlepiej. Trzymaj sie.
  2. Pomysly moze i sa, checi rowniez, tylko brak wiary w siebie uniemozliwia podjecie jakiegokolwiek dzialania. Sam skazuje siebie na porazke, zanim cokolwiek zaczne robic. Czuje, ze nie dam rady, ze nie podolam. Tak juz jest i nie wiem jak to zmienic. Boli mnie tez to, ze moj starszy brat nie jest dla mnie przykladem do nasladowania. Cichy, zamkniety w sobie, powiedzialbym, ze moze nawet troche taki " ciapowaty". Ku...wa! On ma prawie 40 lat! Czy taki powinien byc facet? Ciezko mi to pisac, ale piz...a z niego nie facet. Wychowywalem sie bez ojca, wiec chociaz starsz brat powinien byc dla mnie meskim wzorcem, a tu ch..j. Ciezko mi to pisac, ale tak jest niestety. Po prostu do d..py z takim zyciem.
  3. Dziekuje rotten soul, ze odpisales. Jezeli miales zycie podobne do mojego , to szczerze wspolczuje i rowniez zycze ci powodzenia. Ja jednak naprawde nie mam juz sily. Nie wiem, co mam ze soba zrobic. Mieszkam na kupie z matka i z bratem. Perspektyw na kupno wlasnego mieszkania-zadnych. Moge cos wynajac, bo niby mnie stac, ale co? Bede mieszkal sam? Bede wracal do pustego mieszkania? W domu to chociaz czasem moge z mama porozmawiac. Szans na poznanie dziewczyny nie mam praktycznie zadnych, bo nigdzie nie wychodze. W ogole w kontaktach damsko-meskich jestem zerem, poniewaz okres pierwszych milosci i randkowania przepilem, a raczej przechlalem. W ogole czuje sie zerem i smieciem. Poczuje wlasnej wartosci tez zerowe. Jeszcze jak sie patrze na mojego brata, ktory jest w takiej samej sytuacji jak ja, to juz do konca sie zalamuje. Ku...wa! Co jest z nami nie tak? Jak to zmienic? Nie chce do konca zycia trwac w tej beznadziei. Pomoz mi Isusie!!!
  4. niemamjuzsily

    O co tu chodzi?

    Witam! Przepraszam, że tak prosto z mostu, ale proszę was, pomóżcie mi zrozumieć dlaczego ja i mój brat jesteśmy nienormalni. Bo to, że coś jest z nami nie tak, jest pewne.Ale może od początku. Nasz ojciec zmarł, gdy miałem dwa lata, więc go w ogóle nie znałem. Wychowywała nas matka z babcią, a raczej przez większość czasu babcia, ponieważ mama musiała pracować. Gdy mama była w pracy, babcia znęcała sie nad nami fizycznie i psychicznie. Biła nas za jakieś błachostki i wymyślała nam jakieś kary bez powodu( ot, bo takie widzimisię). W mojej ocenie była to chora psychicznie osoba. W domu ciągłe kłótnie i awantury z moją mamą. Przeklinania i wyzwiska były na porządku dziennym. Jako, że mieszkalismy wszyscy w jednym pokoju z kuchnią,to cały czas musielismy sie przyglądać kłótniom i awanturom naszej mamy z babcią.Nie mieliśmy nawet własnego pokoju.Nie mieliśmy dokąd uciec. Sąsiedzi się z nas śmieli i wytykali palcami, gdy nas widzieli. Czulismy się gorsi od innych. W szkole też nam dawano odczuć, że jesteśmi gorsi biedniejsi, itd.. Tak w skrócie minął nam okres dzieciństwa ( gdzieś tak od 7 klasy szkoły podstawowej) aż nagle stał się cud i babcia się od nas wyprowadziła, bo poznała jakiegoś pana z mieszkaniem. Tyran zniknął z naszego życia i wszyscy odetchneliśmy z ulgą. Poczułem wolność, ale chyba aż za bardzo. Poznałem kolegów z domów podobnych do mojego ( w mojej ocenie patologicznych). Popadliśmy z bratem w alkoholizm. Pilismy codziennie, czy była okazja, czy nie. w międzyczasie mój brat poszedł do wojska, a ja dalej piłem. Wyrzucono mnie z dwóch szkól, ponieważ nie chodziłem,bo piłem z kolegami. W ogóle koledzy byli dla mnie najważniejsi. Nawet nie związałem sie z żadną dziewczyna ( chociaż okazję miałem i to niejedną) bo wolałem kolegów.Później zaczęły się problemy z prawem, jakieś drobne kradzieże itd. Ogólnie, w skrócie mogę napisać, że moja młodość upłynęła na zabawie i pijaństwie. Ocknałem sie gdzieś tak w wieku 20 lat i postanowiłem, że dosyć tego ( alkoholu i w ogóle takiego życia). Moje towarzystwo rozpadło sie, bo część kolegów zaczęła brać narkotyki ( ja nigdy nie tknąłem), część się powyprowadzała itd.. Zostałem sam. Znajomy załatwił mi pracę ( w międzyczasie brat wyszedł z wojska i też poszedł do pracy), zacząłem uprawiać sport ( siłownia, bieganie itd..) i chciałem zacząć życ jak normalny człowiek. I tu zaczęły sie "schody".Nie umiałem rozmawiać z ludźmi, nie wiedzałem jak sie odezwać, wstydziłem sie buzię otworzyć, nie potrafiłem sam niczego załatwić.Nie potrafiłem sie odnaleźć w normalnym świecie. I do tej pory nie potrafię .I tutaj po krótce zmierzam do sedna mojego problemu. Otóż mam teraz ponad 30 lat, mój brat ma prawie 40 i żaden z nas nie ułożył sobie normalnego życia. Ciągle mieszkamy razem z mamą w tym samym mieszkaniu. Stare chłopy- jeden ponad 30, drugi prawie 40 - w jednym pokoju.Wyobrażacie sobie? Ani ja, ani mój brat nie mamy dziewczyn ( o żonach i dzieciach nie wspominając). Patologia normalnie. Co z tego, że ja mam pracę, mój brat a pracę, jak żyjemy, jak... nawet nie wiem , jak to nazwać. Ja chodzę, prawie cały czas smutny. Ciągle myślę o przeszłości. O zmarnowanej młodości. Nie potrafię się bawić. Mam niskie poczucie własnej wartości. Uważam się za smiecia, gorszego od innych. Nigdzie nie wychodze, tylko praca, treningi i dom. Mój brat jest jakby nieobecny. Ma swój świat. Mało sie odzywa, prawie w ogóle nie rozmawiamy ze sobą.Też tylko praca i dom. Ogólnie według mnie nie żyjemy, tylko wegetujemy. Co jest z nami nie tak? Czy jesteśmy DDD, czy może to coś innego? Jak tu dalej żyć? Iść do psychologa? Psychiatry? Przepraszam, że tak chaotycznie to napisałem, ale nie wiem już co mam robić. Mam ndzieję, że zrozumiecie ogólny sens mojej historii i udzielicie jakichś porad. Dziękuję.
×