
zorzynek
Użytkownik-
Postów
104 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez zorzynek
-
Sarin, bardzo mi przykro, że Cię to spotkało - to musiał być koszmar. Zastanawiałabym się, czy nie złożyć skargi na tą panią doktor. Tak nie powinno być. Choć tak już niestety często bywa, że ofiary przemocy po raz kolejny wchodzą w rolę ofiary, jakby ten jeden raz miał przesądzać o wszystkich następnych. Lekarka trafiła na podatny grunt i weszła w rolę sprawcy, a Ty w takiej sytuacji nie miałaś siły się bronić. Jesteś na terapii?
-
mhhh risperidon nie działa? ad.3 jeśli pracujesz 20 lat w zawodzie i masz współczuć każdemu pacjentowi to się wypalisz, wątpię czy angażują się emocjonalnie - jestem wręcz pewna, że nie, to tak jakbyś napisała, że każdy w swojej pracy angażuje się emocjonalnie, ja uważam, że trzeba mieć empatię jeśli studiujesz na prawdę psychologię to powinnaś wiedzieć kim jest psychopata - to chyba w tym zawodzie elementarna wiedza jak 2+2, ale gratuluję niewiedzy ad. 2 skoro jest tyle nurtów to nie ma złotej psychoterapii to trochę błądzenie po omacku, albo pomoże albo nie - nie ma złotej recepty czy leki czy terapia ad. 1 ktoś Cię okłamał, na bank nie studiujesz psychologii, co najwyżej socjologię Widzę, że wiesz o mnie więcej niż ja sama i wszyscy, którzy mnie znają razem wzięci. Nie zamierzam kontynuować z Tobą tej jałowej dyskusji, bo szkoda na to mojego czasu. Swojej niewiedzy, jak widać, i tak nie zamierzasz zweryfikować. Upominam tylko, żebyś nie obrażała mnie na forum publicznym, bo zgłoszę to moderatorowi.
-
ale psychoterapią nie wyleczysz zaburzeń - co najwyżej zaleczysz problem, jak ktoś ma zaburzenie osobowości, nerwice, fobie, lęki to będzie je miał do końca życia i tego nie przeskoczysz, nie ma genialnej psychoterapii - jest wiele nurtów i żaden nie jest w 100% skuteczny - bo byłby jeden schemat i jedna szkoła ale z drugiej strony - równie dobrze sama możesz wyciągać wnioski ze swoich zachować - nie zawsze trzeba do tego psychoterapeuty, nie jesteś w stanie być z psychoterapeutą w danej sytuacji i pokaże Ci, co najwyżej to omówicie, ale jak się później zachowasz - niekoniecznie poprawnie, jak puszczają Ci nerwy to prawdopodobnie i tak puszczą Ci nerwy, może nauczysz się liczyć do 3 zanim wybuchniesz i tyle, cudów nie będzie profesjonalizm - to wysoki standard wykonywania np leczenie - czyli nie będzie się emocjonalnie angażował w to co mówi pacjent, będzie miał do tego dystans i nie będzie patrzył na to przez pryzmat własnej osoby, nie będzie oceniał, swoje problemy niech zostawi w domu Psychidae, to Ty pod nowym nickiem? Dorzucę jeszcze swoje trzy zdania do dyskusji;) 1. Wyleczysz. 2. Cuda będą - po udanej terapii. 3. Jeśli nie będzie się angażował emocjonalnie, uciekaj od takiego terapeuty - to psychopata. Dziękuję za uwagę.
-
Z tym zostawianiem problemów w domu nie byłabym taka optymistyczna:) Jeśli ktoś ma manię wielkościową np., albo zaburzenia osobowości to raczej tego w domu nie zostawi;)
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
zorzynek odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
olcha, też brałam Lamitrin z jakimś SSRIem zawsze. Do tego kilka lat terapii w nurcie eklektycznym (po trochu wszystkiego - choć T najbliższa była ericksonowska). I pożegnałam się z tym G.wnem;) -
czemu?
-
Monika, zgadzam się - dlatego chciałabym Ciebie prosić o wydzielenie z tego wątku tej niewiadomo już dokąd zmierzającej dyskusji. Jednocześnie pragnę poinformować, że powiedziałam na powyższy temat już wszystko co mam do powiedzenia i nie widzę dalszego sensu w wymianie poglądów w formie jaką to przybrało, gdzie zastanawiam się czy psychidae się ze mną zgadza, czy nie:) Nie mówiąc już o podejmowaniu dyskusji o rzekomych zaburzeniach osobowości u gimnazjalistów, bo to byłoby niepoważne z mojej strony. Amen.
-
wg wikipedii i innych internetowych źródeł też w fazie mieszanej: "Epizod afektywny mieszany – szybkie zmiany stanu nastroju, od depresji do manii, zmieniające się w ciągu godzin lub z dnia na dzień". Nie, żebym uważała wiki za źródło wszelkiej prawdy, ale czasem zgadza się to z naukowymi opisami:) Oczywiście, wiem też o tych sześciu fazach: mania depresyjno-lękowa (mania dysforyczna według późniejszego nazewnictwa) depresja z pobudzeniem psychoruchowym (depresja agitowana według późniejszego nazewnictwa) mania z ubóstwem myśli osłupienie maniakalne depresja z gonitwą myśli mania zahamowana. Tyle, że to nadal są zaburzenia nastroju, podasz dobrze dobrane leki i ustąpią. W zaburzeniach osobowości poje*any styl myślenia i reagowania (nawet jeśli psychotropy spowolnią reakcje) zostanie i nie naprawi się go lekami. Jeszcze raz odsyłam do literatury nt. BPD.
-
nie wystarczy, bo to nadal szybko zmieniający się nastrój a nie jedno z drugim jednocześnie. To że niektórzy rozumieją pustkę jako samotność to już ich problem, pustka dla BPD to coś innego. no oczywiście, podobnie jak schizofrenia nie wyklucza PTSD albo jak rak nie wyklucza nadciśnienia. proszę Cię, przeczytaj choć jeden artykuł czy książkę nt. pogranicznego zaburzenia osobowości, albo innych zaburzeń osobowości - będziesz wiedziała o jakie dysfunkcyjne myślenie mi chodzi.
-
To jedna z technik z których korzystał mój terapeuta - u mnie pomogła, więc mogę polecić. Ale w moim przypadku była to hipnoza ericksonowska.
-
Z PTSD do psychoterapeuty, czy do psychiatry?
zorzynek odpowiedział(a) na temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
metoda przedłużonej ekspozycji to dosyć nowa technika, intensywna ale rzeczywiście krótkotrwała. Wiem o ludziach, którym pomogła, jednak wielu terapeutów ma obawy stosowaniem za przed jej stosowaniem ze względu na ryzyko retraumatyzacji, jaką jest przywoływanie bolesnych wspomnień. Są też przeciwwskazania do jej stosowania takie jak autoagresja czy zaburzenia dysocjacyjne. Sailorka, mam nadzieję, że Twój terapeuta wie co robi, a skoro tak - jest to skuteczna technika. -
Taki tu chaos, że pozwolisz, że będę odpowiadać partiami, bo nie wiem już co jest powyżej, a co poniżej. Pierwsze na co zwracam uwagę - podkreśliłaś jeden symptom, przy założeniu, że z tej podgrupy muszą być minimum dwa, więc czytając ze zrozumieniem ten jeden nie jest jeszcze potwierdzeniem BPD. Po drugie - zaburzenia osobowości a zaburzenia nastroju to dwa zupełnie inne spektra, a za objawami są zupełnie inne przyczyny (to tak jak z bólem głowy - może oznaczać kaca czy migrenę, ale może też wskazywać na nowotwór). I tego TERAPEUTA nie pomyli, przecież w zaburzeniach osobowości jest charakterystyczny sposób myślenia, na terapii pracuje się nad zmianą tego. Trzy - weźmy dajmy na to takie dwa symptomy: 1. ciążenie ku byciu uwikłanym w intensywne i niestabilne związki i 2. chroniczne uczucie pustki. Jedna faza ChAD ich w sobie nie pomieści, tzn nie wystąpią obydwa naraz ani w manii, ani w depresji, a w zaburzeniu osobowości jak najbardziej mają rację bytu. No myśląc takimi kategoriami to możliwe, że jeszcze dziś mi cegła na głowę spadnie i będę roślinką do końca życia:) Nie mam wątpliwości co do tego, że moja diagnoza była właściwa, terapeuta, który pracuje z Tobą kilka lat ma więcej informacji o Twoich problemach co psychiatra z którym widzisz się raz na kilka tygodni czy miesięcy. Psychiatra nie roztrząsa Twojej przeszłości, skupia się na symptomach. Weźmy np. moment kiedy idziesz do lekarza z depresją - jakie jest prawdopodobieństwo, że usłyszysz pytanie: często pani miewa poczucie pustki? Jeśli sama o tym wspomnisz to może się będzie zastanawiał, ale jeśli nie to wstępnie zdiagnozuje zaburzenia nastroju jednobiegunowe i ewentualnie wyśle Cię do psychologa na testy diagnozujące i/lub terapię. Co do weryfikacji - równie dobrze nie można zweryfikować farmakologii, bo przecież zawsze mogło zaistnieć szereg innych czynników które sprawiły, że pacjent depresyjny poczuł się lepiej: środowisko, dobry towar, samoistna remisja, cud... Problem w tym, że czasem chcesz coś powiedzieć ale nie wiesz jak, albo sama nie jesteś czegoś świadoma. Na terapii wiele treści jest wydobywanych z nieświadomości. Więc niby łaski nie robisz, ale nie wiesz, a wtedy specjalista może nie być w stanie Ci pomóc. I stąd najprostsza droga by stwierdzić, że jakaś terapia nie działa. Sama sobie odpowiedziałaś na to pytanie, tylko pozwolę sobie podkreślić:)
-
w BPD gwałtowna zmienność nastrojów to tylko jeden z objawów - jedyny podobny do tego nietypowego ChAD. Jest szereg innych kryteriów, których jak już wspomniałam DOBRY terapeuta diagnozujący zaburzenia osobowoście nie pominie tak jak zrobi to psychiatra, który zwykle nie będzie miał dostępu do takich informacji bo pacjent albo je zatai albo uzna za nieistotne i niezwiązane z tematem. Co zaś do kwestionowania mojego "wyleczenia" (piszę w nawiasie, żebyś nie powiedziała, że BDP to nie choroba więc nie można jej wyleczyć) - w moim przypadku nastąpiła zmiana osobowości z dysfunkcyjnej na zdrową. Nie da się tego odwrócić:) Ty w swojej remisji (która może trwać i całe życie, ale o tym nie wiesz), nadal łykasz prochy i masz je łykać forever. Jest więc spore prawdopodobieństwo, że gdy je odstawisz, depresja wróci. Co z tym zrobisz, to Twoja decyzja - chciałam tylko Ci pokazać, że może jest inaczej niż myślisz i może za kilka lat będziesz mogła powiedzieć o sobie to, co ja teraz. Przykro mi, że nie udało Ci się z psychoterapią. Ciekawa jestem jednak, czy powód był w wyborze leczenia czy w osobie leczącego (nie każdy terapeuta jest dobry/właściwy dla każdego pacjenta). No i jeszcze jedno: żadne leki nie "wyleczą" zaburzeń osobowości, nawet jeśli pomagają w objawach.
-
Psychidae, skoro takie myślenie o swoich problemach Ci pomaga, to okej, widocznie tak ma być. Mi tylko chodziło o to, że czasem nawet najlepsza diagnoza nie jest ostateczna i niepodważalna, nawet jeśli leczenie działa. Nigdy nie miałam ChAD - moje objawy, w tym hipomania, były wynikiem niespecyficznej reakcji na żałobę po dwóch najbliższych mi osobach w krótkim czasie. Ale o tym lekarz wiedzieć nie mógł, bo nie pytał, a ja nie wiązałam wtedy tych faktów. Co do dziedziczności - w mojej rodzinie dwubiegunówki też nie było. Jeśli zaś chodzi o BPD - jacy to ludzie uznają je za element ChAD? Przecież jedyne co może te dwa łączyć to podobne objawy fizyczne. Myślenie osób z BPD bardzo się różni od dwubiegunowych bez dodatkowej diagnozy zaburzeń osobowości i żaden dobry terapeuta tych dwóch nie pomyli. Psychiatra może, bo zwykle nie wnika w doświadczenia z przeszłości, nawet jeśli o nie pyta. Widzisz, ja wiele rzeczy trudnych z dzieciństwa wyparłam: przemoc psychiczną, fizyczną, seksualną, wczesne zerwanie więzi z matką... Dopiero na terapii, krok po kroku docierałam do tych rzeczy i stało się oczywiste z czego moje późniejsze problemy wynikają. W terapii moja osobowość naprawiła się nie w taki sposób, że nauczyłam się z tym żyć - po prostu mój sposób myślenia i przeżywania się zmienił na zdrowy.
-
Ja też miałam więcej niż jedną diagnozę, tj poza zaburzeniami osobowości (racja, borderline to nie choroba, ale czy w związku z tym nie da się tego pozbyć? jestem przykładam że się da :) ) zdiagnozowano u mnie ChAD, doszły zaburzenia odżywiania i PTSD i już mi się nie chce przypominać co jeszcze... diagnozy są dla lekarzy i emerytów. Dla mnie najważniejsze było co teraz. Pierwszy epizod depresyjny przeżyłam sama, łykałam ziółka w stylu dziurawiec i po jakimś czasie się poprawiło. Środowisko też miało w tym swoje zasługi. Kiedy pojawił się u mnie stan hipomanii, leczyć niczego nie musiałam, bo życie było super i intensywne na maxa. Potem nagły zjazd - i ledwo byłam w stanie przejść z łóżka do toalety. Trafiłam na super lekarza - przepisał leki (antydepresant + stabilizator), powiedział, że to choroba afektywna dwubiegunowa i że raczej już do końca mniejsze lub większe dawki mam zażywać. I że psychoterapia to raczej nic mi nie da, bo chemia mózgu jest jaka jest. Leki działały ale nie na wszystko, więc jednak podjęłam decyzję o psychoterapii, zresztą przed jej rozpoczęciem jeszcze dostałam diagnozę, że poza ChAD są zaburzenia osobowości, ale tu lekarz też był sceptyczny co do terapii i "wyleczenia" mnie z tego. Mówił, że już nigdy nie będę miała osobowości zdrowej. Terapeuta był innego zdania, twierdził, że mogę dużo zmienić, chociaż nie mógł mi powiedzieć ile rzeczywiście, bo nie wiedział tego na początku. Pierwsze pozytywne skutki terapii zaczęłam odczuwać po okołu pół roku (dodam tylko, że nadal byłam na lekach, wtedy już 1,5 roku). Leków nie biorę od 7 lat i żadne objawy z przeszłości nie wracają. Okazało się, że depresja i hipomania nie były częścią ChAD, ale zaburzeń osobowości i sytuacji życiowej. Do czego zmierzam - na Twoim miejscu nie byłabym tak pewna co do biologicznej przyczyny depresji, a już na pewno nie wspomagałabym się wyłącznie lekami przy zaburzeniach osobowości.
-
no większych bzdur to już dawno nie czytałam, wybacz. badania mówią, że z wiekiem objawy bpd mogą łagodnieć bo i człowiek z wiekiem łagodnieje, ale zaburzenia osobowości nieleczone nigdy same się nie cofają. Ale żebyś mi teraz nie zarzuciła wiedzy ze studiów u prywaciarza, powiem wprost: miałam taką diagnozę (BPD), do tego jeszcze szereg innych rzeczy, a na terapię trafiłam głównie z powodu depresji. Leki też brałam, już przed podjęciem terapii, przez parę ładnych lat, potem już ich nie potrzebowałam - to zasługa psychoterapii. Depresja, owszem, dzięki lekom trochę złagodniała tj. pozwoliła mi wstać z łóżka, ale to dopiero gadanie (i inne techniki o których pewnie słyszałaś) mnie z niej wyleczyło. A, i jeszcze jedno: depresja w zaburzeniach osobowości zwykle nie ma podłoża biologicznego, więc jak najbardziej można ją leczyć niefarmakologicznie (farmakologia to tylko na przetrwanie).
-
www.psychoterapiaptp.pl/uploads/PT_4_20 ... 4_2013.pdf polecam link - o terapii pacjentów psychotycznych
-
psychidae, chciałabym tylko wyjaśnić, że specjalność kliniczna na studiach psychologicznych nie jest tożsama ze specjalizacją kliniczną, którą robisz po studiach mgr dopiero. Studia mgr na kierunku psychologia bez względu na wybór specjalności kończą się obroną mgr i uzyskujesz tylko tytuł mgr i możesz nazywać siebie psychologiem. W którą stronę dalej pójdziesz to już twoja sprawa i możesz równie dobrze wybrać ścieżkę psychoterapii po specjalności psychologia społeczna czy rozwoju osobistego. Specjalizację kliniczną najczęściej uruchamiają przy szpitalach psychiatrycznych, bo tam też możesz odbywać obowiązkowy staż i zwykle trwa cztery lata. Sprawdź tu: http://www.babinski.pl/specjalizacja-psychologia-kliniczna Oczywiście potem trzeba zdać egzamin i dopiero wtedy uzyskuje się tytuł psycholog kliniczny. Certyfikowanym terapeutą możesz zostać po ukończeniu szkoły psychoterapii i spełnieniu paru innych warunków ale o tym już w tym wątku pisano. W trakcie szkolenia możesz już uprawiać terapię i pracujesz pod superwizją, ale na certyfikat potrzebny jest zdany egzamin. Nie musisz być psychologiem klinicznym aby być certyfikowanym terapeutą (nota bene nie musisz nawet być mgr psychologii ale to już inna inszość). Osoba która jeszcze się szkoli nazywa siebie najczęściej psychoterapeutą w trakcie szkolenia. Do certyfikatu nie tyle liczy się długość trwania szkoły, co ilość godzin szkolenia (PTP ma swoje ściśle określone wymogi). Pan X po szkole podstawowej może siebie mianować terapeutą ale certyfikatu mieć nie będzie:) A co do studiów w szkole prywatnej jaką jest SWPS - zapewniam Cię, że nie jest tak, że płacisz i masz, bo gdyby tak było, miałabym na wszystko wyje*ane, zamiast za chwilę wracać do książek. Co do psychoterapii i farmakoterapii w jakich zaburzeniach - nie będę się wypowiadać, bo widzę, że ile ludzi tyle teorii, więc moje zdanie mało się liczy:)
-
Prosta metoda terapii PTSD
zorzynek odpowiedział(a) na xsydney temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
Efekt placebo? Nie bardzo sobie wyobrażam takie badania i takie działanie, bo niby jak? Tu odpowiada układ limbiczny i albo drżysz albo nie. To nie pigułka którą łykasz z substancją leczniczą lub bez niej. -
Prosta metoda terapii PTSD
zorzynek odpowiedział(a) na xsydney temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
Od terapeuty usłyszałam o takiej metodzie - o tym, że traumę można "wytrząść" z siebie. Ostrożnie podchodzę do tego typu terapii (opartych na pracy z ciałem), bo mam tendencje do psychotycznej dysocjacji, ale kto wie, co z tego by mi wyszło na dobre?:) Ostatnio terapeuta zwrócił mi uwagę, że ja przy większości stanów emocjonalnych reaguję drżeniem (zwłaszcza kiedy jestem podekscytowana lub zawstydzona) i że to drżenie jest z przeszłości we mnie. Hmm... -
molestowanie a chec bycia niewidzialnym
zorzynek odpowiedział(a) na margaritka1985 temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
Mówisz o tym koledze? Pewnie nic, bo szybko byś pewnie od niego uciekła:) Ja z pewnością bym tak zrobiła, bo nawet teraz jest mi nieswojo i czuję złość, że tacy ludzie jak on też pracują z pacjentami. Ja długo przekonywałam samą siebie, jak i terapeutę, że to nie mogło mieć miejsca, więc gdyby to psycholog mi powiedział, że mam jedynie bujną wyobraźnię, przyklasnęłabym i... szybko podziękowała za terapię, bo nie miałabym już żadnych problemów. Nie wiem, czy kolega jest bardziej konserwatywny, czy po prostu ma znikome pojęcie o nadużyciu seksualnym. -
molestowanie a chec bycia niewidzialnym
zorzynek odpowiedział(a) na margaritka1985 temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
Właśnie dlatego pytam, bo mam takie doświadczenia jak Ty, tzn. z tym molestowaniem od najwcześniejszych lat. Mój terapeuta wierzy w pamięć ciała, reszta przychodzi w snach lub w pracy transowej. Odkąd ten temat wypłynął (po 8 latach na terapii dopiero sobie "przypomniałam") wszystko pasowało do objawów, więc nie miałam podstaw by w to nie wierzyć. Ale za to niedawno odbyłam rozmowę z zaprzyjaźnionym psychologiem-terapeutą, który uważa, że nie ma możliwości sobie takich rzeczy przypomnieć, że to wszystko fałszywe wspomnienia, a pamięć ciała to fikcja, podobnie jak wyparcie -
molestowanie a chec bycia niewidzialnym
zorzynek odpowiedział(a) na margaritka1985 temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
Trochę odbiegło od tytułu wątku, ale... Inga_beta, skąd się dowiedziałaś o molestowaniu w niemowlęctwie, jeśli nie możesz sobie niczego przypomnieć? Ktoś Ci o tym powiedział? -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
zorzynek odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
U mnie lęk przed pochłonięciem ujawniał się, kiedy za bardzo wchodziłam w relację, stapiałam się niemalże z drugą osobą, do tego stopnia, że zaczynałam żyć jej życiem, realizować jej plany, czuć to co ona, To taka symbiotyczna więź, jak niemowlęcia z matką, która zawsze w końcu oznaczała całkowitą rezygnację z siebie i to potem było przerażające, bo zaraz ujawniał się lęk przed porzuceniem. Nagle wszystkie inne niż moje myśli i odczucia drugiej osoby były zagrożeniem, ba, wystarczyło, że chciała ona czegoś bez mojego udziału (np. spędzić kilka minut w milczeniu) i już wpadałam w czarną rozpacz, że mnie opuści. Potrzebowałam wielu lat terapii by nauczyć się funkcjonować inaczej. -
In Treatment