witajcie;
właściwie nie wiem co mam napisać - to, że mam 20 lat, w wieku 12 stwierdziłam, że coś jest nie tak, a moja mama (psychiatra i to dobra) zawsze uważała, że kombinuję, szukam usprawiedliwienia dla swojego "lenistwa";
czy może to, że od 2 klasy gimnazjum tułałam się po lekarzach, psychologach (niestety znajomych mamy), którzy podchodzili do mnie jak do rozkapryszonego dziecka, które szuka u siebie na siłę jakichś problemów; w pewnym momencie osiągnęli swoje, przestałam prosić o pomoc, dopiero kiedy przerwałam studia bez powodu, zaczęłam wpadać w histerię z byle powodu, zaczęły się cięcia po rękach, nogach, brzuchu (tak aby nikt nie zobaczył) , drapanie twarzy, rąk do krwi zrozumiałam, że jest to ostatni moment na ratowanie siebie;
obecnie jestem w trakcie psychoterapii, dostaję coraz to inne leki, ponieważ mój organizm ich nie przyjmuje, źle na nie reaguje;
mam 20 lat, widzę przed sobą czarną dziurę, boję się przeszłości, teraźniejszości i przyszłości; ma ochotę się położyć i nie wstać;
moja mama wie o mojej chorobie, ale traktuje ją jak epizod, a moja pani psycholog jest przerażona tym co odkrywamy na każdym spotkaniu (miałam ich już z 30, a ciągle pojawiają się nowe ściany);
mam depresję, dopiero niedawno przyznałam się sama przed sobą; bliscy mi ludzie wiedzą o tym, starają się być ze mną, ale to nie zmienia faktu, że czuję się sama, niezrozumiała; nie mam z kim porozmawiać na ten temat, ponieważ nikt tego nie rozumie;