Skocz do zawartości
Nerwica.com

lukaas67

Użytkownik
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lukaas67

  1. lukaas67

    Witam

    Zasuwaj do psychologa jak najszybciej. W tym wieku dopiero się budują schematy myślowe. Budujesz się ty, jako dorosły. Jeżeli czujesz, że jest coś nie tak, jak najszybciej udaj się do specjalisty. On Ci pomoże wrócić na właściwe tory, i będziesz mógł cieszyć się z życia, teraz jako nastolatek, i później jako ukształtowany dorosły. Ja zacząłem terapię w wieku 22 lat. a podobnie jak ty, w wieku 16 lat czułem się niesamowicie źle, tylko uznałem że gdy pójdę na swoje, to wtedy moje problemy znikną - nie zniknęły - nasiliły się. Jeżeli teraz nie pójdziesz, to prędzej czy później trafisz i tak do specjalisty. Lepiej wcześniej, niż później. Na trapi spotkałem aktorkę, którą można było kiedyś zobaczyć w tv, reżysera, i innych ludzi, którzy teoretycznie sobie świetnie radzą w życiu. Także to że pójdziesz do psychologa, będzie świadczyło o twoim rozsądku.
  2. lukaas67

    nie wiem po co zyje...

    Niestety nic niema. Też Ci wysłałem wiadomość, i w wysłanych jest, ale treści nie mogę odczytać - dostałaś jakąkolwiek PW ode mnie?
  3. lukaas67

    nie wiem po co zyje...

    Chętnie Cię poznam. Myślę że kontakt z osoba, która wyszła ze swoich problemów, jest bardzo dobrym pomysłem. Ja ze swojej strony, niewiele mam do zaoferowania - tylko swoje problemy :/
  4. lukaas67

    nie wiem po co zyje...

    Co myślicie o tym, żeby sobie nawzajem pomóc? Tzn, nawiązać kontakt przez internet, i później o ile się uda, w "realu". Na terapii grupowej, teoretycznie było super, pięknie ładnie, tyle że to była terapia, i ludzie zachowują się na niej jak najbardziej przyjaźnie. Nawet jak pozytywne rzeczy mówiono, to nie wierzyłem, gdyż uznawałem to za sztuczne. Po terapii, już nie było tak pięknie ładnie. Terapia-życie, to są dwa różne światy. Jeżeli przez internet uda się nawiązać kontakt, to myślę, że to będzie więcej warte, niż jakaś terapia. Jeżeli ktoś chce się "za kumplować" odzywajcie się tu, bądź na PW.
  5. lukaas67

    nie wiem po co zyje...

    Jestem już po terapiach indywidualnych, i jednej grupowej, do tego psychiatra przepisał mi escitil. Minęło półtora roku, od tych rzeczy. Na indywidualnej terapii, cały czas gadałem, gadałem, gadałem. Poszedłem na grupową, i też gadałem, gadałem, gadałem. Starałem się przerobić całe swoje dzieciństwo, narzucałem własne tematy, nie dawałem dojść do głosu innym. Dochodziło do awantur o to, że zrobiłem sobie terapię indywidualną na terapii grupowej. Chciałem po prostu jak najwięcej przerobić, i naprawić swoje nędzne życie. Odczuwałem frustrację tym, że inni nie przykładają się do terapii, nie wykorzystują szansy pomocy, pomimo tego że sami chcieli przyjść na tą terapię. Terapia ogólnie pozytywnie na mnie wpłynęła, czułem się dobrze, i czułem że już wszystko się ułoży. Po terapii, chciałem wszystko robić na spokojnie. Składałem CV do różnych firm. W tym do serwisu komputerowego - mój zawód to technik informatyk. Niby było ok. ale właściciel powiedział że zadzwoni, bo musi wszystkich sprawdzić. Ja oczywiście wpadłem w lament, zacząłem pytać co zrobiłem nie tak. Powiedział że jestem ok, ale musi innych sprawdzić. Do końca tego ostatniego dnia, nic nie byłem w stanie zrobić i poszedłem sobie zrezygnowany. Po ty już mój zapał do pracy zanikł, starałem się w rożnych miejscach pracować, ale nigdzie nie byłem w stanie dłużej pracować. W tej chwili jestem bezrobotny, od początku 2017 roku, moje życie polega, na przeżyciu- oczywiście na mamy garnuszku. Całe dnie robię wszystko, byle nie myśleć, czytam, oglądam filmy, aż zasnę ze zmęczenia. No i oczywiście pomagam w domu, ale tylko z powinności, że powinienem - normalnie nic bym nie robił, bo nie mam sił na nic, nawet na wstanie z łóżka. Boję się, że to jestem właśnie ja, bez żadnej maski, które wcześniej w tym wątku przedstawiałem.
  6. firuze Mam podobnie do Ciebie. Od 3 lat leczę się na nerwicę lękową, a co za tym idzie również depresję. Myślę że u większości nerwusów, to się łączy. Boję się kontaktów z innymi, też mam kolegę którego znam już 20 lat, i to w sumie jedyna osoba, z którą utrzymuje kontakt. Nowych ludzi boję się poznawać. Tzn boję się że mnie nie zaakceptują, takim jaki jestem, więc przed nowo poznanymi osobami, gram mimowolnie rolę osoby lepszej, niż w rzeczywistości jestem. W moim mniemaniu oczywiście. Co za tym idzie, bliższe nawiązanie znajomości jest niemożliwe, ze względu na to, że nie dopuszczam bliżej takiej osoby, w obawie przed dekonspiracją. Nawet teraz dobieram słowa, zamiast na luzie, napisać co mi leży na sercu.
  7. lukaas67

    Pierwszy raz...

    Niekoniecznie. To, że nie jest psychologiem, nie znaczy, że jest "wątpliwej jakości" psychoterapeutą. To jest w zasadzie osobny zawód i Pani się w nim kształci, jest więc szansa, że się superwizuje, a to dobrze by o niej świadczyło. To, że nie nazywa "co to jest" nie znaczy, że nie wie. Może uważa, że nazwanie problemu utrudni pracę terapeutyczną i odwróci uwagę od jego istoty i przyczyny...daj jej trochę czasu... Bylem dotychczas na 2 wizytach, i na tyle mi sie poprawilo ze po prostu zaczynam miec watpliwosci, czy potrzebna jest pomoc z zewnatrz, zwlaszcza tak kosztowna, a zarobkow nie mam takich, zeby chodzic na "rozmowy". Chociaz przed 2ga wizyta tez mialem watpliwosci, a wyszlo na to ze na tej drugiej odnalazla klucz do rozwiazania moich problemow.
  8. lukaas67

    Pierwszy raz...

    WIOLETTA DĄBROWSKA-WORONECKA Psychoterapeuta, pedagog A więc chodzisz nie do psychologa a do pedagoga, który jest w trakcie zdobywania certyfikatu psychoterapeuty Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Tak na prawdę terapeuci robią zwykle dwie diagnozy. Jedną wg ICD 10 i tu określa się "co Ci jest" oraz diagnozę problemową - określającą i stawiającą hipotezy co do tego co jest problemem i skąd się wziął. Z punktu widzenia terapii ta druga jest ważniejsza, bo tak na prawdę nie jest istotne jak to coś sie nazywa. Ważniejsze jest w czym jest problem, co jest jego przyczyną i jak sobie z tym poradzić... Dzieki za poświecenie uwagi :) Czyli moje wąpliwosci co do jakosci "uslug" byly sluszne. Chociaz w pewnym sensie troche pomaga rozmowa z ta pania. Teraz jeszcze wieksze wapliwosci, co do jej umiejętności bd miec i lipa :/
  9. lukaas67

    nie wiem po co zyje...

    Witam po raz kolejny. U mnie trochę się zmieniło. Moje próby bycia coraz lepszym, skończyły sie na tym, ze miałem wypadek samochodowy. Na szczescie/nie-szczescie nic mi sie nie stalo, oprocz kompletnej demolki w psychice, ktora mialem bardzo slaba. Po wypadku wszystko sie posypalo, sens tego wszystkiego itd, Az zglosilem sie do psychologa. Narazie 2 wizyty i odczuwam pozytywne, ale i wciaz powaracajace negatywne stany emocjonalne. Jednak wielkim bledem bylo odkladanie tej wizyty, dopiero wypadek "zmusil" mnie aby pojsc do psychologa. Teraz tak jakby, od nowa tworze wlasne "fundamenty". Calosc jako "budowla"sie chwieje, ale widze nadzieje. Chociaz nieraz wpadam w zwatpienie, to staram sie jak najwiecej zrobic sam, bez pomocy terapeuty. Zreszta poprosilem tylko o ukierunkownie w dobra strone, moich dzialan, bo sam nieznam tej sciezki, badz nie jestem jej pewien. Tez tak macie na terapi?
  10. lukaas67

    Pierwszy raz...

    WIOLETTA DĄBROWSKA-WORONECKA Psychoterapeuta, pedagog
  11. lukaas67

    Pierwszy raz...

    Witam, Zacząłem chodzic do psychologa. I teraz mam pewne watpliwosci co do jakosci uslug tej pani. Na pytanie co mi jest, odpowiada: 'ja nie jestem tu po to aby oceniac". Czy to podejscie jest, ok? Tlumaczylem to sb tym, ze to jest jej sposob na mnie, abym sb nie wkrecal zadnej choroby, itd, ale teraz to juz sam nwm czy to jest ok. Niby troche mi pomaga, ale zbyt duzo watpliwosci mam co do jakosci jej uslug. Powiedzicie mi, jak to z tym wszystkim jest. pozdrawiam P.S. Opis kwalifikacji pani psycholog http://gabinetterapii.blogspot.com/p/o-nas.html
  12. lukaas67

    nie wiem po co zyje...

    Nie, niska samoocena Może faktycznie to coś podobnego do narcyzmu, ale mamy jakby 2 rodzaje narcyzmu, pierwszy występuje u osoby, która była jako dziecko rozpieszczana, wszytko było jej wolno i w dorosłym życiu uważa, że jest najlepsza, najpiekniejsza, a inni powinni ją podziwiać i spełniać jej zachcianki itp. a drugi rodzaj narcyzmu występuje właśnie u osób z niską samooceną, które skupiają się na sobie i robią wszystko, aby być najlepszymi, najpiękniejszymi, ale w środku wcale tak się nie czują. Poniżej fragment z ksiązki o narcystycznym zaburzeniu osobowości u osób u którym rozwinęło się to zaburzenie z powodu poczucia wadliwości i wstydu. " ... Większość pacjentów z narcystycznym zaburzeniem osobowości czuje się wybrakowana. Z tego powodu nie pozwalają oni innym ludziom zanadto się do siebie zbliżyć i mają ambiwalentny stosunek do bliskości: tęsknią do niej, a zarazem czują się nieswojo, kiedy jej doświadczają, i wtedy bronią się przed nią. Pacjenci wierzą , że ujawnienie jakiejkolwiek wady będzie dla nich upokarzające i ostatecznie doprowadzi do odrzucenia. Zawsze, kiedy publicznie nie udaje im się sprostać wysokim wymaganiom, popadają z poczucia wielkości w poczucie niższości i czują się zawstydzeni. Takie porażki często prowadzą do depresji lub innych symptomów osi I tj. niepokój lub objawy psychosomatyczne, a zwykle także do dalszych działań na rzecz nadmiernej kompensacji" A tak całkiem poważnie, to trzeba by było pomyśleć o psychoterapii. Ps.Na początku tego tematu pisałeś, że już nie masz siły do życia, może dlatego, ze całą siłe wkładasz w bycie doskonałym, cały czas sie spinasz? Mi psycholog powiedzial, że tak na prawdę ludzie nie lubią doskonałych bo się przy nich źle czują, czują się od nich gorsi. Nie ma niczego złego w przeciętności, to przeciętni mają najwięcej prawdziwych przyjaciół, a doskonali są adorowanie, podziwiani, ale czy są lubiani? Temat założyłem 8 miesięcy temu. Wtedy rzeczywiście miałem takie ciśnienie na bycie najlepszym, że wysiadalem. Teraz poprostu chce być z siebie zadowolony. Ale nie jestem, ciągle myślę o przyszłości, i nie widzę siebie w niej. Ciągle mam wrażenie ze mogłem coś zrobić lepiej, szybciej, że marnuje to co mam. Nikt z mojego rodzeństwa niema takich problemów, jest im dobrze jak jest. Ja jestem wiecznie z siebie niezadowolony, ponieważ nonstop chce więcej, lepiej. Itd Chyba to jest narcyzm, bo najważniejsze dla mnie jest moje, ja, którego nienawidzę, bo jest wybrakowane. Dlatego chce doświadczać sytuacji w których jestem the Best, a unikam takich w których mogę okazać swoją jakikolwiek słabość.
  13. lukaas67

    nie wiem po co zyje...

    Moim zdaniem, może wstydzisz się własnie pokazać słabość, bo według ciebie normalne ludzkie potrzeby to słabość np. potrzeba więzi z innymi, albo tak bardzo weszło ci w krew ukrywanie przez lata prawdy o swojej rodzinie,że nadal myślisz, że musisz coś ukrywać, tym razem może ukrywasz swoje prawdziwe oblicze, bo jak inni je odkryją, to twoim zdaniem będzie koniec świata ? Nie wiem. Masz takie wrażenie, że jesteś inny od reszty ludzi? że masz w sobie coś, o czym oni nie mogą się dowiedzieć? Wyjście do ludzi do świetny pomysł, ale, czy potrafisz być wśród nich sobą? bo jeśli nakładasz przy ludziach jakąś maskę i oni cie wtedy akceptują to ciebie to nie satysfakcjonuje, bo wiesz, że oni zaakceptowali nie ciebie, tylko sztuczną postać, którą wśród nich kreujesz. Tak sobie tylko gdybam :) Coś w tym jest. Ale w takim wypadku nie mam wlasnej osobowości, żyję pod dyktando innych. P.S. Dobre rozkminy masz, mogłabyś być moja psychoterapeutka ; P -- 04 lip 2014, 19:47 -- Moim zdaniem, może wstydzisz się własnie pokazać słabość, bo według ciebie normalne ludzkie potrzeby to słabość np. potrzeba więzi z innymi, albo tak bardzo weszło ci w krew ukrywanie przez lata prawdy o swojej rodzinie,że nadal myślisz, że musisz coś ukrywać, tym razem może ukrywasz swoje prawdziwe oblicze, bo jak inni je odkryją, to twoim zdaniem będzie koniec świata ? Nie wiem. Masz takie wrażenie, że jesteś inny od reszty ludzi? że masz w sobie coś, o czym oni nie mogą się dowiedzieć? Wyjście do ludzi do świetny pomysł, ale, czy potrafisz być wśród nich sobą? bo jeśli nakładasz przy ludziach jakąś maskę i oni cie wtedy akceptują to ciebie to nie satysfakcjonuje, bo wiesz, że oni zaakceptowali nie ciebie, tylko sztuczną postać, którą wśród nich kreujesz. Tak sobie tylko gdybam :) Coś w tym jest. Ale w takim wypadku nie mam wlasnej osobowości, żyję pod dyktando innych. P.S. Dobre rozkminy masz, mogłabyś być moja psychoterapeutka ; P Powiem ci jeszcze, że przeglądam się swojemu odbiciu, przechodzę obok samochodu i musze zerknąć jak wyglądam. Narcyzm?
  14. lukaas67

    nie wiem po co zyje...

    Może żadna nie jest prawdziwa? Może obie to maski, a nie prawdziwe twarze? Jedna z nich jest prawdziwa. Gdy jestem sam, to dostaje pie..... ca. W miejscu nie mogę siedzieć, ciągnie mnie do ludzi, a jednocześnie się czegoś boje, wstydzę? Wstydzę się, tego ze potrzebuje innych ludzi? Sam juz niewiem. -- 04 lip 2014, 17:48 -- W pracy twierdzą że jestem wygadany, ogarnięty? Nie zawsze, gdy jestem z dolowany, wpadam w pętle myśli, i na niczym jestem w stanie się skupić. Ale jak jest ok, to dobrze się czuje, jestem wyluzowany, pewny siebie, wygadany. Ale gdy wracam w pracy znowu wpadam w pętle myśli, i znowu się doluje. W pracy mnóstwo znajomych, ogólnie jestem lubiany. W życiu prywatnym jestem zdolowany. I nie jestem w stanie z tej pętli wyjść. Boje się wyjść po pracy na browara, bo się czegoś boje? Ze ludzie zobaczą ze nie jestem aż tak fajny? Niewiem w sumie, wpadłem w jakąś pętle, z której nie mogę się wydostać. -- 04 lip 2014, 17:51 -- Chyba dobrym rozwiązaniem bd wyjscie do tych ludzi, bo gorzej już być nie może, nic nie mam do stracenia, a wiele do zyskania.
  15. lukaas67

    nie wiem po co zyje...

    Co do braku dziewczyny to problemem jest kompleks mniejszości. Gdy było już blisko, uciekalem, uważałem ze to farsa, że nikomu nie mogę się podobać, bo nie mam mnóstwa znajomych, nie jestem gwiazdą szkoły itd. Gdy poszedłem do technikum, pewne dziewczyny same zagadaly, chciały mnie poznać ze swoją koleżanka, która chciała iść ze mną na studniówkę, (byłem w pierwszej klasie, dziewczyna w 3 odszedłem uważając ze to niemożliwe, bo ja na to nie zasługuje itd. Teraz wiem ze to był błąd.
  16. lukaas67

    nie wiem po co zyje...

    też nie wiem:(lukaas67 zastanawiam, się, czy za tym wszystkim u ciebie nie stoi wstyd. Jako młody człowiek wstydziłeś się swojej rodziny i być może gdzieś w głębi siebie uważasz, że jesteś taki sam jak oni, ale nie chcesz taki być, nie chcesz, aby ktokolwiek nawet pomyślał, że tak jesteś i dlatego robisz wszytko, aby być kimś innym, robisz masę rzeczy, które tak na prawdę nie są dla ciebie ważne, a robisz je tylko po to , aby innym zaimponowac, dlatego nie daje ci to zadowolenia na dłużej. Poza tym być może nie chcesz mieć dziewczyny, bo boisz się, zę jak będziecie ze sobą blisko, to ona zobaczy twoją prawdziwą twarz, czyli twarz osoby, ktora nie zawsze jest doskonała, a wtedy ty będziesz się wstydził i bał, że ona cie takiego prawdziwego odrzuci. Ale to wszystko moje przypuszczenia więc może zupełnie nie trafiłam Chyba trafiłaś w sedno problemu, ale jakiś czas wcześniej. Wcześniej robiłem wszystko aby ukryć swoje pochodzenie, z tego powodu nie raz cierpialem. Teraz jestem sobą, robię to co chce, ale czuje ze marnuje swoje życie, że mam zajebisty potencjał ale go marnuje. Z jednego problemu w drugi się w walilem ;/ Dodam że na początku mojego dorosłego życia wpadłem w gowno zwane marihuanna. Zamieszkalem z bratem ciotecznym który jaral. Tez spróbowałem raz drugi trzeci, miałem nie raz badtrip, ale dalej palilem żeby być cool, (wiem, debil ze mnie) i doprowadzilem się do takiego stanu ze badtrip wszedł mi na życie. W sumie chyba właśnie z tym teraz Walcze. Z tymi fazami, które mi do głowy weszły podczas jarania.
  17. lukaas67

    nie wiem po co zyje...

    Witam ponownie. Minelo trochęczasu oodkąd ostatni raz byłem na tym forum. Wiele sięu mnie zzmieniło, odkryłem sswój problem. Mianowicie jest nim syndrom dda. Walcze z tym, i po części udaje mi się wygrać. Ogarnąłem się, zrobiłem prawko, było ciężko ale się udalo, (Za 7 razem!!), radosc trwała raptem kilka dni, później kupno samochodu, tez cieszyłem się tylko kilka dni. Myślałem zże jak to zrobię, to bd zajebisty; p niestety jest nadal to samo, w głowie myśl że nic nie mam ;/ i ze na to co mam nie zasługuje. Wiec znowu stanąłem w miejscu, nic sięnnie chce, bo wiem ze i tak to mi nic nie da. Bd dalej tak samo, czyt. Do dupy.Niemam dziewczyny, chociaż mam u nich powodzenie. A powód tego jest taki, ze niechce obarczac swoimi problemami kogos innego (dla rodziny jestem czlowiekiem sukcesu) nikt sie do mnie nie wtraca, bo sam tegoob chce. Ogolnie mam problem z tym zee nie lubie siebie, nie wazne co zrobie i tak nie jestem z siebie zadowolony. Na dniach wyskoczyło mi 22 lata na liczniku, czuje się źle, i niewiem co dalej, ale chcę ccoś zmienić. To tyle, napiszcie coś, jakieś swoje przemyślenia. Sorry za błędy, pisane z tabletu. pozdrów ka -- 30 cze 2014, 18:20 -- Dodam że mam dni ze lecę na żywioł i jestem panem swojego życia, wygadany, pewny siebie, czuje jak kobiety "sikaja" ze szczęścia gdy ze mną rozmawiają, jestem alfa i omega, ale niechce nikogo wpuscic do swojego zycia, w większości życie mi przemija na dolowaniu się. -- 30 cze 2014, 18:34 -- I właśnie przez to niewiem kim jestem. Mam dwie twarze, jedna która Lubie, wygadany, zabawny pewny siebie, i druga której nienawidzę, przerażona życiem, ludźmi, tym kim jestem. -- 30 cze 2014, 18:39 -- Kolejna rzecz dodam. Te gorsze dni przychodzą gdy zaczynam myśleć. Wtf ? Wychodzi na to, że lepiej nie myśleć.
  18. lukaas67

    nie wiem po co zyje...

    Witam, Niewiem po co zyje, niemam sil, motywacji,aby dalej zyc. Nie widze siebie w przyszlosci. Wewntrzny glos mowi mi ze to wszystko jest bez sensu. Zaczne od poczatku.Wychowywalem sie w biednej rodzinie, odkad pamietam wstydzilem sie tego. Gdy poszedlem do szkoly, odrazu przybito mi latke, i reputacje pochodzenia z tej zlej rodziny. W domu bylem tym najspokojniejszym, najlepszym dzieckiem, w szkole, aby walczyc z ta zla reputacja stawalem sie wariatem, z ktorym nauczyciele mieli najwiecej problemow. Z wynikami w nauce bylo tak, ze praktycznie sie nie uczylem, a egzaminy zdawalem bardzo pozytywnie, na poziomie uczniow z czerwonym paskiem. Coraz bardziej podbijalem swa pozytywna reputacje!? I gdy poszedlem do szkoly sredniej chcialem jeszcze bardziej stac sie gwiazda. Uwazalem sie za kogos wyjatkowego, I jedyna przeszkoda ktora stala mi na drodze byla moja rodzina. Wkrecalem rozne bajki, nie chcialem zdradzic z jakiej rodziny pochodze. I przez to ciezko bylo mi zdobyc nowych znajomych. Aby odreagowac frustracje, ze jestem "przecietniakiem"ktory niema mnostwa znajomych fajnej dziewczyny, Sprawilem sobie silownie, zaczelem cwiczyc. Myslalem ze zdobede to wszystko dzieki silowni. Niestety na silowni niezbyt dobrze mi szlo, masa stala w miejscu, dla ktorej tak naprawde zaczelem cwiczyc. W szkole bylem najsliniejszy, ale i ten tajemniczy bez znajomych. Ciagle mnie to frustrowalo. Wiec w pewnym momencie zaczelem leciec z pradem, rzucilem silownie, i co bd to bd. Zaczelem rozmawiac z tymi, ktorych wczesniej, czyt. w gimnazjum ponizalem. I chodzilem do tej szkoly, bo chodzic tb bylo. Skonczylem technikum, jak zwykle ze swietnymi wynikami, praktycznie bez nauki. I myslalem ze w doroslym zyciu bd tym kim zawsze chcialem byc, pozniewaz nie bd juz miec tej zalosnej rodziny na karku. Odrazu po szkole zdobylem prace, ale znowu pojawil sie ten sam problem, bycie przecietniakiem Okazalo sie ze niemam podstaw aby zyc tak jak bym chcial i znowu zaczelem leciec z pradem. Z tym ze teraz juz niemam nadziei na to ze bd lepiej. Zyje bo zyc musze. Teraz zaczely mi przychodzic do glowy rozne rzeczy, chyba juz sobie kazde mozliwe zaburzenie przypisywalem. Mam mysli samobojcze. Jedyna rzecz ktora mnie trzyma przy zyciu, to rodzina, od ktorej ciagle uciekam... No i moze jeszcze wizja, ze wszyscy zobacza jak skonczylem...WTF? Prosze pomozcie.
×